Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Z Anglii i z Niemiec – do gorzowskiej literatury

2012-10-04, Czytaj ze mną

Łucja Fice znana była w naszym środowisku jako  poetka, wcześniej wydała trzy tomiki wierszy. Ostatnio wkroczyła do literatury z inną formą i z inną tematykę: dała nam powieść „Przeznaczenie” i tom wierszy pod tytułem „Opiekunka”. Powieść wydała Warszawska Firma Wydawnicza przy finansowej pomocy pracodawcy Łucji Fice, czyli firmy Promedica świadczącej usługi opiekuńcze i pielęgniarskie. Bo Łucja Fice, jak wiele Polek, pojechała na bogaty Zachód, by tam pracować jako opiekunka osób starszych. Zarówno w powieści jak i w formie wierszy opisała swoje doświadczenia.

Promocja tomiku „Opiekunka” odbędzie się 12 października o godz. 19.00 w Miejskim Centrum Kultury.

„Przeznaczenie”

Główna bohaterka „Przeznaczenia” Gabrysia, czyli u Anglików Gabi, w Polsce nie mogła znaleźć pracy, natomiast miała dorastającą córkę i mało zaradnego męża, więc postanowiła więc szukać pracy zagranicą. Dostała ją w domu pomocy społecznej w Walii, w robotniczej, zaniedbanej miejscowości. Łucja Fice daje wnikliwy opis warunków życia w tym regionie Wielkiej Brytanii, daleko odbiegający od naszych wyobrażeń. Dom, w którym przyszło jej pracować, jest świetnie wyposażony, praca tam doskonale zorganizowana, każda chwila opiekunek skrupulatnie wypełniona. Tyle że praca ogromnie wyczerpująca nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie, bo w stałym kontakcie z ludźmi starymi, na ogół niesamodzielnymi, wymagającymi różnych form opieki od karmienia po przewijanie. A przy tym, na ogół nieżyczliwymi, wręcz złośliwymi, którzy mimo dobrych warunków nie chcą akceptować swojego pobytu w tym domu. Chorymi zajmują się kobiety z całego świata, głównie Azjatki. Gabi ma tę przewagę nad koleżankami, że jest lepiej tu przyjmowaną Europejką. Obraz funkcjonowania angielskiej placówki i warunki pracy opiekunek to dla mnie podstawowy walor tej powieści. Łucja Fice pokazała nam świat, którego w Polsce jeszcze chyba sobie nie uświadamiamy, bo nasi starsi żyją na ogół w rodzinnych domach i nie widać ich w masie. Ale za parę lat problem godnej starości stanie się równie nabrzmiały jak w Anglii.

Przed  załamaniem psychicznym Gabi ratuje się w różny sposób. Wiele razy śni jej się matka, która przekonuje ją, że pracując tu wypełnia tytułowe przeznaczenie. Gabi poszukuje sensu swojego tam pobytu, długo nie znajduje, aż wreszcie trafia na osobę, która… Oczywiście nie powiem, kto był tym przeznaczeniem.

Mamy w powieści jeszcze kilka innych wątków. Ciekawie pokazana jest sfera uczuć. W Polsce pozostał mąż,  z którym wiąże Gabrysię całkiem poprawne małżeństwo, ale tam też chciałoby się mieć kogoś bliskiego. Jak pogodzić tego w kraju z tamtym w Anglii? Gabi sobie poradziła. Przeczytajcie.

Bardzo interesujące są wątki związane z innymi Polakami pracującymi w tym domu pomocy społecznej. Przyjeżdżają tu nie tylko dojrzałe kobiety, jak Gabi, a także młode dziewczyny, a nawet młodzi chłopcy. Każdy z bohaterów zostawił jakąś historię w kraju, każdy wiąże z tą pracą jakieś nadzieje. Jednym udaje się je zrealizować choćby w części, innym mniej, są także tacy, którzy z góry przegrywają. Gabrysia też nie będzie tam pracować do śmierci, ale dzięki tej pracy spełniło się jej jedno marzenie: po zrobieniu matury jej córka rozpoczęła studia w Anglii.

