Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Do zamku Kazimierza Wielkiego

2013-11-07, Na szlaku

Aby tam dotrzeć, można wybrać kilka sposobów.

medium_news_header_5494.jpg

 Najprostszy jest taki, czarujemy znajomych i jedziemy ich autkiem. Inny, też prosty, wsiadamy do rejsowego autobusu PKS lub pociągu i też za niedługą chwilę jesteśmy. Ale można wybrać i taką opcję, że najpierw trochę się poszwendamy po lesie, a potem dojdziemy do Międzyrzecza, bo taki jest cel naszej wycieczki.

W drogę, zresztą dość prostą do pokonania dla wszelakich szwendaczy i łazików wybrała się Nasza Chata. I dla tych, co zechcą pójść jej śladami pokazujemy, że naprawdę łatwo, a doznania są jedyne. Nawet jak pada deszcz, a drzewa już zgubiły większość liści.

Od pociągu zaczynamy

Wybieramy opcję pociągiem, szynobusem tak po prawdzie, bo takowy tam jeździ. Startuje z dworca PKP Gorzów na prawie 10 minut do 10.00. Więc i wyspać się można i kawy w domu napić. Jedziemy do Popowa Skwierzyńskiego. Po drodze mijamy wieś Trzebiszewo. I tu warto się na chwilkę zastanowić. Otóż mijamy historyczną granicę pomiędzy Wielkopolską Zachodnią a Nową Marchią a potem Prusami. Od Gorzowa jadąc, wkraczamy na tereny rdzennie polskie, choć jako przygraniczne, też nękane one różnymi losami były. I warto pamiętać, że ta granica dość długo się utrzymała, bo aż do 1773 r., czyli do II rozbioru Polski. Potem już zawierucha wojenna sprawiała, że te tereny różną proweniencję narodową miały. W samym Trzebiszewie warto pooglądać trzy kapliczki, ale z pociągu ich nie widać, więc to kwestia na inna wyprawę.

W owalnicy początek

Jedziemy dalej. Po chwili przekraczamy Obrę. Rzeka jest jednym z większych dopływów Warty i dość mocno zaniedbana. Czyli raj dla kajakarzy. Ale to też nie w temacie naszej wycieczki. W końcu docieramy do Popowa Skwierzyńskiego. I tu wysiadamy. Warto wiedzieć, że jesteśmy w starej wsi, o której już w średniowieczu pisano. Zresztą jak się wysiądzie z pociągu, to od razu widać, że to owalnica jest. Bo już od wiaty, która stoi obok maksymalnie zrujnowanego starego dworca droga się rozdziela na dwie opasujące kościół i jedyny w dobrym stanie zachowany zbiornik przeciwpożarowy w środku wsi. I to jest rzadkość prawdziwa, bo w licznych wsiach na zachodzie Wielkopolski, gdzie my właśnie jesteśmy, takie zbiorniki były. Na wypadek pożaru albo też innego nieszczęścia, gdzie woda była potrzebna. I tylko w Popowie Skwierzyńskim, jako jednej z nielicznych wsi on się zachował. Mało tego, jest w bardzo dobrym stanie i w chwili potrzeby można z niego korzystać. Przed dziećmi i innymi amatorami nagłych kąpieli broni go przyzwoity siatkowy płot. Nie da się go łatwo pokonać. Pisząca te słowa sama osobiście kolejny już raz sprawdziła. Bo nie pierwszy raz tam była.

Warto pójść drogą wywijającą w prawo, potem, na końcu zbiornika skręcić pod kątem prostym w lewo i można zobaczyć jedyną w swoim rodzaju dekorację – otóż kwietnik z butelek typu PET. Zawieszone na murze prywatnej posesji świadczą, że pomysłowość ludzka nie ma granic. Ale my idziemy dalej prosto, aby po chwili, przy wioskowym barze odkryć drogę odchodzącą w lewo. To błotnisty trakt, kiedy idziemy późną jesienią jest. Ale co tam turystom zaprawionym w bojach. Idziemy.

