Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Czytaj ze mną »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Słuchajcie ze mną w Radiu Zachód

2016-01-17, Czytaj ze mną

Nazwiska Mikołaja Deppisza nie ma nawet w Wikipedii, wzmianek o nim w Internecie niewiele, a jednak ten kapitan żeglugi wielkiej tak zainteresował Witolda  Niedźwieckiego, że napisał o nim książkę „Dowódca umarłych okrętów”.

medium_news_header_13611.jpg

 Witold Niedźwiecki zmarł w 2006 roku. W ostatnich latach życia mieszkał w Gorzowie, wcześniej w Zielonej Górze, Wrocławiu, Jeleniej Górze, czyli na zachodzie Polski. Był redaktorem naczelnym kilku pism, w Zielonej Górze legendarnego „Nadodrza”, w Gorzowie „Rolniczej Warty”. Ale choć znał realia życia w naszym regionie, żadna z jego książek terytorialnie nie jest z nim związana.

Twórczość rozpoczął od opowiadań, których tematy dało mu własne życie. Jako 14-latek związał się z oddziałem Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. Jego książki „Kręte ścieżki” i „Droga do Sommossiery” dotyczą walk z Niemcami w tamtym regionie. 

Witold Niedźwiecki wydał 9 książek o bardzo różnej tematyce. Zawsze frapował go świat, a najbardziej świat arabski. Kilka razy jeździł na Bliski Wschód, do Iraku, Iranu i Syrii. Reportaże stamtąd wydał w książce pod tytułem „W pobliżu raju”. Gdyby wiedział, jaki tam teraz jest raj!

Większość jego książek dotyczy przeszłości polskiej lub obcej. W jednym z wywiadów powiedział: Tematyka historyczna daje pisarzowi luksus dystansu i możliwość całościowego widzenia zagadnień. Współczesność odbieramy zbyt emocjonalnie, nasze indywidualne doświadczenia biorą górę nad refleksją uogólniającą, a historia pozwala na unikniecie takich pomyłek. Jego ważna książka nosi egzotyczny tytuł „Sahra”. W scenerii Afryki w VII wieku opowiedział o problemie wiecznym, o tym jak władza deprawuje człowieka. Nie mógł w socjalistycznej Polsce pisać o władzy w taki sposób, wybrał więc historię arabską, ale bardzo czytelną dla odbiorców.

*

„Dowódca umarłych okrętów” to również książka historyczna, tyle że nie fikcyjna, a z biografią w pełni autentyczną. Jej początkiem był reportaż na zadany temat. Witold Niedźwiecki jako młody dziennikarz miesięcznika „Odra” dostał od naczelnego zadanie, aby napisał historyczny reportaż o Mikołaju Deppiszu. Napisał, ale postać i przygody bohatera tak go wciągnęły, że powstała również książka.

Polak, Mikołaj Deppisz przed Rewolucją Październikową był adiutantem głównego admirała carskiej floty. Tam zdobył doświadczenie w marynarce wojennej, które potem owocowało podczas II wojny światowej. To on na polecenie generała Sikorskiego w ostatniej chwili wyprowadził z Maroka dwa polskie szkolne okręty – „Iskrę” i Wilię”, które za chwilę miały być zajęte przez Niemców. Kapitan Deppisz w ogromnym trudzie doprowadził je do Anglii, razem z blisko 300 żołnierzami, którzy potem walczyli pod dowództwem generała Maczka. Tymczasem dla niego nie było miejsca w polskiej marynarce. A bardzo chciał walczyć z Niemcami. Francuzi zaoferowali mu stanowisko dowódcy niszczyciela, tyle że na wodach Pacyfiku. Po wejściu do wojny Japonii w zasięgu jej inwazji znalazł się nie tylko obszar Azji, ale także ocean z wyspami Nowej Kaledonii należącymi do Francji. Okręt pod dowództwem kapitana Deppisza miał chronić transporty między Australią a Stanami Zjednoczonymi, konwojować inne statki, także brał udział w desancie na wyspy, które zajęli Japończycy i walczyć z Japończykami gdzie się da. Wiele razy był w niezwykle trudnych wojennych zdarzeniach, miał przygody czasami wręcz sensacyjne. Ale to była wojna, wojna na morzu. Kapitan Deppisz staje się na kartach książki Niedźwieckiego człowiekiem podobnym do bohaterów powieści Josefa Conrada. Ta sama sceneria wielkiego oceanu, taka sama odwaga i niezłomna postawa człowieka. Gdy wojna zbliżała się do końca, choć wtedy był w Australii i mógł tam pozostać, poprosił do przeniesienie do Europy. Zawsze chciał wrócić do Polski. Na polskim okręcie „Stalowa Wola” przywiózł ze Stanów Zjednoczonych wielu jemu podobnych, którzy zdecydowali się na powrót do Polski.

*

W tym miejscu kończy się opowieść Witolda Niedźwieckiego. Po wojnie dla kapitana Deppisza znów nie było miejsca w polskiej marynarce. Z takim życiorysem! Zabrakło miejsca także w historii, bo wydarzenia na Oceanie Spokojnym były daleko i nie miały wpływu na losy Polski. Kapitan Deppisz zmarł w 1978 roku. Pochowany jest w Gdańsku.

Pod koniec życia zainteresował się nim pisarz z zachodniej Polski, ale choć napisał interesującą książkę wydaną w 1983 roku, to książka podzieliła los bohatera. Mało kto o niej pamięta, nawet Wikipiedia o niej nie wie. 

Dobrze, że „Dowódcę…” zapamiętał red. Czesław Markiewicz, z którego inicjatywy wróciła ona teraz na antenę Radia Zachód (103 i 106 FM). Codziennie o godz. 11.45 i w paśmie na bis ok. godz. 23.20 jej fragmenty czyta Janusz Młyński.

Książka napisana jest żywym językiem, barwnie, ciekawie, a zdarzenia wprost nie pozwalają się oderwać od lektury. Bardzo się cieszę, że Radio Zachód przypomina tę świetną książkę Witolda Niedźwieckiego, ale szkoda, że w krótkich odcinkach. Tym, którzy nie będą mogli się doczekać dalszego ciągu, proponuję wizytę w bibliotece. W wielu filiach są jej egzemplarze. Niektóre nawet jeszcze nie dotknięte ręką czytelnika. Zmieńcie to, proszę.

 

***

Witold Niedźwiecki „Dowódca umarłych okrętów”, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 1983, 178 s. Książka dostępna w bibliotece.  

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x