Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Do wsi pełnej zabytków

2013-11-21, Na szlaku

Jeśli lubicie chodzić między majestatycznymi drzewami i brzegiem jezior, to droga z Okuniów do Dankowa będzie dla was w sam raz.

medium_news_header_5654.jpg

Szlak dostarczy wrażeń, a zwiedzenie Dankowa uświadomi, jaki skarby leżą o rzut kamieniem od Gorzowa.

Droga zaczyna się przy kapliczce w Okuniach. To mała zagubiona w lasach Barlinecko-Gorzowskiego Parku Krajobrazowego wioska ślicznie położona nad jeziorem Okunino. Idziemy w drogę, która schodzi w dół, za wielkim płotem w lewo i prosto dochodzimy do jeziora prosto na punkt widokowy. Tu skręcamy w lewo i wzdłuż brzegu idziemy Szlakiem Dębów

Do Okna i dalej

Po drodze mijamy pamiątkowy głaz poświęcony generałowi majorowi von Zochowi i jego adiutantowi Polakowi Zawadzkiemu. Obaj tu utonęli, kiedy von Zoch zaczął się topić podczas kąpieli w jeziorze, a wierny adiutant rzucił mu się na ratunek.

Po niedługiej chwili dochodzimy do miejscowości Okno. Tylko dwa domy tu są, czyli leśniczówka Okno właśnie, przystanek autobusowy i na pniu starego dębu rzeźba patrona myśliwych – św. Huberta. Jest też popularna latem plaża i miejsce na wypoczynek nawet zimą. Bo są wiaty z ławeczkami. Tu skręcamy w lewo i chwilę idziemy po bruku, który układali po 1870 roku jeńcy francuscy po przegranej wojnie z Prusami. Zresztą w tych lasach takich dróg kontrybucyjnych jest więcej. To znak, że jesteśmy na terenie nadleśnictwa Barlinek, czyli już w województwie zachodniopomorskim, choć tylko niecałe 30 km od Gorzowa.

Skręcamy w pierwszą drogę w prawo i mijamy tyłem leśniczówkę, znów w prawo i dochodzimy do wygodnego duktu, Tu w lewo i całkiem spory odcinek tą drogą. Prowadzi ona wśród monokultury sosnowej. Szlak w pewnym momencie doprowadzi nas do asfaltu i nim w prawo. Idziemy właśnie po granicy między naszym województwem a zachodniopomorskim.

Dąbrowa i jeziorko

Docieramy do pojedynczego budynku, to znak że znów jesteśmy w cywilizacji, czyli wsi Dąbrowa, zresztą niewiele większej, niż Okno. Tu skręcamy w lewo i dochodzimy do ślicznego malutkiego jeziorka, którego nazwy mapy nie notują. Brzeg zachęca do odpoczynku i sięgnięcia do plecaka po kanapki. Po chwili ruszamy dalej. Opcje są dwie. Można się wspiąć na skarpę i wejść na leśną drogę, w którą trzeba skręcić w prawo. Lub też przejść się brzegiem i dopiero na jego końcu wyjść na tę drogę. To wygodna trasa, która doprowadzi nas do miejsca wypoczynku. To znak, że prawie osiągnęliśmy Danków. Tu skręcamy w prawo i po chwili szlak doprowadza do jeziora Kinołąka. I znów piękna monokultura sosnowa, tylko gdzie niegdzie przetkana jakimiś drzewami liściastymi. Skręcamy w lewo i brzegiem idziemy aż do wsi Danków. Osiągamy cel i teraz trzeba się nastawić na zwiedzenie czegoś, co jak się uruchomi wyobraźnię, może zachwycić, a na pewno da obraz tego, jak niewielka wioska dziś była kiedyś znaczącym ośrodkiem na tych ziemiach.

Od kościoła do Cory

Zaczynamy od świątyni. Piękny, przebudowany w XIX wieku, neogotycki kościół z reguły jest zamknięty. Ale warto się przy nim zatrzymać i popatrzeć na dach. Bo jest on dwukolorowy. Łupek na pokryciu ma kolor szary i fioletowy. To prawdziwa rzadkość. Warto też wiedzieć, że ewangelicka świątynia na łono Kościoła katolickiego wróciła dopiero w 1959 r. i to po staraniach biskupa gorzowskiego Wilhelma Pluty.

Tuż obok kościoła widać stare grodzisko. Na bardzo dobrze zachowany obiekt prowadzi wygodna ścieżka. Na zwieńczeniu grodziska jest tablica z opisem miejsca. Tu warto rzucić okiem na rzeczkę Polkę-Pełcz, która ponoć wypływa z jeziora Wielgiego w Dankowie i jest dopływem Warty, chodź do samej rzeki bezpośrednio nie wpływa, bo jej ujście znajduje się w kanale zbudowanym w czasach Wielkiej Melioracji, jaką w końcówce XVIII wieku przeprowadził na tych terenach Fryderyk II Wielki.

