Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Gorzów ma potencjał, ale trzeba go wyzwolić

2015-01-07, Nasze rozmowy

Z Eduardo Gregorio, włoskim znawcą sztuki i konserwatorem zabytków, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_9953.jpg

- Pochodzi pan z włoskiej Katanii na Sycylii. Niedawno spędził pan kilkanaście dni w Polsce i Gorzowie. Jakie wywozi pan wrażenia z naszego miasta?

- Przez ten czas miałem okazję dokładnie obejrzeć śródmieście. Trudno jest porównywać Gorzów do takich miast jak Kraków, który jest turystyczną perełką Europy, ale Gorzów z powodzeniem może stać się turystyczną perełką regionu. We Włoszech wiele miast podobnych do Gorzowa nie rywalizuje z Rzymem, ale stawia na lokalność. Wokół Gorzowa znajduje się mnóstwo małych miasteczek, wsi i należy walczyć o tych mieszkańców, żeby chcieli jak najczęściej przyjeżdżać do swojej lokalnej stolicy. Turysta to nie tylko osoba zwiedzająca. To przede wszystkim konsument, który chętnie przyjeżdża do danego miasta po to, żeby się bawić, zrobić zakupy, pójść na mecz czy nawet usiąść nad rzeką i spoglądając na ładne widoki wypić lampkę wina. Przyznam, że kiedy dzień przed wigilią poszedłem na spacer, byłem zaskoczony, że w centrum nic się nie dzieje. Gdzieś tam ktoś sprzedawał choinki i tyle widziałem. Miasto powinno żyć w tym okresie świętami, bo tylko wtedy może zachęcać innych do przyjazdu.

- A jak się panu podobało samo miasto?

- Lubię mniejsze miasta, dlatego wiele rzeczy odebrałem pozytywnie. Z jednej strony widać, że Gorzów jest poukładany, zbudowany na jasno określonym planie, ma dużo przestrzeni i szerokie ulice, a stare kamienice mają mocną strukturę i są dobrej jakości. Nie wiem, jak pojedyncze budynki prezentują się w środku, bo nie wchodziłem do każdego z osobna. Kamienice, które zostały wyremontowane wyglądają naprawdę pięknie, niektóre stare budynki, w tym pałacyki są najwyższej klasy, jeżeli chodzi o ich architekturę. Szkoda tylko, że zdecydowana większość z nich nie jest odnawiana. Gorzów ma potencjał, ale trzeba go wyzwolić poprzez przeprowadzenie szybkiej i pełnej rewitalizacji. Z drugiej strony widać, że w Gorzowie brakuje jednego konkretnego pomysłu, który byłby konsekwentnie realizowany. Atutem miejscowości na pewno jest Warta. Gorzowianie powinni docenić to, że mają tak ładną rzekę w samym centrum, co moim zdaniem jest istotne dla osad, które nie mają dostępu do morza.  Do tego podoba mi się ta mała rzeczka (Kłodawka – dop. aut), płynąca przez dużą część miasta. Fajnie zrobiony jest bulwar, most, lecz jeżeli spróbujemy dopatrzeć się jakiejś całości, okazuje się, że nie widać tu spójnego projektu. Zwróciłem także uwagę na małe pomniki stojące w kilku miejscach. Sam pomysł jest ciekawy, chociaż te pomniczki sprawiają wrażenie, jakby wychodziły spod jednej ręki i przypomina mi to trochę produkcję taśmową. Myślę też, że warto lepiej zagospodarować znajdujące się w śródmieściu parki. Mogą stanowić one taki centralny punkt rozrywki dla mieszkańców. Oczywiście nie zimą, ale wiosną czy latem jak najbardziej.

- Jako znawca sztuki i konserwator zabytków z zainteresowaniem zapewne obejrzał pan eksponaty wystawione w gorzowskim muzeum znajdującym się w willi Schroedera?

