więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Bonifacego, Julity, Macieja , 14 maja 2024

Wszystkie tory są niebezpieczne, skoro jeździ się bez hamulców

2016-11-07, Żużel

Rozmowa z Martinem Vaculikiem, nowym żużlowcem gorzowskiej Stali

medium_news_header_16665.jpg

- Kiedy tak na poważnie zaczął pan myśleć o założeniu plastronu Stali Gorzów?

- Z działaczami Stali pierwsze takie rozmowy prowadziłem już kilka lat temu, ale los chciał, że dopiero teraz doszło do finalizacji kontraktu. Spowodowane to było głównie tym, że dobrze czułem się w Tarnowie i za bardzo nie chciałem zmieniać tamtego klimatu. To był mój drugi dom. Wszystko mi tam pasowało. W pewnym momencie uznałem jednak, że startując dalej w Tarnowie nie rozwinę się jako sportowiec. Szczególnie chodziło o tor. Ten tarnowski poznałem idealnie, trzeba było poszukać nowych wyzwań. I w moim zamyśle pojawił się pomysł, żeby powrócić do rozmów ze Stalą.

- Stal Gorzów jest pańskim piątym klubem w polskiej ekstralidze, wcześniej było jeszcze pierwszo, a potem drugoligowe Krosno.

- Rzeczywiście, sporo tego jest choć nie lubię zbyt często zmieniać otoczenia. W Krośnie zaczynałem i mógłbym tam jeździć do dzisiaj, ale wiadomo, że w pewnym momencie chciałem pójść do najwyższej klasy rozgrywek. Najpierw był Rzeszów, po roku Gdańsk i po kolejnym roku Tarnów. Te zmiany były z kolei wymuszone spadkami do I ligi. Dopiero w Tarnowie mogłem się sportowo ustatkować, bo przez kilka lat walczyliśmy o medale.

- W tym roku był jednak Get Well Toruń, który nie spadł a pojechał w wielkim finale. Czemu zagościł pan tam tylko przez jeden sezon?

- Miniony rok startów w Toruniu sportowo dał mi naprawdę dużo. Tam są świetni zawodnicy, przy których sporo się nauczyłem. Greg Hancock, Chris Holder, Adrian Miedziński, Paweł Przedpełski czy Kacper Gomólski to naprawdę fajni koledzy. Do tego piękny stadion, kapitalna atmosfera, ale czegoś tam mi brakowało. Miałem ponadto wrażenie, że druga strona też chyba nie do końca była ze mnie zadowolona. Może liczyła na więcej z mojej strony, a ja nie byłem w stanie im tego dać. Widocznie los tak chciał, że rozstaliśmy się po jednym sezonie, ale wspomnienia zachowam pozytywne.

- Kiedy tak naprawdę porozumiał się pan w sprawie podpisania kontraktu ze Stalą, bo pojawiły się sugestie, i to kierowane choćby ze strony byłego prezesa Falubazu Zielona Góra Roberta Dowhana, że do podania sobie rąk doszło jeszcze przed tegorocznym finałem PGE Ekstraligi?

- To jest nieprawda. Czytałem ten komentarz i byłem zły. W pierwszej chwili chciałem nawet ostro zareagować, bo poczułem się obrażony jako sportowiec. Jak już ochłonąłem, dałem sobie spokój. Uznałem, że nie ma sensu reagować na takie niesprawiedliwe opinie, zwłaszcza że jestem w stu procentach profesjonalistą i w meczach finałowych dałem z siebie wszystko, żeby jak najlepiej pojechać. W każdej imprezie jadę na maksimum umiejętności i możliwości. Ze Stalą rozmowy kontraktowe zacząłem prowadzić po finale.

- Na ile skład Stali miał wpływ na pańską decyzję, żeby dołączyć do tego zespołu?

