Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

O kobietach silnych i słabych

2012-09-19, Czytaj ze mną

Choć Barlinek leży w województwie zachodniopomorskim, znacznie bliżej jego mieszkańcom do Gorzowa niż do Szczecina. Zapewne z tego samego względu, Iwona Małgorzata Żytkowiak chętnie prezentuje swoje książki w Gorzowie, przyjeżdża na literackie spotkania i właśnie pretenduje do członkostwa w Związku Literatów Polskich ze wskazaniem na gorzowski oddział.

Chyba jest coś w aurze Barlinka, że powstają tam ciekawe książki. W Barlinku mieszkał znakomity pisarz Bronisław Słomka, przez wiele lat redaktor naczelny „Ziemi Gorzowskiej”. Dla niego Barlinek zawsze był najważniejszym poligonem obserwacji ludzi i spraw. Bohaterami wszystkich jego książek są mieszkańcy miasteczek takich jak Barlinek, których przenosi do rzeczywistości wręcz magicznej, często zyskując przy tym wymiar universum. Szkoda, że po jego śmierci nie została wydana ostatnia, kapitalna książka pod tytułem „Przebierańcy”. Z Barlinkiem licznymi więzami związana jest Romana Kaszczyc, przede wszystkim plastyczka, ale także autorka urokliwych legend i baśni mocno osadzonych w realiach przyrody i historii tego miasta, a także wierszy i tekstów piosenek. Niedawno ujawniła się Eliza Chojnacka, autora powieści „Nieporządna?”, wiersze dla dzieci, czasem także dla dorosłych pisze Jolanta Karasińska. Jestem przekonana, że to nie koniec listy osób z Barlinka zajmujących się literaturą, ale ostatnio na czoło nowych wysuwa się Iwona Małgorzata Żytkowiak.

W ubiegłym roku wydała pierwszą powieść pod tytułem „Tonia”, niedawno ukazała się druga – „Spotkania przy lustrze”, a że autorka ma już gotowe następne, pewnie niebawem będziemy mogli je poznać.

„Tonia”

Choć w tytule jest tylko jedno imię, bohaterkami tej powieści są dwie panie. Toni życie niesie same kłopoty. Wcześnie wyszła za mąż, bo dziecko w drodze, stale zabiegała, aby mąż ją pokochał, a on, gbur i niewdzięcznik, ją lekceważył, a potem poniżał. Ma troje dzieci, ale najmłodszy syn jest niepełnosprawny, więc wymagający stałej opieki mamy. Jakby tego było mało, Tonia zachorowała i to aż na raka. Nie było chyba damskiego kłopotu, który by Toni nie dotknął, łącznie z wiecznym brakiem pieniędzy.
Druga bohaterka tej książki nie ma imienia. Jest osobą wykształconą, pisze rozprawy z zakresu filozofii i estetyki, jej kształcony mąż prowadzi intratny biznes, dzieci dobrze się uczą, mieszka w obszernym domu z ogródkiem.
W literaturze popularne jest zderzanie dwóch kobiecych osobowości. Klasyczny przykład to „Rozważna i romantyczna”. Tym tropem poszła Iwona Małgorzata Żytkowiak pisząc „Tonię”. Jedną z bohaterek można by nazwać rozważną, bo zadbała o własne wykształcenie i statecznego męża, ale druga, czyli Tonia wcale nie jest romantyczna. Ona stale musi się brać z życiem za bary, choć chyba nie zdaje sobie z tego sprawy. Po prostu: przyjmuje, że życie pełne jest problemów, które trzeba omijać lub skutecznie rozwiązywać. Nie opuszcza jej nigdy marzenie: kiedyś będę naprawdę szczęśliwa i bogata. Ono jest dla niej siłą napędową, ono wyzwala je inwencję.
Z notki biograficznej zamieszczonej w książce wiem, że Iwona Małgorzata Żytkowiak ukończyła filologię polską oraz studia filozoficzno-etyczne na Uniwersytecie Szczecińskim a także roczne studium polonistyczne w Instytucie Badań Literackich w Warszawie. Nie da się ukryć: wykształcona. Następne zdanie notki informuje mnie, że jest matką czterech synów. Już sobie wyobrażam, ile kłopotów niosło jej wychowanie czterech chłopaków. Jak sobie radziła na co dzień z dziećmi i kształceniem? A może w powieści samą siebie podzieliła na dwie: tą bez imienia, stateczną i mądrą, oraz Tonię biorącą życie po prostu, bez filozofowania? Jest to powieść o naszej współczesności, ale padają w niej wielkie pytania o sens życia i rolę jednostki w społeczeństwie.
Choć „Tonia” to debiut Iwony Żytkowiak, czyta się tę powieść jak dzieło doświadczonej autorki. Potoczysta akcja, żywy język, świetnie skonstruowane dwie główne bohaterki, problemy współczesne, bliskie każdemu czytelnikowi, ale jednocześnie niosące pytania egzystencjalne. Moim zdaniem sukces powieści tkwi w narracji. W zasadzie o Toni opowiada mężowi ta druga, jej przyjaciółka, w naturalny sposób włączając swoje opinie. Całkiem niepostrzeżenie od czasu do czasu wkracza odautorski narrator tylko po to, by ożywić akcję, bez jej komentowania. Taka konstrukcja powieści świadczy o wiedzy i o talencie literackim autorki.
W końcu powieści Tonia rzeczywiście jest szczęśliwa i bogata, ale akurat takie rozwiązanie akcji najmniej mnie przekonuje. Niemniej jednak polubiłam Tonię i chciałabym wiedzieć, czy naprawdę jest szczęśliwa w nowym związku, w nowych realiach i z nowymi marzeniami. Może autorka opowie nam to w kolejnej książce?

