więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Bogusława Nowaka droga z Gorzowa do Tarnowa

2012-06-13, Żużel

Unia Tarnów jest w tym sezonie jednym z najpoważniejszych kandydatów do mistrzowskiego tytułu w żużlowej ekstraklasie. 

Jednym z tych, którzy tworzyli wielki żużel w Tarnowie był przed laty Bogusław Nowak, który w 1985 roku został jeżdżącym trenerem miejscowych jaskółek.O kulisach jego przejścia do tego klubu rozmawiał z nim wówczas na łamach „Ziemi Gorzowskiej” Jan Delijewski. Oto ta rozmowa:

Będę wiernym kibicem Stali

 

Rozmowa Z Bogusławem Nowakiem

- Jednak odchodzisz?

- Tak, sprawa jest już przesądzona, choć brakuje jeszcze przysłowiowej kropki nad i. Unia Tarnów przyjęła warunki postawione przez Stal i czekam tylko na sfinalizowanie umowy, co jest kwestią kilku najbliższych dni. Dokładnie nie wiem, kiedy to nastąpi, bo teraz jadę na obóz kadry narodowej, który potrwa do 28 stycznia.

- Jak doszło do tego, że zmieniasz barwy klubowe?

- Cała rzecz zaczęła się dla mnie dość nieoczekiwanie w Austrii, gdzie rozgrywaliśmy jesienią ubr. test-mecz. Wówczas to jeden z zawodników wspomniał mi o tym, że działacze Unii pragną mnie mieć w roli trenera. Początkowo nie potraktowałem tego serio. Po powrocie do kraju propozycja nabrała jednak realnych kształtów i zacząłem nad nią przemyśliwać, choć nigdy wcześniej nie myślałem o odejściu ze Stali. Rozważałem wszystkie za i przeciw. W końcu powiedziałem sobie:, dlaczego nie. Dużą rolę odegrała tutaj żona, która była za wyjazdem do Tarnowa. Odchodzę, ale moje serce i tak zostaje w Stali. Nie da się, bowiem przekreślić tych 15 lat, jakie tu spędziłem.  W ciągu tych lat odniosłem przecież nie tylko wiele liczących się sukcesów, ale ukończyłem również studia i zdobyłem uprawnienia trenerskie. Pozostanę wciąż gorzowianinem.

-, Dlaczego więc odchodzisz?

- Chcę wreszcie popracować samodzielnie jako trener, sprawdzić się w tej roli. Owszem, byłem trenerem w Stali, ale to całkiem co innego. Tym bardziej, że siłą rzeczy byłem tutaj nieco w cieniu, że Edek Jancarz z racji swoich sukcesów był i jest tym pierwszym, choćby nawet nie chciał. W tym kontekście zabolały mnie jego słowa wypowiedziane na łamach „Gazety Lubuskiej”, ze „nie potrafię zdobyć sobie pełnego autorytetu”. Nie zgadzam się z tym. Po prostu miałem taki autorytet, jaki sobie wypracowałem. Nie mogę pod tym względem równać się z Edkiem, który osiągnął w sporcie o wiele więcej niż ja i dlatego jego autorytet może być większy.

- W tym samym wywiadzie zarzuca ci, że na decyzji o przejściu do Unii zaważyły względy materialne..

- Już powiedziałem, że przede wszystkim chcę popracować na własne konto, mimo iż przy tym dużo ryzykuję, mam tego świadomość, ale jest to również ryzyko tarnowskich działaczy. Skłamałbym też, gdybym powiedział, że strona materialna była bez znaczenia. Ma swoje znaczenie, ale jest to tylko dodatkowy motyw. Nie widzę w tym nic dziwnego czy zdrożnego, że przy okazji coś materialnego zyskam. Przecież moja kariera zawodnicza zbliża się powoli do końca i mam prawo trochę również pomyśleć o sobie, o przyszłości. A wracając jeszcze do tego wywiadu. Rozmawiałem z Edkiem i stwierdził on, że jego intencje, sens jego słów był nieco inny niż to zostało opublikowane. Cóż, bywa.

- Zostawiasz Stal jednak w trudnym momencie.

- Powiedzmy sobie otwarcie, że żaden moment nie będzie dobry, choć bywają trochę lepsze i trochę gorsze. Nie chciałbym jednak odchodzić wówczas, kiedy przestanę znaczyć cokolwiek, jako zawodnik. Takie decyzje są trudne i nie pozostają bez śladu, ale często trzeba je podejmować. Podobnie jest z decyzją o zakończeniu kariery sportowej. Żal odchodzić, gdy się jest jeszcze dobrym i wstyd, gdy się odchodzi będąc już słabym. Niełatwo znaleźć ten optymalny moment. Łatwo jest to określić z perspektywy czasu. Właśnie w Unii mam okazję bezboleśnie przemienić się stopniowo z zawodnika w trenera, bo tam najważniejszy będzie Nowak – trener, którego Nowak zawodnik będzie wspomagał. Nastąpi więc przesunięcie akcentów i ciężaru oczekiwań.

- Nie żal ci odchodzić?

