Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Zawsze religia i tradycja się przenikały

2015-04-01, Nasze rozmowy

Z Moniką Wilk, antropologiem kultury, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_10825.jpg

- Zbliżają się święta Wielkiej Nocy. Czy pani zauważa różnicę w świętowaniu w stosunku choćby do tych świąt przed 20 laty?

- Oczywiście, że zauważam. Jakoś się tak połączyły te różne święta. Coraz częściej wybieramy sobie to, co nam się bardziej podoba, ale to nie jest złe. Dostępność, możliwości zakupu różnego rodzaju rzeczy stało się nową tradycją, ułatwieniem  i właśnie to zmienia nam te święta. Moim zdaniem święta stają się coraz bardziej niekościelne, niereligijne.

- Dlaczego?

- Bo święta stają się coraz bardziej tradycją wynikającą z tego, gdzie mieszkamy, a nie z nakazów religii. Ludzie coraz rzadziej chodzą do kościoła. Coraz mniej osób obchodzi Wielki  Czwartek, Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Może to wynikać z różnych rzeczy, jak choćby zabieganie czy brak czasu. I dlatego wybieramy sobie elementy, które są w miarę proste do zrealizowania. Coraz mniej ludzi, przynajmniej w moim pokoleniu, przestrzega post, czy zachowuje religijny wymiar tego czasu. Natomiast coraz więcej ludzi kupuje gadżety, które nas zalewają. Przecież święta zaczynają się na dobry miesiąc przed nimi. Mam na myśli to, że wchodzą obyczaje i zwyczaje dotąd nam nieznane. Jak choćby ozdabianie okien wiszącymi jajkami, co jest typowe dla kultury niemieckiej, skandynawskiej czy holenderskiej, bo tam zawsze tak ozdabiano okna, a w Polsce jeszcze do niedawna nikt tego nie czynił. Ba, wśród dzieci pojawia się zbieranie jajek, co jest jeszcze nowszą tradycją. A co również jest typowe dla Niemiec, gdzie się idzie z koszyczkiem do ogrodu i szuka ukrytych jajek. I ten zwyczaj już się przyjął, część rodzin go kultywuje. Inna rzecz, że przed laty przyjęliśmy jako symbol Bożego Narodzenia choinkę, też z Niemiec. I dziś nikt sobie tamtych świąt nie potrafi wyobrazić bez drzewka, nawet w świeckich domach ono jest. Ja bym tych nowych elementów nie oceniała w żaden sposób. Przyjęliśmy je i tyle. W następnym pokoleniu owo zbieranie jajek w ogrodzie będzie już rzeczą naturalną i każdy będzie myślał, że tak było zawsze.

- Na jakiej zasadzie to się stanie?

- Tak jest w kulturze, że ona się zmienia, my się też zmieniamy razem z nią.

- Jest takie popularne powiedzenie, że stajemy się coraz bardziej leniwi, coraz bardziej sobie ułatwiamy życie, stąd takie zmiany?

- To już jest ocenianie tego, co się zmienia w kulturze, a ja jestem daleka od oceniania czegokolwiek. Trzeba pamiętać, że wcześniejsze pokolenia miały zwyczajnie więcej czasu. A obecnie ludzie pracują po osiem, dziesięć czy nawet 12 godzin w ciągu dnia, więc trudno od nich wymagać takich samych zachowań, jak od ludzi, którzy mieli więcej czasu, niekiedy wcale nie pracowali. Zwyczajnie nie można przyjąć dawnych obyczajów wprost i przetransponować ich na dzisiejsze czasy, które są naprawdę szybkie. My mamy dwa razy więcej obowiązków, aniżeli mieli ludzie kiedyś. Oni mieli czas, żeby pościć, bo mieli czas, aby przygotować specjalne postne jedzenie. A przy okazji warto pamiętać, że post wynikał też z tradycji. Bo przecież na przednówku, czyli wiosną, było najmniej jedzenia. Nie było już zimowych zapasów i trzeba było jeść to, co zostało. Taki zwyczaj wynikał z kultury ludowej, która ukształtowała polską tradycję. A teraz mamy zupełnie inne czasy. Warto jednak pamiętać, że grzechem jest wyrzucanie jedzenia z lodówki. Trzeba zjeść to, co się kupiło. Bo zwyczajnie nie uchodzi wyrzucenie wędlin, aby w to miejsce kupić sobie ser. Tak się składa, że zawsze religia i tradycja się przenikały. A zmiana podejścia do świąt wynika z ogólnej zmiany kultury dnia codziennego, w jakiej my teraz żyjemy. I raczej nie należy oceniać, czy jest to pozytywne, czy też może nie.

- Zmiany dotyczą wszystkich świąt. Jednak obecnie o wiele bardziej ceni się święta Bożego Narodzenia od Wielkiej Nocy, choć to właśnie Wielkanoc jest najważniejszym świętem chrześcijańskiego świata.

- Rzeczywiście tak jest. I to chyba za sprawą tego, że wigilia jednak jest bardzo rodzinnym świętem. I właśnie przy okazji wigilii kładzie się znacznie większy nacisk na to, żeby rodzina się spotkała. Natomiast sama Wielkanoc jest o jeden dzień krótsza niż Boże narodzenie, bo to zawsze tylko niedziela i poniedziałek, więc tu nic nie wykombinujemy, nie uda się wyjechać na tak lubiane przez Polaków długie weekendy. Dlatego Wielkanoc obchodzi się w znacznie węższym rodzinnym gronie. Po drugie, same święta są oznaką przypomnienia, tradycji Roku Liturgicznego, bo w Boże Narodzenie obchodzi się narodziny Jezusa, a w Wielkanoc jego śmierć i odkupienie. Ale nadal są to symbole. Myślę też, że na przewagę Bożego Narodzenia mają również wpływ czasy, w których żyjemy, bo że powtórzę, mamy znacznie mniej wolnego czasu, niż mieli nasi przodkowie.

