więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Zadowolony Bartosz Zmarzlik zapowiada walkę do końca

2018-09-24, Żużel

Tai Woffinden w Teterowie odparł atak Bartosza Zmarzlika i wszystko wskazuje na to, że za dwa tygodnie będzie świętował w Toruniu trzecie w karierze indywidualne mistrzostwo świata.

medium_news_header_22832.jpg

- Miałem problemy w ostatnich trzech, czterech turniejach, ale powstrzymałem atak bardzo szybkiego Bartka, minimalnie zwiększyłem też nad nim przewagę i już trzymam jedną rękę na pucharze dla mistrza świata. Niemniej przede mną i moim teamem jest jeszcze do wykonania ciężka praca w Toruniu – powiedział wyraźnie uszczęśliwiony Tai Woffinden po zawodach w Niemczech.

Brytyjczyk od kilku turniejów miał za zadanie utrzymać bezpieczną przewagę punktową nad Bartoszem Zmarzlikiem, natomiast lider Cash Broker Stali Gorzów musiał też zwracać uwagę na atakujących go Macieja Janowskiego i Fredrika Lindgrena. Obaj przed sobotnim turniejem tracili do gorzowianina po dziesięć punktów. Teraz ta przewaga wzrosła już do szesnastu oczek, co oznacza, że Zmarzlikowi do wicemistrzostwa świata potrzeba jest już tylko kilku punktów. Dokładnie sześciu, ale w praktyce mniej, bo trudno uwierzyć, żeby Janowski lub Lindgren wywalczył na Motoarenie komplet 21 punktów.

- Podtrzymuję to co zawsze mówię, że punkty będę liczył dopiero w Toruniu – mówi jednak Bartosz Zmarzlik. – I póki nie zagwarantuję sobie drugiej pozycji, póty żadnych gratulacji przyjmować nie będę. W Toruniu każdy może mieć swój wielki dzień, a z drugiej strony komuś może powinąć się noga i klasyfikacja może ulec diametralnej zmianie. Ze swojej strony zapowiadam, że będę walczyć o każdy punkt do końca – podkreśla.

Powróćmy jeszcze do samego turnieju Grand Prix w Teterowie. Po raz kolejny okazało się, że Niemcy lubią żużel, ale do organizacji zawodów podchodzą trochę nieszablonowo. Faktem jest, że przed turniejem popadał deszcz, spore opady były także w piątek, przez co trzeba było zrezygnować z treningu. Kiedy jednak półtorej godziny przed planowaną godziną rozpoczęcia zawodów opady ustały, a tor wizualnie prezentował się przyzwoicie nikt nie miał wątpliwości, że czeka nas piękne ściganie.

Nie wiedzieć jednak czemu organizatorzy, w tym także specjaliści z BSI z Philem Morrisem na czele postawili, że do rozpoczęcia przedostatniej tegorocznej rundy SGP nie kiwną palcem. Może liczyli, że nawierzchnia  osuszy się sama, ale przy panującej niskiej temperaturze było to mało prawdopodobne. I kiedy zawodnicy rozpoczęli starty od razu można było zwrócić uwagę, że nawierzchnia w części zewnętrznej jest bardzo miękka, zaś przy krawężniku mieliśmy skałę. Najgorsze było jednak to, że błoto ograniczało widoczność jadącym z tyłu zawodnikom. I z tego powodu Craig Cook wjechał w Macieja Janowskiego. Zbyt luźna i mokra nawierzchnia była też przyczyną upadku Martina Vaculika. Dopiero, gdy pojawiło się zagrożenie, że nikt nie zakończy zdrowo zawodów wzięto się za kosmetykę toru.

- Problem z torem był taki, że od krawężnika było bardzo twardo, nie skrobiąca się do tego nawierzchnia i nagle wchodziliśmy w warstwę, chyba nie przesadzę, kilkudziesięciocentymetrowego luźnego materiału – opowiada Bartosz Zmarzlik. - Mało tego,  było bardzo ślisko. W trakcie jazdy trudno było utrzymać się na twardym i każdego praktycznie wyrzucało szerzej. Po kosmetyce toru zrobiło się zdecydowanie lepiej, gdyż ściągnięto luźną warstwę i jazda stała się już normalna. Mieliśmy nawet trochę mijanek i zawody mogły się chyba podobać kibicom – wyjaśnia wicelider cyklu.