- Przyznam, że muzeum bardzo mi się spodobało, bo jest w pewien sposób unikatowe. Zazwyczaj w tego typu miejscach znajdują się eksponaty zebrane z różnych miejsc i źródeł i połączone w jedną ekspozycję. Natomiast willa Schroedera jest niedużym muzeum, którego siłą jest częściowy zbiór obiektów należących do jednej rodziny i używanych na przestrzeni lat w tym jednym miejscu. Zbierane przez wiele lat pamiątki pozwalają wyobrazić sobie, jak toczyło się życie kilku pokoleń tej rodziny. Do tego bryła willi jest piękna, a sam budynek ładnie utrzymany. Wokół widziałem ogrody, ale ze względu na porę roku nie mogłem podziwiać ich w całej okazałości. Nie rozumiem natomiast, dlaczego idąc w stronę muzeum nie napotkałem żadnych oznaczeń promujących ten obiekt. Gdyby nie moi polscy znajomi, nigdy bym tu nie trafił. Zwłaszcza, że willa znajduje się lekko na uboczu. Również idąc w stronę katedry, nigdzie nie zauważyłem żadnych informacji. Nie tylko na temat muzeum, ale i rozkładu innych punktów turystycznych w mieście. Może gdzieś znajdują się odpowiednie informatory, ale jeżeli mogę coś zasugerować, to moim zdaniem warto przy katedrze, która wydaje się centralnym punktem miasta, zamieścić widoczne informacje i wskazówki dla turystów.

- Pierwszy raz przyjechał pan do Polski. Jakie ogólne wrażenia wywozi pan z naszego kraju?

- Wybierając się do Polski oczywiście sporo poczytałem o waszym kraju i byłem przygotowany na to, że zobaczę normalne, bardzo dobrze zintegrowane z Europą, nowoczesne państwo. I nie zawiodłem się. Powiem więcej, zostałem w wielu przypadkach pozytywnie zaskoczony. Zwłaszcza czystością. Widać, że w Polsce ludzie dbają o wspólne dobro, są w tym kierunku wyedukowani. Niestety, we Włoszech pod tym względem jest inaczej. Podam przykład. W polskich miastach zaobserwowałem, że pojemniki na nieczystości są schowane, ustawione w podwórkach, dzięki czemu na ulicach nie widać śmieci. Jest schludnie i przyjemnie. U nas ludzie nie zgadzają się na stawianie kubłów na terenie bloków, uważają, że lepiej wystawić je na widok publiczny niż we „własnych domach”. W ten sposób na ulicach mamy ciągły bałagan. Inna sprawa to transport publiczny. Miałem okazję jeździć w kilku miastach miejskimi środkami komunikacji. Były one czyste i nowoczesne. Jeździły punktualnie, często i dzięki temu mogłem szybko i bez problemów dostać się do każdego wyznaczonego miejsca. Pozytywnie zaskoczył mnie autobus z Poznania do Gorzowa. Obsługa była na najwyższym poziomie, miałem nawet dostęp do bezpłatnego Internetu. Do tego macie dobre drogi. Byłem m.in. w Poznaniu, we Wrocławiu i Krakowie. Wszędzie dojazd samochodem był bez zastrzeżeń, choć nie rozumiem, dlaczego na odcinku autostrady z Katowic do Krakowa płaci się więcej niż za trzykrotnie dłuższy odcinek z Legnicy do Katowic. Czasami drogi dojazdowe są dziurawe, ale wiem, że w Polsce walczycie jeszcze z poprawą drogowej infrastruktury. Zresztą mam wrażenie, że na południu Włoch wiele dróg jest o wiele gorszych, a za przejazdy nimi są pobierane opłaty. Z innych rzeczy, zaskoczyła mnie trochę… pogoda. Zwłaszcza w Krakowie. Bardzo marzłem, a tłumaczono mi, że to tak naprawdę późna jesień, zima jeszcze właściwie nie nadeszła. Ale ja przyjechałem z Sycylii, gdzie jeszcze w listopadzie można było kąpać się w Morzu Jońskim.

- Tylko same pozytywne spostrzeżenia wywozi pan z naszego kraju?

- Nie do końca. Chodząc po marketach szukałem jakichś regionalnych produktów i praktycznie ich nie widziałem. Na półkach stały takie same towary, jakie znajdują się niemal we wszystkich europejskich krajach. We Włoszech staramy się dbać o regionalizm. Zagraniczne markety, zwłaszcza te znajdujące się w centrach miast, promują lokalne produkty. W innym przypadku nie miałyby szans na rozwinięcie swojej działalności. Włosi są mocno przywiązani do własnych towarów. Zagraniczne mają stanowić uzupełnienie oferty. Podobnie wygląda sprawa z porannym otwieraniem restauracji. We Włoszech jesteśmy przyzwyczajeni do jadania śniadań w mieście. Dlatego u nas jest mnóstwo tzw. barów. W Polsce ich nie zauważyłem, a niewiele restauracji czy pubów oferuje poranny posiłek.

- Kuchnia włoska jest inna od polskiej. Jak panu smakowały nasze posiłki?

