Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Kryminał z łabędziami w tle

2017-12-15, Czytaj ze mną

Serwis Łabędzi powstał w połowie XVIII wieku na zamówienie hrabiego Henryka Brühla i jego czeskiej małżonki Marii Kolovrath-Krakovsky’ej.

medium_news_header_20432.jpg

Składał się z dwóch tysięcy dwustu elementów: talerzy głębokich i płaskich, talerzyków, misek, półmisków, waz na zupę, podstawków, spodków i innych naczyń. Ceniony był przede wszystkim ze względu na wyjątkową urodę dekoracji. Na każdym widnieje namalowany łabędź i znak skomponowany z herbów rodowych małżonków. Do końca drugiej wojny serwis służył mieszkańcom pałacu w Pförten, czyli dzisiejszych Brodach w powiecie żarskim. Po 1945 roku naczynia zaginęły. Od czasu do czasu pojedyncze egzemplarze pojawiają się na aukcjach. Kolekcjonerzy miśnieńskiej porcelany są gotowi nawet za niewielki talerzyk zapłacić bardzo dużo. 

Wokół kilku sztuk z łabędziego serwisu Alfred Siatecki zbudował akcję powieści „Pomsta”. A raczej wokół ludzi, którzy cenią sobie posiadanie choćby talerzyka z tego serwisu.

*

Alfred Siatecki debiutował w 1980 roku zbiorem opowiadań „Podzwonni ręczniacy”. Potem wydał co najmniej 11 współczesnych powieści i tomów opowiadań. Zawsze interesował się historią ziemi lubuskiej, stad wyrosło sześć tomów „Kluczy do zdarzeń”, czyli fikcyjnych rozmów z bohaterami minionych zdarzeń oraz inne książki z historią jako tematem głównym. Ma na koncie także opracowania bio- i bibliograficzne. Wszystkie jego książki osadzone są w lubuskich realiach, jako że związany jest z nim od urodzenia w Kostrzynie nad Odrą do lat dojrzałych w Zielonej Górze.

„Pomsta” jest jego trzecią powieścią kryminalną. Wcześniejsze to „Postrzelony” i „Porąbany”.  Łączy je nie tylko tytuł na literę „P”, ale także to samo miejsce akcji, czyli Zielonagóra, oraz bohaterowie: śmietanka towarzystwa, policjanci  i samotny dziennikarz śledczy Daniel Jung. 

*

Już w pierwszym rozdziale książki ginie profesor Stefan Pośledni, ceniony archeolog. Ktoś zrobił mu śmiertelny zastrzyk. Jest koniec sierpnia, wszyscy mądrzy i ważni są na urlopach. Sprawą zajmują się dwie policjantki, w tym jedna stażystka. Ustaliły, że w dniu śmierci profesora odwiedziło go kilka osób, między innymi syn Alan.

Następnego dnia po wizycie u ojca Alan Pośledni pojechał nad jezioro w Brodach i tam utonął. Szef pań policjantek natychmiast sprawę umorzył, uznając, że to syn zabił ojca, a że nie żyje, więc nie ma sensu sprawą się zajmować. Panie policjantki, bez przekonania – zaznaczam – musiały się poddać woli przełożonego.  Przyczyną ani sposobem zatonięcia (był w kombinezonie nurka) Alana nikt się nie zajmował.

*

Teraz do akcji wkracza Daniel Jung, dziennikarz „Gazety Zielonogórskiej”, z pierwszej profesji policjant. Także na urlopie, więc ma wystarczająco dużo czasu, aby drążyć temat. Dopiero on stawia mądre pytania, znajduje odpowiedzi, umie dotrzeć do kontaktów profesora w Polsce i w Niemczech, odkrywa jego pokątne grzechy i grzeszki oraz prawdziwe przyczyny śmierci ojca i syna. Ponieważ to powieść kryminalna, nie będę wyjawiać tajemnic skrzętnie i długo przez autora ukrywanych.

*

Alfred Siatecki wykorzystał w „Pomście” swoją głęboką wiedzę o niemieckiej przeszłości Zielonej Góry, Brodów i innych miejsc zapisanych w historii. Także sympatię do archeologów i ich odrębność w świecie naukowym. Już sam wybór serwisu łabędziego jako przyczyny rozbudzenia ciemnych namiętności jest tego dowodem. Przyznam jednak, że z najwyższym zainteresowaniem czytałam strony, na których przeprowadzano sekcję zwłok. Takiego obrazowania, takiej plastyczności opisu, łącznie z zapachami, nie ma chyba w żadnej innej książce. 

*

Akcja powieści jest precyzyjnie skonstruowana, uzasadnienia czynów prawdopodobne, choć często sięgają zdarzeń odległych. Bohaterowie na ogół potraktowani poważnie, bez groteski obecnej we wcześniejszym „Porąbanym”. Zapewne czytelnicy z prawdziwej Zielonej Góry odnajdą tu smaczki wpisane do życia w Zielonejgórze – mieście, w którym dzieje się akcja. Dziennikarze z „Gazety Lubuskiej” pewnie rozpoznają znajomych w redakcji „Gazety Zielonogórskiej”, gdzie pracuje Daniel Jung, a pewnie i tamtejsi policjanci rozpoznają swoje wzory. Może to jest powieść z kluczem, ale nie należę do zielonogórskiego świata i nie przenoszę bohaterów literackich do środowiskowych realiów. Dla mnie jest to po prostu dobrze pomyślana i interesująca w rozwinięciu powieść kryminalna.

„Pomsta” liczy 506 stron. Gdy biorę do ręki książkę tej objętości, zastanawiam się, czy pisząc ją autor myślał o czytelniku. O czasie, którego wymaga od odbiorcy na przeczytanie książki. Obawiam się, że Alfred Siatecki nie stawia sobie takich pytań. I że ciągle jeszcze nie nauczył się skreślać.

***   

Alfred Siatecki, „Pomsta”, Gdańsk 2017, wyd. „Oficynka”, 506 s. Książka do kupienia w księgarniach.

PS. Łabędzi serwis jest jednym z wątków „Pomsty”. Bardzo ładnym. Ogromnie mi żal, że autor nie uczynił go głównym. Natomiast innych wątków namotał tak dużo, że pogubił się nawet Daniel Jung, zawsze dobrze zorientowany dziennikarz śledczy. Ostateczne rozwiązanie przyczyny zbrodni jest równie zaskakujące jak porzucony w połowie powieści wątek łabędziego serwisu. Tak więc „Pomsta” okazała się na tyle dobrym kryminałem, że nie tylko bohaterowie, ale nawet czytelnicy zostali wyprowadzeni w pole. A mnie  żal, że łabędzi serwis się nie odnalazł.

KK

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x