Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Bernarda, Biruty, Erwina , 16 kwietnia 2024

Idziemy wzdłuż Santocznej

2013-08-02, Na szlaku

To bardzo dobry szlak wokół wody. Idziemy niemal cały czas wzdłuż rzeczki Santocznej.

medium_news_header_4486.jpg

Po drodze są jeziora, gdzie w skwarny dzień można się wykąpać. A przy okazji przekonać się, że naprawdę w cudnym kawałku świata dane nam jest żyć.

Kiedy jakiś czas temu przekonywałam znajomych, że może warto porzucić prywatny taras i udać się w drogę, trochę przejść, słuchałam, ach przestań, po co się męczyć. Dlatego zdziwiło mnie, kiedy nagle usłyszałam – Wiesz, poszliśmy twoimi śladami do Kłodawy. Jakżeż tam pięknie. I były to głosy ludzi, którzy tu, w Gorzowie,  się urodzili i mieszkają całe życie. Tym bardziej miło mi było, że wraz z Naszą Chatą odkrywamy im jakąś rzeczywistość.

Zapraszam na szlak po jeziorach. Prowadzi mecenas Stanisław Żytkowski, który tym razem przygód nie przewiduje, znaczy łażenia po chaszczach. W drogę poszli członkowie Naszej Chaty.

Od Lip zaczynamy

No cóż, do Lip dojechać trzeba i to nie do ośrodka byłego Stilonu, tylko trochę dalej, do przystanku PKS przy jeziorze Lubieszewko. Tu naprzeciw wejścia na szlak stoi wydobyty z zielska kamień podróżny, wskazujący kierunki. Fotografujemy go, bo trzeba i wchodzimy w las. Prowadzą nas niebieskie znaki, to klasyczny turystyczny pieszy szlak, czyli w białej obwódce niebieski pasek. I tak sobie wolniutko idziemy. Wygodna bardzo droga prowadzi. Las głównie bukowy. Nie sposób zabłądzić. I najpierw po lewej ręce idziemy wzdłuż jeziora Lubieszewko, potem przez chwilę brzegiem pięknej Santocznej, cały czas błękitny szlaku nas prowadzi. I w pewnym momencie mamy taki oto wybór, skręcamy nad jezioro, to już Sino Moczydelskie, czy dalej trzymamy się błękitnego szlaku? Cokolwiek zrobimy, i tak dojdziemy do tego samego miejsca. Do kąpieliska właśnie nad jeziorem Sitno Moczydelskie.

Bo tak czy inaczej w pewnym momencie szlak wyprowadza na bruk, którym w lewo skierować się trzeba Po drodze mijamy dąb z metryczką, potem jego starszego brata, już niestety powalonego przez burzę. Przekraczamy przepiękną rzeczkę Santoczną i już, już jesteśmy na kąpielisku Moczydło.

Tu przystanek, wiadomo, kąpiel, kawa z własnego termosu. I za chwilę dalej.

Trochę po bruku, trochę duktami

Po odpoczynku ruszamy dalej. Z kąpieliska wywijamy w lewo. Brukiem. Warto dodać, że ułożyli go francuscy jeńcy w XIX wieku, po przegranej wojnie z Prusami. Historyczna droga, jakich wiele w tym zakątku kraju. Na pierwszym rozdrożu – brukowanym – w prawo. I na kolejnym rozdrożu też w prawo. I uważamy, bo za jakieś 50, no może 100 m, odsłoni się nam dukt leśny w lewo, pod kątem 90 stopni. To tylko kilka minut od głównej drogi Przegapić nie warto. Bo ówże dukt wiedzie cały czas prosto, nie interesują nas skrzyżowania, i tenże dukt, miejscami w ślicznym lesie, miejscami po otwartej przestrzeni, doprowadza nas do brzegów jeziora Okunie. I nawet jak wyjdziemy na wysokim brzegu, deniwelacja wynosi około 10 m, dużo, to skręcamy w prawo, i po chwili łagodniejące zbocze doprowadzi nas do brzegów jeziora. Nawet nie trzeba podejmować karkołomnych trawersów.

