2015-07-10, Na szlaku
Niedzielne wycieczki, wyjazdy w Polskę, wigilie, sylwestry i trochę innych działań. W takim rytmie żyją członkowie Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata.
Właśnie klub został wyróżniony Honorową Odznaką Miasta.
- Dla nas to wyróżnienie, które pokazuje, że takie systematyczne działanie, jak nasze, ma sens – mówi Małgorzata Szymczak, prezes Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata, która 2 lipca w imieniu piechurów odebrała Honorową Odznakę. Klub był jedyną organizacją odznaczoną podczas tej gali.
Od niedzieli do niedzieli
Uczestnicy niedzielnych wycieczek klubowych żartują, że ich życie toczy się od niedzieli do niedzieli, bo właśnie w niedziele punktualnie o 9.00 rano ruszają na trasę. – Rodzina się musiała przestawić na sobotnie obiadki. Wcześniej przychodzili do mnie w niedziele, ale jak ruszyłam na szlak, a było to 20 lat temu, przychodzą w sobotę – mówi Danuta Szeligowska, która na liczniku ma już 9 tys. km.
- Nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani turyści – tłumaczą ci, co stale chodzą na klubowe wycieczki. I tłumaczą, że rasowy turysta powinien być przygotowany na każdy rodzaj pogody. Jak do tej pory, w historii klubu wycieczka została odwołana tylko raz, i to dokładnie 5 lipca tego roku, kiedy upały znad Sahary sparaliżowały życie kraju. – No niestety, trzeba było rezygnować, bo zwyczajnie nie dałoby się iść, a przecież wycieczki mają być przede wszystkim przyjemnością – mówi Małgorzata Szymczak.
A w klubie wspomina się wycieczki po drodze zamrożonej lodem jak szklanka, w marcowej śnieżycy, co to wówczas spadło 20 cm białego puchu lub też w deszczu, który sprawił, że klub poszukał suchego dachu u pewnego rolnika. Dach był, ale i ciasto na osłodę niepogody.
Niedzielne wycieczki to trasy liczące po około 15 km, ale zdarzają się też i dłuższe.
W okolice bliskie i nieco dalsze
Niedzielne wycieczki to główna statutowa działalność klubu. Najczęściej turyści chodzą wokół Gorzowa, bo jak mawiają, każda droga wygląda zawsze inaczej. I podają przykład trasy z Nierzymia do Santoczna, gdzie na jednym z drzew był przytwierdzony wizerunek św. Mikołaja. Po jakimś czasie Mikołaj zaczął tracić elementy wizerunku. Ostatnio zamiast mocno już zniszczonego portretu świętego z materiału, na sośnie pojawił się jego wizerunek, tyle że namalowany farbą. Bo jak się śmieją klubowicze, turyści nie lubią, jak coś w przyrodzie ginie.
Klub jednak stara się co jakiś czas wybrać gdzieś dalej, co w tym przypadku oznacza odległość dojazdu do punktu startu w drogę nieco więcej niż 50 km, bo są one jak na jeden dzień nieco zbyt długie.
Od kilku lat większość klubowiczów wyprawia się także poza region, na Pomorze Zachodnie lub na Dolny Śląsk. Nie są to wyjazdy stricte klubowe, ale organizują je klubowicze dla klubowiczów, a jak wystarczy miejsc, to i zaprzyjaźnionych ludzi spoza. Zasada jest jedna: po minimalnych kosztach zobaczyć jak najwięcej i dobrze spędzić czas.
Do tradycji klubowej należą także jesienne weekendowe wypady do Bledzewa. I też nie ma tam czasu na nudę, bo dzień wypełniony jest po brzegi – wycieczki piesze, kajaki, wyprawy do Bledzewa właśnie. I oczywiście przyjemne spędzanie czasu wieczorem.
Klub się bawi i nie tylko na wycieczkach
Do innych tradycji, nie tylko wycieczkowych należą stałe imprezy okolicznościowe. Jak tradycja nakazuje, klubowicze spotykają się na opłatkach. Jest barszcz, śledzie i jakaś inna rybka. Tradycyjnie stroik przygotowuje Mirosława Jędruszczak-Pezda, w kuchni przy barszczyku króluje Joanna Wojciechowicz, a poprzedni prezes Leszek Mandela jest mistrzem grzańca.
Tradycją są także bale przebierańców. – Każdy się przebiera, jak chce, są konkursy na najlepsze przebranie, na parę przebraną w jednym stylu. Skoro ludzie lubią się bawić, to dlaczego nie tłumaczą organizatorzy. A DJ klubowym jest zawsze Danuta Szeligowska, która znakomicie poznała gusta klubowiczów.
Tradycją jest także spędzanie wspólnego sylwestra i także po jak najmniejszych kosztach i przy muzyce serwowanej przez Danutę Szeligowską.
Kolejną tradycją – przestrzeganą i bardzo lubianą, jest tak zwane zakończenie sezonu obchodzone z reguły w marcu. Podczas wycieczki sumuje się aktywność uczestników, punktuje 10 najbardziej regularnie chodzących na wycieczki. Jest wspólna zupa, moment zabawy. A w następną niedzielę klub rusza w kolejną trasę.
Od początku w klubie
Klub Turystyki Pieszej Nasza Chata powstał 17 stycznia 1981 roku i od początku do dziś działa przy Klubie „U Szefa” Gorzowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Staszica. Ojcami założycielami klubu byli: Małgorzata Nowakowska, Czesław Żołędziejewski, Krystyna Sowiak, Andrzej Skowroński i Paweł Duliniec. Z ramienia PTTK Zbigniew Kamiński i z ramienia spółdzielni Janusz Jarema. Pierwszym prezesem klubu zostaje Małgorzata Nowakowska. Na początku lat 90. jednak impet klubowy przygasa i następuje regres, który trwa do wiosny 1994 roku, kiedy się reaktywuje i bardzo szybko rozwija. Aktywem klubu są Leszek Mendela, Anna Kowalska i Marek Bogusz. Potem dołączają inne osoby i klub rozrasta się do kilkudziesięciu osób. W szczytowym momencie klub liczy 188 osób. Obecnie jest to nieco ponad 50 osób.
Do chwili obecnej klub odbył 1050 wycieczek. Gdyby się znalazł ktoś, kto przeszedłby te wszystkie wyprawy, miałby na koncie 15 750 km. Rekordziści mają na liczniku około 9 tys. km.
Renata Ochwat
Jedno z ulubionych przez rzymian na letni wypoczynek miejsc – niewielkie Anzio to nie tylko piaszczysta plaża i lazurowe morze. To także miejsce nasiąknięte historią i to taką z wyższej półki.