Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Zbójeckie prawo do krytykowania złych poczynań prezydenta

2015-04-15, Nasze rozmowy

Z Markiem Surmaczem, wiceprzewodniczącym sejmiku woj. lubuskiego, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_10973.jpg

- Jak obserwuje pan działania nowej władzy w Gorzowie, to co pan sobie myśli?

- Jestem zawiedziony. Może dlatego, że jako kandydat na prezydenta szedłem do miasta z dużym rozpoznaniem problemów i gotowymi rozwiązaniami. Do tego zależało mi na szybkim pokazaniu ludziom, że po 16 latach rządów prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka nadchodzi nowe. I że władza jest uczciwa, jej działania są transparentne, pozbawione kumoterstwa, kolesiostwa, a dobrem nadrzędnym jest miasto. Wprawdzie w ostatnich dniach prezydent podjął bodaj dwie decyzje o uwolnieniu prywatnych inwestorów zablokowanych przez poprzednika, ale te z kategorii oczywistych oczywistości. Tymczasem pierwsze ruchy kadrowe nowego prezydenta wprawiły mnie w osłupienie. I chyba nie tylko mnie. Na dzień dobry odstrzelił on skarbniczkę miasta, osobę będącą ,,mózgiem’’ finansów Gorzowa. Wielokrotnie z nią się nie zgadzałem, czasami toczyliśmy boje, ale uważam że była to nad wyraz osoba kompetentna. W przypadku wiceprezydentów nie chcę się wypowiadać, bo to są pracownicy stricte polityczni i każdy prezydent dobiera sobie takich jakich chce. Dlatego między bajki trzeba włożyć mówienie w tym przypadku o merytoryczności. Jeżeli coś bym zarzucił, to w ramach racjonalizacji kosztów urzędu w zupełności wystarczyłoby dwóch wiceprezydentów, bo Gorzów więcej nie potrzebuje. Natomiast pozostałe zmiany kadrowe to już rozpacz. Zwłaszcza powołanie żony sponsora. Przyznaję, że analizuję tę nominację pod kątem prawnym i jedyne co mnie może powstrzymać od dalszych działań w tym zakresie, to wycofanie się z tej decyzji przez prezydenta. Niezrozumiałym dla mnie jest też powołanie doradcy od spraw public relations. To jakiś wybryk natury. Rozumiem, że prezydent jako polityk chce mieć u boku specjalistów różnych dziedzin, żeby korzystać z ich rad. Brać jednak na etat pijarowca, to sytuacja kuriozalna. W mieście mamy istotniejsze rzeczy do załatwienia niż promowanie się pana prezydenta.

- Wszyscy wiemy, że jest taki doradca, ale nic nie wiemy o tym co robi. Może pan wie, czym się na przykład zajmuje?

- Dla mnie skandalem jest utajnianie, odmawianie udzielania informacji na temat wydawania publicznych pieniędzy. Panie Jacku Wójcicki, panu role się pomyliły. Znajduje się pan na urzędzie publicznym dość dużego miasta i na każde pytanie dotyczące wydatkowania środków publicznych należy udzielić podatnikom natychmiastowej odpowiedzi. Psim obowiązkiem pana jest udzielić również wszystkich informacji dotyczących owego doradcy. Przede wszystkim, na jakich warunkach prawnych i finansowych pracuje oraz jaki ma zakres obowiązków.

- Czyli, pańskim zdaniem, ponad 60 procent ludzi pomyliło się wrzucając w listopadzie kartki do urn?

- Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami i w jej trakcie każdy kandydat stara się przekonać do siebie jak największą grupę wyborców. To że bardzo nie podobała mi się kampania wyborcza Jacka Wójcickiego, to już w tej chwili nie ma znaczenia, aczkolwiek jestem przekonany, że nie trzymał on reguł gry demokratycznego wyboru przewidzianego prawem wyborczym. Jestem przekonany, bo to jest dość powszechne, że wydał dużo więcej środków finansowych niż zezwala na to prawo, a bajdurzenie o tym, że gdzieś robił tanio materiały promocyjne mnie nie przekonuje. Natomiast te 60 procent głosujących ,,za’’ nie jest czymś sensacyjnym, bo Gorzów już przyzwyczaił do rozstrzygania wyborów w I turze. Wcześniej po 60 procent głosowało za Tadeuszem Jędrzejczakiem, teraz odwróciło się od niego i oddało głos na kogoś innego. Oznacza to, że w kolejnym podejściu możemy być świadkami następnej wolty. Czas wyborów jest za nami, miesiąc miodowy też i zaczynamy obserwować działania nowej władzy. Jako opozycja mamy zbójeckie prawo do krytykowania złych poczynań prezydenta, a mieszkańcy mają prawo w którymś momencie powiedzieć ,,stop’’, pomyliliśmy się, chcemy naprawić błąd.

