Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

Podróże dość dalekie M. Bucholskiego

2013-11-04, Na szlaku

Prezentujemy kolejny fragment książki Marka Bucholskiego „Podróże dość dalekie”. 

medium_news_header_5457.jpg

Tym razem autor wraz z małżonką Ewą przebywają w Pekinie, m. in. w ośrodku medycyny chińskiej.

Perły, medycyna i handel

Pałac Letni w innej części Pekinu. Powstał z inicjatywy cesarzowej Cixi (czyt. si-szi). Są tu Pawilony Wschodni, Życzliwości, Długowieczności, Szczęścia, Nefrytowych Fal, Litości i inne, ale przede wszystkim korytarz o długości 728 m (najdłuższy na świecie) z malowidłami z chińskiej mitologii. Takim korytarzem, to się dopiero idzie, idzie, idzie…

Jest także Statek Bankietów z marmuru, osadzony na stałe w jeziorze. Nad tym dominuje góra z Pagodą Buddyjską Cnoty i Pawilonem Rozproszonych Chmur.

Wizyta w wytwórni – hodowli pereł. Ewa zgłosiła się na ochotnika do zademonstrowania jak się otwiera małże, by wydobyć z nich perły. Wiedziała, co robi, bo wyćwiczyła się na naszych kotach, gdy im otwierała pyszczki, by wcisnąć tabletki np. przeciw robakom.

Za odwagę i skuteczność w otwieraniu otrzymała kilka pereł w prezencie.

A potem zaprowadzili nas do sklepu. A tam perły jakie się chce w naszyjnikach, bransoletkach, wisiorkach…, i za ile się chce. To znaczy chce się za darmo albo najwyżej za 1 juana, ale chodzi o rozpiętość cen. Okazja, z której trudno nie skorzystać – trzy kobiety w domu! Oczywiście perły morskie były poza zasięgiem finansowym.

Wizyta w ośrodku medycyny chińskiej, to spektakularny masaż stóp (jakże ważna część naszego ciała). No i poważna konsultacja lekarska u panów profesorów. Bo ta konsultacja, to wyższa szkoła jazdy … medycznej. Pan profesor kładł trzy palce na szyi, słuchał tętna, oglądał twarz, język, spoglądał głęboko w oczy, w sufit i …diagnoza.

Ale zanim ten masaż nastąpił, nie mówiąc o diagnozie, to musieliśmy wymoczyć nogi w ziołach, a potem wymyć w malutkich baliach.

I dopiero wzięli się za owo masowanie. Na początku myślałem, że zdechnę ze śmiechu, tak mnie gilgotało. Ale potem się przyzwyczaiłem.

Zakupione przeze mnie leki na – ogólnie rzecz ujmując – zdrowie, kosztowały sporo dolarów. Czy pomogły, tego nie sprawdzałem, chociaż Ewa naganiała mnie do swego laboratorium. Więc załóżmy, że pomogły.

A te dolary wzięły się stąd, że profesor, co to mnie osłuchiwał, czyli trzymał mnie za rękę, patrzył w oczy, powiedział: czing-cziang-cziu…czing-cziang-cziu…

Potem popatrzył w sufit, potem zajrzał mi głęboko w oczy i znowu palce na szyję, coś ładnie, ale cicho powiedział do siebie, ale po chińsku i znieruchomiał na moment.

A potem do takiej ładnej Chinki, co to stała obok i patrzyła nań jak w obrazek powiedział poważnie: czing-cziang-czing-cziu…. A ona myk coś na kartkę i chodu. Może pobiegła po karetkę, pomyślałem przez chwilę, chociaż czułem się dobrze, ale kto ich tam wie z tą chińską medycyną?

Kiedyś w polskiej przychodni, w czasie badań EKG, niemal na syrenie o mało co nie zawieźli mnie do szpitala, bo stwierdzili rozległy zawał. Gdy grzecznie, ale stanowczo zaprotestowałem, podłączyli mnie do innego aparatu i wtedy okazało się, że ten pierwszy był zepsuty, tylko nikt o tym nie wiedział.

No, ale piękna Chinka wróciła z jeszcze piękniejszym uśmiechem przynosząc z sobą równie śliczne, jak ona, pudełeczka i… Żeby chociaż powiedziała: łan dolar, pliz. Nie, ta śliczna Chineczka rzecze: ileś handred dolars, pliz… Ech, życie, życie…

Wycieczka rikszami po hutongu – starej, zachowanej dzielnicy dawnego Pekinu (wrażenie kolosalne). Hutongi, które jeszcze 20 lat temu dominowały w krajobrazie Pekinu, dziś zachowane są tylko w ścisłym centrum.

