więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Żużlowy skandal we Wrocławiu (komentarz)

2019-05-10, Żużel

Polski żużel ostatnio nie ma dobrej passy, na własne zresztą życzenie.

Stadion we Wrocławiu dzisiaj o poranku
Stadion we Wrocławiu dzisiaj o poranku Fot. Grzegorz Zych

Nie będziemy już tutaj przytaczać wszystkich co ,,ciekawszych’’ zdarzeń tylko z obecnego sezonu, ale na pewno warto przypomnieć niektóre z nich. Zacznijmy od dwugodzinnego przytrzymania w chłodny wieczór kilkanaście tysięcy kibiców na trybunach w Rybniku, żeby po tym czasie powiedzieć im, że meczu miejscowego ROW-u z Orłem Łódź nie będzie. W tym przypadku zawiodła decyzyjność oraz profesjonalizm sędziego i komisarza, którzy nie potrafili stwierdzić, czy na trudnym torze można jeździć czy nie można. Potem mieliśmy słynny finał Złotego Kasku w Pile, a właściwie go nie mieliśmy, choć pogoda była piękna. Dwa dni po tym w Rzeszowie jeździła reprezentacja Polski, ale po dziewięciu wyścigach nawaliła maszyna startowa i tak naprawdę – jak powiedział potem trener Marek Cieślak – zawody się zakończyły. Zwłaszcza, że warunki torowe też były coraz gorsze.

To wszystko jednak bladnie przy tym co zrobili teraz działacze Betard Sparty Wrocław, a zaklepał zarząd Ekstraligi Żużlowej. Wcześniejsze odwołanie meczu wrocławian z truly.work Stalą Gorzów jest skandalem, jakiego nie mieliśmy w PGE Ekstralidze od słynnego walkowera w finale ligi w 2013 roku. Dlatego mówienie o budowaniu wizerunku przez PGE Ekstraligę nie jest nic warte, jeżeli ma dochodzić do takich sytuacji.

Ale po kolei. Kiedy działacze Betard Sparty otrzymali informację, że ich mecz z ekipą gorzowską otrzymał status zagrożonego powinni natychmiast ubić nawierzchnię toru, a najlepiej położyć otrzymaną od Ekstraligi Żużlowej plandekę do testowania. Przy czym, jeżeli chodzi o plandekę takiego obowiązku nie mieli, ale pytanie, po co w takim razie mają folię ochronną?

Wrocławianie, jak widać, nie ubili też toru zgodnie ze sztuką i w wielu miejscach został on naruszony, co spowodowało, że padający deszcz został głęboko wchłonięty przez strukturę toru. To spowodowało, że w tych miejscach zrobiło się po prostu błoto po kostki. Deszcz zaczął padać w nocy z środy na czwartek. Opady trwały około sześciu godzin. Po dwugodzinnej przerwie deszcz ponownie zaczął padać przez następne kilka godzin. Jego częstotliwość nie była jednak znacząca. Będący na miejscu komisarz toru Maciej Głód uznał jednak, że tor znajduje się w fatalnym stanie. Z kolei znany wrocławski dziennikarz Bartłomiej Czekański dzisiaj rano napisał na swoim fanpage’u:

- Takie numery tylko w polskiej Ekstralipie, najśmieszniejszej lidze żużlowej świata. Przełożyła dzisiejszy mecz we Wrocławiu. A przecież opady były na tyle niewystarczające, że zaraz po nich musiałem (obok Wrocka) i tak podlać roślinki w naszym ogrodzie, bo... wciąż miały za suchą ziemię. To jakim cudem wielowarstwowy tor żużlowy został aż tak zmoczony?! I co z plandeką? Zaginęła w boju? A teraz, w piątek rano (godz. 7.30), przynajmniej u mnie (tuż obok Wrocka) świeci fajne słoneczko. I tor może być za kilka godzin wręcz idealny… - wyjaśnia, a na poparcie powyższych słów prezentujemy zdjęcia z Wrocławia, jakie zostały zrobione dzisiaj rano.