- A może jesteśmy za bardzo niecierpliwi i już chcielibyśmy widzieć zmiany, a na to potrzeba jednak trochę czasu?

- Dla Jacka Wójcickiego jedyną szansą zdobycia autentycznej sympatii wśród gorzowian jest wyraźne odróżnienie stylu sprawowania władzy od swojego poprzednika. W innym przypadku może bardzo szybko zakończyć urzędowanie w ratuszu. Start były wójt ma bowiem fatalny i nie chodzi tylko o zmiany kadrowe.

- Ma pan na myśli horrendalne podwyżki cen za wodę i wywóz śmieci, jakie funduje nam prezydent praktycznie na początku swojego urzędowania?

- Mógłbym powiedzieć sarkastycznie, skoro tak sobie wybraliśmy, to teraz musimy pocierpieć, ale oczywiście nie jest mi tu do śmiechu. Gdybym ja został prezydentem nie byłoby żadnej podwyżki wywozu śmieci. Mało tego, byłaby obniżka, o czym mówiłem
w kampanii prezentując dokładne wyliczenia. Zarządzanie gospodarką śmieciową w nowych uwarunkowaniach ustawowych powinno być droższe maksymalnie o 20-30 procent od tego co mieliśmy przed wejściem nowych uregulowań. Nie po to 20 lat temu za grube miliony zbudowaliśmy własny zakład utylizacji odpadów. I dzisiaj powinniśmy z tego korzystać, a nie płacić stawki jedne z najwyższych w kraju. Proszę zwrócić uwagę, że do chwili wprowadzenia zmian ustawowych nigdy nie krytykowaliśmy działań prezydenta Jędrzejczaka w tym obszarze, bo zakład spełniał swoją rolę, a stawki za wywóz śmieci były rynkowo urealnione, a przy tym rozsądne.

- To co się takiego nagle stało, że dzisiaj zgrzytamy zębami czekając na podwyżki, które uderzą nas w czerwcu?

- Błędem było przystąpienie miasta  do Związku Celowego Gmin MG-6. Powołanie takiego związku miałoby sens tylko w sytuacji zgodnego zbudowania prawdziwej aglomeracji gorzowskiej, poprzez włączenie ościennych gmin do miasta.

- Rozumiem, że mieszkańcom Gorzowa nie jest potrzebny do szczęścia Związek Celowy Gmin MG-6?

- Nie, ponieważ decyzja o przystąpieniu do tego związku zaburzyła normalny tok funkcjonowania w tym segmencie. Daliśmy sobie wmówić, choć przypomnę, że PiS było jedyną partią, która przestrzegała przed tą decyzją, że bycie w MG-6 pozwoli na lepszy rozwój aglomeracji w przyszłości. Dzisiaj jedynym rozsądnym posunięciem w obszarze gospodarki odpadowej jest zakup przez ZUO własnych samochodów i całkowite przejęcie wywozu nieczystości. Podobnych pomysłów dotyczących przejęcia przez miasto działań na przykład w zakresie gospodarowania zielenią jest więcej. Potrzebna też jest redukcja zatrudnienia w administracji, a tego obawiają się kolejni prezydenci.

- Czyli mamy jak u Hitchcocka. Najpierw musimy przeżyć szok, a potem napięcie będzie rosło. A może chodzi tu o coś innego. Najpierw złupić i ogłupić społeczeństwo, potem gdzieś wyremontować chodnik, załatać dwie dziury, postawić kwietnik i ludzie będą radośni?

