więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Nie idzie w lidze, nie idzie w Grand Prix. Trudne dni gorzowian

2017-06-26, Żużel

Ostatnie dni nie były najlepsze dla gorzowskich żużlowców. Najpierw ligowa porażka w Częstochowie, potem słaby występ w Grand Prix w Danii i na koniec weekendu gładka przegrana w Rybniku.

medium_news_header_18826.jpg

Jeżeli chodzi o mecze ligowe to porażki o tyle martwią, że zostały poniesione na torach drużyn walczących o utrzymanie się w PGE Ekstralidze. I to, powiedzmy sobie otwarcie, w kiepskim stylu. W obu meczach mocno rozczarował Przemysław Pawlicki. Jeżeli jego problemem są chwilowe kłopoty sprzętowe, miejmy nadzieję, że szybko dojdzie z motocyklami do ładu i już w najbliższą niedzielę pokaże się z dobrej strony w finale indywidualnych mistrzostw Polski. Jeżeli to spadek formy, trzeba wierzyć, że krótkotrwały. Podobnie rzecz dotyczy Martina Vaculika. W jego przypadku śmiało można twierdzić, że w krótkim czasie nałożyło się zbyt dużo kłopotów z motocyklami. Najpierw dwa defekty w Częstochowie, potem na treningu przed Grand Prix w Horsens siadł mu jeden z lepszych silników… i potem tych jego punktów bardzo brakowało, szczególnie w Rybniku.

Pozostali nasi zawodnicy w lidze pojechali dobrze lub bardzo dobrze. Cieszy powolny, ale systematyczny powrót do wysokiej formy Krzysztofa Kasprzaka. Na torze widać jeszcze u niego niepewność, co za tym idzie popełnia sporo błędów, lecz w jego przypadku ważne jest teraz nadgonienie czasu. Dobrą notę można wystawić też Nielsowi Kristianowi Iversenowi, choć te jego notoryczne wpadki w ważnych momentach mają prawo martwić. Beznadziejny 15 wyścig w Częstochowie, jeszcze gorszy 14 bieg w Rybniku, to tylko najświeższe przykłady, że Duńczyk nie jest już takim pewnym punktem drużyny, jak byśmy tego chcieli. Są jeszcze juniorzy, ale w ich przypadku można napisać tylko tyle, że Rafał Karczmarz z każdym kolejnym meczem staje się coraz lepszy, zaś Hubert Czerniawski powrócił po miesięcznej przerwie i brakuje mu błysku, który demonstrował przed zawieszeniem.

Pomiędzy meczami ligowymi mieliśmy piątą odsłonę indywidualnych mistrzostw świata w Horsens. Szerzej o tym turnieju już pisaliśmy, ale warto poświęcić kilka zdań postawie zawodników Cash Broker Stali. Niestety, w ich jeździe obserwujemy powtarzalność. Szczególnie jeżeli chodzi o Bartosza Zmarzlika. Brązowy medalista z ubiegłego roku w Danii ponownie pokazał nadmiar ambicji, walczyć jak lew o każdy punkt i przez to sporo ich… stracił. Przynajmniej trzy. Źle dobierał ścieżki, chciał za wszelką cenę wygrywać i atakując lepsze pozycje był wyprzedzany. Gorzowianin w ligach polskiej i szwedzkiej radzi sobie świetnie, choć może nieco słabiej niż przed rokiem, ale wynika to z bardzo nierównych startów. Jednak utrzymuje wysoką średnią. W Grand Prix jakby włączała mu się jakaś blokada, choć trudno powiedzieć, jaka? W Horsens siedział on w parkingu już ponad dwie godziny przed zawodami, chętnie pozował do zdjęć z kibicami. Relaksował się też jazdą na hulajnodze. Słowem szukał różnych sposobów na pozbycie się przedstartowego stresu. Kiedy przyszło do ścigania znowu zaczął bardzo słabo, potem złapał właściwy luz i gdy awans do półfinału był tuż, tuż, w jego jeździe znowu mieliśmy ekwilibrystyczne zachowania. Wynikały one głównie z trudnych warunków torowych, ale był to efekt nadmiernej chęci szybkiego wyprzedzenia rywali. Jemu wystarczy jeden udany start, żeby przełamać się w mistrzostwach. Może 22 lipca w Cardiff ponownie pokaże kunszt, jak przed rokiem, kiedy nikt na niego nie stawiał a on dojechał do podium.

Słabo na swoich śmieciach pojechał Iversen. On w ogóle w tym sezonie w Grand Prix jeździ kiepsko, a jedną z przyczyn mogą być fatalne początki w jego wykonaniu. Jeszcze żadnego w tym roku turnieju nie rozpoczął od punktowanego miejsca. I tylko dwa razy, w Krsko oraz Warszawie, zdołał awansować do półfinału. W ostatnich dwóch turniejach zdobył w sumie sześć punktów. Martin Vaculik zaś zaczął tegoroczne starty od kapitalnego występu w Krsko, gdzie wygrał. Potem było czwarte miejsce w Warszawie i półfinał w Pradze. W Horsens Słowak dobrze nawet startował, w wielu wyścigach podejmował walkę, lecz był łatwo mijany przez rywali i zawody zakończył na ostatniej pozycji. Zapewne to wina wspomnianego już sprzętu, ale trzeba pamiętać, że Vaculik rzadko kiedy miał okazję startować na tak krótkich torach, jaki mieliśmy w Danii. Liczył on zaledwie 272 metry i trzeba umieć na takich owalach odpowiednio łapać kąty, żeby jechać optymalnymi ścieżkami. Tu Słowak wyraźnie się pogubił.

Nie zawsze kibice są zadowoleni z jazdy swoich zawodników, ale przed nami kolejne imprezy i trzeba zapomnieć o tym, co już było. Przy czym wyciągnąć wnioski należy już teraz, żeby w dalszej fazie sezonu nie popełniać podobnych błędów.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x