więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Święto ludzi ze Stali i tych, co im przez 70. lat kibicowali

2017-11-18, Żużel

Mistrzowskie tytuły, emocje, dobra marka. To najczęściej można było usłyszeć na uroczystej gali z okazji 70-lecia Stali Gorzów.

medium_news_header_20185.jpg

A w tle szklące się oczy starych zawodników i działaczy oraz duma z tego, że należy się do wielkiej rodziny ludzi ze stali, bo tak o sobie mówią.

- To były najlepsze moje lata zarówno w życiu zawodniczym, jak i prywatnym – mówił Bogusław Nowak, ikona Stali Gorzów. Pana Bogusia, jak do niego i o nim mówią kibice, znają wszyscy. Miły pan, od lat na wózku, angażuje się od lat we wszystkie akcje związane z byłymi zawodnikami, z promocją czarnego sportu. To właśnie jemu mocno szkliły się oczy, kiedy mówił o swoich związkach z klubem. – Może ja nie jestem najlepszym przykładem, nie bardzo szczęśliwym zawodnikiem, bo moje życie skończyło się tak, że dziś wózek, ale ja nie żałuję – mówił wyraźnie wzruszony. Na gali w Filharmonii Gorzowskiej stawił się oczywiście ubrany wieczorowo. Cały czas ktoś coś od niego chciał. A pan Boguś znów był w swoim żywiole. A ktoś z boku tylko dodał – no i nich każdy zrobi tyle dla żużla, co pan Boguś, niech… No człowiek Stali i ze stali.

Ludzie Stali i ze Stali

Takich ludzi ze Stali było więcej. Sztandar Stali do Filharmonii wnieśli między innymi Jerzy Rembas, wybitny żużlowiec, mocno utytułowany, znakomity zawodnik Stali oraz Stanisław Maciejewicz, jeden z najznamienitszych mechaników klubowych. Twórca wielu sukcesów klubowych. Rzadko się właśnie o mechanikach mówi. Ale gdyby nie oni, to nawet mistrz Jancarz mógłby mieć problemy. Pan Stanisław Maciejewicz… Mistrzostwo.

Pojawił się także Piotr Świst, znakomity zawodnik, który najważniejsze sukcesy odnosił właśnie w Stali. Pan Piotr opowiadał o tym, że Stal to najważniejszy w jego życiu klub. 16 lat dobrych chwil w Stali. Medale, sukcesy. I jak sam mówił – dobrze się stało, że mógł być, mógł się cieszyć tą chwilą.

Wśród gości dało się zauważyć także Pawła Hliba, niegdyś nadzieję Stali. Paweł raczej unikał rozmów. I szkoda, bo to talent był.

Był oczywiście także pan Witold Głowania, honorowy prezes Stali. Pełnił honory domu. Wszyscy się z panem Głowanią fotografowali.

Był też Zenon Plech. Wybitny zawodnik, złożony chorobą jednak dojechał do Gorzowa. I super, bo jak się myśli złota Stal, to jednak musi być też Zenon Plech. Tylko niektórzy żałowali, że nie było jeszcze kilku ludzi Stali i ze stali, jak choćby pana Ryszarda Dubieca… Rzadko się o nim pamięta… A szkoda.

Ale tak naprawdę brakowało też na gali pana Tomasza Golloba, który w tym klubie zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Świata na Żużlu. Tomasz Gollob poddaje się rehabilitacji. Wielu kibiców trzyma za niego kciuki. Senator Władysław Komarnicki, były prezes klubu o nim wspomniał, były oklaski.

Tomasz Gollob przez wiele lat dostarczał wielu wzruszeń. Doprowadził wielu zawodników do znakomitych wyników. Wielu żałowało, że pana Tomka zabrakło na tej gali.

A w Deszcznie urządzaliśmy własną ligę

Na gali nie mogło zabraknąć włodarza miasta. Prezydent Jacek Wójcicki przyszedł z dobrym słowem oraz deklaracją, że miasto zmierza podjąć rozmowy o dalszej organizacji Grand Prix na żużlu, ponieważ kończy się umowa na organizację tej edycji. – Pamiętam, że pierwszy raz pojechałem na stadion z moim tatą. Prezesem Stali był wówczas pan mecenas Jerzy Synowiec. Tata dostał zaproszenie i tak trafiłem na Śląską – opowiada. Ale znacznie ciekawsze wspomnienia z żużlem ma z własnego podwórka w Deszcznie, skąd pochodzi i gdzie do dziś mieszkają jego rodzice, a skąd niedawno się przeprowadził do Gorzowa. – My z kumplami spotykaliśmy się właśnie w Deszcznie przy transformatorze, gdzie słuchaliśmy transmisji przez radio. I na takim placu, gdzie się odbywał spęd żywca, rozgrywaliśmy własne mecze. Na rowerach, rzecz jasna. Ile było emocji, ile razy były zdarte kolana, to już inna kwestia. Walczyliśmy o tytuły. To są wspaniałe wspomnienia i do dziś bardzo żywe – opowiada. Dodaje, że jego zdaniem marka Stali jedną z najważniejszych, najsilniejszych promujących miasto. I dlatego też teraz, jak tylko może, jak obowiązki nie stają w poprzek, to bywa na stadionie. Czy się wydziera razem z kibicami, zdradzić nie chce.