- Wydaje mi się, że gorzowianie nie ,,kupią’’ takich zagrań, gdyż prezydent Wójcicki bardzo głęboko włożył ręce w kieszenie mieszkańców. A tego nikt nie lubi. Ponadto wielu zostało dotkniętych informacją, że skoro uczciwie płacili za wywóz śmieci to teraz będą musieli jeszcze dopłacić za tych co się migali.  Szokiem była wypowiedź dyrektora MG-6, który stwierdził, że nie opłaca się ścigać niepłacących. Moim zdaniem on tę sesję rady miasta powinien opuszczać już jako były dyrektor. Dopowiem tylko, że zastanawiam się, czy prezydent tak naprawdę przestał być już wójtem Deszczna. I szukam odpowiedzi na  pytanie, na jakie cele ma iść wielomilionowa nadwyżka, która pojawi się z chwilą kiedy będziemy płacili na wywóz śmieci wyższą stawkę?

- Zgodzi się pan jednak z tym, że pomysł, żeby prowadzić konsultacje społeczne jest wyjściem naprzeciw mieszkańcom, którzy teraz będą mogli częściej zabierać głos niż tylko raz na cztery lata przy urnie wyborczej?

- Świetna idea, ale dlaczego nie jest realizowana? Czy słyszał pan o konsultacjach w sprawie podwyżek wody czy śmieci? A czy słyszał pan o konsultacjach w sprawie budżetu obywatelskiego, kiedy to na dzień dobry Jacek Wójcicki urżnął z tegoż budżetu 800 tysięcy złotych? Przecież idee budżetu obywatelskiego uaktywniły tysiące mieszkańców, którzy najpierw wypracowywali ciekawe pomysły, potem działali na rzecz ich promocji aż wreszcie tysiącami głosowali. I co? Jedna decyzja i 40 procent budżetu zostało wykasowanych.  Jak mogą czuć się ci, którzy zagłosowali, ich pomysły znalazły się na liście inwestycji do realizacji, ale przyszła nowa władza i marzenia prysły. Mam nadzieję, że ten świetny w sumie projekt nie upadnie do reszty, bo ludzie chcą się uaktywniać, potrafią nawet działać, ale trzeba im w tym pomóc, a nie zniechęcać. Robienie natomiast konsultacji dla samych konsultacji mija się z celem. Żeby ta idea miała sens, należy zachęcać mieszkańców do uczestnictwa w różnych obszarach konsultacji a nie tylko wygodnych dla władzy. Mieszkańcy nie zostaną dopuszczeni do konsultacji na przykład w sprawie działalności spółek komunalnych. Dlaczego? Bo tam pracują całe klany rodzinne. Oczywiście jest to pozostałość po poprzednim prezydencie. Najgorsze, że ten cały system jest skostniały i ruszenie go będzie bardzo trudne. Zwłaszcza, że wielu pracowników, kierowników w urzędzie czy spółkach znalazło się w trudnym położeniu. W czasie 16. lat prosperity pobudowali domy, mają na karku potężne kredyty i nie w głowie jest im dobro miasta, mieszkańców. Oni myślą, jak przetrwać, nie dać się zwolnić.

- Prezydent zaczyna robić porządki i wymienia ludzi na, jego zdaniem, kompetentnych. To chyba dobrze?

- A może wcale nie trzeba wymieniać, a ocenić najpierw koszty funkcjonowania urzędu i spółek. Pamiętam, jak do magistratu przychodził prezydent Jędrzejczak to zatrudnienie było na poziomie około 200 urzędników. Dzisiaj jest ich około 550. W spółkach zatrudnienie również pęcznieje w ekspresowym tempie. Uważam, że należy postawić prezesom tych spółek zadanie wykonania dokładnej analizy stanu zatrudnienia i dostosowania ich do realnych potrzeb. Do tej pory zatrudnianie w spółkach wyglądało tak, że jeden z działaczy partyjnych wchodził do niej i z czasem zasysał kolejnych przyjaciół i członków ich rodzin. Tak rozbudowywała się struktura organizacyjna. A pieniądze na jej utrzymanie najczęściej pochodzą z podwyżek usług, które bezpośrednio uderzają w mieszkańców. Urzędnicy zawsze są w stanie uzasadnić swoją przydatność w organizacji. Kiedy zaczęto komputeryzować urząd pojawił się problem, że nie wszyscy starsi pracownicy potrafią nauczyć się obsługi tych urządzeń. Co zrobiono? Zatrudniono kolejnych, którzy na obsłudze się znali, pozostawiając oczywiście tych starszych. Dlatego, póki w mieście nie pojawi się ktoś odważny, ktoś dla którego liczy się racjonalność działania, póty tak to dalej będzie pęczniało.

