Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

To świat, do którego wracamy, ale on już nie wróci

2014-09-24, Nasze rozmowy

Z Marianem Łazarskim, prezesem Gorzowskiego Towarzystwa Fotograficznego, rozmawia Jan Delijewski

medium_news_header_8877.jpg

- Marian, ile ty masz właściwie lat?

- No, proszę pana… Na dzień naszej rozmowy, to ja mam już prawie skończone 63 lata…

- To jesteś już stary czy może jeszcze trochę młody?

- Ciągle mnie się wydaje, że jestem jeszcze młody, choć bywam zaliczany do grona dziadków. Nie tylko w domu, ale i w szkole, gdzie uczę. Ale daję radę.

- Mimo wszystko,  tego  jak 19 września 1954 r. powstawał w Gorzowie Miejski Oddział Polskiego Towarzystwa Fotograficznego już nie pamiętasz?

- Niestety, nie. Byłem już wtedy na tym świecie, ale daleko od Gorzowa. Tutaj zjawiłem się dopiero w 1972 roku.

- Ale historię GTF zapewne znasz chociażby z opowieści starszych kolegów i koleżanek. Tak liczne było wtedy w Gorzowie towarzystwo miłośników fotografowania, czy taka była historyczno-polityczna potrzeba, że doszło do tamtej wystawy? Bo czasy były przecież mocno historyczne i polityczne.

- Takie to były właśnie czasy. Były zarówno potrzeby polityczno-historyczne, o których mówisz, ale i autentyczna chęć fotografowania. Dokumentowania stanu rzeczy, zachodzących zmian i tego nie dało się do końca kontrolować, zapanować na tym. Stąd pojawiło się w publicznym obiegu wiele zdjęć, które nie zawsze były w smak ówczesnej władzy, decydentom.

- W 1955 r. w gorzowskim muzeum odbyła się I Doroczna Wystawa Fotografii zatytułowana „Piękno Ziemi Lubuskiej”. Piękne były to zdjęcia? Bo Ziemia Lubuska w owym czasie wcale taka znowu piękna nie była.

- Na swój sposób była piękna wtedy i teraz, i zdjęcia też były piękne. A fotografie, które zachowały się do dzisiaj zachowały nie tylko wielką wartość artystyczną, ale mają również swój ciężar historyczny.

- Kiedy zdjęcia są piękne?

- To zależy od nastawienia tych, którzy fotografują i tych, którzy później oglądają te zdjęcia. Przy pozytywnym nastawieniu wszystkie zdają być piękne. Poza tym fotografie, które rejestrują mijający czas zawsze są piękne. Jak patrzymy na rodzinne albumy, to widzimy wyłącznie piękne zdjęcia, choć często są one nieporadne, mało ostre i kiepskie techniczne. Jednakże robią wrażenie, bo mają w sobie duży ładunek emocjonalny, swoje miejsce i czas, który już nie wróci. Zdjęcia to obrazy, ale przede wszystkim to ludzie, zdarzenia i właśnie mijający czas.

- Kiedy zaczęła się twoja przygoda z fotografią?

- W 1965 roku, w czasach szkoły średniej, którą było technikum samochodowe w Żarach. Zaczęło się od oglądania starych fotografii, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. To był czas zatrzymany w kadrze. Zafascynowało mnie to do tego stopnia, ze pieniądze zarobione z udzielania korepetycji z matematyki kupiłem sobie aparat. Był to niemiecki aparat pudełkowy z dwoma czasami i jednym filmem, który nazywał się Alltisa

- Pamiętasz swoje pierwsze zdjęcie?

- Jak najbardziej. To było zdjęcie mojej mamy, która poprosiłem, żeby na chwile przystanęła.

- I co cię w tym fotografowaniu urzekło, że postanowiłeś z aparatem fotograficznym spędzić całe swoje życie?

- No, jeszcze nie całe…  Bo ta magia, to zafascynowanie wciąż trwa. Jest coś fascynującego w tym, że przez lunetkę aparatu coś widzę, ale do końca nie wiem jak wyjdzie na zdjęciu, które chciałbym tak a nie inaczej zobaczyć. No i oczywiście ta przemożna chęć zatrzymania czasu, która drzemie w każdym z nas i objawia się na różne sposoby.

- Ale dzisiaj robienie zdjęć, właśnie robienie a nie fotografowanie, nie ma  już chyba tego uroku co kiedyś?

- Zawsze ma. To nie tylko zatrzymanie czasu w kadrze, ale możliwość odciśnięcia swojego piętna, danie czegoś od siebie ma tutaj kolosalne znaczenie.

- W czasach kiedy zdjęcia robią niemal wszyscy, a sklepy pełne są tanich aparatów „nie dla idiotów” jest jeszcze miejsce  na fotografię artystyczną, ale bez tych montaży, deformacji i udziwnień, które sprawiają, że zdjęcie przestaje być zdjęciem?

