2014-11-22, Czytaj ze mną
Księga jest dwujęzyczna, z dużą ilością fotografii, wydana na dobrym papierze, gruba i ciężka, ale – co najważniejsze – dobrze się ją czyta. To wspomnienia dwóch pań z rodziny von Klitznig, które dzieciństwo spędziły na dworze w Charlotenhoff, czyli dzisiejszych Sosnach w gminie Witnica.
Hilda von Lear urodzona w 1917 roku dużo zapamiętała a potem zapisała w swojej opowieści o rodzie, organizacji domu i majątku, o wydarzeniach nadzwyczajnych i o dniach codziennych. Była najmłodszą z sześciorga rodzeństwa, a swoje losy splotła z dziejami rodzeństwa: dwóch braci zginęło w czasie wojny, a jedna z sióstr zamieszkała w Afryce. Najważniejszą część wspomnień poświęciła Sosnom. Najpierw rodzicom, którzy stworzyli zasobny dom, a swoje dzieci uczyli przede wszystkim miłości do Boga i do przyrody. Potem wychowaniu, zawsze pod opieką guwernantek i guwernerów, aby gdy dziecko osiągnie 14 lat, wysłać je do odległej szkoły z internatem, w którym narzucano żelazną dyscyplinę. Autorka wspomina, że jeszcze długo po jej ukończeniu w nocnych koszmarach wracały do niej sceny przemocy, które miały ją ukształtować na dobrą Niemkę. Ale też stwierdza, że dzięki takiemu wychowaniu umiała sobie potem radzić w najtrudniejszych okresach życia, łącznie z latami wojny. Jednak swój powojenny dom zawsze budowała na wzorze rodzinnego, choć bez służby i bez majątku ziemskiego. Umiłowanie wsi miało zasadniczy wpływ na jej decyzję, aby zostać lekarzem weterynarii, choć był to fach w jej rodzinie dla kobiety prawie nie do zaakceptowania.
Krócej mieszkała w Charlotenhoffie Anne-Margarete von Klitzing, najstarsza córka najstarszego z braci Hildy, bo urodziła się w 1933 roku. W jej wspomnieniach nie ma tylu szczegółów dotyczących codziennego życia, ale pozostała miłość do miejsca, w którym się wychowała. Ona ogromnie przeżyła konieczność opuszczenia dworu w 1945 roku i drogę na zachód, za Odrę. Przejmująca jest jej opowieść. Ale to właśnie pani Anne Margarete jako pierwsza w 1976 roku z trudem wystarała się o paszport i przyjechała do Sosen. Zobaczyła mocno zniszczony dwór i zabudowania gospodarcze. Najbardziej jednak było jej przykro, gdy polskie kobiety odgoniły ją, Niemkę, spod białej bramy prowadzącej na dziedziniec z ukochaną aleją kasztanową. A przecież nie miała złych intencji, chciała tylko zobaczyć miejsca swojego dzieciństwa.
Do Sosen przyjechała ponownie w 2001 roku na osobiste zaproszenie nowej właścicielki dworu w Sosnach, pani Joanny. Choć budynki były w jeszcze gorszym stanie, zobaczyła, że nowa właścicielka dzielnie zabiera się za odnowienie całości. Zobaczyła, że choć czas bardzo źle się obszedł z majątkiem jej rodziny, „ścieżki pozostały te same”. I właśnie to stwierdzenie „ale ścieżki pozostały te same” przeniesiono do tytułu książki. A na zakończenie wizyty pani Joanna dała Anne Margarete mały, ale jakże symboliczny prezent: klucz do białej bramy majątku w Sosnach.
Od tej pory obie panie von Klitzing wiele razy przyjeżdżały do Sosen, zaprzyjaźniły się ze Zbigniewem Czarnuchem z Witnicy, były członkami Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia Educatio pro Europa Viadrina.
W gorzowskim muzeum, na parterze, w tak zwanej sali biedermeierowskiej stoi czerwona kanapa, a nad nią wiszą portrety małżonków Klitzingów, pierwszych, którzy mieszkali w Sosnach. Kanapa także do nich kiedyś należała. Zarówno obie panie jak i inni członkowie rodziny uznali, że gorzowskie muzeum to najlepsze miejsce dla rodzinnych pamiątek.
Hilde von Lear i Anne Margaret von Klitzing niedawno zmarły. Pozostały ich wspomnienia, które są nie tylko pamiątką rodzinną, ale także dokumentem stylu życia w majątku ziemskim naszego regionu. Panie opowiedziały o życiu, jakie już tu nie wróci.
***
„…aber die Pfade sind noch dieselben” – Charlotenhoff /Sosny In den Erinnerungen von Hilde von Lear und Anne Margarete von Klitzing // „…ale ścieżki pozostały te same…” Chatlotenhoff / Sosny we wspomnieniach Hilde von Lear i Anne Margarete von Klitzing. Wydawca Miejski Dom Kultury w Witnicy na zlecenie Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia Educatio pro Europa Viadrina. Red. Catherine Griefenow-Mevis, tłumaczenie studenci i pracownicy naukowi Uniwersytetu Wrocławskiego. Książka dostępna w Miejskim Domu Kultury w Witnicy.
Po raz pierwszy zapraszam do czytania „Pegaza Lubuskiego” online, a nie na wydruku. Bo nie ma wydruku, nie było także zwyczajowej promocji numeru z udziałem autorów tekstów i osób zainteresowanych literaturą tworzoną w Gorzowie. Takie czasy. Ale czytać można.