I stają się coraz bardziej się atrakcyjnymi miejscami, w które są lokowane pieniądze przez zamożnych ludzi chcących mieć rezydencję w centrum stolicy. Pekin ma 6 obwodnic, ale dopiero za ringiem nr 2 można budować wieżowce. Średnica w obrębie ringu nr 2 (ścisłego centrum) to ok. 20 km.

Wizyta w operze chińskiej na spektaklu o historii kung fu. Opera chińska, to gra symboli. Bez elementarnej wiedzy o nich, niewiele można zrozumieć. Trzeba trochę poczytać o tym przed spektaklem. Stroje wspaniałe. Byliśmy jeszcze w teatrze cztery razy i właśnie te spektakle robiły zawsze piorunujące, pozytywne wrażenie.

Nasz spacer wieczorny po ulicach Pekinu bez cienia zagrożenia. Morze świateł, neonów, duży ruch. Żadnej nachalności ze strony miejscowych.

Trudno opisać ten kilkudniowy pobyt w mieście, oficjalnie liczącym 15 mln ludzi, ale faktycznie 20 mln, a może i więcej, mającym 200 km długości i 150 km szerokości, zajmującym obszar ok. 14 tys. km kw, rozmachem bijącym renomowane stolice europejskie, raczej czystym, ale przede wszystkim uporządkowanym.

W Beijing moja małżonka okazała się mistrzynią w targowaniu, bo targowanie należy do dobrego tonu i świadczy o wzajemnym szacunku kupującego i sprzedającego. Nie kupiliśmy żadnego towaru, a przecież było tego sporo, żeby nie wytargowała niższej ceny. Szczytem jej osiągnięć był wachlarz oferowany pierwotnie za 150 juanów, a chińska przekupka uprosiła(!) ją, by kupiła chociaż za 10. Następne zakupy, czy to w głębi Chin, czy nad Pacyfikiem były podobne.

Wizyta w pekińskim centrum podróbek to smaczek pożegnalny. Wielki gmach, schody ruchome i całe piętra towarów pod światowymi markami włoskich, japońskich, angielskich, amerykańskich czy niemieckich firm. Jak prawdziwe.

A jednak wytwarzane w Chinach, a cena, w porównaniu z prawdziwymi, symboliczna. Niemal. W końcu każdy chce zarobić.

Wyjazd nocą z największego dworca kolejowego w Azji do Xi’an (czyt. szian), niegdyś stolicy cesarstwa, z której zaczynał się Jedwabny Szlak. Xi’an leży 1200 km na południowy zachód od Pekinu.

Pekin Zachodni, to główny dworzec w stolicy. Stąd odjeżdżają pociągi do wszystkich prowincji kraju. Ma 10 niesamowicie długich peronów, bo i pociągi tu kursujące mają po kilkadziesiąt wagonów.

Na dworcu tysiące ludzi, ale każdy pociąg ma swoją poczekalnię, na wielkich ekranach informacje aktualne o połączeniach. Gdy pociąg jest podstawiony, dyżurny peronowy osobiście zaprasza do wejścia na peron. Zero biegania i przepychania się.

Z głównej hali do stref oczekiwania wejście tylko przez bramki elektroniczne.

W wagonie sypialnym (w tym pociągu innych nie było) przedziały 4. osobowe, czysta pościel, oddzielne od ubikacji łazienki, obszerne jak przedziały, uśmiechnięta obsługa.

Bałem się tych kolejowych podróży, gdy przeczytałem w programie wycieczki, że będą nas wozili pociągami, mając za doświadczenie nasze ekstraśmierdzące wagony jeżdżące po krzywych torach i rzucających o ściany rozjazdach. Ale niepotrzebnie. Właśnie chińskie tory. Właściwie się ich nie czuje. A rozjazdy? A są w ogóle takowe? Oczywiście żart. Są, ale pasażer o nich nie wie. Ech, żal za tylną część ciała ściska w jakim prymitywie człowiek czasem musi podróżować po naszym ukochanym kraju.

Po 8 godzinach wypoczęci, wyspani, umyci, rześcy jesteśmy w Xi’an.

Marek Bucholski

Książka do nabycia w gorzowskich księgarniach „Daniel” albo w sklepie internetowym „Drukarni Sonar” sp. z o. o.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x