- Jak najbardziej. To kwestia pomysłu na zdjęcie. To może być kadr, oświetlenie, jakiś  detal,  to wiele innych drobiazgów, które tworzą taki a nie inny obraz. To także uchwycenie nastroju, emocji, ruchu… Przecież twarz człowieka można pokazać na tysiące sposobów i tylko od fotografującego zależy jak ją pokaże. Aparat ciągle jest tylko narzędziem. Jest tylko ołówkiem w rękach człowieka, który rysuje rzeczywistość. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to może sobie kupić ”małpeczkę” i naciskając robić zdjęcia jak leci, co także ma swoją wartość i może dawać przyjemność.

- Masz jakieś swoje ulubione zdjęcie, z którego po latach wciąż jesteś dumny, do którego wracasz?

- Jest takie zdjęcie. Zrobiłem kiedyś cykl zdjęć na zalewach Warty. To są pejzaże. Na jednych z nich jest Jurek Szalbierz z wędką, którego umieściłem w dalekim kadrze. I do niego chętnie wracam, i powielam  na różne sposoby, bo ma w sobie taki trudno uchwytny klimat.

- A propos Jurka Szalbierza, nieżyjącego już znakomitego fotografa, z którym miałem przyjemność  pracować w nieistniejącym już w tygodniku „Ziemia Gorzowska”.  Najbardziej zapamiętałem zdjęcia, których Jurek Szalbierz właśnie nie zrobił. Miał 13 grudnia pamiętnego roku zrobić fotoreportaż z polowania, które się nie odbyło, choć zjawili się zainteresowani, by na miejscu zbiórki się dowiedzieć, że właśnie wprowadzono stan  wojenny, a oni z flintami, giwerami…To dopiero było później śmiechu, choć myśliwym wcale do śmiechu nie było, kiedy ze strachem chyłkiem wracali do domu. Jest takie zdjęcie, którego nie zrobiłeś, a które masz ciągle w pamięci?

- Tak, to zdjęcie samego siebie w otoczeniu urzekającego pejzażu. Pejzaż już znalazłem, tylko siebie jakoś nie mogę w nim odnaleźć, bo ciągle jestem z drugiej strony aparatu fotograficznego.

- Często jeszcze zaglądasz do ciemni, by w tradycyjny sposób wywołać film , utrwalić i zrobić odbitki?

- Jasne, co drugi tydzień tak czynię, kiedy uczę młodych adeptów fotografii tradycyjnej, analogowej.. Sam wtedy przygotowuje wszystkie odczynniki i pokazuję w jaki sposób wywołuje się film, utrwala a później naświetla zdjęcia.

- Aparaty cyfrowe to dla ciebie wygoda czy może jednak przekleństwo?

- I to, i to. Nie nauczymy się właściwej kompozycji, ani wyboru kadru, jeżeli mamy możliwość zrobienia nieograniczonej ilości zdjęć. I to jest przekleństwo aparatu cyfrowego. Ale kiedy mamy do dyspozycji tylko 30 klatek, jak w aparacie analogowym, to nad każdym ujęciem poważnie się już zastanowimy, bo szkoda nam będzie każdej klatki. Nie ulega jednak wątpliwości, że jakość obrazu, szybkość w robieniu zdjęć, sposób  i łatwość wykonania są po stronie cyfrówek.

- Po 60 latach, jako prezes GTF,  wracasz do starej wystawy prezentując tamte zdjęcia w nowej odsłonie. Po co, w jakim celu?

- Po to, żeby przypomnieć tamten Gorzów. Żeby pokazać także młodym ludziom jak robiono kiedyś zdjęcia i dzięki czemu one się bronią, nabierają wartości historycznej i artystycznej. Tym bardziej jest to zasadne, że stara fotografia stała się modna, następuje powrót do czarnobiałych zdjęć, które mają swój niezaprzeczalny urok. To świat, do którego wracamy, ale on już nie wróci.

- Gorzów po tych 60 latach wypiękniał nam czy jedynie zmienił się tylko, albo na  tyle, że aż zmarniał?

- No, właśnie. To jest takie 50 na 50.I wypiękniał, i zmarniał. Widać to chociażby na wystawie Władzi Nowogórskiej i mojej prezentowanej w Małej Galerii przy Chrobrego, gdzie zderzamy te same miejsca z przed wielu lat i obecnie. Wygląda to ciekawie, ale wnioski są już różne. Zresztą, odwiedził nas niedawno starszy pan, który kiedyś mieszkał w Gorzowie i pamiętał miasto z lat 90-tych minionego wieku. Obejrzał wystawę, przespacerował się po mieście, wrócił do nas i powiedział, że jest mu przykro i smutno… I niech to wystarczy za cały komentarz.

- Już wiesz jakie będzie twoje ostatnie zdjęcie, po którym powiesisz aparat na kołku, stwierdzając, że już nic pięknego nie da się w tym życiu zrobić?

- Jeszcze do tego nie dojrzałem, bo ciągle czekają na mnie nowe ujęcia i zdjęcia. A być może już to zdjęcie zrobiłem, tylko nie ujrzało jeszcze światła dziennego, ale gdzieś tam jest na jednym z tysięcy filmów, które leżą i czekają, by się nimi zająć, a na co ciągle nie mam czasu.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x