Po lesie do bagniska

Droga wiedzie równolegle do torów kolejowych, których nie widać. Ale cały czas prosto prowadzi na wschód. Wiedzie najpierw między polami, potem wchodzi w las – monokulturę sosnową. A potem dochodzi do takiego miejsca, że przekracza dobrze utrzymany trakt. My go także przekraczamy, i dalej ścieżką na wschód, tory kolejowe nam się pokazują. Droga wiedzie blisko torowiska i w pewnym momencie dochodzimy do bagniska. Nawet w upały trudno je pokonać. To Użytek Ekologiczny Bagna nad Jeziorem Głębokie. I teraz mamy dwie opcje. Albo pójść po prawej stronie użytku, to nam dodaje 2 km, albo też złamać przepisy i 800 m pokonać po torowisku. Idziemy więc po torach i mamy nadzieję, że nikt na niczym – pociągiem, drezyną, albo jeszcze innym pojazdem szynowym się w tym czasie przemieszczać nie będzie. Po lewej, jeszcze nie bardzo widać, ale jest jezioro Głębokie. Niestety, wysychający zbiornik słodkiej wody. Po jakiejś chwili widać prywatne domy w Głębokim i jest wiatka kolejowa. Tam można odpocząć. Bo jest miejsce do siedzenia, jest kosz na śmieci, gdzie można zużyte torebki po kanapkach zostawić bez frasunku, że się coś zaśmieciło. A przecież tego turyści zawołani nie robią

Do strzelnicy i cudnego kościoła

Po odpoczynku ruszamy dalej. I tu jest już znów prosto. Musimy od wiatki kawałeczek wrócić, przejść obok czerwonej tablicy z napisem, że oto Użytek Ekologiczny, a właściwą drogę pokaże nam znak namalowany na sośnie – 55. Bo właśnie leśną drogą pożarową nr 55 iść będziemy aż do samego Świętego Wojciecha, czyli dzielnicy Międzyrzecza. Nie da się zabłądzić. Cały czas prosto. Tyle tylko, że w pewnej chwili pojawią się znaki – Zakazane, nie wolno, w kilku językach zresztą. Co oznacza, że weszliśmy na teren strzelnicy wojskowej Wojciechowo. Ale jak się wybierzemy w drogę w sobotę lub niedzielę to nic nam nie grozi. Na szlaku jest bowiem strzelnica 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej im. generała broni Józefa Dowbór-Muśnickiego. Tak, tak, tej jednostki, której oficerowie i żołnierze służą na misjach, między innymi byli w Iraku,  są w Afganistanie. Strzelnicę mijamy, choć trochę nielegalnie tam dotarliśmy. Na szczęście zmieniły się czasy i w niedziele lub inne święta strzelań nie ma, więc spokojnie obchodzimy to dziwne miejsce i po króciutkiej chwili dochodzimy do wsi niegdyś, dziś osiedla miejskiego, które się nazywa się Święty Wojciech. I tu nas zurocza przepiękny kościół ryglowy pod wezwaniem świętego od smoka. Ślicznie odnowiony, otoczony pięknym metalowym płotem zaprasza do zachwycania. Piszącą te słowa za każdym razem zaurocza. Po chwili ruszamy dalej. Warto pamiętać, że tu zaczyna się czarny szlak pieszy wiodący po zabytkach Międzyrzecza. Wywija on w prawo przy kościelnym murze, prowadzi przez drewniany most na Obrze, tak aby po chwili niewielkiej doprowadzić do przejścia pod obwodnicą Międzyrzecza. Po przejściu widać już kościół pod wezwaniem Pięciu Braci Męczenników i nowy międzyrzecki basen. Nas droga prowadzi dalej. Do zamku.

