Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Złamać zasadę, że przedsiębiorca to złodziej i krwiopijca

2015-04-08, Nasze rozmowy

Z Krzysztofem Częstochowskim, prezesem organizacji Pracodawcy Lubuscy i wiceprezydentem stowarzyszenia Pracodawcy RP oraz prezesem gorzowskiego PKS,  rozmawia Ryszard Romanowski

medium_news_header_10884.jpg

- Jak długo jest pan prezesem Pracodawców Lubuskich?

- Od 27 października 2014r. kieruję Lubuską Organizacją Pracodawców, na którą spadają przeróżne sprawy. Jesteśmy jedną z dwóch organizacji pracodawców w województwie lubuskim. Nasza jest starsza i zrzesza około 150 podmiotów z dawnego województwa gorzowskiego i nie tylko. Współpraca z podobną organizacją reprezentującą południe województwa układa nam się jednak bardzo dobrze.

- Dlaczego warto należeć do takiej organizacji?

- Głos pojedynczego przedsiębiorcy, gdy np. zwraca się do ZUS lub innych urzędów, traktowany jest jako załatwianie wyłącznie swoich interesów. Urzędnik inaczej podchodzi do niego, ponieważ może w tym wypadku rodzić się nawet podejrzenie o działania korupcyjne. Zupełnie inne jest podejście do organizacji.

- Z jakimi największymi problemami zmagają się obecnie Lubuscy Pracodawcy ?

- Jedną z najważniejszych spraw jest wymóg płacy minimalnej w wysokości  8, 5 euro za godzinę na terenie Niemiec. Sprawa dotyczy wielu przedsiębiorstw transportowych. Gorzowski PKS jest średnim przedsiębiorstwem, ale w regionie istnieją znacznie większe  firmy transportowe, którym nie jest to obojętne. Nasuwa się pytanie: jeżeli  Niemcy ustalili płacę minimalną  i na ich terenie rozszerzyli tak prawo, że obowiązuje wszystkich łamiąc pewne rozwiązania UE o wspólnym rynku, o swobodzie przemieszczania pracowników, to czy reakcja polskiego rządu była właściwa.  Niemcy uchwalili ustawę w lipcu 2014 roku.  Już we wrześniu pracodawcy  zwracali się do rządu, aby przyjrzał się  temu i zobaczył jakie niesie to skutki dla Polski i to nie tylko dla przewoźników.  Przez dłuższy czas nie było żadnej reakcji.  Nikt za bardzo nic nie wiedział. Wzruszano ramionami twierdząc, że to nas nie będzie dotyczyło. Okazało się, że Niemcy nie zrobili tego tylko po to, żeby zadowolić rządowych koalicjantów.  Nie kryli tego, że chcą zahamować konkurencję, a szczególnie konkurencję w przewozach międzynarodowych. Warto przypomnieć, że  Polska stała się potęgą w przewozach międzynarodowych. Mamy prawie 180 tyś. samochodów wykonujących kursy po całej Europie.  Odebrano  rynek również innym przewoźnikom, chociaż Niemcy mówią wprost o polskiej konkurencji.

- Dlaczego nikt nie reaguje?

- Rząd żyje m. in. z tych 180 tys. samochodów. Wystarczy tę liczbę pomnożyć przez dwa,  aby otrzymać ilość miejsc pracy i związane z nią podatki. Wszystko  dzieje się w momencie kiedy na wschodzie mamy embargo, którego nie wymyślili pracodawcy ani pracownicy. Jest to  stricte polityczne działanie, które odbija się rykoszetem nie tylko na sadownikach, rolnikach, ale również  na branży transportowej. Kiedyś  kilkadziesiąt tysięcy pojazdów jeździło do Rosji wożąc warzywa, mięso itp. Dzisiaj  część tych samochodów stoi, ale większa część   przerzuciła się na kierunek zachodni.  Tymczasem dopiero w grudniu rozpoczęły się rozpaczliwe działania rządu.  Po kilku zdaniach noty dyplomatycznej praktycznie by się wszystko zakończyło, gdyby nie naciski  ze strony pracodawców. W końcu podjęto rozmowy i  jest reakcja UE, ale mamy już 2015 rok, w którym teoretycznie  przepisy te już obowiązują.

- Dlaczego niemieckie przepisy łamią unijne prawo?

