Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

Szlachciura wśród przesiedleńców

2013-12-21, Czytaj ze mną

Dotarła do mnie nawet nie książka, a raczej broszura podsumowująca projekt prowadzony przez Skwierzynę i jej partnerską gminę Fredersdorf-Vogelsdorf   pod hasłem „Wspólna pamięć – wspólna przyszłość”. W jego ramach przypomniano dwóch związanych ze Skwierzyną zasłużonych obywateli tego miasta: Johanna Gottfrieda Piefke i Janusza Olczaka. Pierwszy był muzykiem, drugi pisarzem, wybaczcie więc, że pierwszemu poświęcę tu mniej miejsca, niż bliższej mi literaturze. W Skwierzynie dostali po równo.

medium_news_header_5963.jpg

Urodzony w Skwierzynie (wówczas Schwerin an der Warthe) Johann Gottfrieda Piefke był muzykiem, cenionym w XIX wieku kompozytorem bardzo wielu marszów pisanych dla wojskowej orkiestry dętej. Był to czas ogromnej popularności tego typu orkiestr, a więc i marsze Piefkego wówczas rozbrzmiewały wszędzie, a grywane są nawet do dziś. 

Natomiast Janusz Olczak, choć urodzony 24 czerwca 1941 roku w Stołpcach  (dziś teren Białorusi), dzieciństwo, młodość i sporo dojrzałych lat spędził w Skwierzynie. Tu wzrastał, tu poznawał świat, zrozumiałe więc, że najbliższe mu były „skwierzynne okolice” – jak je sam nazwał. Szkic o życiu i twórczości Olczaka napisała współczesna skwierzyńska pisarka – Beata Igielska, mocno podkreślając te związki. Od 1972 roku do śmierci w 1991 Janusz Olczak wydał 20 książek – powieści, zbiorów opowiadań, tomików wierszy, sztuk teatralnych – dziś raczej zapomnianych, a szkoda.

Po ukończeniu w Skwierzynie liceum, rozpoczął naukę w  Studium Pedagogicznym w  Gorzowie. Tu – jak podaje Beata Igielska – uczestniczył w spotkaniu z poetą Władysławem Broniewskim, a ten kontakt zdecydował o dalszym życiu Janusza Olczaka: postanowił, że będzie pisarzem. W konsekwencji porzucił naukę w gorzowskim Studium, a że trzeba było z czegoś żyć, podejmował różne prace, m. in. był meliorantem w okolicznych wioskach, pracował w bibliotekach w Goszczanowie, Lipkach Wielkich, Rudnicy. Ten etap życia dał mu inspirację do wielu utworów literackich. O ludziach z podgorzowskich wsi  pisał w zbiorze opowiadań „Białe kołnierzyki” nagrodzonym II miejscem w konkursie na debiut prozatorski, zorganizowanym przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą, Związek Literatów Polskich i Związek Młodzieży Wiejskiej. Ta nagroda umożliwiła mu debiut książkowy, a talent przyniósł wiele następnych.

Studia polonistyczne Janusz Olczak ukończył w Lublinie, stamtąd pochodziła jego żona, także polonistka. Kilka lat mieszkali w Skwierzynie. Halina Olczak uczyła w skwierzyńskiej szkole średniej, Janusz starał się wejść w gorzowskie środowisko literackie, jakże wtedy skromne. Dużo pisał, nie tylko powieści, ale także artykuły i inne formy dziennikarskie. Mieszkali w Skwierzynie w skromnym domku matki Janusza, w warunkach utrudniających twórczą pracę. Zabiegali o samodzielne mieszkanie w Skwierzynie, Gorzowie lub w Lublinie. Długo czekali. Osoba pisarza w naszym mieście nie okazała się na tyle ważna, aby mu przydzielić mieszkanie w bloku. Lublin z jego kulturalnymi tradycjami okazał się hojniejszy i znalazł mieszkanie dla pisarza. Państwo Olczakowie wyjechali ze Skwierzyny. Warunki do życia pewnie mieli lepsze, ale dla Janusza  wyschło źródło inspiracji.

 A przecież jego cykl powieściowy o Marandzie („Baśń o wielkim Maandzie”, „Jubileusz Marandy”, „Wesele Marandy”) rozgrywa się w Skwierzynie, powieść „365 pór roku” w sąsiednim Murzynowie, „Wilcze dni” w Lipkach Małych, Lipkach Wielkich, Krobielewku i Skwierzynie, „Szyld pisany antykwą” w Międzyrzeczu. W zdecydowanej większości utworów Olczaka przeglądają się krajobrazy i ludzie z naszych stron. W tamtych czasach, jednak, krajobrazy mu pochwalano, ludzi zaś, nie. Bo Olczak za bohaterów swoich książek wybierał osoby barwne, żywiołowe, wyraziste, często obiboki z marginesu społecznego,  panie lekkich obyczajów. Są tam też ludzie władzy, ale zazwyczaj skorumpowani i bezduszni urzędnicy bezkrytycznie oddani socjalistycznemu systemowi. A wszystko to podane w tonie prześmiewczym, często groteski, zabawy.

Olczak był znakomitym gawędziarzem, pełnym swady szlachciurą przeniesionym w zgrzebny świat przesiedleńców, którzy jeszcze nie znaleźli miejsca dla siebie. Żyli jeszcze bez tradycji, ale już z poczuciem humoru.

Dawno nie sięgałam do książek Olczaka.  Myślę, że wymagają one po latach nowego spojrzenia i nowej oceny. Czy z perspektywy lat ważna pozostała panorama powojennych losów, czy też Olczakowa swada pisarska ją przytłoczyła? Czy tamte postacie uzyskały trwałość literacką, czy były tylko jedną wielką hucpą?

Obiecuję, że wrócę do książek Janusza Olczaka i i nich tutaj opowiem. Na razie wypisuję zebrane przez Beatę Igielską krótkie refleksje Janusza Olczaka o jego stronach rodzinnych:

Dobrze, że w Skwierzynie przypomniano Janusza Olczaka, choć  na razie tylko w formie szkicu. Trwałą pamiątką polsko-niemieckiego projektu są  ustawiono w centrum miasta dwie pamiątkowe ławeczki. Podobno po naciśnięciu odpowiedniego guzika obok jednej można usłyszeć marsz Piefkego, a obok drugiej wiersze Olczaka. Koniecznie muszę to sprawdzić.   

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x