Z jeziorami w naszym kraju jest tak, że prawo wodne gwarantuje swobodny dostęp do wody. Więc z reguły ścieżki wokół nich są wydeptane. Trzeba się oczywiście przygotować na niespodziewane przeszkody w stylu powalone drzewo, ale trakt jest. I po jakichś 10-20 minutach dochodzimy do plaży przy leśniczówce Okno. Tam się nie zatrzymujemy, bo w upalne dni ludzi moc, którzy grillują, kąpią się, słuchają – zresztą nie wiadomo, po co, jakiegoś radia. Ogólnie jest tłoczno i dość hałaśliwie. Idziemy dalej wzdłuż jeziora, to już Szlak Wielkich Dębów wytyczony przez nadleśnictwo Barlinek i po chwili dochodzimy do osobliwego pomnika.

 

Lokalny dziw

Jego osobliwość polega na tym, że zaświadcza, iż generalmajor Zoch oraz jego adiutant Zawadzki utonęli w tym jeziorze 10 lipca 1904 r. Jezioro wówczas nazywało się Wuckensee (dla porządku było to Czyste Jezioro, Zgniłe, którego już nie ma, było po drugiej stronie drogi, koło obecnej leśniczówki Okno). A dlaczego osobliwość? Ponieważ ów Zawadzki był polskim adiutantem generalmajora Zocha. Ów miał tu rodzinę, też zresztą leśników i przyjeżdżał na wakacje. I owego feralnego dnia zażywał kąpieli i zaczął się topić. Na ratunek ruszył mu wierny adiutant. Nie udało się, utonęli obaj. I jak tłumaczą leśnicy z Nadleśnictwa Barlinek to, że w tamtych czasach postawiono pomnik na pamięć tragicznych wydarzeń i jedną czcionką napisano nazwiska obu, to prawdziwy dziw.

Warto tu dodać, że genralmajor był blisko spokrewniony z rodziną Zoch, która przez pokolenia pracowała w leśniczówce Neuhaus pod Barlinkiem. To właśnie kolejni leśniczowie sprowadzali do miejscowych lasów egzotyczne gatunki drzew, jak choćby wielkie dziś tuje, czy jak chcą leśniczy – żywotniki. Zaadoptowali do podbarlineckiego lasu takie egzotyki jak jodła balsamiczna – powietrze w ich pobliży pachnie wspaniale. Także oni przywieźli tu świerki sitkajskie i inne cudzoziemskie gatunki, nie tylko drzew, ale i roślin leśnych. Ale to wyprawa na inny dzień.

Do kąpieliska

Po chwili zadumy przy pomniku generalmajora i jego wiernego adiutanta znów idziemy dalej. Wygodny szlak cały czas prowadzi przy jeziorze. Po jakimś kilometrze, albo półtora, trzeba znów omijać wiatrołomy, dochodzimy do drugiego kąpieliska. To już bezpośrednie sąsiedztwo wsi Okunie. Tu z reguły jest znacznie mniej ludzi, bo nie można podjechać pod samo miejsce samochodem. Na wysokim brzegu, że przypomnę około 10 m, stoją ławy i stoły, przysiąść można wygodnie. Jest zejście do wody. Słowem, utrudzony turysta pieszy może się latem wykąpać. Zimą nie radzę palić ognia, bo niczym z podziemi nagle wyrasta zarządca terenu, leśniczy z Okuń. Ale jak widzi zdyscyplinowanych piechurów, to nawet słówko z nimi uprzejme zamieni.

Po kąpiel i odpoczynku idziemy dalej wzdłuż jeziora. Tylko ze 20 m, bo droga skręca w prawo, znów pod kątem 90 stopni i po chwili już widać wieś. W Okuniach warto wejść na stary były ewangelicki cmentarz, oznaczony jest specjalną tablicą. Ale w miarę zadbany. Sama wieś jest szalenie ciekawa, bo to osada leśna w Barlinecko-Gorzowskim Parku Krajobrazowym.

Jedyna trudność tej wycieczki, to dojazdy i odjazdy. Bo niestety, ktoś nas musi podrzucić do Lip i odebrać w Okuniach. Ale jak się ma znajomych, którzy plątać się po lesie nie lubią, ale na przykład łapać ryby, to zawsze jakoś się uda ich przekonać, że najpierw do Lip, a potem spotkamy się w Okuniach nad tym drugim, mniej zatłoczonym kąpieliskiem. Turysta, jak chce, to potrafi. No i na liczniku mamy prawie 12 km.

Dobrego szlaku.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x