- To nie tylko jest kwestia, że pracownikowi polskiemu na terenie Niemiec trzeba więcej  zapłacić. Jest to łamanie przepisów,  bo ten pracownik nie jest oddelegowany do pracy na terenie Niemiec a w podróży służbowej. Jest to uregulowane przepisami  UE. W przypadku pracownika zatrudnionego np. na budowie w Niemczech, który tam mieszka i robi zakupy  jest inny stan prawny. Kierowca jest w podróży służbowej.  Przejeżdża przez ten kraj, płaci  za używanie drogi, niemało w przypadku pojazdów powyżej 12 t i nie wykonuje pracy na terenie Niemiec, tylko korzysta z tamtejszej infrastruktury drogowej. Na tak jawne łamanie prawa  reakcja polskiego rządu była znikoma. Mamy  około 50 eurodeputowanych, którzy również nie zareagowali. Złośliwi mówią, że skoro tak ma być, to może w Lidlach, Kauflandach i innych niemieckich firmach w Polsce też ludziom na kasach zapłacą minimum 8, 5 euro. Zobaczymy jak wtedy będą się rozwijały. Jest to  ewidentne łamanie przepisów, na które brak właściwej reakcji polskiej strony.  Do dzisiaj sprawa nie jest rozstrzygnięta. Jest to ingerowanie ze strony niemieckich organów celnych, bo one mają się zająć egzekwowaniem przepisów. Trzeba przedłożyć im całą dokumentację płacową. Przetłumaczyć ją na język niemiecki, co jest zupełnie kuriozalne.  Ponadto trzeba zrobić to według schematu, który Niemcy wymagają. To już jest w ogóle jest niezrozumiałe

- Co na to Unia?

- Często u nas tłumaczą się: musimy te przepisy zrobić, bo Unia wymaga. Jak nam trzeba śrubę przykręcić, to  zwala się na Unię, a jak innym przykręcają to obowiązują prawa miejscowe. To jest początek domina. Jak Niemcy nie zostaną kolokwialnie mówiąc wyprostowani, to to samo zrobią niebawem Francuzi. Już  przygotowali minimalną płacę na ponad 9 euro. Włosi są w trakcie i za chwilę idea o przemieszczaniu się ludzi i możliwości podejmowania pracy w każdym kraju  upadnie. W ważniejszych sprawach, jak np. ilość alkoholu we krwi  nie robi się nic. W Niemczech np. można mieć 0,5 promila a w Polsce 0,2.  Tam gdzie ma się interes nieważne są przepisy unijne. Rządowi Niemiec potrzebna jest za wszelką cenę koalicja i nieistotne są dla niego regulacje unijne.

- Co w takiej sytuacji zrobił polski rząd?

- Polski rząd kompletnie nie stanął na wysokości zadania,  a powinien pamiętać, że żyje z podatków ludzi,  którzy za chwilę mogą stracić pracę. Wydaje ich pieniądze a nie swoje. Trzeba tutaj sprawiedliwie oddać, że deputowany z naszego terenu pan profesor Liberadzki  podjął pewne działania, ale bez aktywnego wsparcia rządu. Nie można opowiadać, że to przeszkadza  wyłącznie konkurencyjności, bo to łamie dotychczasowe rozwiązania prawne. Mam nadzieję, że to się pozytywnie zakończy, mimo że OPZZ wystosowało pismo do niemieckiego ministerstwa pracy wspierając ich przepisy. Myślę, że nie do końca  zrozumiano o co chodzi.  Jeżeli polski pracownik jedzie na teren Niemiec, to otrzymuje ponad stawkę  zaszeregowania, którą ma w Polsce tzw. należność za pobyt za granicą. Składa się na nią delegacja i ryczałt na nocleg. Łącznie wynagrodzenie i te składniki w wielu przedsiębiorstwach przekraczają te 8, 5 euro.  Interpretowanie, że jest to tylko płaca zasadnicza jest błędnie.  Niemiec wykonujący tę pracę otrzymuje tylko płacę zasadniczą bo nie ma tam innych składników. 

- Czasem słychać komentarze, że pracodawcy się buntują, bo chcą wzbogacać się kosztem pracowników. Jak to wygląda z waszej strony?

- Jak ktoś prowadzi przedsiębiorstwo, to jest przede wszystkim organizatorem pracy i robi to tak, aby mieć z tego jakiś zysk. Jeżeli nie jest w stanie spełnić wymogu 8, 5 euro, to firma zbankrutuje. Ludzie  stracą pracę. Może u nas część z nich znajdzie ją po drugiej stronie granicy. Rodzą się pytania, gdzie ci ludzie będą płacili PIT i gdzie przedsiębiorstwa, które znikną lub przeniosą się za Odrę będą płaciły citowskie podatki, akcyzę i  podatki od środków transportu. Myślę, że rządzący powinni zapamiętać, że ich płaca jest wypłacana z naszych podatków.  Gdy ich ubędzie płaca administracji rządowej powinna spaść proporcjonalnie.