- Drużyna zawsze jest bardzo ważna i to, że tutaj jeżdżą tak znakomici zawodnicy miało duże znaczenie przy podjęciu ostatecznej decyzji. Istotna była osoba trenera Stanisława Chomskiego, z którym długo rozmawiałem. On rozumie żużel, świetnie go zna, powiem nawet, że niewielu ludzi tak dobrze czuje ten sport jak właśnie on. Dla mnie to ważne, bo ja potrzebuję mieć obok siebie kogoś, kto może mnie jeszcze sporo nauczyć. Ja wciąż marzę o rozwijaniu umiejętności, bo wiem, jak wiele brakuje mi do najlepszych. A kiedy teraz będę miał obok siebie dodatkowo takich zawodników jak Krzysiek Kasprzak, Bartek Zmarzlik czy Niels Kristian Iversen to na pewno łatwiej będzie mi dalej podnosić umiejętności.

- Jak ocenia pan gorzowski tor? Czy jest on trudny czy niebezpieczny?

- A co znaczy ,,niebezpieczny’’? Przecież każdy tor jest niebezpieczny, bo jak jedzie czterech ludzi na motocyklach bez hamulców po owalu trzeba liczyć się z groźbą wypadku. Gorzowski tor na specyficzną geometrię. Z trybun może tego nie widać, ale nauczyć się tu jeździć nie jest zadaniem prostym. Do tego jest tu wymagająca nawierzchnia. Uważam, że jak ktoś ogarnie tor Stali, to już niewiele będzie na świecie torów, z którymi sobie nie poradzi.

- Czy na obecną chwilę jest pan w stanie przewidzieć, które zespoły będą miały największą szansę zakwalifikowania się do przyszłorocznych play offów?

- Tym niech zajmują się wszyscy specjaliści, którzy najlepiej na tym się znają. Papier nie jeździ i wszelkie spekulacje na podstawie składów mijają się z celem. Oczywiście Stal ma silną drużynę, jesteśmy dobrymi kolegami i wiemy, jaki cel jest stawiany przed nami. Postaramy się temu sprostać.

- Czy mając już na koncie tytuł drużynowego mistrza Polski, zdobyty z Unią Tarnów, ma pan jeszcze motywację, żeby sięgnął ponownie po złoty medal?

- Tak, ponieważ w światowym żużlu liczą się tak naprawdę dwa tytuły. Indywidualnego mistrza świata i drużynowego mistrza Polski. To tak jak w piłce nożnej, chyba każdy wielki piłkarz chce być mistrzem świata, zdobyć Ligę Mistrzów oraz zostać mistrzem np. ligi hiszpańskiej czy angielskiej. Nicki Pedersen przez wiele lat walczył o złoto w polskiej lidze i dopiero przed rokiem udało mu się dopiąć tego celu. I naprawdę cieszył się, kiedy wywalczył ten tytuł. A jak już zasmakuje się w jednym złotym medalu, chce się następnego.

- Miał pan wielokrotnie okazję startować w Gorzowie. Jak podoba się panu tutejsza atmosfera?

- Uwielbiam jeździć przy pełnych i żywiołowo reagujących trybunach. W Gorzowie zawsze tak jest i to mnie dodatkowo motywuje. Zresztą bez kibiców nie byłoby tego sportu.To oni są siłą napędową dyscypliny.

- Co tam słychać w słowackim speedway’u?

- Nie jest źle. Kiedy zaczynałem karierę byłem sam, dzisiaj jest już siedmiu zawodników a w mojej rodzinnej Żarnovicy trwają właśnie przygotowania do powołania drużyny, która być może wystartuje w rozgrywkach ligowych w Czechach. Marzy mi się, żebyśmy niebawem wystąpili jako Słowacja w Drużynowym Pucharze Świata. Jedynym problemem jest brak odpowiedniej otoczki medialnej, przez co żużel nie może zdobyć u nas czy w Czechach właściwej promocji, za którą przyszliby sponsorzy i kibice. Myślę, że potrzebne są tu wzorce z Polski. Wierzę jednak, że z roku na rok będzie to się zmieniało na korzyść.

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Borowy

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x