- Pewnie, że żal i to jak. Tu spędziłem najpiękniejsze lata swojego życia, zostawiam cząstkę. Dlatego nie chciałbym, by kibice potraktowali moje odejście jako zdradę czy ucieczkę. Mnie również jest przykro, ale nie chcę palić za sobą mostów i odchodzić w atmosferze skandalu, jaki niektórzy starają się wytworzyć. Chcę być zrozumiany. Rozumieją mnie koledzy i działacze, którzy do ostatniej chwili namawiali mnie do pozostania. Nie wiem tylko czy rozumieją kibice.

- Czyżbyś wyjeżdżał z Gorzowa na stałe?

- Nie wiem. Trenerski chleb jest przecież niepewny i niewykluczone, że kiedyś będę chciał wrócić do Gorzowa.

- Tak jak Zenek Plech?

- Właśnie. Tym bardziej więc zależy mi na rozstaniu się w zgodzie i bez skandali towarzyszących odejściu Zenka, który zawsze był chłopakiem z Gorzowa i wcale mu się nie dziwię, że pragnie zakończyć karierę w Stali. Trzeba też sobie powiedzieć, że - moim zdaniem – wyjechał on z Gorzowa ze względów psychologicznych. Po prostu był to czas, kiedy Zenek i Edek brylowali na krajowych torach i znaczyli wiele w świecie. Dla dwóch tak wielkich gwiazd było zwyczajnie za ciasno w jednym zespole i ktoś musiał odejść. Teraz jest inna sytuacja i powrót jest możliwy. Gdyby więc rozmowy na temat jego powrotu zakończyły się pomyślnie, to moje odejście nie byłoby osłabieniem drużyny i cieszyłbym się z tego.

- Jaki cel stawiają przed tobą działacze Unii?

- Trzeba zacząć od tego, że Unia była już kilkakrotnie w pierwszej lidze, że miała indywidualnego mistrza Polski w osobie Zygmunta Pytko. Stąd żywe są tam tradycje i wielka jest chęć powrotu do ekstraklasy. Presja jest naprawdę ogromna. Przykładem niech będzie fakt, że na mecze drugiej ligi przychodzi nawet 15 tysięcy osób. Moje zadanie jest więc oczywiste: wprowadzić i utrzymać drużynę w pierwszej lidze. Jest to całkiem realne.

- Zwłaszcza, że Unii przybędzie nie tylko Nowak – trener, ale także Nowak – zawodnik. Mówi się też o Błaszaku.

- Mówi się, ale starania o Błaszaka nie są jeszcze zakończone i trudno cokolwiek przesądzać. W każdym razie szanse na awans są i tak duże już w tym sezonie. A pracy i odpowiedzialności się nie boję.

- A osobiste ambicje sportowe?

- Na szczęście wciąż jestem zawodnikiem kadry narodowej i mam szanse jeszcze trochę powalczyć, choć występy w drugiej lidze mogą spowodować pewne obniżenie lotów. Marzy mi się jeszcze medal indywidualnych mistrzostw Polski. A już najbardziej cichym marzeniem jest występ w finale światowym indywidualnych mistrzostw świata. Rzecz trudna do zrealizowania, ale w sporcie wszystko jest możliwe i dlatego trzeba walczyć o najwyższe cele. Gdybym wychodził z innego założenia, to nigdy nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem. Nie byłem przecież wielkim talentem, miałem tylko predyspozycje, które starałem wykorzystać do maksimum. Nie zawsze wychodziło, bo też byłem pechowym zawodnikiem, miałem wyjątkowo dużo kontuzji. Żadna jednak kontuzja, nawet najgroźniejsza, nie załamała mnie. Wręcz przeciwnie, za każdym razem pragnąłem jak najszybciej wrócić na tor. I wracałem. Mimo obaw i zastrzeżeń rodziny, która z utęsknieniem czeka aż zsiądę z motocykla.

- Nie boisz się reakcji gorzowskich kibiców?

- Boję się. Mam jednak nadzieję, że nie będą wspominali i przyjmowali mnie źle, choć mają prawo mieć do mnie żal. Chciałbym przy okazji podziękować im wszystkim za dotychczasową życzliwość, serce i doping, który zawodnikowi naprawdę pomaga i jest potrzebny, szczególnie w chwilach niepowodzenia, jakie w sporcie każdemu się zdarzają. Teraz i ja będę wiernie kibicował Stali, bo przecież zostawiłem tu cząstkę siebie i swojej pracy, jaką włożyłem szkoląc młodzież i prowadząc żużlowe przedszkole, które jest jedynym sposobem na wczesne wyłowienie talentów i wychowanie wartościowych żużlowców.

- Dziękuje za rozmowę i życzę powodzenia w roli jeżdżącego trenera tarnowskiej Unii, która zapewne zyska sympatyków w Gorzowie.

Rozmawiał: Jan Delijewski

Foto: archiwum

 „Ziemia Gorzowska” nr 3 z 1985 r.

Od redakcji: Zenek Plech, który istotnie przymierzał się do zakończenia kariery w barwach Stali, ostatecznie tego nie uczynił.  Bogusław Nowak powrócił do Gorzowa, ale takiego powrotu nikt się nie spodziewał. Po ciężkiej kontuzji odniesionej na torze, mimo długiej rehabilitacji, nie odzyskał już zdrowia i dawnej sprawności fizycznej. Jest inwalidą przykutym do wózka, ale pełnym życia i chęci do działania.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x