Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Na szlaku »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

W krainie żurawi i oparzelisk

2014-03-08, Na szlaku

Droga wije się między monokulturą sosnową tak, aby zahaczyć o kilka jezior i płynnie przejść w ścieżkę edukacyjną.

medium_news_header_6712.jpg

 Tuż pod Gorzowem można odkryć przepyszne cuda natury, które potrafią wprawić w zdumienie nawet zaprawionych odkrywców lokalnych cudów.

Aby się znaleźć w tym niezwykłym miejscu i przeżyć chwile niebywałej przyjemność z obcowania a naturą trzeba się wyprawić do wsi Mosina, a dokładniej 2 km za nią, w kierunku na Mostno. Wąziutka asfaltowa drożynka doprowadza nas do czegoś na kształt leśnego parkingu, w istocie miejsca przy punkcie czerpania wody. Nie sposób przeoczyć. Tu po drugiej stronie drogi widać wyraźny leśny dukt, który jest początkiem jakżesz fascynującej trasy.

W drodze do Wielkiego

Trasa wiedzie na początek wysoką monokulturą sosnową. I wydawałoby się, że to nic wielkiego, bo wszak sosnowych lasów i lasków w okolicy Gorzowa jest całe mnóstwo. To prawda, jest ich sporo. Ale tylko w tym lesie co i rusz wrażliwych na przyrodę zauracza coraz to któreś mrowisko. Bo jest ich całkiem sporo i to o przeróżnych kształtach.

Droga nieoznakowanym w żaden sposób duktem, choć bardzo wyraźnym i wygodnym doprowadza nas do drogi pożarowej nr 6. Oznaczona jest białym kwadratem z czerwoną cyfrą 6 w centrum. I sobie nią chwilkę niewielką maszerujemy, aby zobaczyć oznaczenie, że wywija ona lekko skos, tak ze 45 stopni w prawo (pomarańczowe strzałki pokazujące, że można prosto, a można w prawo). I my się w nią kierujemy, w tę prawą odnogę. Po chwili znów znajomy kwadrat z czerwoną szóstką tylko potwierdza nasz wybór. I znów idziemy wysoką monokulturą sosnową, która na początku porośnięta jest wysokimi krzakami, aby po chwili stać się czystym, dobrze utrzymanym lasem. Co chwila daje się usłyszeć ptasie trele, jakie, potrafią tylko ornitolodzy, albo miłośnicy skrzydlatych poznać. Dla laika jest sama satysfakcja z bliskości z naturą. Już jesteśmy na terenie Zespołu Przyrodniczo-Krajobrazowego „Jezioro Wielkie” i tak po prawdzie, to cała nasza droga tamtędy przebiegnie.

Po kilkuset metrach dochodzimy do krzyżówki, gdzie pojawia się oznaczenie pożarowej siódemki (odpowiednio biały prostokąt z cyfrą 7) oraz znaki szlaku kijkowego czerwonego. I tu należy skręcić w lewo. I dość długo iść, i jak nawet siódemka pożarowa nam zniknie, bo rzadko znaki widać, to szlak kijkowy nas prowadzi, aż do miejsca, kiedy po prawej stronie ukaże nam się jezioro Wielkie. Tu porzucamy szlaki wszelakie i wygodną zejściówką schodzimy nad jezioro (prawo pod kątem 90 stopni). I po chwili już jesteśmy w pierwszym punkcie na mapie oznaczonym jako stanowisko turystyczne. Jest plaża, miejsce na ognisko, coś na kształt pomostu i widok na śliczne jezioro.

Do bobrowiska i źródełka

Po krótkim postoju ruszamy dalej. Od miejsca postoju należy leciuteńko wrócić w kierunku, z którego przyszliśmy, aby za moment skręcić w lewo i wzdłuż jeziora pójść kawałek. Drożynka na razie wąska, po chwili przechodzi w wygodny szlak, dukt leśny, który wywija od jeziora i wiedzie wzdłuż oparzelisk rzeczki Witny. To pierwsze takie bagienka na naszej trasie. Droga prowadzi do mostku na Witnie. I tu kolejny punkt przystankowy oraz tablica, że żyją tu gągoły. Niezwykłe czarno-biało upierzone kaczki, które umieją chodzić po drzewach i które rzadko kiedy daje się zauważyć. Na tablicy są zdjęcia tych niezwykłych ptaków, więc jak mamy chwilę dłuższą, to można się zasadzić i mieć nadzieję, że w ciszy da się usłyszeć ich charakterystyczne twiit, twiit, a po chwili i je same.

