Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Europejska historia małego Słońska

2013-01-08, Czytaj ze mną

Lubię Słońsk. Lubię za historię, za przyrodę, a przede wszystkim za ludzi, którzy nadają tej miejscowości oryginalny koloryt.

Słońsk ma niezwykłą przyrodę, ale książkom, a właściwie albumom jej poświęconym oddam inną moją opowieść.

Dziś będzie o dawnym Słońsku.

„Westminster Ziemi Lubuskiej”

Historia naszych ziem sprawiła, że o ich przeszłości obecnie znacznie częściej piszą historycy polscy niż niemieccy, choć przecież przez znacznie więcej czasu niż my, historię tę tworzyli Niemcy. Dlatego z pewnym zdziwieniem, ale i zadowoleniem przyjęłam książkę o kościele w Słońsku napisaną przez Ernsta-Jürgena Schillinga i Eberharda Stege, jak same nazwiska świadczą - Niemców. Obaj byli rodzinnie związani ze Słońskiem, albo lepiej z Sonnenburgiem, jak brzmiała niemiecka nazwa tej wsi. Obaj jednak urodzili się już poza Słońskiem – Schilling w 1945 roku (zmarł niedawno), a Stege w 1961 r. Żaden z nich nie jest historykiem z wykształcenia, a napisali książkę, jakiej nie powstydziłby się rasowy historyk. Choć mnóstwo tu informacji pochodzących z archiwalnych źródeł, kilka razy autorzy podkreślają, że problem wymaga jeszcze wnikliwszego przebadania.

Tytuł książki jest nieco mylący – „Westminster Ziemi Lubuskiej”. Nie wiem, czy wiele osób kojarzy kościół w Londynie z jakimkolwiek obiektem na Ziemi Lubuskiej. A jednak gdy w latach 30. XIX wieku Karl Schinkel projektował nową wieżę w zabytkowym kościele w Słońsku, inspirował się najbardziej dziś znaną wieżą z kościoła opactwa w dzielnicy Westminster w Londynie. Podobny kształt, podobne zwieńczenie, podobny układ okien. A więc – z tytułu sądząc – będzie o kościele. Tymczasem nie, ta książka szeroko traktuje o historii Słońska. Ta niewielka miejscowość położona w sąsiedztwie Kostrzyna zawdzięcza swoją świetność zakonowi joannitów, który w Sonnenburgu miał swoją stolicę dla całej Brandenburgii. Ale był to zakon tylko z nazwy, bo jego członkami byli najbardziej znani i najbogatsi rycerze lub ich bogaci następcy, a zawsze cieszył się wsparciem władców Nowej Marchii i Prus. Najcenniejszym zabytkiem był pałac, ale teraz została z niego tylko ruina, więc zachowany w dobrym stanie kościół stał się symbolem chlubnej przeszłości Słońska. No i dlatego dzieje kościoła są również dziejami nie tylko samej miejscowości, ale okolicznych dóbr joannickich, w skład których wchodziło kilka wsi. Autorzy interesująco opisali na przykład proces przejścia z wyznania katolickiego na protestanckie nie tylko ludności, ale właśnie członków zakonu joannitów. Była to rewolucja tak strategicznie przeprowadzona, że zyskiwała wyłącznie akceptację. Albo inny proces charakterystyczny dla tego regionu – osuszanie Błot Warciańskich. Wielka inwestycja Fryderyka II wymagała zgody i finansowego wsparcia zakonu. Udało się przekonać. Na zakonnych błotach powstało kilka wsi i folwarków, które z czasem przynosiły zyski. Bardzo interesujący jest ostatni rozdział o tym, jak przez kilka niedawnych lat wspólnym wysiłkiem Polaków i Niemców przywracano świetność kościołowi.

Książkę niemieckich autorów o Westminsterze Ziemi Lubuskiej w przekładzie na język polski wydało bardzo prężne Towarzystwo Przyjaciół Słońska „Unitis Viribus”. Chwała mu za to.    

„Zamek joannitów w Słońsku”

Jak wyżej wspomniałam, w Słońsku straszą dziś ruiny dawnego zamku joannitów. Zachowane mury zatrzymały jego wielkość, ale nic nie pozostało z dawnego uroku i znaczenia dla kultury. Zamek spłonął 4 października 1975 r., w trakcie remontu. Zniszczenia były tak duże, że nie podjęto naprawy. Obiekt nie ma dachu, wnętrze też jest zrujnowane, więc wejście do pałacu po prostu zabito deskami. Co zrobić z zamkiem? Remont wymaga dużo pieniędzy. Brakuje również pomysłu na wykorzystanie tak dużej kubatury. Po co wsi tak kosztowny obiekt? A przecież stanowi on swoisty wyrzut sumienia. W 2011 roku gmina zorganizowała konferencję naukową na temat tego pałacu oraz zleciła przygotowanie dokumentacji zabezpieczenia ruiny.