Zawody w dalszej fazie rzeczywiście mogły się już podobać. Szkoda tylko, że nie wszystkie pola startowe były równe, ale przy opadach deszczu przygotowanie równych pól startowych jest zadaniem naprawdę trudnym. Trzeba byłoby tuż przed pierwszym startem na nowo wszystko lekko zbronować i równomiernie polać wodą, lecz nikt nie chciał – co jednak zrozumiałe – dolewać wody w sytuacji, kiedy i tak było jej już sporo.

- W trakcie zawodów nawierzchnia mocno się zmieniała, w półfinałach i finale można było jechać nie tylko szerzej po odsypanym, ale i po twardym bliżej krawężnika, gdyż tam znajdowała się mocno szorstka warstwa, dającą odpowiednią przyczepność. Dlatego tak ciężko było dobrze trafić z wyborem pola startowego – podkreśla gorzowianin, któremu w decydującej fazie turnieju nie wychodziły starty i musiał walczyć na dystansie. Najpierw o awans do finału wyprzedził Nielsa Kristiana Iversena, potem w pojedynku finałowym wykorzystał to, że Jason Doyle na drugim łuku mocno wywiózł aż pod bandę Grega Hancocka i wskoczył na trzecie miejsce.

- Moje wybory pól startowych w półfinale i finale nie były błędne, bo przez cały turniej miałem dobry moment startowy. Nie zawsze miałem natomiast dobry dojazd do łuku, ale wiązało się to z tym, że nie chciałem razem z moim teamem za mocno ryzykować z ustawieniami sprzętu, bo mogliśmy coś przedobrzyć i wtedy na dystansie miałbym kłopoty z szybką jazdą – wyjaśnia.

Bartosz Zmarzlik może być zadowolony z występu w Teterowie. To jest jego siódmy w tym sezonie start, w którym uzyskał dwucyfrowy wynik punktowy. Jedynie na inaugurację cyklu w Warszawie miał dziewięć punktów oraz w drugiej odsłonie w Pradze uzbierał jedynie cztery oczka. Od trzeciej rundy w Horsens jego wyniki to: 10, 13, 19, 14, 18, 12 i 15. Cztery razy stawał już na podium w tym sezonie. Co ważne, przed rokiem właśnie w  Teterowie utracił on szansę na medal, zdobywając tylko dwa punkty. Teraz na tym samym torze praktycznie zapewnił sobie drugi w karierze medal indywidualnych mistrzostw świata.

- Jestem bardzo zadowolony, bo zapewne wszyscy pamiętają mój występ w ubiegłym roku, w którym pojechałem ,,świetnie’’ – przypomniał nasz żużlowiec po zejściu z podium w Niemczech. - Oczywiście to z mojej strony ironia, ponieważ zaliczyłem wówczas najgorszy start w karierze w turnieju Grand Prix. Na szczęście był to wypadek przy pracy, co pokazałem teraz. Dorobek 15 punktów jest bardzo dobry, miejsce na podium zawsze cieszy, zwłaszcza że już po raz czternasty znalazłem się wśród najlepszych – zakończył.

Robert Borowy

Fot. BSI

Klasyfikacja SGP po dziewięciu rundach: 1. Tai Woffinden 124, 2. Bartosz Zmarzlik 114, 3. Maciej Janowski 98, 4. Fredrik Lindgren 98, 5. Greg Hancock 93, 6. Jason Doyle 86, 7. Patryk Dudek 84, 8. Emil Sajfutdinow 78, 9. Artiom Łaguta 77, 10. Matej Zagar 73, 11. Nicki Pedersen 67, 12. Chris Holder 60, 13. Martin Vaculik 44, 14. Przemysław Pawlicki 35, 15. Craig Cook 30, 16. Niels-Kristian Iversen 26, 17. Szymon Woźniak 8, 18. Krzysztof Kasprzak 7, 19. Andreas Jonsson 7, 20. Vaclav Milik 6, 21. Peter Ljung 5, 22. Michael Jepsen Jensen 4, 23. Oliver Berntzon 3, 24. Kevin Wolbert 3, 25. Maksym Drabik 2, 26. Kai Huckenbeck 2, 27. Bartosz Smektała 2, 28. Robert Lambert 1, 29. Mikkel Michelsen 1, 30. Martin Smolinski 1, 31. Joel Kling 1.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x