- Jadąc do Polski znajomi straszyli mnie, żebym przypadkiem nie jadł wigilijnego karpia, bo jest niesmaczny i… nieprzyjemnie pachnie. Nie daję się zwieść stereotypom i opiniom innych, więc z największym zainteresowaniem czekałem właśnie na tę rybę i przyznam, że bardzo mi smakowała. Podobnie jak gołąbki. Wspaniałe było polskie mięso, pierogi, ciasta czy sałatki. Macie naprawdę pyszne wędliny, dlatego przed powrotem do kraju kupiłem ich trochę dla znajomych. Praktycznie wszystko, co przez te ponad dwa tygodnie jadłem, było znakomite, nawet zupy, których we Włoszech na ogół nie jadamy. We Włoszech panuje przekonanie, że na Sycylii jada się ogromne ilości jedzenia, ale myślę, że Polska jest nieprześcigniona.  

- Polska jest tanim krajem dla Włocha?

- To zależy. Średnie ceny są zbliżone do tych, które mamy w Italii, przede wszystkim na południu. Nie wiem za to, ile w Polsce kosztuje utrzymanie mieszkań, ale na pewno musicie wydawać dużo pieniędzy na ogrzewanie. Pochodziłem za to po sklepach, byłem w wielu restauracjach. Zauważyłem, że za niektóre rzeczy płaci się u was mało, np. za transport środkami publicznymi, wejście na basen, do muzeum czy kina, za żywność i jedzenie na mieście. Macie także dużo zniżek dla uczniów, studentów czy emerytów, u nas jest ich niewiele. Natomiast kiedy chciałem kupić sobie parę ubrań zaskoczyło mnie to, że w Polsce trzeba za nie płacić tyle samo, albo nawet więcej niż we Włoszech. Bardzo drogie są wina, kawa na stacjach czy gaz do samochodów. Za to sycylijskie pomarańcze są… tańsze niż u nas.

- To jak ogólnie podoba się panu Polska, polskie miasta, które miał pan okazję zwiedzić?

- Nie tylko miasta mi się podobały, ale wiele innych rzeczy. Święta spędziłem w Gorzowie i trochę różnią się one od tych w moim kraju. U was najważniejsza jest kolacja wigilijna i dzielenie się opłatkiem. U nas obiad w pierwszy dzień świąt. Nie ma opłatka i tych wszystkich pięknych tradycji, jak sianko, wolne miejsce przy stole czy śpiewanie kolęd. Podoba mi się w Polsce, że święta mają tak silny charakter rodzinny. We Włoszech święta są ważne praktycznie tylko dla katolików. Ci niewierzący nie przywiązują do nich większej wagi.  Co do miast, w Poznaniu trafiłem akurat na obchody 96-lecia wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Słyszałem, że było to jedno z niewielu polskich powstań, zakończonych sukcesem. Bardzo podobało mi się Stare Miasto, zwłaszcza zachowany bruk. Wielokrotnie spotykam się z sytuacjami, że odnawiając gdzieś stare place, wylewa się asfalt albo kładzie nowoczesną kostkę brukową. Tak nie można robić, gdyż zatraca się dawny klimat miasta. Poznań jest żywym, studenckim miastem, w którym można się naprawdę rozerwać, podobnie jak we Wrocławiu. Natomiast jeżeli chodzi o Kraków, to z powodzeniem mogę zakwalifikować to miasto jako ścisłą czołówkę europejską. Kościół Mariacki jest wielkim dziełem sztuki, podobnie jak katedra na Wawelu. Myślałem, że zobaczę jeden z ładnych, dużych kościołów, tymczasem spędziłem w niej ponad dwie godziny, było tak wiele do obejrzenia. Dowiedziałem się bardzo dużo o historii Polski i zaskoczyła mnie liczba… wojen, jakie naród polski musiał przejść na przestrzeni swego istnienia.

- Jest pan znawcą sztuki, ale i konserwatorem. Czym dokładnie się pan zajmuje?

- Zacznę od tego, że z wykształcenia jestem chemikiem, pracowałem dla państwowych firm i zajmowałem się głównie kontrolą jakości sprowadzanych do Włoch paliw. Ale moją pasją zawsze była i jest sztuka. Interesuje mnie architektura, malarstwo, historia sztuki, antyki, rzeźby, obrazy. Zajmowałem się konserwacją starych mebli, rzeźb, ram od obrazów. Mam odpowiednie ku temu uprawnienia, gdyż w 1989 roku zdałem państwowy egzamin i  wpisano mnie na oficjalną listę znawców sztuki. Interesuje mnie też architektura starych budowli. Dzisiaj jestem już na emeryturze, ale pasja we mnie pozostała i ciągle coś dłubię, odnawiam…

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x