Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Widziane z ławki - Stary Rynek

2013-07-19, Na szlaku

Fontanna, katedra, Aleja Gwiazd, pamiątkowa płyta. To wszystko można zobaczyć, nie ruszając się z ławki w samym centrum miasta. Ot taki nietypowy przewodnik po jednym punkcie Gorzowa.

medium_news_header_4361.jpg

Chcecie się czegoś dowiedzieć o centrum, ale nie macie absolutnie chęci po nim łazić? Jest na to sposób. Wystarczy wybrać się na Stary Rynek i usiąść na ławce. Nie wierzycie? To poczytajcie.

Tu nie Brazylia

Na początek leniwego zwiedzania naszego miasta proponuję Stary Rynek. Centralny plac w samym ścisłym centrum, który leży na tyłach katedry – najważniejszego i najbardziej dostojnego zabytku miasta, matki lubuskich kościołów. Najpierw słówko o nazwie. Stary Rynek się zwie, bo jest jedynym dużym placem w ścisłym centrum Gorzowa. Niektórzy gorzowianie mówią o nim plac Katedralny. I na to zawsze zżyma się Zdzisław Linkowski, historyk, regionalista, były wieloletni dyrektor Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta w Gorzowie. – Place katedralne to były i są w Brazylii. Tam każde wolne miejsce przy katedrach nazywane jest placem. My mamy Stary Rynek, bo takiż tutaj był – tłumaczy za każdym razem. No więc i my trzymajmy się tej nomenklatury.

Katedra i kaplica

Najważniejszą budowlą, jaka się tu znajduje, bezsprzecznie jest katedra pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, kiedyś 11 tys. Dziewic. Ceglana budowla powstała w tych czasach, kiedy ulokowano miasto, czyli po 2 lipca 1257 r. Zachwyca monumentalną architekturą, harmonią bryły. My, z naszej ławki patrzymy na tylną ścianę prezbiterium ufundowanego przez Johannesa von Promnitza. I jak jednak pokonamy lenistwo i podejdziemy do niej, to na wysokości około 2 m. dopatrzymy się cegieł ze znakami rodowymi fundatora. Na głównej ścianie one są. A zabawa w szukanie przednia. Da się jednak zauważyć - zaręczam

Poruszając się w kierunku Warty, za chwilę w bruku widać obrys wykonany z czerwonej cegły. Jak nam się z ławki ruszać nie chce, to wystarczy pamiętać, że tam jest. To zaznaczony cegłami przebieg murów kaplicy św. Urbana. Odkopali ją jakiś czas temu gorzowscy archeolodzy. Plany były takie, że wykopalisko przykryje szyba ze zbrojonego szkła, miejsce będzie podświetlone, ale niestety, nie wystarczyło pieniędzy, pozostał obrys w bruku. Dobre i to. No i słówko od przewodnika – nie chodzimy po kaplicy, idziemy obrysem. Taka prośba.

A skoro jesteśmy w tym miejscu, to warto przytoczyć legendę o pewnej mieszczce landsberskiej, która w latach wojen husyckich, kiedy w Europie strach wielki siała bitna armia Sierotek (1431-35), zakochała się w Polaku służącym Sierotkom. Władysław miał na imię. Otóż, jak chce legenda, kobieta zdradzić miała mu miejsca, gdzie przebiega tajne przejście pod murami wiodące, właśnie prowadzące do kaplicy, gdzie miało być miejsce wyjścia.  Złapano ją na zdradzie, torturami wymuszono przyznanie się do winy i skazano na śmierć przez łamanie kołem. Wyrok wykonano w miejscu, gdzie dziś wyznacza styk ulic Asnyka, Chopina i Konstytucji 3 Maja. I jak chce legenda, do dziś tam można spotkać postać w białej sukni (szczególnie w listopadowe mgliste wieczory), która chodzi i przejmującym głosem przekonuje, że ona nic nie zdradziła, że ona tylko kochała…

Ulica i tablica

Idąc dalej wzrokiem widzimy najstarszy sklep muzyczny w mieście i wlot w ulicę Mostową. To pozostałość po starym, pierwotnym układzie ulic miejskich. No i nasz wzrok wędruje dalej na następny blok przy ul. Obotryckiej i tam widzimy brązową płytę zaświadczającą, że akurat w tym miejscu swoją pracownię miał sam mistrz Jan Korcz, który dziś jako postać z brązu siedzi nad Kłodawką i maluje wieczny Gorzów. Płytę wykonał artysta Józef Kodź. Tam także jest sgraffito z panoramą Gorzowa, które wyszło spod ręki innego artysty – Bolesława Kowalskiego. Wzrokiem idziemy dalej, i latem natykamy się na kawiarenki – od lat stawiają je znana cukiernia Śnieżka, z fantastyczną obsługą oraz turecka Sofra z nie mniej fajną ekipą. Zimą ich nie ma, ale kto zimą siada na ławeczkach? Warto teraz podnieść wzrok i popatrzeć na elewacje. Bo stare komunistyczne bloki odnowiono w dość niebanalny sposób. Jest markowanych szachulec, są jakieś gzymsiki. No jest, co oglądać. Ale o te elewacje do dziś kłócą się architekci i ci, co tylko lubią taki styl.

Ale wracamy na parter i przez ogródek Sofry widzimy potężną kratę. Zamyka ona wejście na ul. Lutycką, najstarszą historyczną ulicę średniowiecznego Gorzowa zachowaną w oryginalny i niezmieniony sposób. Powód kraty prozaiczny – to własność prywatna – należy do wspólnoty mieszkaniowej zarządzającej blokami, pod którymi prześwit przebiega. No i właściciele od lat nie mogą się dogadać z miastem, aby Lutycką otworzyć i stworzyć najlepsze i najwygodniejsze przejście na bulwary. O to przez wiele lat apelował Gambrinus, bardzo znany i kontrowersyjny komentator wszystkiego, co gorzowskie. No i niestety Lutycka cały czas jest zamknięta.