Powieść „Przeznaczenie” napisana jest potoczystym, prostym językiem, z dużą ilością dialogów i dobrze się czyta, mimo że świat tam przedstawiony do przyjemnych nie należy. Warto przecież poznać bliżej warunki oficjalnej pracy w Anglii i cenę, jaką się płaci za konieczność opuszczenia swojego domu.

„Opiekunka”

Jeszcze przed skończeniem powieści, Łucja Fice napisała kilka wierszy inspirowanych opieką nad ludźmi starszymi na Zachodzie. Wysłała je na organizowany w Krakowie konkurs literacki. Dostała nagrodę. To ją upewniło, że można o opiece nad chorymi także pisać wiersze. A tematy same się mnożyły. Gdy Łucja zakończyła pracę w domu opieki w Walii, jeszcze trochę zajmowała się chorymi w ich domach w Anglii. Ostatecznie przeniosła się do Niemiec, bo z tego kraju bliżej do Gorzowa. Każdy jej wiersz to opowieść o innym podopiecznym, to skrótowo zapisana historia człowieka, którą można by także przenieść do powieści. Przeczytajcie:

Margaret

W małym domku na obrzeżach Winchester,

z ogródkiem upstrzonym sztucznymi kwiatami,

w pokoju cuchnącym od potu i wydzielin,

 

w brudnej pościeli – milcząca staruszka;

naprzeciw – plazma i ostatnie wiadomości tego dnia;

na stoliku – ogarek świecy w draperii wosku.

 

Oklejona pchłami jak pies Argos

czekała na swojego Odysa.

 

W gumowych rękawicach po łokcie i z maskami na twarzach

zabrałyśmy się (z Agnes, opiekunką z Portugalii) do pracy.

 

Po godzinie, ze sztuczną różą na piersiach,

Margaret odeszła.

 

Jak Odys nad Argosem

zapłakałam. Po cichu

zamykałyśmy drzwi

niecodziennego mauzoleum

 

Elena

Idę już z góry – nie próbuję się oglądać. Do zmierzchu daleko.

Słoneczny dzień późnego lata. Elena znów potrzebowała opieki

i morfiny. Półżywa, nostalgiczna. Cisza, staruszka i ja.

Za oknem żywa rzeka, za nią ściana gęstych drzew.

W kuchni zapach życia – para od pomidorowej.

Snuję się po domu, liczę kroki. Nie ma do czego się spieszyć.

Od drzwi do okna – od okna do drzwi.

Żadnej różnicy między dniem i nocą, żaluzje zasłaniają świat.

Czasami wychodzę na otwartą przestrzeń, ale pośpiesznie wracam,

włączam światło, karmię babcię. Morfina nie działa.

Przychodzi pielęgniarka. Po co? – pyta babcia. Dlaczego

mam czekać w długiej kolejce? Nogi bolą od czekania i głowa boli.

Wszystko boli.

Pielęgniarka zabiera ból na parę godzin.

Podnoszę żaluzje, kontemplujemy niebo.

Obejmuję babcię – a ona kpi: Zobacz!

Jeszcze płynę, drogę oświetla mi księżyc

 

Christina

Pojedyncze płatki skóry odpadają

jak łuski syrenki. W rybich oczach światło

nie chce się odbijać. Cisza. Za dwie godziny

trzeba będzie ją umyć i odświętnie ubrać.

Zostanie zapach i kilka gestów w pamięci.

 

Nie lubiłam tej Holenderki

Na śniadanie: kromka starego chleba.

Na obiad: jedno jajo, jeden kartofel, jeden listek sałaty.

 

– Po obiedzie plewienie w ogrodzie.

– Jestem opiekunką, nie ogrodnikiem.

– Za siedzenie nie płacimy.

 

Kamienna twarz, zimne oczy. Była w moim wieku.

Po mastektomii obu piersi.

 

– Najpierw wyjdziesz z psami, potem na pocztę (trzy kilometry w jedną stronę).

– Na obiad zrobisz rybę po prowansalsku. Jak lubi mój mąż.