Ale my dalej w drogę ruszamy i za mostkiem skręcamy w lewo i dalej wzdłuż oparzelisk Witnej do jeziora. I tu są dwie opcje. Albo wzdłuż brzegu (co pisząca te słowa poleca), albo drogą, trochę dalej od brzegu.

Wybieramy opcję wzdłuż brzegu. I tu doznania są jedyne. Ścieżynka to się wznosi, to opada. Fakt, są dwa krytyczne miejsca, czyli trzeba przekroczyć dwa cieki wodne, takie odprowadzające wodę, co ze wzgórz opadają, tworzą niewielkie oparzeliska i do jeziora zmierzają, ale wszak Polak potrafi, Jakaś troskliwa, albo raczej zapobiegliwa ręka położyła na bagiennych przejściach parę żerdek, tak, że przy niskim stanie wody w jeziorze łatwo przejść. Wysiłek się opłaci, bo docieramy do żerowiska bobrów. Zmyślne stworzenia znane są z tego, że mają iście inżynierski zmysł budowlany. Ale wszyscy raczej są przygotowani na to, że żerowiska to małe, rachityczne drzewka. A tu proszę, niespodzianka. Bobry, objęte ochroną edyktem królewskim już przez króla Władysława Jagiełłę wzięły się stare i grube drzewa. Tego widoku warte wszystkie królestwa świata. I trochę tylko szkoda, że jednak stare drzewa. Ale natura ma swoje prawa.

Po chwili ruszamy dalej, aby dotrzeć do źródełka, gdzie po wodę przyjeżdżają ludzie z nieodległej Witnicy. Jeszcze kawałek i już dochodzimy do obszernej, latem maksymalnie oblężonej plaży z takim urządzeniem, które dozuje wodę do odpływającej w kierunku Witnicy rzeczki Witny. Deniwelacja wynosi coś około 5 m, więc gdyby nie ten cywilizacyjny wynalazek jezioro Wielkie byłoby małą zabagnioną kałużą. A tak jest w miarę sporym i zachwycającym zbiornikiem. I tu po raz pierwszy można usłyszeć niczym niepodrabialny klangor żurawi, tych wielkich siwych, majestatycznych ptaków.

Do Oka, ślicznego leśnego jeziorka

Nam jednak trzeba dalej w drogę, więc wybieramy ścieżkę, a właściwie dukt pomiędzy brzegiem Wielkiego a Witną. Prowadzą znaki szlaku kijkowego. Idziemy kawałek, po drodze mijamy po lewej zatokę i takąż plażę Wielkiego oraz szlaban zamykający wjazd na drogę. Za tym szlabanem, za wzgórzem niewielkim, wchodzimy w pierwszą leśną drogę, która odbija w prawo i już dość spory kawałek nią idziemy wzdłuż oparzelisk, jakie tworzy Witna. Po lewej ręce wysokie wzgórza i ambona myśliwych. My idziemy dalej dobrze wytyczoną drogą.

Aż dochodzimy po jakimś kilometrze, do miejsca, kiedy dość ostro w górę wywija leśna droga w lewo. Podejście strome jest, ale za to na mecie tego odcinka jest coś pięknego. To jezioro Oko, albo Jelenie Oko. Po prawdzie to mały zbiorniczek otoczony monokulturą sosnową przetkaną piękną brzeziną. Taki bezodpływowy. Można popatrzeć na niego z wysokiej skarpy, gdzie zapobiegliwe ręce leśników urządziły kolejne miejsce piknikowe z koszem na śmieci (bo jest), ale można te 10 m zejść w dół i rzeczywiście napawać się cudną przyrodą.