- Mimo tego pędu życia Polacy jednak kultywują tradycję. W wielu domach jednak siada się do wielkanocnego śniadania, obfitego, takiego jak z powiedzenia o jęczących stołach. W wielu domach Niedziela Wielkanocna jest dniem bez dymu, czyli nie gotuje się obiadu, bo tego świątecznego jedzenia jest tak dużo. Ale ta tradycja przykrywa religijny sens tego czasu.

- Oczywiście, traci sens religijny, ale nadal pozostaje tradycja. To jest kultywowanie wzorców wyniesionych z domu. Jeśli w moim domu śniadanie wielkanocne zaczyna się od święconki, a dopiero potem je się inne dania, to prawdopodobnie w domu mojej córki, jak dorośnie, ten sam wzorzec zachowania będzie odtwarzany. Oczywiście będzie to kultywowane tak długo, jak jej będzie to pasować. Bo jak wejdzie w rodzinę, gdzie takich zwyczajów nie ma, być może wzorzec wyniesiony z rodzinnego domu zostanie zmieniony, lub też nie. I choć tradycja jest przekazywana, to jednak różne zwyczaje ulegają także zmianom. Kiedyś więcej czasu poświęcaliśmy na pieczenie czy gotowanie świątecznych potraw. A teraz prościej jest kupić kilogram ciasta, różnych rodzajów, niż piec osobiście cztery blaszki, bo co potem z tym ciastem robić? No bo ile można go jeść. Na dobrą sprawę u mnie w domu z tradycji została święconka i biała kiełbasa. I to wszystko. Odeszłam od tego klasycznego jęczącego stołu. Ba, inna tradycja, czyli śmigus-dyngus też uległ zmianie.

- A w jaki sposób?

- U początku tej tradycji należy upatrywać tak naprawdę zaloty wiejskie. Bo to była jedyna możliwość, kiedy panowie mogli oblać dziewczynę, która im się podoba. I jasnym było, że ta najbardziej mokra to jest jednocześnie najładniejszą panna w całej wsi. A dziś oblewanie się wodą nie ma kompletnie takiego znaczenia. Dziś jest to zabawa dla dzieci…

- Albo działania chuliganów.

- Prawda. Ale proszę sobie przypomnieć, jak w latach 70. i 80. przyszła moda na pryskanie się perfumami. A przecież to kompletnie zniknęło, dziś już nikt, albo prawie  nikt o tym nie pamięta. Ja w każdym razie nie znam nikogo, kto by polewał znajomych perfumami. Warto wiedzieć, że ta tradycja była popularna z powodu tych perfum właśnie. Bo ci, którzy polewali perfumami, oni się wyróżniali. Po pierwsze mieli je, a po drugie stać ich było na to, aby innych polewać. No i ta tradycja się zdewaluowała, bo co to za problem kupić dziś perfumy w drogerii. No żaden. Inna kwestia, czy ktoś chciałby pachnieć trzema czy czterema zapachami. Bo ja raczej nie.

- Czyli święta dziś to takie dwa leniwe dni…

- No nie, ja mam nadzieję jednak, że to czas spędzony z rodziną, spotkanie, rozmowa. I właśnie te dwa dni są potrzebne, aby w naszym zwariowanym życiu się zatrzymać, wystopować. I niech ta tradycja wejdzie na stałe do naszych rodzin. Bo to nas zakorzenia, utożsamia, dzięki między innymi takiemu a nie innemu świętowaniu czujemy, że jesteśmy Polakami, jesteśmy grupą. Bo jeśli nie mamy jakiejś tradycji, to nie jesteśmy grupą.

- Jak to należy rozumieć?

- Dla przykładu. Jeśli Polak wyjedzie za granicę, do Niemiec czy Anglii, czy jakkolwiek gdzieś tam, i będzie kultywował wspólne dla nas Polaków tradycje, jak choćby dzielenie się święconką czy opłatkiem w wigilię, to jest to jego tradycja, jego zakorzenienie, będzie się czuł Polakiem. A jeśli przyjmie wszystko z zewnątrz, a dzieci swoich nie będzie uczył też języka polskiego, to następne pokolenie będzie pokoleniem, które wychowało się tam gdzieś, i nie będzie czuło związków z krajem rodzinnym rodziców. Tak naprawdę tożsamość kulturowa to jest właśnie i to, że się tą święconką podzielimy. Bo to jest typowe tylko dla nas, dla Polaków. I takie a nie inne rytuały nas utożsamiają, powodują, że czujemy się Polakami. Owszem wzorce nieznacznie się w różnych rodzinach różnią, ale ogólny zostaje i to on decyduje, że jesteśmy Polakami. Właśnie takie a nie inne obchodzenie świąt jak najbardziej.

***

Monika Wilk jest absolwentką Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, ukończyła etnologię na Wydziale Historycznym i studia europejskie na Wydziale Prawa. Pracowała w Muzeum Lubuskim im. J. Dekerta w oddziale w Bogdańcu. We wrześniu 2007 roku została kierownikiem Gminnej Biblioteki Publicznej w Bogdańcu, którą tworzyła od podstaw. Obecnie jest jej dyrektorem. Preferuje bardzo niekonwencjonalne metody pracy, które przyniosły jej wiele sukcesów. Poza tym Monika Wilk działa na rzecz uchodźców, pisze międzynarodowe projekty. Mieszka w Bogdańcu, jest mamą Antoniny.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x