Decyzję o odwołaniu meczu podjęła Ekstraliga Żużlowa, a jej prezes Wojciech Stępniewski w jednym z wpisów na twitterze zwrócił uwagę, że w chwili podejmowania decyzji o odwołaniu meczu prognozy na piątek nie były optymistyczne. To dziwne, bo w czwartek około godziny 20.00, czyli w momencie ogłaszania komunikatu EŻ, zdecydowana większość portali pogodowych pokazywała, że w stolicy Dolnego Śląska nie powinno padać, a jak już, to opad ma być krótkotrwały i niewielki. Ale nie o to w tej chwili tak naprawdę chodzi, ale o to, że Ekstraliga Żużlowa od lat walczy, żeby nie przekładać meczów, często podejmuje spore ryzyko i czeka do ostatniej chwili, a tym razem podjęła decyzję szybko i bezrefleksyjnie? Nikt nie miałby pretensji, jeżeli tuż przed meczem nastąpiłby poważny opad i rzeczywiście nie szło by przygotować bezpiecznego toru do jazdy. A tak mamy to, co mamy.

Czy tylko dlatego, że chodziło o brak w składzie gospodarzy Macieja Janowskiego? To czemu przed rokiem nie przekładano meczów Stali, jak kontuzjowany był Martin Vaculik? Czemu nie odwołano niedzielnego meczu w Grudziądzu, skoro nie może pojechać w nim Jason Doyle? Itd, itd…

Przy okazji dzisiejszej wrocławskiej powodzi. Nie wiem czemu, ale przypomniał mi się 1990 rok i rewanżowy mecz barażowy w Zielonej Górze pomiędzy Falubazem i Spartą. Cała żużlowa Polska śmiała się, jak okazało się, iż zawodnicy Sparty dojechali co prawda do Zielonej Góry, ale ich sprzęt już nie, bo uległ on ,,awarii'' w wypadku samochodowym. Prawdą było, że na spotkanie nie mogli przybyć wtedy liderzy spartan Jan Holub i Zdenek Tesar. GKSŻ ukarała wtedy wrocławian. Bo nie mogła dać się wystawić na pośmiewisko. Teraz Ekstraliga Żużlowa raczej nie ukarze Sparty, bo wpadła w pułapkę zastawioną przez ten klub i zbyt pochopnie odwołała sama zawody, nie dając takiej możliwości choćby sędziemu w dniu meczu.

Powiedzmy sobie otwarcie, że w polskim żużlu coraz mniej jest ważne, kto wygra, kto jest lepszy. Chodzi o to, kto kogo bardziej przechytrzy i nieistotne jest tutaj budowanie wizerunku. Ten slogan jest władzom potrzebny jedynie do zbierania pieniędzy z kar, a nie do budowania silnej pozycji PGE Ekstraligi.

Niewielu dzisiaj pamięta, kto zdobywał medale w poszczególnych latach, ale o walkowerze w finale w 2013 roku czy wielokrotnym przekładaniu finału w 2009 roku pamięta się świetnie i zapewne jeszcze długo pozostaną te wydarzenia w świadomości kibiców. Tak jak do dzisiaj mówi się o meczu Unii Leszno ze Stalą Rzeszów 75:0, pamięta się doskonale i będzie się pamiętać o meczu Stali Rzeszów z Unią Leszno z 1984 roku czy walkowerze z Gorzowa (Stal - Unia L.) z 1988 roku.

Zapewne ,,dzisiejszy'' mecz we Wrocławiu też na długo pozostanie w pamięci, a próby tłumaczenia się wczorajszymi prognozami nie mają już żadnego sensu, bo nie w prognozach tkwił problem. I władze Ekstraligi Żużlowej doskonale o tym wiedzą i znają wszystkie szczegóły sprawy. Aż dziw, że dają się na to nabrać..., choć jak niektórzy twierdzą, działały one w pełni świadomie. Szkoda, że żużel znowu pokazał swoje gorsze oblicze.

Robert Borowy

Fot. Grzegorz Zych

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x