Do torfowiska i pary krzykliwych żurawi

No ale nam znów trzeba w drogę. Jeśli zatrzymaliśmy się na miejscu piknikowym, to należy teraz skręcić w lewo i znów pokazują nam się znaki pożarowej siódemki i czerwonego kijkowego szlaku. I znów idziemy całkiem spory kawał, coś ze dwa kilometry będzie. Droga prosta, szeroka, nic tylko sobie iść i podziwiać monokulturę sosnową, bo znów nią podążamy. Mijamy pierwsze rozdroże i dochodzimy do drugiego. To duża leśna krzyżówka i tu uwaga. Po prawej stronie widać znaki międzynarodowego szlaku końskiego, w lewo, znów pod kątem prostym, wywija kijkowy niebieski i takie małe oznaczenia zielone. To takie znaki wijące się diagonalnie, ale na tyle wyraźne, aby nie zabłądzić. To tu już osiągamy ścieżkę dydaktyczną. I idziemy nią, choć po prawdzie żadnych tablic, lub innych znaków nie ma. Mijamy przepiękną porębę, po której obu stronach są niewielkie bagienka. Dochodzimy do kolejnego miejsca do odpoczynku i dalej w drogę, za wężownicą zieloną, znaczy za znakami ścieżki dydaktycznej. Wiedzie ona wśród buków i po chwili po lewej stronie łyska bagienko. Ale to dopiero przedsmak tego, co za chwilę turysta zobaczy.

A zobaczy rzadkiej urody torfowisko, bardzo spore. Tam stoi wieża widokowa i tam się wykręca całkiem sporą pętelkę. I tam można do lotu zbudzić żurawią parę, która zagniewana, że ktoś jej ciszę i spokój zakłóca, krążyć będzie nad głowami turystów, na znak tego, że to żurawio-błotna kraina jest, więc człowiek nie jest tu towarzystwem pożądanym. No straszyć będzie, bo żuraw w locie, to coś pięknego jest. I m nadzieję, że klangorem oraz lotem wystraszy ludzi. Ulegamy czarowi natury i idziemy dalej pętlą za zieloną wężownicą, nad głową cały czas kołuje para zagniewanych żurawi i tylko szczęśliwy jest ten, komu dane było przejść tak piękny szlak. Warto dodać, że o miejsca piknikowe, jak i wieżę nad torfowiskiem oraz tablice poglądowe – nieliczne, ale zawsze zatroszczyła się ręka leśników z Bogdańca i za to im dzięki. Droga kończy się około 2,5 km od Mosiny przy asfaltówce do Witnicy, też w bukowym lezie, u stóp góry, co to ma w deniwelacji bezwzględnej 101 m i troszkę.

Na szlak tym razem poprowadził Naszą Chatę Marcin Wasilewski, miejscami od grupy odłączały się pojedyncze osobniki z mecenasem Stanisławem Żytkowskim jako przewodnikiem, wszyscy jednak, czyli Klub Turystyki Pieszej Nasza Chata, do celu dotarł. I zachwycony był. Pisząca te słowa trochę gadała, trochę fotografowała, ale tak po prawdzie, to się mocno zachwycała, czego wszystkim trampom gorzowskim życzy.

Renata Ochwat

0.bobry (1).JPG
1.bobry (10).JPG
2.bobry (3).JPG
3.bobry (9).JPG
4.bobry-11.JPG
5.bobry-12.JPG
6.bobry-2.JPG
7.bobry-4.JPG
8.bobry-5.JPG
9.bobry-6.JPG
10.bobry-7.JPG
11.bobry-8.JPG
0
01234567891011

Warto wiedzieć

Mosina

Wieś w gminie Witnica, liczy około 220 mieszkańców. Ma genezę średniowiczą. Po raz pierwszy wymieniona w źródłach w 1299 roku jako „Massyn”. Dziś pierwotny układ został zatarty.

Warto zobaczyć:
Kościół szachulcowy filialny pw. św. Michała Archanioła. Źródła podają, że istniał co najmniej od 1589 roku. Obecna ryglowa świątynia wzniesiona została w 1780 r. dla parafii ewangelickiej. Rozbudowano go w 1866 r. W czasie II wojny światowej świątyńka nie została zniszczona, więc już w 1946 r. kościół został na nowo poświęcony na potrzeby parafii katolickiej. W latach 1998-2000 przeprowadzono remont kapitalny.

We wsi zachował się także pomnik poświęcony mieszkańcom, którzy zginęli w I wojnie światowej.

Rzeczka Witna

Witna – niewielka rzeczka (ok. 15 km długości) w gminie Witnica, prawy dopływ Warty. Wypływa z jeziora Gęsi lub Dzikie.  Przepływa przez kilka małych jezior. Leży nad nią Witnica. Na jej terenie ulokowano sztuczny zalew służący celom rekreacyjnym.