Proboszczówka i fontanna

Jak trochę wzrok wytężyć i szyję wyciągnąć, to da się zobaczyć przepięknie odnowioną kamienicę przy ul. Obotryckiej. To siedziba proboszcza gorzowskiej katedry z wjazdem do cudnej urody wirydarza. Ale tego nie widać, więc wzrok napotyka fasadę Tesco, czyli piaskowcową elewację dawnego Kokosa, legendarnego domu handlowego. Ale i natychmiast widzi śliczną, urzekającą fontannę. To kobieta z wiadrami, czyli Pausckchmarie. To replika takiej samej, którą ufundował w 1897 r. na swoje 80. urodziny ukochanemu miastu Hermann Paucksch, wybitny przemysłowiec, światły kapitalista, który dbał o swoje i publiczne. Autorem był Cuno von Uechritz. Podczas II wojny światowej Pauckschmarie została zdemontowana i przetopiona. Najpierw po wojnie był tylko piaskowcowy cokół z taką śmieszną sikawką, a długo po wojnie na cokole stanęły „Trzy Gracje” Zofii Bilińskiej, dziś w parku Wiosny Ludów. Aż przyszły 745 urodziny miasta i wspólnym wysiłkiem Polaków i Niemców – byłych mieszkańców - replika rzeźby, wierna bardzo, autorstwa gorzowskiej artystki Zofii Bilińskiej znów stanęła na swoim miejscu. To wówczas podczas ponownego uruchomienia fontanny Ursula Hasse-Dressing, szefowa ziomkostwa byłych mieszkańców Landsbergu głosem łamiącym się ze wzruszenia mówiła – Pokochajcie ją tak, jak myśmy ją kochali. I to były prorocze słowa. Bo gorzowianie swoją Maryśką, jak ją familiarnie nazywają, kochają bardzo. Dowiedli tego, kiedy kilka lat temu magistrat gorzowski postanowił zmienić piaskowcowy postument na granitowy – różowy pociapkowany na czarno. A jedna z wysokich wówczas urzędniczek przekonywała, że tak będzie najlepiej. Pięć tygodni społecznego uporu sprawiło, że Maryśka stoi na starym, zrewitalizowanym piaskowcu.

Dedykowane artystom

Przesuwamy wzrok dalej i znów widzimy bloki w miejsce starej zabudowy. Więc patrzymy bliżej i w bruku, kostce Starego Rynku widzimy brązowe tablice. To Aleja Gwiazd, czyli płyty dedykowane tym, którzy tu mieszkali i coś dla tego miasta zrobili. Wyszły one spod ręki Andrzeja Moskaluka, świetnego rzeźbiarza, który od lat mieszka w podgorzowskim Deszcznie. W niebanalny bardzo sposób upamiętniono: Wiesława Strebejkę – grafika i scenografa, Jana Korcza – malarza, Andrzeja Gordona  - malarza, Bolesława Kowalskiego – malarza, Waldemara Kućkę – fotografa, Jerzego Szalbierza – fotografa, Zdzisława Morawskiego – pisarza i poetę, Henrykę Żbik-Nierubiec – artystkę tkaczkę, Michała Puklicza – scenografa, Mieczysława Rzeszewskiego – artystę architekta i wielce zasłużonego radnego, Hieronima Świerczyńskiego – architekta i bon vivanta gorzowskiej bohemy. Była też tablica poświęcona Bronisławie Wajs-Papuszy – wielkiej cygańskiej poetce, ale z woli Romów została zdemontowana, bo nie godziło się to z ich obyczajami.

Rzut oka w ulicę

I tak wolniutko nasze leniwe, ławkowe zwiedzanie miasta się kończy. Jeszcze z ławeczki można zobaczyć kawałek ul. Sikorskiego i drzewa na skwerku przed byłym Empikiem. Ale to już koniec. No i można pójść na kawę.

Renata Ochwat

 

P.S. A jak nam się zechce ruszyć z ławeczki:

- Południowa ściana katedry, za kaplicą św. Urbana dalej prosto wzdłuż murów świątyni. Natykamy się na tajemnicze otworki – wytłumaczeń jest dużo, w tym jedno dość nieprzyzwoite. Prawda najbliższa rzeczywistości jest taka, że pochodzą one najprawdopodobniej od świdrów, którymi rozpalano ogień w Wielką Sobotę potrzebny do Liturgii Światła.

- Pomnik biskupa Wilhelma Pluty. Wyszedł spod ręki krakowskiego prof. Czesława Dźwigaja. U stóp biskupa, który patrzy na nas trochę groźnym wzrokiem są jego tablice herbowe. Biskup ma prawą rękę wyciągniętą w półgeście – błogosławieństwa?, przygany?, napomnienia? Wybitna postać, wielki duszpasterz, który był jedyny z sygnatariuszy słynnego listu polskiego Episkopatu do niemieckich biskupów „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”.

- ul. Obotrycka, skrzyżowanie z ul. Pionierów – najstarsza kamienica w mieście, dziś siedziba Cechu Rzemiosł Różnych.

- ul. Hawelańska, na księgarni, jednej z najbardziej znanych znajduje się tablica poświęcona Włodzimierzowi Korsakowi, Wielkiemu Łowczemu II Rzeczypospolitej i świetnemu pisarzowi. Jego rzeźbka znajduje się w parku Górczyńskim, czyli w dużym oddaleniu od leniwego zwiedzania miasta.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x