Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

My - szabrownicy i 17 innych tematów gorzowskich

2015-01-03, Czytaj ze mną

„Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” zajmuje się przeszłością północnej części województwa lubuskiego oraz południowej części województwa zachodniopomorskiego, jednak najwięcej miejsca i artykułów poświęca przeszłości obecnej stolicy tego regionu – Gorzowowi. Tak jest także w ostatnim, 21. numerze pisma. W ich omówieniu skoncentruję się na – moim zdaniem – najciekawszym artykule, a inne przedstawię hasłowo.

medium_news_header_9931.jpg

Rzeczy – świadkowie historii

Młody historyk Paweł Lewandowski (ur. 1987 r.) podjął temat jednocześnie ważny i atrakcyjny czytelniczo – „Gorzowski szaber. Stosunek polskich osadników do „poniemieckiego” miasta”. Szaber to – jak definiuje Wikipedia - proceder przestępczy, polegający na grabieży mienia pozostającego bez opieki w wyniku klęsk żywiołowych, przewrotów społecznych lub wojen. Szaber znany był od wieków, ale po zakończeniu II wojny stał się zjawiskiem społecznym obecnym w całej Polsce. Szczególnie nasilił się na ziemiach zachodnich, gdzie pozostało mienie niemieckie, ale także funkcjonował na pozostałych ziemiach polskich, gdzie nie miało właścicieli mnóstwo przedmiotów z żydowskich domów, a także ze zniszczonych polskich. Nawet powstały pojęcia jakby neutralizujące tego typu grabież, gdy grabiono rzeczy „poniemieckie” lub „pożydowskie”. A przecież każda rzecz kiedyś miała swojego właściciela. Stanowiła dla niego wartość materialną, ale równie często miała znaczenie duchowe, uczuciowe, pamiątkowe, rodzinne. Przywłaszczanie sobie przedmiotów pozostawionych – nie z własnej przecież woli – przez Niemców lub Żydów stało się procederem powszechnym. Paweł Lewandowski przeczytał chyba wszystkie dotyczące Gorzowa publikacje z tamtych lat i wspomnienia ludzi pod kątem stosunku Polaków do rzeczy pozostawionych przez Niemców, a wnioski przedstawił w artykule.

Co wolno osadnikom?

Na ziemiach zachodnich na zjawisko powszechnego szabru nakładał się odwrotny proces: budowanie nowych warunków do życia przez Polaków. Przyjeżdżali tu z zazwyczaj podręcznym bagażem albo z przedmiotami pierwszej potrzeby zabranymi z biednych domów na wschodzie. Im były potrzebne wszystkie pozostawione rzeczy.

Podstawowym więc zadaniem miejscowych władz było ograniczanie szabru, ale był to proces trudny, bo intratność przejmowania cudzego mienia była niezwykle atrakcyjna. Powszechne stało się takie zachowanie: najpierw złożenie przez nowego mieszkańca deklaracji pozostania, przydzielenie mu mieszkania lub akceptacja jego wyboru przez władze miasta, a następnego dnia w tym mieszkaniu już nie było ani lokatora, ani rzeczy pozostawionych tam przez byłych mieszkańców. Szabrownicy wywozili, co się dało, aby sprzedać z dużym zyskiem w bardziej zasobnych miastach centralnej Polski. Procederowi temu przeciwstawiali się także prawdziwi osadnicy, tyle że oni niewiele mieli szans w starciu z zorganizowanymi i bezczelnymi przeciwnikami.

Sprawa się komplikuje, gdy przyjrzymy się stosunkowi samych osadników do rzeczy bez właścicieli. Tylko nieliczni mieli skrupuły, przejmując i używając meble, odzież, naczynia, słoiki z przetworami. Im przecież te wszystkie rzeczy były przecież potrzebne do życia. Aby dać przykład, prezydent miasta i jego zastępca programowo nigdy nie wzięli niczego. Chodzili w nędznych garniturach, mieszkali po spartańsku, świadomie używali wyłącznie przywiezione przez siebie przedmioty. Ale stojący tylko oczko niżej inspektor szkolny mieszkał w luksusowo wyposażonym mieszkaniu, a do takiego się nie wprowadził. Zapewne sam nie przenosił mebli i serwisów z innych domów, ale na pewno akceptował tzw. dobre okazje.

Moralne racje pani Heleny

Pani Helena Kuźmicka przywiozła ze sobą ze wschodu dużo książek, by w nowym mieście otworzyć wypożyczalnię. Przez wiele lat mieszkała w Gorzowie, kilku pokoleniom gorzowian dała się poznać jako wzór zachowań etycznych. Była to kobieta bez skazy w działaniu i myślach. Ona w swoich wspomnieniach pisze, że tylko jedną rzecz przejęła z przedmiotów pozostawionych przez Niemców – regał na książki do wypożyczalni. Nie mogła wielkiego regału wieźć z sobą, a tu miał on służyć wspólnej sprawie.

W poszukiwaniu miejsca do zamieszkania znalazła się w domu, który tak opisała: Na schodach wiodących na pięterko rozsypane podarte książki, sterty fotografii, resztki jakichś materiałów, w kuchni wielka ilość słoików po marynatach. Tu też nie mogłabym mieszkać. Ta zastraszając ilość fotografii, które trzeba by zgarnąć do spalenia, a to przecież czyjaś droga pamiątka. Z przykrym zażenowaniem wyszłam z tego domu, uważnie stąpając, by mimo woli nie nadepnąć na czyjąś podobiznę.

Zaprezentowana tu postawa Heleny Kuźmińskiej była wyjątkowa. Ona naprawdę nie chciała korzystać z dóbr pozostawionych przez dawnych właścicieli, bo takie zawłaszczenie przekraczało jej normy moralne. Nawet miała świadomość sentymentalnej wartości fotografii dla uwiecznionych na nich ludzi. A przecież i ona uznała, że trzeba będzie je spalić i opuszczając mieszkanie ograniczyła się tylko do tego, by nie stanąć na żadnej. Nawet jej nie przyszło do głowy, by te fotografie zebrać, przechować i oddać właścicielom.

Nie można mieć pretensji do niezwykłej Heleny Kuźmińskiej, że nie zajęła się fotografiami. Potępienie Niemców za wojnę było tak powszechne, że troska o zdjęcia przekraczała wrażliwość nawet pani Heleny.

Pytania po lekturze    

Po lekturze artykułu Pawła Lewandowskiego warto pomyśleć, jakie były przyczyny masowego szabru? Dlaczego ten proceder nie spotkał się z powszechnym potępieniem? W jakim stopniu włączyli się do niego – nawet tego sobie nie uświadamiając – prawdziwi osadnicy? A może warto przy tym zastanowić się nad losami tzw. poniemieckich przedmiotów, które jeszcze pozostały w naszych domach? No i czy dziś my wszyscy w podobnych warunkach też nie byśmy byli podobnymi szabrownikami? 

Inne gorzowskie tematy

Artykuły dotyczące wyłącznie Gorzowa zamieszczone w „Nadwarciańskim Roczniku Historyczno-Archiwalnym” nr 21, 2014 rok:

***

„Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny”, nr 21. Wydawcy: Archiwum Państwowe w Gorzowie Wlkp. i Towarzystwo Przyjaciół Archiwum i Pamiątek Przeszłości. Red. Dariusz A. Rymar (red. nacz.), Juliusz Sikorski (sekretarz), Zbigniew Czarnuch. 596 s.

Tom do kupienia w Archiwum Państwowym (ul. Mościckiego 7) lub w księgarni „Daniel”.

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x