Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Polscy oficerowie w niemieckiej niewoli

2016-09-14, Czytaj ze mną

W niedalekim sąsiedztwie Gorzowa w okresie wojny były dwa oflagi: w Woldenbergu (Dobiegniew) i w Arnswalde (Choszczno). Znacznie większy był Woldenberg, teraz upamiętnia go Muzeum Woldenberczyków i pewnie dlatego więcej o nim wiemy.

medium_news_header_16096.jpg

Dwaj mieszkańcy Choszczna – Sławomir Giziński i Andrzej Szutowicz dopełnili wiedzę o drugim z niemieckich obozów książką „Oflag Arnswalde. Jenieckie losy”. Autorzy operują wyłącznie niemieckimi nazwami miejscowymi, dla podkreślenia, że opisywane fakty miały miejsce wtedy, gdy te miejscowości tak się nazywały i że nie wolno przenosić ich do polskiej rzeczywistości.

 

Oflag – nowe słowo

Po klęsce we wrześniu 1939 roku do niemieckiej niewoli dostało się 420 tys. polskich żołnierzy (oficerów i szeregowych łącznie). Oficerowie zostali skierowani do 37 oflagów. Oflag (skrót od Offizierslager für kriegsgefangene Offiziere) to niemiecki obóz jeniecki, w którym trzymani byli oficerowie wzięci do niewoli.  W następnych latach jeńców przenoszono i komasowano. W 1944 roku 17.023 polskich oficerów przebywał w tylko czterech oflagach.

Oflag Arsewalde utworzono w końcu września 1939 roku w nowych koszarach, wybudowanych dwa lata wcześniej. Przeznaczono go dla 3000 jeńców, w tym ok. 300 szeregowych, którzy mieli obsługiwać oficerów. Liczby tej w zasadzie nie przekraczano. Polscy oficerowie przebywali tu do maja 1942 roku. Potem zostali przeniesieni do Gross Born (Borne Sulinowo) na miejsce jeńców francuskich, a Francuzi zajęli Arnswalde, gdzie były lepsze warunki bytowe. W ich sprawie interweniował rząd francuski. Niemcy w tym czasie nie uznawali żadnego rządu polskiego.

 

Dzięki Konwencji Genewskiej

W oflagach Niemcy przestrzegali Konwencji Genewskiej. Tu oficerowie-jeńcy mieli więcej praw niż więźniowie, ale zawsze było to trudne życie w zamknięciu. W Arnswalde mieszkali w budynkach murowanych, z ogrzewaniem, ale w Gross Born w barakach. Na początku stawka żywnościowa wynosiła 850 kalorii dziennie, co można uznać za głodową dla młodych mężczyzn. Dopiero z czasem do obozu zaczęły nadchodzić paczki z żywnością, która pozwalała na kaloryczne wyrównanie racji. Paczki te przysyłały rodziny, a także w ramach AK stworzony był system pomocy więźniom w oflagach.

Choć oficerowie nie pracowali, dostawali nieduże comiesięczne wynagrodzenie, czyli żołd, którego wysokość była uzależniona od wojskowej rangi. Generał brygady otrzymywał 180 tzw. legermark, a najniższy rangą podporucznik – 72. Obozowe marki można było wymienić na normalne, będące w obiegu, i przesłać rodzinie. W lutym 1941 roku 75,2% swojego żołdu oficerowie przekazali do kraju.

Codzienność z nauką, sztuką, sportem

Aby wypełnić dni, szybko rozwinięto różne formy nauki, sportu, kultury. Wśród więźniów było wielu nauczycieli, wiele osób miało wyższe wykształcenie z różnych dziedzin. Wszyscy oni włączyli się do wzajemnego samokształcenia, aby do świata wolnych wrócić z nowymi umiejętnościami. Prowadzono także bezpłatne zajęcia dla szeregowych, którzy nie skończyli szkoły podstawowej.