Vietzer Fließ – niemiecka nazwa, a po roku 1945, mimo urzędowej nazwy Witna, nazywany był również Witniczanka, Witnica i Bieleń. Do osobliwości potoku należy historyczna zmienność usytuowania jego źródeł i ujścia. Podczas budowy huty żelaza, w celu spotęgowania siły nurtu, przedłużono potok o kanał łączący jego źródła, zlokalizowane powyżej jeziora Wielkiego, z jeziorem Poritz See (dziś: jeziora Dzikie i Gęsi). Podczas prac melioracyjnych, prowadzonych nad Wartą w końcu XVIII wieku, potok dotąd bezpośrednio wpływający do Warty, skierowano do Kanału Maszówek. Kolejne prace melioracyjne z połowy lat 70. XX wieku sprawiły, że wody potoku  można w okresie suszy odprowadzić na łąki, gdzie wsiąkają w glebę.

W dokumencie z 1337 roku obok młynu w Witnicy wymienia się młyn „górny” zbożowo-tartaczny (z czasem tartak, po roku 1755 zamieniony na odlewnię żelaza) oraz młyn na Leśnym Ustroniu, od roku 1589 zamieniony na papiernię, a w XIX wieku ponownie na młyn zbożowy. W połowie XVIII wieku na Witnie zbudowano kolejny młyn,  przy drodze nad Wartę, użytkowany jeszcze wiele lat po roku 1945.

Był jeszcze jeden młyn zbożowy w Gółce, zlokalizowany powyżej  Ustronia Leśnego, wymieniony już w roku 1445, o którym potem przez stulecia się nie wspomina. Raz jeszcze pojawia się wzmianka o nim w połowie XIX wieku – jako o młynie i tartaku należącym  do  majątku w Kamieniu Wielkim. Spalony został w roku 1945 przez wojska radzieckie, ponieważ był schronieniem  dla żołnierzy z rozbitych oddziałów niemieckiej armii. Miejsce to witniczanie nazywają „Spaloną Leśniczówką”.

Potok przez cały swój bieg nie otrzymuje żadnego dopływu (pomijając źródełka brzegowe przy jeziorze Wielkim), płynie wąska doliną otoczona rozległym bezodpływowym obszarem z licznymi kotlinkami, z których głębsze wypełnione są jeziorkami (Jelenie Oko, Gęsi, Dzikie). Na swoim biegu trzykrotnie spiętrzona. Dwukrotnie celem powiększenia naturalnych zbiorników: stawy powyżej na północ od Jeziora Wielkiego, Jezioro Wielkie, oraz tworząc sztuczny zbiornik Ustronie Leśne. Zasila też liczne stawy w Witnicy.

W całej zlewni powyżej Witnicy nie ma źródeł zanieczyszczeń (obszar leśny, brak jakichkolwiek siedzib ludzkich i przemysłu), co skutkuje wysoką klasą czystości potoku i zasilanych zbiorników (do Ustronia Leśnego Włącznie).

Uchodzi do kanału Maszówek

Zespół przyrodniczo-krajobrazowy ,,Jezioro Wielkie”

Zespół przyrodniczo-krajobrazowy utworzony został uchwałą Rady Miasta Witnica z dnia 29.12.1994 r. Ma powierzchnię 3.768 ha w tym 91,5% lasów, 2,0% wód, 6,5% innych terenów. Zespół został w całości utworzony z lasów Witnicko-Dębniańskich, chroni interesujący i zróżnicowany krajobraz młodoglacjalny krawędzi wysoczyzny ze zróżnicowaną szatą roślinną, dobrze zachowanymi lasami liściastymi, głównie buczynami oraz naturalnymi zbiornikami wodnymi i torfowiskami. Występuje tu kilkadziesiąt rzadkich i zagrożonych gatunków roślin i zwierząt. Jedna z atrakcji stanowi gniazdujący w liczbie trzech par bielik. Zespół przyrodniczo-krajobrazowy ,,Jezioro Wielkie” obejmuje kompleks leśny rozciągający się na północ, północny- wschód, północny-zachód i zachód od Witnicy.
Obszar lasów Witnicko-Dębniańskich obejmujących tereny na północ i wschód od zespołu przyrodniczo-krajobrazowego ,,Jezioro Wielkie” są uznane za obszary chronionego krajobrazu w ramach programu Natura 2000.

Źródła:

Zabytki północnej części województwa lubuskiego, red. J. Lewczuk, B. Skaziński, Gorzów Wielkopolski-Zielona Góra 2004.

Informacje ze strony gminy Witnica i nadleśnictwa Bogdaniec.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x