Właśnie z okazji tej konferencji ukazała się książka gorzowskiego konserwatora zabytków, Błażeja Skazińskiego zatytułowana „Zamek joannitów w Słońsku”. To pierwsza taka publikacja w sposób zwarty ukazująca historię, walory architektoniczne i dawne wyposażenie zamku. Choć zamek istniał wcześniej, po zniszczeniach wojny 7-letniej odbudowano go w latach 1661-1668. Baliwem, czyli najważniejszą osobą w tym rycerskim zakonie był Jan Maurycy Nassau-Siegen, książę o niderlandzkich korzeniach, wybitny wojskowy, administrator i dyplomata. To on decydował o barokowym wyglądzie pałacu, on zatrudniał najlepszych niderlandzkich budowniczych. Mieliśmy więc zabytek sztuki europejskiej najwyższej klasy. Do zakonu joannitów wstępowali bogaci przedstawiciele rodów rycerskich. W XIX wieku żeby udokumentować swoją pozycję społeczną, trzeba było być członkiem tego świeckiego zgromadzenia. A bogaci ludzie łożyli na siedzibę swojego zakonu najważniejszą w całych Prusach. Na przykład każdy wstępujący przekazywał swój herb malowany na desce i pięknie oprawiony. Na ścianach reprezentacyjnej klatki schodowej wisiało 1150 takich tablic herbowych. Dziś mamy ich zaledwie dziewięć. Zachowało się tylko kilka portretów z kolekcji przedstawiającej baliwów tego zakonu od XV wieku, i to nie u nas, a w muzeach Warszawy. W archiwum w Nowym Kisielinie są dokumenty ze słońskiego archiwum joannitów, które szacuje się... na 10 procent dawnego zespołu.

A zamek ten w okresie wojny nie był nawet draśnięty. Przejęliśmy go (my lub Rosjanie) z pełnym wyposażeniem. Jego dewastacja to dzieło lat powojennych. Przykro o tym czytać. Dlatego bardzo dobrze, że książka Błażeja Skazińskiego dokumentuje znaczenie tego zabytku. Książka jest dwujęzyczna: po polsku i po niemiecku, a w części końcowej prezentuje bogaty zestaw zdjęć, przede wszystkim z lat przedwojennych, ukazujących zamek i uroczystości, które odbywały się wokół niego. 

„Joannici i ich mistrz Jan Maurycy von Nassau-Siegen (1604-1679)”

W 2004 roku w całej Europie obchodzono jubileusz 400-lecia urodzin księcia Jana Maurycego von Nassau-Siegen, wybitnej postaci swej epoki, który był także joannickim mistrzem brandenburskiego baliwatu, wielce dla Słońska zasłużonym. W Słońsku obchody odbyły się w dniach 19 i 20 czerwca 2004 roku. Uroczysty koncert w przepełnionym kościele zaszczycił mistrz baliwatu brandenburskiego joannitów, Oskar Hohenzollern, tytułowany księciem Prus. Po raz pierwszy zorganizowano „Maurycjadę”, czyli jak w dawnych latach, pochód dzieci dla uczczenia księcia Maurycego.  O tamtego roku impreza, jako stałe lokalne święto rodzinne, weszła do programu TPS „Unitis Viribus” i jest ważnym wydarzeniem w kalendarzu kulturalnym Słońska. Zaprezentowano bardzo ciekawą wystawę poświęconą Maurycemu von Nassau-Siegen, która wędrowała po miastach regionu, a teraz można ją oglądać na wystawie pamiątek regionalnych Towarzystwa.

Jesienią 2004 roku w muzeum w Gorzowie Wlkp. odbyła to polsko-niemiecka konferencja naukowa połączona z wystawą. Zaprezentowano tam 9 z 1150 tablic herbowych ze słońskiej kolekcji, które znalazły się po roku 1945 w Warszawie, a potem zostały sprzedane za granicę, by uzyskać dewizy na odbudowę warszawskiego zamku. Wygłoszone referaty polskich i niemieckich autorów zostały opublikowane w dwujęzycznej książce pt. „Joannici i ich mistrz Jan Maurycy von Nassau-Siegen (1604-1679)” wydanej nakładem Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorzowie Wlkp.

Celowo wspominam te uroczystości i książkę, bo miałam tam osobisty udział. Mój referat dotyczył młodzieńczego okresu życia Jana Maurycego von Nassau-Siegen. Zanim jeszcze dotarł on do Słońska, był gubernatorem części dzisiejszej Brazylii, kiedy to Niderlandy planowały utworzyć tam kolonię. Właśnie w dalekiej Brazylii miał miejsce konflikt, który szerokim echem odbił się w całej Europie, a głównymi bohaterami sporu byli Jan Maurycy i polski kondotier Krzysztof Arciszewski, zresztą zdobywca dla Niderlandów tamtych terenów. Konflikt ten był wyrazem nie osobistego urazu, choć także, a najważniejszych dla epoki kwestii: narzucanych form kolonializmu, stosunku do ludności tubylczej, był to także konflikt militarny i religijny. Formalnie wygrał Maurycy, ale zapędy Niderlandów na Brazylię się nie udały. Gdyby w tym sporze zwyciężył Arciszewski, losy świata może byłyby inne… 

Gdy niedawno byłam w Hadze w Holandii, wzrok mój przeciągnął elegancki budynek w centrum miasta. Znałam go dobrze, bo był to… nieco pomniejszony zamek ze Słońska. Haski pałac Jana Maurycego de Nassau to dziś muzeum z dziełami sztuki najwyższej klasy, np. jest tam obraz Vermeera „Dziewczyna z perłą”.     

Tak to się plącze historia małego Słońska z wielką historią Europy, a nawet świata.

xxx

„Westminster Ziemi Lubuskiej” – do kupienia w Towarzystwie Przyjaciół Słońska „Unitis Viribus” -  e-mail: tps@tps-unitisviribus.org.pl

„Zamek joannitów w Słońsku” i „Joannici i ich mistrz Jan Maurycy von Nassau-Siegen (1604-1679)”  - już chyba tylko w antykwariacie.

Wszystkie książki są dostępne na miejscu w Dziale Regionalnym Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorzowie Wlkp.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x