W obozie Arnswalde wychodziło pismo „Za Drutami”, które – oczywiście – było cenzurowane przez niemieckiego komendanta, ale obecnie jest znakomitym źródłem wiedzy o obozowym życiu. Działał Teatr Symboli, który służył nie tylko rozrywce, ale wystawiał ambitne sztuki. Tu rozpoczął swoją karierę Bronisław Płotnicki, z wykształcenia leśnik, który po wojnie był cenionym warszawskim aktorem, a jego filmografia liczy około 50 tytułów filmów i seriali.

Działalność sportową inicjował Zygmunt Weiss, później dziennikarz sportowy, który po wojnie wracał do Choszczna, organizował ogólnopolskie imprezy i za to otrzymał honorowe obywatelstwo miasta.

Co się stało z szablą majora Sucharskiego? 

Spośród więźniów obozu najbardziej znany jest Henryk Sucharski, obrońca Westerplatte. Bardzo przeżywał on swoją klęskę, jako dowódcy, ale w oflagu dał się namówić na jedyną własną relację z tych walk, którą zamieszczono na łamach pisma „Za Drutami”. W książce została ona w całości przedrukowana. W uznaniu jego męstwa niemiecki generał, który przyjmował kapitulację, pozwolił majorowi Sucharskiemu na zatrzymanie szabli. W oflagu Arnswalde nosił tę szablę codziennie, do zawsze starannie wyczyszczonego munduru. Kiedyś decyzją komendanta obozu mu ją odebrano, tak jak wcześniej odebrano broń wszystkim oficerom. Odwołał się i na specjalny rozkaz mu ja oddano. Ostatecznie jednak, pod pretekstem, że mu przeszkadza, historyczną szablę zarekwirowano. Co się z nią stało? Nie wiadomo.

Chwała i smutne powojenne losy

W końcowym rozdziale prezentowani są najbardziej znani i zasłużeni polscy oficerowie – więźniowie oflagu Arnswalde. Długie są noty o ich zasługach sprzed wojny i w czasie kampanii wrześniowej, ale zaledwie zdawkowe informacje o tym, co robili po wojnie. Ci, co pozostali na Zachodzie, najczęściej pracowali fizycznie, ci – co w kraju, na podrzędnych stanowiskach. O wielu autorzy nie zdołali zdobyć żadnych informacji.

Książka dla upamiętnienia

Książka niesie mnóstwo opisów obozowej codzienności, opowiada o miejscach i o ludziach. Sławomir Giziński i Andrzej Szutowicz sięgnęli do wszystkich dostępnych polskich materiałów, ale wyraźnie odczuwają brak dokumentacji niemieckiej. Nie informują, co się z nią stało. Książka z założenia ma charakter popularyzatorski, co odbija się na braku komentarzy, określenia stanowiska autorów itp. Ale wywód jest rzeczowy i interesujący.

Cały rozdział autorzy poświęcili formom upamiętnienia oflagu Arnswalde. Początkowo nie zezwalano na np. montowanie tablic na murach, bo w budynkach oflagu po wojnie stacjonowało polskie wojsko. Wprawdzie ukazywały się wspomnienia więźniów, ale raczej rozproszone, a książki miały symboliczne nakłady. Nowy impuls do zainteresowania się oflagiem dali Francuzi. W 2001 roku przyjechał syn jednego z francuskich oficerów, by w Choszcznie zamontować tablicę upamiętniającą francuski epizod wojny. Pomogli mu księża i mieszkańcy miasta. Teraz w Choszcznie w różnych formach kultywuje się pamięć o polskich oficerach. Książka jest tego wyrazem.  

 

***

Sławomir Giziński i Andrzej Szutowicz, „Oflag IIB Arnswalde. Jenieckie losy”, Wydawnictwo Nortom, Wrocław. 188 s. Korzystałam z egzemplarza z Działu Regionalnego Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x