Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Architektoniczna perełka

2016-05-12, Czytaj ze mną

Dzień po dniu (9 i 10 maja) miały miejsce spotkania, których głównym bohaterem była dawna łaźnia miejska.

medium_news_header_14777.jpg

Najpierw odbyła się promocję książki o tym budynku, której autorem jest Robert Piotrowski, a wydawcą Stowarzyszenie Promocji Kultury „Kamienica”.  Następnego dnia Wojewódzka Biblioteka zaprosiła na wykład Falko Neiningera o architekcie, który łaźnię zaprojektował. Nie wiem, czy była to zorganizowana akcja, czy zbieg okoliczności, ale jeśli tak się stało przez przypadek, to był dobry. W sumie dostaliśmy dużą dawkę nowych, ciekawych wiadomości. 

Mamy w Gorzowie budynek architektonicznie odmienny od pozostałych: z czerwonej, klinkierowej cegły, z dużą ilością okien, o akcentowanych poziomych liniach prostych, z oryginalną fasadą. Choć stoi w centrum miasta, na szczęście ominęły go wojenne pożary, który zniszczyły śródmieście. W zasadzie jest taki, jakim stworzono go w końcu lat 20. minionego wieku, nawet z wyposażeniem. Jest architektoniczną perełką. Dawniej to była łaźnia miejska, teraz obiekt sportowy.

*

Budynek łaźni, z założenia obiekt użyteczności publicznej, został zbudowany z inicjatywy i w dużej części za pieniądze Maxa Bahra, przedwojennego właściciela fabryki juty i społecznika. Najpierw postawił on domy dla ponad tysiąca rodzin swoich pracowników, a pod koniec życia zdecydował o budowie w centrum miasta domu dla organizacji społecznych razem z basenem i łaźniami, z których mogli korzystać lokatorzy mieszkań bez łazienek.

Postaci Maxa Bahra Robert Piotrowski poświęcił pierwszy rozdział swojej książki, a jeszcze szerzej mówił o nim Falko Neininger. Szkoda, że o tym ciekawym człowieku, który tak wiele zrobił dla swojego /naszego miasta, teraz mówi się zbyt mało. Jego popiersie stoi w hallu łaźni, ale mało kto o tym wie.

Równie ważny przy projekcie domu społecznego i łaźni był Georg Schoenflies, landsberski kupiec, także darczyńca na rzecz miasta. Jego córka Marta wyszła za mąż za berlińskiego architekta Fritza Crzelitzera. Dzięki tej koneksji Crzelitzer znalazł się w Landsbergu i pozostawił tu budowle trwałe i wartościowe pod względem artystycznym. Choć Maxa Bahra i Fritza Crzelitzera różniło pokolenie, to jednak połączyła przyjaźń. Na pewno bardzo dobrze się rozumieli, bo efekt ich wspólnych prac jest wspaniały.

Choć architekt w zasadzie nie należał do czołowej wówczas w Niemczech grupy Bauchausu, jednak przejął tak dużo z tego nurtu, że dziś wpisujemy budynek łaźni do klasycznych przykładów tego kierunku. Jego cechą wyróżniającą jest funkcjonalność i uroda prostych linii. Zdobnictwo ogranicza się do kolorowych płytek ceramicznych. Ich układy i barwy projektował utalentowany ceramik Richard Mutz. Nawet stojące na dachu rzeźby kobiety i mężczyzny wykonane są z ceramiki.

*

Łaźnię miejską otwarto w 1930 roku, roku śmierci inicjatora jej budowy. Zmarł wkrótce po udostępnieniu obiektu mieszkańcom miasta. Wokół pięknej 25-metrowej pływalni koncentrowało się sportowe życie przedwojennego miasta. Robert Piotrowski jest historykiem rozmiłowanym w przeszłości i dlatego swój obszerny opis historii budynku w zasadzie ograniczył do niemieckiego okresu. Włączył także bardzo dużo starych zdjęć. Ale niemiecka historia tego budynku to zaledwie 15 lat. My, Polacy, wykorzystujemy go już ponad 70 lat, a temu okresowi autor poświęca zaledwie końcówkę swojego tekstu. W książce jest dużo zdjęć łaźni z zewnątrz, także często fotografowana była pływalnia, ale nie ma zdjęć kabin, wanien, pryszniców, choć obiekt został zbudowany przede wszystkim dla higieny mieszkańców. Pewnie nigdy ich nie zrobiono, ale może gdzieś są? Ta książka pokazała mi dobitnie, że gdy się ruszy jakiś temat, natychmiast rodzą się następne pytania i chciałby się wiedzieć jeszcze więcej. Muszę więc zapytać: Kto opracuje powojenne dzieje łaźni, w której koncentrowało się sportowe życie Gorzowa?

*

Na razie wypada podziękować Robertowi Piotrowskiemu za zwrócenie uwagi na perełkę architektoniczną, obok której często przechodzimy, nie zdając sobie sprawy, jak jest wartościowa. Na szczęście ominęły ją kataklizmy wojny i powojennych zmian, ale czas robi swoje i budynek wymaga troski. Czy jest na liście obiektów, którymi szczególnie winien się zajmować Urząd Miasta? Obawiam się, że nie.

Wypada także podziękować Stowarzyszeniu Promocji Kultury „Kamienica”, kierowanemu przez Monikę Kowalską, za już wydane książki o ciekawych obiektach Gorzowa. Ukazały się: o kamienicy, w której był klub „Lamus”, o Parku Róż, o dawnej restauracji „Wenecja”. Dwie ostatnie mają podobną formę graficzną zaprojektowaną przez Monikę Szalczyńską: kwadrat i delikatny, szary druk. Tu trochę zbyt delikatną na karcie tytułowej.

***

Robert Piotrowski, „Volksbad – Łaźnia Miejska 1930 – 2015”, wydawca Stowarzyszenie Promocji Kultury „Kamienica”, red. Zbigniew Sejwa, Gorzów Wlkp. 2015, s.150.  

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x