Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bernarda, Biruty, Erwina , 16 kwietnia 2024

Boże Narodzenie z ciepłą agresją ze Wschodu

2014-12-20, Nasze rozmowy

Z dr. Maciejem Dudziakiem, antropologiem kultury z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_9824.jpg

- Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. W Polsce od lat pokutuje przekonanie o wyższości właśnie tych świat nad Wielką Nocą. A przecież chyba jest odwrotnie?

- To dylemat nierozwiązywalny. Nie ma żadnej dobrej odpowiedzi, dlaczego akurat tak się sądzi. To tak, jak pytanie, co było pierwsze – jajko czy kura, też nie ma dobrej odpowiedzi. Można przypuszczać, że w przypadku świąt przekonanie o wyższości Bożego Narodzenia wynika z tego, że to święto wybitnie rodzinne, poza tym obchodzone jest ono w takim, a nie innym czasie, czyli zimą, która jest tajemniczą porą roku. Poza tym Boże Narodzenie ma w porównaniu do Wielkiej Nocy otoczkę lekko magiczną, bo i choinki, światełka i inne rzeczy decydują, że właśnie tak jest. I ten stereotyp jest głęboko zadomowiony w kulturze.

- Z czego to się bierze?

- Przede wszystkim jest to kwestia tradycji. Wielkanoc jest dla przeciętnego człowieka trochę niezrozumiała, bo ze Zmartwychwstaniem jak do tej pory do czynienia miała tylko jedna osoba, a z narodzinami każdy i to w różny sposób. Poza tym ważna jest też dużo bogatsza obrzędowość Bożego Narodzenie z momentem centralnym i jednocześnie początkiem tych świąt, czyli Wigilią. Bo wszak jest to pewien paradoks, że dzień, który właściwie nie jest jeszcze świąteczny jest jednocześnie początkiem i kulminacją Bożego Narodzenia. To wówczas przy stole gromadzi się rodzina. Jest uroczyście, to dobrze wprowadza do dalszego świętowania. Bo właśnie Wigilia w polskiej tradycji jest najważniejszym momentem tych świąt.

- Jak świętujemy? Na kanapie, czy w inny sposób?

- Jak już mówiłem, najważniejsza jest Wigilia. Z mojego oglądu wynika, że przeważa model: właśnie wigilia, rodzina, choinka, prezenty, ale ostatnio i kolędowanie, czy kolędnicy. Otóż dzieje się coś ciekawego, a mianowicie sięgamy po stare tradycje rodzinne i zaczynamy je kultywować. Przez ostatnich kilkanaście lat czegoś takiego nie było. Być może za sprawą okresu przełomu wieku, być może zachłyśnięcie się wolnością i demokracją na chwilę spowodowało, że stare poszło w zapomnienie, a teraz wraca. Być może także za sprawą ciekawskich wnuków, którzy pytają babcie i dziadków, jak było kiedyś i do tego wracają. Na pewno też istotną wagę tu mają elementy popkultury, ot choćby niesamowicie popularne telewizyjne programy kulinarne, które na długo przed świętami koncentrują się na nich, prezentują potrawy i tradycje już zaginione, lub zwyczajnie zapomniane, i komuś może się przypomnieć, że faktycznie, kiedyś w domu tak też było i zaczyna takie elementy przeszczepiać do siebie. Takim powrotem do starego, ale oczywiście w nowym wydaniu są kolędnicy. Ja już od kilku lat obserwuję, że grupy kolędnicze pojawiają się w takim oto Gorzowie, przecież dość dużym mieście, bo w mniejszych i na wsiach to jest trwały obyczaj. A przecież jeszcze kilka lat temu kolędników na ulicach nie było. To właśnie tworzenie nowego przez przypominanie starego.

- A czy w przypadku świętowania znaczenie ma też i teren, na którym leży Gorzów?

- Naturalnie. Przecież Gorzów jest wielokulturowym. Poza tym pozostaje w zasięgu oddziaływania centrum multikulturowego, jakim jest Berlin. No i jeszcze jak dodać do tego rzeczywistość po przełomie demokratycznym, oraz pewną zamożność, to mamy to co mamy, czyli niezwykle interesującą mieszankę różnych obyczajowości. Na to wszystko nakładają się także wzorce świętowania podpatrzone w telewizji, czyli znów popkultura. A jak dodać do tego ciepłą agresję elementów kultury wschodu, czyli z byłych kresów to wychodzi nam naprawdę niezmiernie interesujący splot.

- Co rozumiesz pod pojęciem „ciepła agresja ze Wschodu”?

- Tylko to, że właśnie pod wpływem przesiedleńców ze Wschodu na przykład rodziny, które przyjechały do Gorzowa z Wielkopolski czy jakichś innych stron, przyjęły nowe obyczaje. Można to prosto pokazać choćby na tym, że teraz powszechnie się serwuje na kolację wigilijną pierogi z kapustą i grzybami. A przecież to specjał wybitnie wschodni. Teraz już chyba rzadko kto potrafi sobie wyobrazić wigilijny stół właśnie bez tego specjału. Jakby się dobrze przyjrzeć i zrobić badania pod tym kątem, to takich tradycji przejętych ze Wschodu znajdzie się więcej.

- Nawet kutię, którą po przerwie znów podaje się w moim domu?

- Z kutią to akurat raczej bym był ostrożny, bo już sama jej nazwa jest dość egzotyczna i raczej słabo znana jest ta potrawa, ale z innymi na pewno tak jest.

- Czy to dobrze, że te różne zwyczaje i obyczaje się mieszają?

- Bardzo dobrze. Przecież my mieszkamy na pograniczu polsko-niemieckim, niedaleko mamy Berlin. W samym naszym mieście mieszkają już Chińczycy, Niemcy i jeszcze parę różnych innych grup etnicznych. My już od początku polskiego Gorzowa, czy tego chcemy, czy nie jesteśmy miastem wielokulturowym. I im prędzej to zrozumiemy i zaakceptujemy, tym szybciej będzie nam się lepiej żyć. I taka otwartość na nowe, inne spowoduje, że w następnych latach będzie nam tylko lepiej. Bo przecież żyjemy w Europie, która już w części jest bez granic. Ludzie swobodnie się przemieszczają, tak samo obyczaje i tradycje. I nikt tego raczej nie zatrzyma. I trzeba nauczyć się z tym żyć.

- Dziękuję.

Od redakcji: Ta rozmowa opublikowana została na naszych łamach rok temu. Teraz jedynie ją przypominamy, bo nic nie straciła na swej aktualności.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x