Zamek i inne cuda

Droga prowadzi prosto, w pewnej chwili widać konstrukcję mostową, no taką kładkę. I płot. Czarny szlak tak skręca, my też tam idziemy, aby po chwili zobaczyć to coś, po cośmy naprawdę tu przyszli. Zamek Kazimierza Wielkiego, zamek, który niestety zamknięty jest, ale obejść się go da. Zamek, który uruchamia wyobraźnię, jak kiedyś tu musiało być. Od lądu oddziela go mokra fosa zasilana wodą z Paklicy. Suchej fosy już nie ma, ale o niej pamiętamy. Tuż obok muzeum założone przez Alfa Kowalskiego, wybitnego muzeologa, który troszczył się o wszystkie ślady pamięci tej ziemi. Niestety, zamknięte w weekendy późnojesienne i zimowe jest i dlatego, aby obejrzeć portrety trumienne, z których Międzyrzecz słynie, trzeba się wybrać inną porą. Akurat tego, tej decyzji nie rozumieją turyści, dla których pora roku, deszcz czy śnieg, nie jest problemem.

Z zamku prostą drogą do centrum, rzut oka na ratusz i śliczne kamieniczki. Obowiązkowa wizyta w kościele, tak tak, św. Wojciecha w centrum, po to, aby o ewangelickim stroju świątyni porozmawiać. Bo są tu empory, czyli balkony, gdzie wierni się gromadzili na nabożeństwa. W pobliskiej dali majaczy śliczny kościół św. Jana Chrzciciela. Ale my idziemy dalej. Do pomnika Tysiąclecia Państwa Polskiego – 1966 rok to był i znak Rodła tu widać. I w przypadku Międzyrzecza jak najbardziej uprawniony. Bo jeśli mówić o „ziemiach odzyskanych” to Międzyrzecz i Skwierzyna takimi są, natomiast już dalej na zachód, to niekoniecznie. Potem rzut oka na synagogę, dziś chińskie centrum. Potem jeszcze rzut oka na starą, ale wciąż piękną wieżę ciśnień, i jeszcze jeden na stary ewangelicki cmentarz, gdzie Kazimierz Furman się chował przed zabiegami i już jesteśmy na dworcu PKP. Prywatna to własność dziś jest, ciągle w remoncie. Ale tyle dobrze, że ktoś się znalazł, kto remontuje. I za chwilę wsiadamy do szynobusu do Gorzowa. Godzinka niewielka i już jesteśmy u siebie.

W drogę po lesie poprowadził Marcin Wasilewski, jak widać łatwa ona jest. Po Międzyrzeczu natomiast włóczyła chętnych pisząca te słowa. Warto się wybrać, bo gród w widłach Paklicy i Obry piękny jest i dlatego warto go odwiedzić.

Renata Ochwat

0.zamek1.jpg
1.zamek3.jpg
2.zamek4.jpg
3.zamek5.jpg
4.zamek6.jpg
5.zamek7.jpg
6.zamek8.jpg
7.zamek9.jpg
0
01234567

Warto wiedzieć:

- Międzyrzecz swoją nazwą nazwę bierze od położenia między rzekami Obrą i wpadającą do niej Paklicą. Pierwsza wzmianka, a zarazem nazwa miasta to Mezerici zanotowana przez Thietmara z Merseburga. W kolejnych okresach miasto w różnych dokumentach określa się min: Meczirecze, Myedzyrzecz, Myedzyrzecze, Mazirecs. Miejscowość w formie zlatynizowanej staropolskiej formie Mezyriecze notuje Gall Anonim w swojej Kronice polskiej spisanej w latach 1112–1116.

W czasie panowania Bolesława Chrobrego, gród został wzmocniony i włączony w linię obronną zachodnich rubieży Polski.