„Spotkania przy lustrze”
Druga książka Iwony Małgorzaty Żytkowiak nie dotyczy jednak Toni, a główna bohaterka jest znacznie od niej starsza. Łucja jest taka sama jak tysiące kobiet w Polsce: ma dwoje dorosłych dzieci, udane małżeństwo, ustabilizowaną sytuację materialną i codzienność, która daje jej poczucie bezpieczeństwa. Ale nagle umiera jej mąż i burzy się cały ten porządek rzeczy. Łucja siada przed lustrem, patrzy w swoje zmęczone oczy. I jest to w zasadzie jedyna sytuacja fabularna. W powieści „Spotkania przy lustrze” nie ma akcji. Są wspomnienia, przez które poznajemy całe życie Łucji i jej rodziny, ale nieuporządkowane chronologicznie, jakby powyrywane z różnych etapów życia bohaterki. A przecież otrzymujemy pogłębiony portret psychologiczny współczesnej kobiety. Z jednej strony rzeczowej, spokojnej, poukładanej, a z drugiej zbyt słabej, aby wrócić do życia po ciosie, jakim dla niej była śmierć męża. Wiele osób stara się pomóc powieściowej Łucji: ma wnuki od syna, ma córkę spodziewającą się dziecka, ma teściów, którym ona pomaga jak może, ma nawet kota wymagającego jej codziennej troski. A przecież nic nie jest w stanie wyrwać jej od codziennych spacerów na cmentarz i tytułowych „Spotkań przy lustrze”, które tylko wzmagają jej wyobcowanie. Bo już nie chodzi tylko o żałobę po mężu. Łucję dotknął brak chęci do życia. On też ma świadomość, że sama niszczy swoje życie. Nawet podejmuje pewne kroki dla zmiany trybu życia, ale są one tak niewielkie albo tak w sumie nieznaczące, że nie wpływają na istotną zmianę. Autorka nie daje czytelnikom choćby nadziei, że jej bohaterka powróci do życia wśród ludzi. Dlaczego w naszym mądrze ułożonym świecie tak często nam, przede wszystkim kobietom, po prostu nie chce się żyć?
Bohaterki książek Iwony Małgorzaty Żytkowiak mieszkają w małym mieście, jakby w Barlinku, ale nie ma tam ani tej nazwy, ani innych form identyfikacji miejsca akcji. Swoją wiedzę o świecie, a przede wszystkim o kobietach, autorka bez wątpienia czerpie ze znanego jej otoczenia, ale diagnozę przenosi w szerszy wymiar, nadając losom swoich bohaterek wymiar uniwersalny.
Gratuluję Małgorzacie Żytkowak drugiej dobrej książki, choć zastanawiam, się, czy ją Państwu polecać, bo tyle smutku niesie. Zapewniam jednak, ze ci, którzy cenią sobie wartości literackie, na pewno się nie zawiodą.
Zapraszam na spotkanie z autorka w najbliższy czwartek, 20 września o godzinie 18.30 do klubu „Lamus” w Gorzowie.
     

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x