2016-07-10, Czytaj ze mną
Autorem książki „Demokracja po sulęcińsku” jest znany artysta fotografik Stefan Wiernowolski, autor wielu wspaniałych albumów o przeszłości i współczesności jego miasta – Sulęcina.
Wyobrażam sobie, że zimową porą, gdy za mało światła dla fotografii, Stefan Wiernowolski zagłębił się w lekturę miejscowej i regionalnej prasy, powrócił do wielu dokumentów i w taki sposób wyszła mu książka, którą można czytać na wielu płaszczyznach. Wyobrażam sobie też, jak mogło się nią zdenerwować wielu ludzi w Sulęcinie, bo przypomina sporo brzydkich spraw już dziś nieaktualnych lub świadomie zamiecionych pod dywan. Spośród jej bohaterów, czyli sprawujących miejską i powiatową władzę w Sulęcinie, znam zaledwie kilka osób i to z oficjalnych kontaktów. Czytałam więc tę książkę jako opowieść o sprawach miasta w minionym 25-leciu. Traktuje ona, bowiem o latach 1990 – 2015 i podzielona jest na kadencje, jakie sprawowała władza samorządowa.
*
Bałam się trochę tej książki, bałam się, bo sprawy, o których traktuje, są jeszcze bardzo świeże, a autor mieszka obok. Czy uda mu się pokazać problemy z dystansu, bez osobistego zaangażowania? Ale przyznaję, książkę świetnie mi się czytało właśnie dlatego, że jest tak bliska współczesności, a autor obiektywnie i interesująco opowiada. Najpierw o radości z wolności, o entuzjazmie związanym z nowymi wyborami, z nowymi szansami. Podobny wspólny entuzjazm udało się w mieście wzbudzić, gdy ważyły się losy Sulęcina, jako miasta powiatowego. Wszak początkowo nie było go na liście powiatów, ale długotrwałe, programowe i wspólne działania mieszkańców doprowadziły, że uzyskał tę rangę.
*
Ale potem już nieustanne: kto, kogo i w jaki sposób. U mnie nazwisk nie będzie, choć w książce wszystkie są. Tych, którzy pociągają za sznurki, tych, którzy realizują zadania, którzy się buntują, zmieniają fronty, padają, znów się podnoszą. Autor każde zdarzenie opatruje cytatami z prasy, fragmentami ulotek, dokumentów. To nie są zmyślenia. Taki jest świat nie tylko wielkiej polityki, ale także rywalizacji w małym mieście. Przez karty książki przewinęło się co najmniej sto osób, najczęściej ciekawych, energicznych, z dobrymi chęciami, gotowych służyć swojemu miastu. Dlaczego muszą się spalać w wiecznej wojnie? Dlaczego wytęskniona demokracja niszczy swoich ludzi?
*
Nie wiem, czy Stefan Wiernowolski nie żałuje, że wydał tę książkę, i to za własne pieniądze. Wiem jednak, że miasto powinno mu być za nią wdzięczne. Zapisał w niej bowiem całą współczesną historię Sulęcina. Że nie piękną, cóż… taka jest cena demokracji.
***
Stefan Wiernowolski, „Demokracja po sulęcińsku 1990 - 2015”, wyd. „Kacper”, Sulęcin 2015, 178 s.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.