My wybieramy jednak drogę za kościołem wywijającą się w lewo i po chwili odsłania nam się oranżeria, którą w pierwszej połowie wybudowali von Brandtowie, ówcześni właściciele klucza dankowskiego. To wówczas powstał nieistniejący dziś pałac – na prawo od oranżerii oraz pozostałe budowle. Warto tak stanąć, aby znajdować się na wprost siatkowej bramy wiodącej na teren przyległy. To miejsce tragiczne. A mianowicie miejsce ostatniego spoczynku ostatniej właścicielki klucza, Cory von Alvensleben, która na wieść o zbliżającej się Armii Czerwonej wraz z kilkoma osobami popełniła samobójstwo. Ci ludzie strzelali do siebie nawzajem. Cora bała się o los swój i innych. Bo Krasną Armię poprzedzała straszliwa fama o gwałtach i innych okropieństwach zadawanych mieszkańcom tych ziem, a zwłaszcza kobietom. Pochowano ją w tym miejscu. Kilka lat temu władze Barlinka postawiły w tym miejscu pamiątkowy głaz. Ale właściciel tego terenu, zły, że nie zaproszono go na uroczystości, w nocy, zaraz po odsłonięciu pamiątki, po prostu ją zniszczył. Nie spotkała go za to żadna kara, bo teren jest właśnie w rękach prywatnych.

Od Cory do stajni, co wygląda jak zamek

Dróżka wiedzie nas dalej i po chwili wyłania się majestatyczny, liczący 600 lat dąb. To jeden z dwóch rosnących we wsi zabytków przyrody.

My skręcamy w lewo i podziwiamy zachowany, choć w niezbyt dobrym stanie klucz pałacowy z byłymi czworakami, dziś przebudowanymi na mieszkania. Przy zabytkowej stajni z gołębnikiem znów skręcamy w lewo i ukazuje nam się popadający w całkowitą ruinę budynek wraz charakterystyczną bramą wjazdową na klucz.

Za nią skręcamy w prawo i po chwili już jest. Widzimy front czegoś absolutnie zachwycającego, tego co z tyłu wygląda żałośnie, bo zapadł się dach i rozchodzą się mury. Bo budynek wygląda jak zamek. A prawda jest prozaiczna. To dworska obora ze składem siana na piętrze. Tyle tylko, że wybudowana w stylu angielskich Tudorów. Prawdopodobnie jest to jedyny taki budynek w Polsce.

Droga w prawo wyprowadza nas na skraj zabudowań i tu można podziwiać ziemne umocnienia, które chroniły tę miejscowość w średniowieczu. Widać wyraźnie wał, suchą fosę i drugi wał, czyli fortyfikacje trudne w tamtych czasach do przebrnięcia. Tu też można zaobserwować typowy owalnicowy charakter miejscowości. I tu też kończy się nasza droga.

Jak macie chwilkę czasu więcej i sił w nogach wystarczy, to warto przejść jeszcze 1,5 km do Mauzoleum rodziny von Brandt, leży ono w lewo od kościoła, kiedy się stoi do niego tyłem i z asfaltu do miejsca doprowadza wskaźnik. Choć zrujnowana, to neogotycka budowla zachwyca urodą bryły i jeszcze dobrze zachowaną rozetą na frontonie, rozetą, która kojarzy się natychmiast z romańskim katedrami lub ze słynną paryską bazyliką Sacré-Cœur. Miejsce przez miejscowych nazywane jest wdzięcznie – Trupiarnią.

Na szlak ruszyli członkowie Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata. Po lesie prowadził Marcin Wasilewski, po wsi oprowadzała i się wymądrzała pisząca te słowa.

Renata Ochwat

0.Dankow-okunino.jpg
1.Dankow-oranzeria-1.jpg
2.Dankow-stajniatudor.jpg
3.Dankow-swietyhubert.jpg
4.Dankow-szlakdebow.jpg
5.Dankow-waly.jpg
6.Dankow-zoch.jpg
0
0123456

Warto wiedzieć:

Zainteresowanych dziejami wsi odsyłam do źródeł:

Edward Rymar, Danków na przestrzeni wieków, Strzelce Krajeńskie 2009.

Edward Rymar, Nazwy wodne prawobrzeżnej dolnej Warty między Santokiem a Kostrzynem, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” 2012, nr 19, s. 23-77.

Obie pozycje do przejrzenia i poczytania w dziale regionalnym Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Kosynierów Gdyńskich.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x