- Dajmy czas nowemu prezydentowi, może te uwagi weźmie pod uwagę.

- Chciałbym wierzyć w to, że prezydent ma taką zdolność i że jego hasła o zrobieniu porządku w mieście nie będą puste. Z drugiej strony, po pierwszych ruchach kadrowych, mam wrażenie, że idzie on w kierunku wymiany ludzi na swoich. Jedyną nadzieją, że jego zaplecze jest zdecydowanie mniejsze niż prezydenta Jędrzejczaka. Powiem nawet więcej, on nawet nie ma zaplecza i do tego nie jest osobą samodzielną. Dlatego nie zaskakuje mnie to, co obserwujemy. Prezydent i jego najbliżsi współpracownicy niemal codziennie rzucają różne pomysły, żeby przykryć dotychczasowe wpadki. To nie jest właściwy kierunek, czego dowodem jest, że już postawił sobie radę miasta na przeciwległym biegunie, choć radni z sympatią dla niego rozpoczynali pracę. Mam wątpliwości czy radni nawet z jego ugrupowania Ludzie dla Miasta długo będą przy nim. Na razie są, gdyż to oni namówili Wójcickiego do startu w wyborach i trudno byłoby już teraz odwracać się. Jeżeli LdM szybko nie usamodzielni się i nie zacznie trzymać się ideałów, z którymi startowali w wyborach, to podzielą los Ruchu Palikota w ogólnopolskiej polityce.  

- Dlaczego pańskim zdaniem w budżecie miasta brakuje pieniędzy na wszystko, choć jest on najwyższy w historii Gorzowa?

- Mamy bardzo wysokie koszty stałe i bieżącej obsługi oraz za mocno rozdętą administrację. Przez ostatnie lata zapędziliśmy się do tak wąskiego lejka, przez który nie można już się przecisnąć. W tej chwili nie mamy żadnych pieniędzy na fanaberie, a najgorsze, że jesteśmy miastem o stosunkowo niskich dochodach i słabej gospodarce, handel wyłącznie wielkopowierzchniowy, dużo aptek i sklepów z wódą. Trzeba natychmiast ograniczyć wydatki i zdecydowanie skorygować politykę podatkową, bo alternatywą będzie dalej postępująca stagnacja. Owszem, mamy dobrą sytuację z punktu widzenia gotowości zaciągania kredytów na inwestycje z udziałem środków unijnych, ale muszą to być dobre tytuły inwestycyjne, generujące dalszy rozwój a nie stałe koszty na codzienną działalność. Samo budowanie dróg z pieniędzy UE wspomaganych kredytami ostatecznie powiększy zadłużenie miasta i za kilka lat będziemy w gorszej sytuacji niż dzisiaj. I w tym przypadku wyjdzie mądrość zarządzających. Bo budżet miasta w kolejnych latach będzie jaki będzie, więcej pieniędzy na pewno w nim się nie pojawi i jeżeli zaczniemy stawiać następne wymyślne budynki o dużej kubaturze, to koszty ich utrzymywania spowodują, że z czegoś trzeba będzie rezygnować. Sztandarowym przykładem super marnotrawienia pieniędzy jest nasza filharmonia. Budżet miasta został zarżnięty kosztami tej budowy, a teraz jest dobijany kosztami utrzymania. Za te pieniądze, które utopiliśmy w tej inwestycji, przez kolejnych 50 lat corocznie moglibyśmy robić na gorzowskich błoniach koncert z największymi gwiazdami światowej muzyki. Ponadto cały czas twierdzę, i zdania nie zmieniam, że na budowie filharmonii doszło do przekrętu na kwotę około 20 mln złotych. Kłopot w tym, że prokuratury w Polsce nie ścigają za tego rodzaju niegospodarność, bo w przypadku udowodnienia nieprawidłowości trzeba zwracać wszystkie unijne dotacje do Brukseli. Nikogo w kraju, poza PiS, na to nie stać i dlatego czerpiąc z funduszy europejskich toleruje się u nas megakorupcję.

