więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Żużel »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Po siódme złoto pojechali aż do Rzeszowa

2021-03-25, Żużel

Po zdobyciu przez żużlowców Stali mistrzostwa Polski w 1978 roku na kolejny tytuł w Gorzowie czekano pięć lat.

medium_news_header_27477.jpg
Mistrzowie Polski z 1983 roku. Stoją od lewej: M. Pilarczyk (mechanik), K. Okupski, B. Nowak, J. Szabłowski (kier. drużyny), H. Zguczyński (mechanik), K. Grzelak, S. Maciejewicz (mechanik), R. Franczyszyn. Na motocyklu siedzą: E. Jancarz i M. Towalski. Klęczą: M. Woźniak oraz J. Rembas               Fot. M. Wieczorkiewicz

Po wspaniałej serii czterech z rzędu tytułów drużynowych mistrzów Polski w latach 1975-78 pojawił się trudniejszy czas dla stalowców, choć w kolejnych czterech sezonach gorzowianie aż trzykrotnie stanęli na podium. W latach 1979 i 1981 wywalczyli srebrne medale, a w 1982 roku brązowy. Jedynie w 1980 roku obeszli się ze smakiem, plasując się na czwartej pozycji, po bardzo pechowej zresztą porażce u siebie w ROW-em Rybnik 52:56, która w dużej mierze zadecydowała o tym, że zamiast medalu trzeba było pogodzić się miejscem tuż obok podium.

W 1983 roku żółto-niebiescy początkowo nie znajdowali się w gronie faworytów do mistrzostwa kraju, ale kiedy przed sezonem zdołano w klubie przekonać Edwarda Jancarza, żeby nie wyjeżdżał więcej do ligi angielskiej notowania Stali nagle podniosły się i w gronie ekspertów zaczęto przebąkiwać, że może ona sprawić niespodziankę. Pomimo odejścia Ryszarda Fabiszewskiego do Polonii Bydgoszcz.

Siłą zespołu miało być trio Edward Jancarz, Jerzy Rembas i Bogusław Nowak. Skład na pozycjach seniorskich uzupełniali Mieczysław Woźniak, Marek Towalski i Krzysztof Okupski. W jednym meczu pojechał też Stanisław Racięda. Jedynym kłopotem, którego obawiano się w Gorzowie to byli młodzieżowcy. Akurat przed tym sezonem naniesiono zmiany regulaminowe i na bazie nowych uregulowań w podstawowym składzie na każdy mecz musiało być przynajmniej dwóch juniorów w wieku do 21 lat i każdy z nich musiał wystąpić przynamniej w trzech biegach. Szybko jednak się okazało, że mająca przez kilka lat problemy z utalentowaną młodzieżą Stal zdołała bez kłopotów wypełnić ten limit zdolnymi młodzieżowcami, którzy zdobywali wspólnie po kilka bezcennych punktów w każdym niemal meczu. Byli to głównie Krzysztof Grzelak i Ryszard Franczyszyn, czasami wspomagał ich Mirosław Daniszewski. Najważniejsze jednak, że był to od wielu lat sezon, w którym drużynie Stali wszystko układało się po jej myśli. Żadnych kontuzji, żadnych nieprzewidzianych okoliczności.

Od początku rozgrywek widać było determinację i wolę walki. Zaczęło się co prawda od porażki 38:52 w Zielonej Górze, ale na torze obrońców mistrzowskiego tytułu z dwóch poprzednich lat, nasi pokazali lwi pazur. W czwartej kolejce stalowcy dosyć niespodziewanie ulegli w Toruniu tamtejszemu Amatorowi zaledwie trzema punktami. Zadecydowały o tym liczne wykluczenia Woźniaka i Towalskiego, defekt motocykla w jednym z biegów Nowaka oraz słabsza jazda Okupskiego. Po tym spotkaniu gorzowianie plasowali się dopiero na piątej pozycji w ligowej tabeli. Od tego momentu włączyli jednak najwyższy bieg i w pozostałych 14 meczach odnieśli 13 zwycięstw. To był cios dla wszystkich zespołów w lidze. Gdziekolwiek Stal się nie pojawiła, jeździła błyskotliwie i pewnie.

Losy mistrzostwa nasi rozstrzygnęli w dalekim Rzeszowie, gdzie w obecności około 20 tysięcy widzów pokonali tamtejszą Stal 51:39. Świetny mecz pojechali wtedy Rembas (został najskuteczniejszym zawodnikiem ekstraklasy), Nowak i Woźniak, ale duże słowa uznania należały się też juniorom. Grzelak oraz Franczyszyn aż trzykrotnie przywieźli ze starszymi kolegami podwójne zwycięstwa i to one w dużej mierze zadecydowały o pewnej wygranej gości.

- To był najlepszy mój mecz w lidze, choć punktowo miałem lepsze – opowiada Mieczysław Woźniak. - Zdobyłem wtedy 11 punktów i mocno przyczyniłem się do wygrania przez nas spotkania, którego stawka była ogromna. Dlatego późniejsza radość z tytułu była spora, bo sukces odnieśliśmy bardzo daleko od Gorzowa, ale i tak na stadionie była grupa naszych kibiców, co tylko dodało nam skrzydeł – zaznacza.

Szczęśliwy z odebrania złotego medalu z wygrawerowanym własnym imieniem i nazwiskiem był Mirosław Daniszewski.

- Dla mnie, chłopaka stawiającego tak naprawdę pierwsze kroki w wielkim zespole, wywalczenie tytułu mistrza Polski w pierwszym sezonie startów stanowiło ogromne przeżycie. Wkład punktowy miałem niewielki, bo częściej jeździli Krzysiu Grzelak i Rysiek Franczyszyn, ale parę punktów dorzuciłem do ogólnego dorobku – przypomina.

W ostatecznym rozrachunku Stal wywalczyła 30 punktów i o dwa wyprzedziła bardzo skutecznie jeżdżącą Unię Leszno. Brązowy medal trafił do Apatora Toruń, który wywalczył 24 punkty.

Siódme w historii klubu mistrzostwo Polski to był w pierwszej kolejności sukces zawodników i ich opiekunów. W tym kierownika drużyny Jerzego Szabłowskiego, Edwarda Pilarczyka, Stanisława Maciejewicza, Henryka Zguczyńskiego i pomagającego im Eugeniusza Franczyszyna. Zasłużone gratulacje odbierali też inni, jak choćby dyrektor klubu Lech Czernik, toromistrz Stefan Kwaśny czy lekarz Mieczysław Kuzicki.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x