więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Trudne dni dla Stali. Wygrana we Wrocławiu jedynym ratunkiem

2019-05-06, Żużel

Porażka żużlowców truly.work Stali Gorzów ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra dla wielu nadwarciańskich kibiców jest sportową katastrofą, bo derby lubuskie rządzą się swoimi prawami.

Mecz ze Stelmetem Falubazem to już historia, ale należy z tego pojedynku wyciągnąć jak najszybciej wnioski
Mecz ze Stelmetem Falubazem to już historia, ale należy z tego pojedynku wyciągnąć jak najszybciej wnioski

Derby są od blisko 60 lat specyficzne, niepowtarzalne, wytwarzają wyjątkowe emocje. To jest jednak aż lub tylko sport. Tak naprawdę w pierwszej kolejności powinny liczyć się widowiska, wspaniała atmosfera, spore emocje. I namiastkę tego mieliśmy w niedzielę na stadionie im. Edwarda Jancarza. Ale tylko namiastkę.

Zacznijmy od frekwencji. Organizatorzy podali, że na trybunach zasiadło 12.100 widzów. Do kompletu zabrakło ponad dwa tysiące. To dużo, bo już od lat przyzwyczailiśmy się do kompletów na meczach derbowych, choć oczywiście pamiętamy 2017 rok i pustki w spotkaniu o brązowy medal. Niemniej, trzeba znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tym razem stadion nie zapełnił się do ostatniego miejsca? To ważne w perspektywie następnych meczów.

Kolejna sprawa to brak oprawy. Nie znamy do końca powodów, dla których klub – jak to napisali kibice ze stowarzyszenia ,,Stalowcy’’ - wprowadził zakaz wniesienia oprawy, zbierania pieniędzy do puszek na kolejne oprawy, wniesienia bębna, nagłośnienia i flag na stadion. Zapewne władze klubu mają swoje racje, ale samym machaniem szalikami w trakcie zwycięskich biegów nie buduje się atmosfery. Jeżeli nie będzie odpowiedniego klimatu na trybunach może to zachęcić kolejnych widzów do omijania stadionu. Warto w tym miejscu poszukać porozumienia, pod warunkiem, że kibice z popularnego ,,młyna’’ również zrozumieją, że nie zawsze ich zachowania są akceptowalne. I to zarówno na gorzowskim stadionie, jak i w meczach wyjazdowych.

Następna sprawa to widowiska. W sporcie, gdzie walka idzie o najwyższe trofea liczy się wynik sportowy. Mówienie w pierwszej kolejności o dobrym ściganiu, o dużej liczbie mijanek jest bez sensu. Oczywiście, należy czynić wszystko, żeby mecze były ciekawe, ale najważniejszy jest komfort gospodarzy. Muszą mieć tor pasujący im. W Gorzowie, póki co, nie mamy niczego i to martwi. Trochę tych mijanek w niedzielę było, mieliśmy też sporo jazdy kontaktowej. Faktem jest jednak to, że to zielonogórzanie wyprzedzali gorzowian i budowali widowisko.

Najbardziej martwi co innego. Jak przez połowę meczu zawodowcy, za jakich mamy prawo uznać gorzowskich żużlowców, nie potrafili znaleźć odpowiednich ustawień na własny tor? Popełnili dokładnie ten sam błąd co w Lesznie, kiedy zaspali w końcówce, ale tam mieli prawo się pomylić. U siebie nie wolno im tego czynić. Można źle coś dopasować na jeden, dwa wyścigi, ale nie na całą drugą część meczu. Przypomniała się tutaj historia półfinałowego spotkania z Betard Spartą Wrocław z 2017 roku. Wtedy gorzowianie także kompletnie przespali ostatnie cztery wyścigi i stracili 12-punktową przewagę. Teraz tych biegów było siedem i Falubaz nie tylko odrobił osiem punktów, ale na tyle samo również uciekł. Stracić u siebie 29 punktów w siedmiu wyścigach? To klęska, pokazująca, jak głęboka jest jednak obecna słabość gorzowskiego zespołu. Mówienie zaś o silnym Falubazie nie jest przekonywujące, bo idąc takim tokiem myślenia następny mecz na własnym torze z MrGarden GKM Grudziądz wicemistrzowie Polski powinni przegrać jeszcze wyżej, skoro grudziądzanie w poprzedniej kolejce byli o krok od zwycięstwa w Zielonej Górze. Na szczęście każdy mecz jest inny, pisze własną historię.

Następna sprawa to ustawienie taktyczne drużyny. Na ten temat można napisać pracę magisterską. My chcemy zwrócić uwagę tylko na jedną rzecz. Specjaliści od ustalania składów zawsze powtarzają, że program wypełnia się od końca, czyli 13 wyścigu. I w tak trudnym meczu na ten bieg nasz sztab trenerski wystawił Szymona Woźniaka oraz Andersa Thomsena, goście natomiast Martina Vaculika i Piotra Protasiewicza. Na 12 bieg z kolei goście mieli swojego lepszego juniora Norberta Krakowiaka, gorzowianie natomiast Mateusza Bartkowiaka jadącego z wewnętrznego pola. Zapewne inne ustawienie niewiele by i tak stalowcom pomogło, skoro w drugiej części spotkania tak naprawdę walczył już tylko Bartosz Zmarzlik, ale kurczowe trzymanie się jednego ustawienia tak naprawdę od lat nie zawsze musi być korzystne. Może czasami warto spojrzeć na skład rywali i pod niego dopasować własne ustawienie a nie udawać, że wokół nas nic się nie dzieje.

Przed stalowcami trudne pięć dni. Z jednej strony muszą zmierzyć się z ostrą krytyką, głównie kibiców, z drugiej przygotować do meczu we Wrocławiu, który czeka ich już w piątek. Dla gorzowian będzie to super ważny pojedynek. Celem powinno być zwycięstwo, a nie żadne kalkulowanie czy budowanie zawodników, jak to miało choćby miejsce w Częstochowie. Tam w pewnej chwili pojawiła się nadzieja na zdobycie punktu meczowego, ale sztab trenerski nie zaryzykował odpowiednio wcześniej zmiany taktycznej, stawiając na… budowanie jednego z żużlowców. Budować należy w sparingach, nie w meczach o najwyższą stawkę.

Robert Borowy

Fot. Bogusław Sacharczuk

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x