Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Miłości i dyskusje w dworach Muz

2013-07-31, Czytaj ze mną

medium_news_header_5125.jpg

Mam w ręku polsko-niemiecką książkę, którą mogę polecieć wszystkim, bo w formie wystawy stoi ona właśnie na parterze biblioteki. Niemcy od lat propagują taką formę edukacyjną: przygotowują dużą, planszową wystawę oraz towarzyszące jej wydawnictwo z przeniesionymi na karty poszczególnymi planszami. Przed kilku laty utrzymaną w podobnej formule wystawę o entuzjastycznym przyjęciu w Niemczech Polaków, którzy musieli uchodzić z kraju po powstaniu listopadowym pokazano na… poczcie. Choć ładne, nie było to najlepsze miejsce dla historii. Potem zza Odry proponowano nam kilka innych równie ciekawych wystaw, ale nie było gdzie ich pokazać. Na szczęście już mamy.  Wystawę tę można w bibliotece oglądać do końca wakacji. Ale do rzeczy.

Na przełomie XVIII i XIX wieku, w Berlinie bardzo popularne stały się salony artystyczne. Moda ta zainicjowana została we Francji, potem dotarła do niemieckich miast, a do Polski trochę później, bo najważniejsze warszawskie salony funkcjonowały dopiero po 1830 roku. Istotą tych salonów były spotkania światłych ludzi, by dyskutować o najważniejszych nowinkach przede wszystkim artystycznych. W odróżnieniu od Francji i Polski, w berlińskich salonach przyjmowano nie tylko arystokrację, ale także mieszczaństwo, a nawet przedstawicieli niższych stanów. Mogli tam się spotykać wyznawcy różnych religii, także żydowskiej. Bardzo ważną rolę w salonowym życiu odgrywały kobiety, które tu miały tyle samo do powiedzenia co mężczyźni, a często same były organizatorkami takich spotkań, czyli zapraszały do siebie. Tak przejawiło się pierwsze zbiorowe wejście kobiet do kultury.

Berlińskie towarzystwo spotykało się w mieście zimą, szczególnie w karnawale, ale latem przenosiło się do wiejskich posiadłości. Tam kwitło salonowe życie, choć w nieco innej formie. Nie sposób przecież zebrać „wszystkich”, więc zazwyczaj właściciel dworku zapraszał kilka znaczących osób na dłużej. I tam odbywały się kulturalne dysputy, kształtował nowy styl życia.

Muzeum im. Kleista we Frankfurcie nad Odrą przeprowadziło projekt mający na celu zbadanie funkcji salonów i dworków z obszaru euroregionu Pro Europa Viadrina w tym procesie. Była to bardzo trudna praca, bo informacje o tym, co się tu działo przed dwoma wiekami, trzeba było wyłuskiwać z korespondencji, pamiętników, drobnych wzmianek rozsianych w różnych źródłach. Jednak w sumie zebrano ich dużo, a efektem trzech lat pracy zespołu pod kierunkiem Hannah Lotte Lund jest właśnie wystawa i wydawnictwo.

Bardziej szczegółowe omówienie rozpocznijmy od nazewnictwa. Po niemiecku takie artystyczne centra nazywane są „Musenhoefe”, co w bezpośrednim tłumaczeniu można określić jako „siedziby Muz” lub „dwory Muz”. Na wystawie i w książce po polsku nazwano je „dworkami literackimi”, co jest mylące, bo literatura tam nie była najważniejsza ani nie jej tworzenie. Po prostu: bogaty właściciel posiadłości zapraszał artystów na wypoczynek połączony z dyskusjami o sztuce. A jeśli przy okazji stworzyli oni coś ciekawego, to ich sprawa. Dla właściciela liczył się klimat, jaki artyści wnosili do jego domu.

Wystawa prezentuje wiejskie posiadłości bogatych berlińczyków, zrozumiałe więc, że wznosili je oni w stosunkowo niedużej odległości od stolicy. Dlatego po niemieckiej stronie Odry jest takich siedzib znacznie więcej niż po polskiej. Z naszej strony, czyli obecnie na ziemiach polskich autorzy prezentują tylko dwa, Dąbroszyn (Tamsel) i Cybinkę (Ziebingen). 