- Jak obecnie wygląda sytuacja, bo przecież Unia zwróciła się do Niemiec o wyjaśnienia?

- Niemcy wysłali odpowiedź, która jest  rozpatrywana. Nasi przedsiębiorcy w Brukseli uczestniczyli w tzw. społecznym przesłuchaniu. Zostali wysłuchani z udziałem polskich eurodeputowanych. Boję się jednak, że jest to przysłowiowa musztarda po obiedzie.  Mamy służby dyplomatyczne, dużą ambasadę w Niemczech. Czy tylko po to, aby uczestniczyły w  przyjęciach i na nic nie potrafiły zareagować?

- Jakie są jeszcze problemy nękające lubuskich pracodawców ?

- Polski przedsiębiorca, żeby mieć rozeznanie w  prowadzeniu swojego biznesu powinien codziennie przeczytać około 100 stron rozwiązań prawnych i przepisów. Od zagadnień ochrony środowiska po opłaty infrastrukturalne, rozwiązania podatkowe itp. To jest po prostu niemożliwe.  Taka ilość przepisów nie jest miernikiem pracy rządu i ministerstw. Wręcz przeciwnie. Gdyby przepisy były jasne, zrozumiale i stabilne, to byśmy wyżej oceniali pracę tych ludzi. Tworzenie ton papieru niczemu nie służy, bo na końcu pozostaje urzędnik, który zaczyna te przepisy interpretować. Nie można wykluczyć, że  wśród przedsiębiorców jest margines osób, które chciałyby robić coś na pograniczu prawa. Zdecydowana większość myślę że  99 proc z hakiem chce uczciwie zapłacić podatki i funkcjonować bez strachu, że po pięciu latach przyjdzie urząd skarbowy i ich działalność oceni zupełnie inaczej.  Co zrobić skoro bez przerwy jest coś zmieniane, a minister finansów określa, że 80 proc kontroli ma być skutecznych. Zakłada z góry, że mamy tylko 20 proc uczciwych przedsiębiorców.

Raz urzędnik ocenia to tak, a przy następnej kontroli zupełnie inaczej.  Polscy pracodawcy nie dosyć, że muszą przeczytać tyle stron przepisów i pewnie nikt tego nie robi, bo to niemożliwe, to  później przychodzi urzędnik i interpretuje je w jakiś sposób, ale po kilku dnach znowu przychodzi i interpretuje je jeszcze inaczej. Jak można przechodzić przez przejście dla pieszych, gdy światło co chwilę się zmienia. Albo jest awaria tego światła, albo ten, który to projektował  jest baranem. Jakoś trzeba z tego wyjść,  bo człowiek chciały spokojnie przechodzić. Albo jest czerwone, albo zielone.

- Przecież w prawie występuje tzw. domniemanie niewinności, czy w kapitalizmie nie dotyczy ono przedsiębiorców?

-  Trwa akcja pracodawców popierająca inicjatywę prezydenta RP pod hasłem: „zabierz bicz fiskusowi”  Prezydent Komorowski wystąpił z inicjatywą zmiany ordynacji podatkowej. Proponuje aby w niej uznać, że jeżeli podatnik jest w jakimś sporze z urzędem skarbowym a przedmiotem sporu jest rzecz niejasna i nie do końca sprecyzowana,  to należy przyjąć w postępowaniu domniemanie niewinności podatnika. Chcemy złamać od lat obowiązująca zasadę przyjmowania z góry, że przedsiębiorca to złodziej i krwiopijca w związku z czym trzeba mu dowalić.

- Jak na prezydencką inicjatywę zareagowało ministerstwo?

- Została nieco opacznie zrozumiana przez ministerstwo finansów, bo pozbawiłaby je dowolności interpretacji. Przykładów takiej interpretacji od lat nazbierało się wiele zaczynając od znanego przypadku przedsiębiorcy Kluski kończąc na wielu przypadkach z Gorzowa i okolic. Nie chcę ich wymieniać, żeby nie wchodzić w konflikty.  Od lat nic się nie zmieniło. Jak zaczynałem pracę jeden z pracowników ciągle powtarzał: „nawet jak byś był świętą Adelajdą zawsze coś ci znajdą”.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x