Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Po krainie oparzelisk i tajemniczych roślin

2015-07-31, Na szlaku

Suche lato sprawiło, że ta droga jest taka łatwa do przejścia, bo zwykle jest tu mokro, albo bardzo mokro. To lasy w okolicach Santocka i Marwic.

medium_news_header_12031.jpg

Droga z Santocka do Cisów Bogdanieckich może być króciutka, nie więcej niż pięć kilometrów, ale może być trzy razy dłuższa oraz ciekawsza, i dlatego my się w nią wybraliśmy.

Od kościoła do torfowiska

Szlak zaczyna się przy kościele w Santocku, a to za sprawą tego, że świątynia jest niezwykła, posadowiona na wysokim wzgórzu, ma postać wyniosłej, strzelistej budowli w stylu neogotyckim. Kościół powstał na początku XX wieku w wyniku przebudowy starszej, XVIII-wiecznej świątyni. Kościół z reguły jest zamknięty, ale jak się komu uda wejść do środka, to zobaczy, dlaczego mówi się o nim – poewangelicki. Otóż w świątyni zachowały się empory, czyli balkony charakterystyczne dla kościołów ewangelickich. Otóż zasada w ewangelicyzmie jest między innymi i taka, że cała wspólnota spotyka się na jednym nabożeństwie. I właśnie aby wszyscy się pomieścili, potrzebne były te balkony, czyli empory. Poza nimi wystrój jest raczej nieciekawy.

No i warto wiedzieć, że Santocko powstało w XIII wieku, kiedy tworzyła się Nowa Marchia. Kiedy Mironice poszły w ręce cystersów, Sanocko znalazło się w kluczu przez mnichów zarządzanym. Sytuacja zmieniła się wraz z wejściem Krzyżaków na te ziemie w XV wieku. Wieś była krzyżacka, aż do 1535 roku, kiedy Nowa Marchia stała się domeną margrabiego Jana I Kostrzyńskiego z domu Hohenzollern. Od tego czasu, aż do zakończenia II wojny światowej wieś była w domenie państwowej najpierw pruskiej, potem niemieckiej. Po zakończeniu wojny w wyniku porozumień jałtańskich przesunięto granice i Santocko wraz z innymi miejscowościami znalazło się w domenie polskiej. Dziś to prawie przedmieścia Gorzowa, choć autobusy podmiejskie tam nie dojeżdżają, bo władze gminy nie zgodziły się na stawki gorzowskiego MZK.

My ruszamy w kierunku na Kłodawę i po chwili mijamy odnowioną malutką remizę, do naprawy której dołożyli się strażacy ochotnicy z Seelow Land. Idziemy dalej prosto i odsłania nam się widok na malutkie, znakomicie utrzymane  lapidarium, pozostałość po ewangelickim cmentarzu. To znak czasu, że już potrafimy zadbać o pozostałość po poprzednich mieszkańcach tych ziem.

I właśnie przed lapidarium skręcamy w lewo i idziemy skrajem pól. Kiedy dochodzimy do krzyżówki, pojawiają się znaki szlaku rowerowego. Skręcamy w lewo i za znakami docieramy do czarownego miejsca, czyli do torfowiska. Leśnicy z Kłodawy zadbali, aby na zarastającą taflę malutkiego jeziorka wyprowadzał wygodny pomost. Czas na kanapkę i coś do picia.

Do Cisów Bogdanieckich droga wiedzie

Stąd ruszamy jeszcze trochę za znakami rowerowymi, a kiedy wychodzimy na wygodną pożarówkę, skręcamy w lewo i tu już trzeba się trochę kompasem posłużyć a trochę własnym wyczuciem. Idziemy dość długo na zachód. Potem znów skręcamy w lewo i wychodzimy w Kolonii Marwice. Tu odsłoni nam się przepiękny staw. Zresztą droga wiedzie cały czas wśród oparzelisk, bagienek i moczarów.

W końcu dochodzimy do znakowanego szlaku końskiego, tu znów w lewo i już cały czas prosto. I kiedy koński wywija najpierw w lewo, a potem w prawo, my cały czas trzymamy się kierunku na południe. Droga doprowadza nas na pole, a po krótkiej chwili dochodzimy do szosy na Wysoką i Lubiszyn. Przekraczamy ją i idziemy asfaltem, dość kiepskiej konduity do malutkiej osadki, wysuniętego przyczółka Kolonii Marwice. Przed przystankiem, z którego autobus miejski linii 131 zabierze nas do Gorzowa, skręcamy w lewo, aby po około 250 metrach dojść do urokliwego rezerwatu Bogdanieckie Cisy. Niestety, trzeba wrócić do przystanku. Ale Bogdanieckie Cisy warto odwiedzić. Bo to niezwykłe miejsce, w którym rosną cisy. Nikt za bardzo nie ma pojęcia, skąd one się tu wzięły. No i właśnie dlatego miejsce to objęto ścisłą ochroną, ustanawiając w 2000 roku rezerwat.

W drogę wybrał się Klub Turystyki Pieszej Nasza Chata, prowadził Marcin Wasilewski, a pisząca te słowa wcale dużo nie gadała, bo zamraczały ją pojawiające się co chwila bagienka.

Renata Ochwat

0.kosciol-Kopiowanie.JPG
1.lapidarium-Kopiowanie.JPG
2.marwica-Kopiowanie.JPG
3.roslinka-Kopiowanie.JPG
4.staw-Kopiowanie.JPG
5.strazacy-Kopiowanie.JPG
6.strojka-Kopiowanie.JPG
7.szlak-Kopiowanie.JPG
8.turysci-Kopiowanie.JPG
9.turysci1-Kopiowanie.JPG
0
0123456789

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x