Dąbroszyn był najpierw oazą marchijskiej prostoty, którą Adam von Schöning (1641-1696) przekształcił w pałac o książęcym przepychu. Dziedziczyły go kobiety, więc często zmieniały się nazwiska właścicieli, choć ciągle pozostawał w rękach jednej rodziny. Tu żyła Eleonora von Wreech (1708 – 1784), którą adorował i do której francuskie sonety pisał sam król Fryderyk II. „Wszystko co pochodzi od Pani, zachwyca mnie swoim duchem i gracją” – pisał do niej. Nie sposób tu mówić o miłości, bo król Fryderyk nie był od tego, a pani Eleonora miała już męża i dzieci, ale wzajemne zauroczenie było autentyczne.

Ta atmosfera „siedziby Muz” w Dąbroszynie trwała przez cały XIX wiek, a nawet dłużej, bo na przełomie XX i XXI wieku Jutta von Lancken, wdowa po ostatnim właścicielu majątku, próbowała tu odtworzyć atmosferę polsko-niemieckiego salonu. Teraz pałac czeka na nowego właściciela, który jakoś nie chce się ujawnić, a przepiękny niegdyś park coraz bardziej dziczeje. Ale pałac i park są i dają wyobrażenie o czasach świetności.

W Cybince były dwa ważne pałace. Jeden, znacznie skromniejszy, należał do Wilhelma von Burgsdorffa, a drugi do jego wuja – hrabiego Friedricha Ludwiga Karla von Finckenstein, który główny wspaniały pałac i salon artystyczny miał w Madlitz. W 1802 roku Wilhelm zaprosił do siebie na dłuższy pobyt – wraz z rodziną - popularnego wtedy pisarza Ludwiga Tiecka, teraz zaliczanego do prekursorów niemieckiego romantyzmu, a wtedy bardzo popularnego jako autora niemieckiej wersji baśni o kocie w butach. Natomiast wuj zapraszał bardzo wielu znanych i cenionych ludzi, m. in. braci Humboldtów. Tu toczyły się bujne dyskusje filozoficzne, naukowe i artystyczne.  Chyba nie tylko dyskusje, bo właśnie w Cybince romantyk Tieck rozkochał w sobie – z wzajemnością – jedną z córek hrabiego Finckensteina, Henriettę. Związek ten trwał aż do końca życia poety, mimo że cały czas był on również przykładnym ojcem rodziny. Państwo Tieck, a także Henrietta von Finckenstein, opuścili Cybinkę dopiero w 1819 roku, po śmierci hrabiego. W Cybince nie ma już pałaców, w których tętniło bogate życie kulturalne i uczuciowe, ale pozostał park. I jest… wielki Kot w butach przed miejscową biblioteką upamiętniający lata pobytu tu jego twórcy, przynajmniej w niemieckiej wersji.

Pokazanych na wystawie i opisanych w książce jest jeszcze co najmniej 10 takich „dworów muz” znajdujących się po niemieckiej stronie Odry. Na każdej z plansz lub stron prezentowane są starannie dobrane ilustracje z epoki, cytaty oraz nieliczne zdjęcia współczesne. Tylko one mówią, że prezentowane obiekty jeszcze istnieją. Szkoda, że nie mamy więcej informacji o tym, które z tych obiektów można oglądać, w jakim są stanie itp. Wycieczka do takich miejsc na pewno byłaby niezwykle ciekawa. 

 

„Salons und usenöfe beiderseits der Oder – Salony i dworki literackie po obu stronach Odry”. Książka dostępna w Dziale Regionalnym WiMBP. Sprzedawana była podczas otwarcia wystawy, kupić ją można (zapewne) w Muzeum Kleista we Frankfurcie nad Odrą, e-mail: info@kleist-museum.de, www.kleist-museum.de 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x