– Posprzątasz mieszkanie. Umyjesz okna.

 

Żeby zadowolić panią, musiałabym jeszcze usunąć wilgoć z murów

i sprawić, że firanki w domu zakwitną.

 

Tego dnia wolałabym nie narodzić się wcale

albo narodzić się jej pieskiem.

Nosiłaby mnie na rękach, głaskała, czesała,

karmiła frykasami.

 

Kiedy zgłosiłam na policję przemoc,

wystawiła mi walizy za drzwi.

 

Noc spędziłam w pobliskim lesie.

Nie było czarodziejskiej różdżki ani karety

Był bus z Polski o piątej nad ranem.

 

W domu mąż założył mi pantofle.

 

Nie wszystkie osoby chore są wdzięczne za troskę i pomoc. Bywają także takie Holenderki, które opiekunkę traktują jak służącą. Na szczęście może podjechać polski autobus i zabrać pokrzywdzoną do domu, do serdecznego męża. Ale taki powrót jest także zerwaniem kontraktu, a więc odrzuceniem wynagrodzenia. Najczęściej opiekunki cierpią wszystkie szykany swoich chlebodawców i co najwyżej  cicho wzdychają do polskich pejzaży, do rodzinnego domu. Łucja Fice włączyła do swojego tomu wierszy także o samotności, o tęsknocie, o wyczekiwaniu (tak, tak!) na koniec kontraktu, który najczęściej jest równoznacznym ze śmiercią podopiecznej (podopiecznego). Tu zwracam uwagę na wiersz „Jak kameleony” o znanym chyba wszystkim wrażeniu, w którym tęsknota wywołuje obrazy znajomych i bliskich, choć tak naprawdę w nowym miejscu wcale ich nie ma.

Jak kameleony

W L. spotkałam sąsiadkę,

w S.A. mignęła mi twarz męża.

w B. na przystanku metra ujrzałam Zenka.

Odwrócił się znienacka, gdy strzelałam w niego

wzrokiem.

 

W B. na skwerku siedziała żona Zenka, Ela.

Czytała książkę.

 

W Asadzie klepnęłam w ramię byłego klienta.

Córkę spotkałam w banku – stała w kolejce.

Chciałam krzyczeć ze szczęścia, a ona

nie poznała matki, nie mrugnęła nawet.

 

Tłumy znajomych i bliskich,

stopione z pejzażem

doskonałe kameleony.

Dwie książki Łucji Fornalczyk-Fice łączy temat opieki nad ludźmi starszymi i chorymi. Znalazła go, gdy z konieczności musiała wyjechać do pracy na Zachód.  Nie w szczęśliwym, dostatnim  życiu, a w pracy bardzo trudnej psychicznie i fizycznie. Tam odnalazła nie tylko ludzi potrzebujących jej pomocy, ale także własną wrażliwość, z której często, w normalnych warunkach codziennego życia, po prostu nie zdajemy sobie sprawy. Trzeba dopiero takich ekstremalnych sytuacji, by poznać samego siebie. Łucja Fice nie tylko poznała siebie, ale także z całą szczerością opisała sytuacje, które były jej udziałem.

Bardzo prawdziwe to wiersze, a jednocześnie bardzo smutne. Smutne, bo mimo systematycznego podnoszenia komfortu życia, nikt nie wie, w jakich warunkach przyjdzie mu przeżywać swoje ostatnie chwile. Czy będzie przy nim taka „Opiekunka’? Oby była.

Łucja Fornalczyk-Fice „Przeznaczenie”, Warszawa 2012, Warszawska Firma Wydawnicza, s. 342

Łucja Fornalczyk-Fice „Opiekunka”. Gorzów Wlkp. 2012, Wyd. Związek Literatów Polskich Oddział w Gorzowie Wlkp. I Wydawnictwo Sonar Literacki, fot. Beata Patrycja Klary, s. 60.

Obie książki do kupienia podczas wieczoru autorskiego (12. X godz. 19.00 w MCK) oraz u autorki: e-mail: lucyfice@op.pl

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x