2017-03-28, Czytaj ze mną
Byłam niedawno w Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie i tam dostałam książkę Mariana Brandysa „Wyprawa do oflagu”.
Jest to reprint książki wydany – jak napisano „kosztem i staraniem Stowarzyszenia Woldenberczyków przeznaczony do nieodpłatnego kolportażu pośród członków stowarzyszenia, jego sympatyków i osób zainteresowanych zbiorami Muzeum Woldenberczyków”.
*
W Woldenbergu, czyli dzisiejszym Dobiegniewie przez długie prawie sześć lat wojny zamknięci byli w oflagu polscy oficerowie wzięci do niewoli po kampanii wrześniowej. Był wśród nich Marian Brandys, po wojnie ceniony dziennikarz i pisarz. 10 lat po wyzwoleniu przyjechał do polskiego już Dobiegniewa, by dla tygodnika „Świat” napisać reportaż o tym obozie. W ten sposób powstał cykl reportaży wydany w 1955 roku, właśnie „Wyprawa do oflagu”. Jedna z pierwszych książek o obozie, która po latach nic nie straciła ze swojej siły. Marian Brandys pisze o samym obozie, gdzie żyło około ośmiu tysięcy mężczyzn we względnie niezłych warunkach, tyle że bez możliwości przekroczenia obozowej bramy i bez osobistego kontaktu z innymi ludźmi. Przez te lata żaden z nich nie widział ani kobiety, ani dziecka. Długie dni i noce wypełniali tym, co było możliwe, głównie utrzymaniem kondycji fizycznej i rozwojowi intelektualnemu. Zamknięci byli ludzie różnych zawodów, ale głównie z wyższym wykształceniem. Tam, za drutami Woldenbergu, stworzyli pierwszy na ziemi lubuskiej uniwersytet z kilkunastoma kierunkami kształcenia. Starannie dokumentowane zaliczenia i egzaminy zostały po wojnie uznane.
Podczas wizyty Marian Brandys zobaczył świnie hodowane w barakach, w których mieszkali oficerowie. Ale nie to było najgorsze. O Woldenberczykach wtedy nie pamiętano ani w Dobiegniewie, ani w miastach, gdzie osiedli. Czasy stalinowskie eliminowały przedwojennych oficerów.
Na terenie dawnego oflagu jest teraz Muzeum Woldenberczyków, raczej rzadko odwiedzane, bo z dala od turystycznych tras. Muzeum gminne, choć tak ważne dla polskiego wojska i dla narodu. Mimo że później wydano wiele książek o obozie, dobrze, że przypomniano „Wyprawę do oflagu” Mariana Brandysa, książkę będącą przejmującym dokumentem tragedii całego pokolenia.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.