Córka chodzi na żółto-niebiesko, a żona chce być szefową ultrasów

Niemal od zawsze, bo już 37 lat, chodzi na żużel Paweł Klimczak, dyrektor wydziału spraw obywatelskich i cudzoziemców w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim. Też pierwszy raz, jako sześciolatek, trafił na stadion z własnym tatą. Do dziś mu bywanie na stadionie zostało. I co więcej, skutecznie zaraził kibicowaniem własną rodzinę. Najpierw usiłował zarazić bakcylem kibicowania własnego syna. Wydawało się, że prawie się udało, bo Filip jako małe dziecko nawet przejawiał zainteresowanie zawodami, ale jak czas pokazał, bardziej go interesowały polewaczki wyjeżdżające na tor po kolejnych biegach. Dziś już niekoniecznie chętnie na stadion chodzi. Za to udało mu się zapalić do kibicowania żonę Monikę i córkę Polę. – Pola ostatnio tylko na żółto-niebiesko się nosiła na stadion. Wszystko miała pod kolor – śmieje się Monika Klimczak. I sama dodaje, że ją kibicowanie mocno wzięło, do tego stopnia, że ma zamiar zostać szefową Ultrasów. – Było tak, że kupiłem bilety na stadion, blisko sektora Ultras, bo przecież tam by jej nie wpuścili i żona mi wsiąkła – opowiada Paweł Klimczak. A jego żona dodaje, że jej zdaniem Ultrasi robią wszystko nie tak i trzeba to koniecznie poprawić. – A ja wiem, jak to zrobić i zrobię – zapowiada. A ponieważ Monika Klimczak nie rzuca słów na wiatr, można się spodziewać zmian. Oboje jednym głosem natomiast mówią, że Stal to emocje, jedność kibicowska, dobra energia. Dobra marka.

Brat próbował, a ja patrzyłem

- 70 lat to wspaniały jubileusz klubu, który się wpisał w historię miasta, historię sportu, ale przede wszystkim w serca kolejnych pokoleń kibiców – mówił na gali wojewoda Władysław Dajczak. I przypomniał, że lata temu żużel znaczył zupełnie co innego niż dziś. Nawet tor był inny, bo dziś ma się on w żaden sposób do tego, co było przed laty. – Ale choć czasy się zmieniły, sport się zmienił, to jednak zostało to coś, co łączy kibiców. Zostały emocje, a Stal ich ciągle nam dostarcza – mówił wojewoda. I dodał tylko, że jako nastolatek przyjeżdżał na Śląską, bo jego brat próbował sił na żużlu, a on sam mu kibicował. I choć brat dziś na żużlu nie jeździ, to jednak wojewoda na stadionie bywa, bo te emocje, ta dobra energia potrafi tylko dobrych uczuć dostarczyć. I tych dobrych uczuć oraz energii na dalsze lata życzył wszystkim zawodnikom, działaczom i kibicom.

Dobry klub, dobra marka, powalczymy o mistrzostwo

- To najlepsza z możliwych marek – mówi Bartosz Zmarzlik, wychowanek najpierw Bogusława Nowaka, który mówi o byłym podopiecznym – brylant, a obecnie najjaśniejsza gwiazda Stali Gorzów. I akcentuje, że Stal to dobry, poukładany klub, gdzie wszyscy wiedzą, co mają robić. – 70 lat to dobry moment, żeby podsumować pewne rzeczy, ale i projektować przyszłość – mówi. I dodaje, że dla niego osobiście pewnym stałym wzorem zawodnika jest cały czas Edward Jancarz, jego podejście do sportu. Dodaje też, że właśnie ta tradycja daje dobą odskocznię do myślenia o przyszłości. Podobnie mówi nowy narybek Stali, Szymon Woźniak, który zaledwie kilka dni temu podpisał kontrakt na nowy sezon, a już miał okazję wziąć udział w wielkiej gali. – To niezwykłe, że właśnie to się dzieje. Jak do tej pory mam tylko same dobre wspomnienia z wystąpień na tym stadionie, a teraz będę tu jeździł. Chcę być mocnym punktem w drużynie, chcę przywozić punkty, a w efekcie mam nadzieję, że uda nam się zdobyć złoto. Takie mam marzenia – mówi.