- W 1002 roku w okolicach grodu ulokowany został klasztor, w którym osadzono, na zaproszenie Chrobrego dwóch mnichów benedyktyńskich. W ciągu roku dołączyli do nich dwaj nowicjusze oraz sługa z pobliskiej wioski. W 1003 roku, 11 listopada zostali zamordowani i czczeni są dzisiaj jako Pięciu Braci Męczenników. Z racji przygranicznego położenia i w miejscu przecięcia szlaków handlowych następuje szybki rozwój grodu. Jednocześnie z tej lokalizacji wynikła duża liczba najazdów zbrojnych. W połowie XI w. Międzyrzecz zajęty został przez Pomorzan. W 1094 r. odbił go Bolesław Krzywousty, co odnotował ten fantasta Gall Anonim: „Pewnego razu wyruszył na Pomorze, gdzie już wcześniej objawił sławę swego imienia, albowiem takimi siłami obległ gród Międzyrzecz i z taką gwałtownością doń szturmował, że po kilku dniach zmusił załogę do poddania się. W 1157 r. Międzyrzecz został złupiony przez wojska Fryderyka Barbarossy”.

W wieku XIV, aby podkreślić znaczenie miasta dla tej części kraju, i aby podkreślić władzę królewską, Kazimierz Wielki, na miejscu grodu wznosi ceglany zamek. Dzięki produkcji i handlu suknem miasto i mieszkańcy szybko się bogacili. Na przełomie XIV i XV wieku Międzyrzecz został ufortyfikowany. Szybki rozwój zapewniało miastu także położenie w pobliżu szlaków Poznań – Lubusz oraz Frankfurt –  Magdeburg. Fortyfikacje i zamek nie uratowały Międzyrzecza przed masakrą w 1474 roku, kiedy zamek został opanowany przez armię króla Macieja Korwina, wspomaganych przez księcia Jana II Szalonego z Żagania oraz wojska głogowskie i kożuchowskie. Obrońcy odparli pierwsze ataki doborowej piechoty węgierskiej – Fekete Sereg. Zamek prawdopodobnie wzięto zdradą. Niektórzy historycy przypuszczają, że bramę otworzyli ludzie Piotra z Szamotuł. Inni skłaniają się ku tezie, że wrogą armię wpuścili stronnicy księcia żagańskiego.

Do I wojny światowej rozwój miasta został spowolniony. Nowy okres dynamicznego wzrostu przypada na okres międzywojenny. Po o powstaniu wielkopolskim i Traktacie wersalskim, miasto pozostaje w granicach Niemiec. W początkowych latach okresu międzywojennego Międzyrzecz pełni rolę stolicy i ośrodka centralnego prowincji Marchii Granicznej. Miało to swój szczególny wyraz w obrazie architektonicznym miasta. W latach 30. XX wieku, z uwagi na bliskość polsko-niemieckiej granicy, w sąsiedztwie Międzyrzecza, powstaje Międzyrzecki Rejon Umocniony. W okresie 1942-1945, w szpitalu w Obrawalde, w ramach akcji T4, uśmiercono około 10 tys. ludzi. W mieście i okolicach istniały także obozy jenieckie i pracy przymusowej. 29 maja 1944 roku nad miastem rozegrała się powietrzna bitwa pomiędzy niemiecką Luftwaffe a lotnictwem USA. Po zakończeniu II wojny światowej Międzyrzecz, po 152 latach powraca do Polski.


Znani z Międzyrzecza:

Andrzej Kołakowski - polski działacz opozycyjny w okresie PRL, bard, poeta, pedagog, publicysta, nauczyciel akademicki

Zenon Laskowik – legenda polskiej sceny kabaretowej lat 70. i 80. XX wieku, jeden z twórców Kabaretu TEY

Dawid Murek – siatkarz, reprezentant Polski, uczestnik Letnich Igrzysk Olimpijskich w Atenach

Marcin z Międzyrzecza - sekretarz biskupa poznańskiego Stanisława Ciołka, autor pierwszego listu miłosnego w języku polskim z 1429 roku.

Emill Zillmann i Georg Zillmann - architekci niemieccy, aktywni na Górnym Śląsku na początku XX w.

Peter Berling - niemiecki producent filmowy, pisarz i aktor.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x