- W co powinniśmy inwestować?

- Na pewno edukacja jest prorozwojowa, ale tu znowu mamy problem. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa znalazła się w trudnym położeniu, bo za kilka lat uniwersytety w Polsce będą miały problemy z rekrutacją. Już teraz studiowanie byle czego, dla samego dyplomu przestaje być atrakcyjne dla ludzi młodych. Ciągle brakuje u nas dialogu pomiędzy gorzowskimi uczelniami a władzami miasta. Sprawa jest pilna, bo każdy dzień, tydzień czy miesiąc zwłoki to czas bezpowrotnie stracony. Owszem, dobrym posunięciem było dogadanie się miasta z PWSZ w sprawie wynajmu budynku na potrzeby urzędu, ale jest to działanie cząstkowe. Jeżeli nie nastąpią szybsze, konkretne ruchy finansowego wsparcia, PWSZ niedługo zamknie się w małym kampusie i pojawią się następne kłopoty z wykorzystaniem pięknie wyremontowanych budynków, które są przeznaczone na cele edukacyjne. Podobnie rzecz wygląda ze szkolnictwem średnim zawodowym. Brakuje spójnej koncepcji, bo wybudowanie Centrum Edukacji Zawodowej z jednej strony może i jest ciekawe, z drugiej pojawią się pytania, co z budynkami, w których obecnie znajdują się te szkoły? O takich sprawach powinniśmy dyskutować, a nie o pijarowskich zagrywkach nowego władcy miasta. Gorzów po blisko dwóch dekadach polityki konsumpcjonizmu urzędniczego i politycznego, potrzebuje zmian czyniących nasze miasto atrakcyjnym do inwestowania, nauki, po prostu życia. 

- Prawdą jest to, że gorzowski PiS bierze pod uwagę rozpisanie za kilka miesięcy referendum dotyczące odwołania prezydenta?

- Uważam, że w Gorzowie jesteśmy najlepiej zorganizowaną partią polityczną, celem której jest nie tylko wskazywanie dobrych rozwiązań dla miasta, ale obserwowanie innych i wtrącanie się w ich działania, jeśli są one szkodliwe. Po pierwszych ruchach Jacka Wójcickiego zapaliło się ostrzegawcze światełko i jako odpowiedzialna organizacja partyjna będziemy dokładnie patrzeć mu na ręce. Oczywiście w pełni uznajemy wynik wyborczy, ale nie możemy być bezkrytyczni. Rozpisanie referendum jest możliwe, lecz zależy to od wielu czynników. Jeżeli dalej będziemy świadkami nieudolności władzy, rozszerzania się kumoterstwa oraz rosnącego niezadowolenia naszych mieszkańców, zapewne przyjdzie moment podjęcia decyzji. Na razie jestem ciekawy, kto zacznie wygrywać przetargi, bo – jak szemrze Warta  …

- A co słychać w sejmiku, którego jest pan wiceprzewodniczącym?

- Jest dużo pracy, gdyż znajdujemy się w przededniu rozpoczęcia realizacji wielkich wydatków inwestycyjnych współfinansowanych przez UE we współpracy z samorządami. Muszę natomiast przyznać, że przyglądając się całej administracji skupionej wokół zarządu województwa odniosłem wrażenie, że mamy tam osobliwe Bizancjum. Środki finansowe, jakie zostały już wydane na osobiste reklamy polityków wojewódzkich przerażają. I jest to cwanie robione, bo pod płaszczykiem promocji unijnych projektów. Niebawem chcę dopytać marszałka jak wyglądają wszelkie wyliczenia, gdyż nie wyobrażam sobie, żeby zarząd  dalej tak działał przy okazji zbliżających się następnych wyborów. Popularyzowanie jakiegoś unijnego projektu nie może odbywać się na zasadach maksymalnej promocji konkretnych polityków, szczególnie równolegle z kampanią wyborczą.  Zwłaszcza, że w budżecie województwa przewidziano spore kwoty na ten cel. Oczywiście, każdy projekt unijny posiada budżet na promocję, ale musi to odbywać się w racjonalny sposób z korzyścią dla danego projektu, a nie być ukierunkowana na twarz konkretnego polityka, który akurat gdzieś startuje. Zająłem się problemami szeroko pojętej służby zdrowia i nie kryję, pilnie obserwuję następstwa polityki rządu i samorządu wojewódzkiego, nadzoruję prace właściwej komisji.