Tata, wygrywa ten w czerwonym kasku

Jubileuszowej gali 70. urodzin Stali nie mógł opuścić Krzysztof Hillenberg. Z dwóch względów – po pierwsze jako kibic, po drugie jako szef zespołu technicznego Filharmonii Gorzowskiej, gdzie gala się odbywała. Tym razem połączył obowiązki zawodowe, niezwykle ważne i odpowiedzialne z kibicowskim światem. Miał ze sobą teczkę, skarb i marzenie każdego dziennikarza piszącego o czarnym sporcie. Bo teczka ta to unikatowy zbiór programów Stali. Źródło wiedzy, której brakuje niekiedy, kiedy się o historii żużla pisze. – Pierwszy raz na żużel poszedłem z moim tatą. A nie był to byle jaki mecz, a ten, kiedy do Gorzowa przyjechali Poole Pirates z Anglii. Siedziałem tacie na barana, staliśmy gdzieś tam w czwartym rzędzie, a ja relacjonowałem – tata, wygrał ten w czerwonym kasku – wspomina. No i potem to już na ten żużel, na te mecze Stali latał sam. Ale przyszedł czas ustatkowania, założenie rodziny. Zmieniły się priorytety. Ale Stali, żużlowi pozostał wierny. – Dziś to raczej taki telewizyjny kibic jestem, ale oglądam, trzymam kciuki – mówi.

A w Filharmonii wiedzą, że jak jest mecz, zwłaszcza taki, kiedy jadą nasi – na przykład w szwedzkiej lidze, to pan Krzyś jednym okiem pilnuje ruchu scenicznego, ale drugim okiem zerka na mecz, bo przecież jak nasi jadą, to trzeba ich wspierać, choćby w taki sposób. Zresztą takich jak pan Krzyś kibiców w mieście jest więcej. – Przecież to Stal, to stalowi jadą, kibicować trzeba – mówią. I wszyscy dodają – no przecież my ludzie ze stali i Stali jesteśmy.

Zawsze za Bartkiem…

Gali urodzinowej nie mógł sobie darować Marcin Golec, zabity kibic, który w Filharmonii pojawił się z żoną Lucyną. – Żużel, Stal oglądam od 1984 roku, na żywo widziałem pond 1300 rozgrywek – opowiada. Urzeka go ten sport, bo jest techniczny, bo prędkość, bo koncentracja zawodników, bo adrenalina. I wie, że Stal to właśnie ten klub. Jeździ na wszelkie rozgrywki, od lat bywa w Zielonej Górze na derbach. Od lat także jeździ na Grand Prix w różnych miejscach i zawsze od jakiegoś czasu z bannerami wspierającymi Bartka Zmarzlika. – Co więcej, moich synów też zapaliłem do kibicowania Stali. Mój syn Sebastian miał 4 lata, a Leszek 2,5 roku, kiedy byli na stadionie i zawsze są, zawsze jesteśmy – mówi. A pani Lucyna dodaje, że nie miała wyjścia, kibicką została. Obydwoje jednak są dumni ze Stali. – To nasz klub – mówią.

I w końcu dziennikarz

Wśród wielu ludzi na gali był i Robert Borowy, dziennikarz, kibic, autor książek o Stali, i co więcej, nie tylko o żużlowej stali. – Trzeba dbać o sport, bo sport to spójność między ludźmi. Warto pamiętać, że Gorzów to polskie miasto od 1945 roku. Zjechali się wówczas tu różni ludzie, z różnych stron, z różnych krain. I właśnie sport ich na początku połączył. Dziś świętujemy 70-lecie Stali, ale nie tylko o żużlu pamiętać trzeba. Bo nie tylko żużel, ale i Warta, ale i Stilon, sport połączył tych ludzi. Warto dbać o sport – mówił.

A ludzie sportu tylko mu przyklaskują, bo warto dbać o sport.

roch

0.IMG_0317.jpg
1.IMG_0320.jpg
2.IMG_0321.jpg
3.IMG_0324.jpg
4.IMG_0332.jpg
5.IMG_0334.jpg
6.IMG_0335.jpg
7.IMG_0338.jpg
8.IMG_0340.jpg
9.IMG_0345.jpg
10.IMG_0346.jpg
11.IMG_0350.jpg
12.IMG_0351.jpg
13.IMG_0355.jpg
14.IMG_0357.jpg
15.IMG_0360.jpg
16.IMG_0361.jpg
17.IMG_0363.jpg
18.IMG_0367.jpg
0
0123456789101112131415161718

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x