Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Ale im się wydarzyło!

2014-06-13, Czytaj ze mną

Marek Rusakiewicz jako poseł pierwszej kadencji sejmu wybranego w 1989 roku początkowo otrzymywał  sześć dolarów miesięcznie, a jego ojciec pracujący na zmiany w Stilonie zarabiał dwa razy więcej. To jedna z ciekawostek, którą wyczytałam w książce „Ale nam się wydarzyło”. A jest ich znacznie więcej.

medium_news_header_7788.jpg

Wybory 4 czerwca 1989 roku były punktem zwrotnym we współczesnej polskiej historii, były podsumowaniem istnienia „Solidarności”. Dariusz A. Rymar historii gorzowskiej „Solidarności” poświęcił 10 książek. Ta jest 11. Ostatnio wspomaga go Marek Rusakiewicz. Razem najpierw przygotowali książkę „Chcieliśmy być sobą” ze  wspomnieniami uczestników Ruchu Młodzieży Niezależnej z lat 1983 – 1989. Najnowsza też zawiera przede wszystkim wspomnienia, tyle że parlamentarzystów wybranych w tamtych wyborach w całej Ziemi Lubuskiej. Obok więc gorzowskich posłów i senatorów są tu także relacje mieszkańców Zielonej Góry, m. in. Jarosława Barańczaka, Waleriana Piotrowskiego, Józefa Zycha.

Dla wszystkich parlamentarzystów była to kadencja bardzo pracowita, a dla wszystkich Polaków – bardzo ważna, bo zapadały decyzje, które na długo miały oddziaływać na nasze życie, np. wybór Wojciecha Jaruzelskiego na pierwszego prezydenta, czy wprowadzenie planu Balcerowicza itp.

We wspomnieniach parlamentarzystów z „Solidarności” wyraźnie widoczne jest najpierw zaskoczenie wynikiem wyborów, potem duma z awansu na przedstawicieli narodu, wreszcie odpowiedzialność za efekty podejmowanych ustaw. Ale jest także mnóstwo drobiazgów, które dziś są aż niewiarygodne. Czy wiecie, że posłowie już o świcie biegli do najbliższego sejmowi sklepu spożywczego, by kupić chudy twarożek, bo ani na tłusty, ani na ten z sejmowej restauracji nie było ich stać? Tak początek swojego posłowania wspomina Marek Rusakiewicz.

Był on wtedy najmłodszym posłem, któremu przypadła w udziale funkcja sekretarza sejmu. Na pamiętnym zdjęciu, gdy Tadeusz Mazowieckie w geście zwycięstwa obejmuje stanowisko premiera, tuż za nim stoi właśnie Marek Rusakiewicz. Uśmiechnięty, szczęśliwy, też bije brawo. Jest już w garniturze. Bo na pierwsze spotkanie kandydatów do Sejmu pojechał do Gdańska w sportowym swetrze w norweskie wzory. Nie wiedział, że wtedy będą robione zdjęcia kandydatów z Lechem Wałęsą, zdjęcia, które miały znaczący wpływ na wynik wyborów. I został w historii na zdjęciu w swetrze. Jadąc do Gdańska nie wiedział, że strój będzie taki istotny, ale teraz przyznaje, że po prostu nie miał garnituru. Z maturalnego i studenckiego już wyrósł, a nowy dotąd nie był mu potrzebny.

Bardzo ciekawe są wspomnienia wszystkich bohaterów tamtych lat. Polecam szczególnie opowieść Jerzego Hopfera, który wszedł do Sejmu dość niespodziewanie, bo na miejsce przeznaczone dla liderów partyjnych, którzy przegrali wybory, a stał się jednym z najważniejszych przedstawicieli Polski w Radzie Europy.

Z Gorzowa posłem był także Ryszard Dyrak, tyle że z innego obozu, z rekomendacji PZPR.  Niestety, już nie żyje, zginął w wypadku samochodowym w 1999 roku. Jego wspomnienia przywołał w książce Władysław Komarnicki – przyjaciel i współpracownik, podaje dużo ciekawych faktów, ale w relacji zabrakło osobistego przeżycia.

W senacie zasiadali wtedy Stefania Hejmanowska (jedna z dwóch pań senator) i Stanisław Żytkowski. Ich wspomnienia są bardziej gorzkie niż radosne. Oboje wchodzili do parlamentu jakby nie do końca przekonani, oboje mieli poczucie, że ich miejsce jest w najbliższym  środowisku, w kontakcie z ludźmi. Swoją parlamentarną misję sprawowali sumiennie, ale nie mieli ochoty ponownie stawać do wyborów. Jest w ich nucie rozgoryczenia ślad rozłamu, jaki nastąpił w „Solidarności”, jest niechęć do zależności wynikających z władzy.

A jednak szkoda, że żaden z gorzowskich parlamentarzystów tak entuzjastycznie wybranych przez wyborców nie podtrzymał swojej misji.

Prezentując książkę skupiłam się na wspomnieniach, ale poprzedzają je cztery ważne artykuły: Dariusz Rymar przedstawia węzłowe problemy związane z wyborami na Ziemi Lubuskiej, Jarosław Urbański analizuje te wybory na łamach „Gazety Lubuskiej”, Tomasz Marcinkiewicz w „Ziemi Gorzowskiej”, a Marek Rusakiewicz w prasie opozycyjnej. 

Gorąco polecam książkę, której nadano tytuł prosty i adekwatny, a pochodzący z wypowiedzi Jana Pawła II: „Ale nam się wydarzyło”.  Oj wydarzyło się wtedy, wydarzyło…

***

„Ale nam się wydarzyło” Wybory 4 czerwca 1989 roku na Ziemi Lubuskiej we wspomnieniach parlamentarzystów i opracowaniach. Pod red. Marka Rusakiewicza i Dariusza A. Rymara, wydawca: Archiwum Państwowe w Gorzowie Wlkp. i Fundacja „Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych”, s.340

Książka dostępna w Archiwum Państwowym w Gorzowie Wlkp. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x