- Gorzów rzeczywiście jest ignorowany przez południe województwa, jak nam się powszechnie wydaje?

- Podczas niedawnej dyskusji na temat akademii gorzowskiej doszło nawet do słownego starcia pomiędzy mną a jednym z moich klubowych kolegów. On, zielonogórzanin, uznał, że nie warto rozmawiać, bo nic z tego nie będzie. I tu wcale nie chodziło o to, że kolega jest przeciwny akademii, ale o to, że widząc jak ciężko rozmawiają pomiędzy sobą władze gorzowskich uczelni, zainteresowane środowiska, ludzie z dala od Gorzowa wyrabiają sobie taką właśnie opinię. I z przykrością, ale po części zaczynam przyznawać mu rację, choć wtedy byłem bardzo wzburzony. Uważam, że  jako gorzowianie straciliśmy mnóstwo czasu, zwłaszcza w poprzedniej kadencji. Nie potrafiliśmy wypracować w mieście jednolitej polityki, pozwalającej stać się silnym partnerem dla zielonogórskich elit. Tu mam pretensje do Tadeusza Jędrzejczaka, który stał się stroną sporu w tej sprawie.  Dzisiaj jest radnym sejmiku i wszem i wobec ogłasza, że sejmik jest niemy, bo mająca większość koalicja PO-PSL robi co chce. Pytam się, jak wyglądała nasza rada miasta za jego czasów? Można powiedzieć, że takie są reguły demokracji, ale nie oznacza to, że nic nie można zrobić. Polityka uzależniania finansowego różnych środowisk zupełnie zobojętniła ich krytycyzm wobec władzy, pozbawiła miasto twórczej aktywności, bo tylko on zawsze musiał mieć rację. Nie uchylam się od wspierania obecnego prezydenta miasta.

Gorzów w ostatnich latach utracił naturalnych liderów w różnych dziedzinach życia kulturalnego, gospodarczego, społecznego, sportowego czy naukowego. Brakuje nam elit. One oczywiście nie wyparowały, ale potrzebny jest ktoś, kto skonsoliduje gorzowskie środowiska. Tym kimś naturalnie powinien być prezydent miasta. Mając taką grupę autorytetów, osób publicznie znanych i szanowanych łatwiej jest też być partnerem dla przyjaciół z południa województwa. Demokracja obdziela mandatami zaufania politycznego, a to dużo za mało do zainicjowania i podtrzymywania wielośrodowiskowych aktywności. Niestety, analizując ruchy i zachowania pana Jacka Wójcickiego jeszcze jako wójta Deszczna mam wątpliwości czy podoła wyzwaniu. Nie ma po prostu odpowiednich zdolności ku temu, zwłaszcza że jego dotychczasowa polityka samorządowca opiera się głównie na tanich, pijarowskich zagrywkach.

- Co powinniśmy robić, żeby być poważnie traktowanym przy podziale środków unijnych w województwie?

- Nie wystarczy tylko pisać dobrych projektów, ale trzeba reprezentować sobą dobry potencjał. Podobne miasta rozwinęły się, nas futrowano radością ze wznoszonych kolejno galerii handlowych i hipermarketów. Żeby tak kupować, trzeba gdzieś dobrze zarabiać… W Poznaniu, Szczecinie, Berlinie, Londynie, nawet Zielonej Górze… dlaczego nie w Gorzowie. Wieloletnie zaniedbania, polegające na nie generowaniu projektów, które mogły znaleźć się w różnych tytułach i na które można było pozyskiwać spore środki unijne, spowodowało wyraźne zaburzenia kwotowe. Owszem, realizowaliśmy mnóstwo drobnych inwestycji, pod względem ilościowym wyglądało to nawet efektownie, ale nie mogło rozwinąć naszego miasta. Dam znany powszechnie przykład. Zielona Góra przez dekadę na szkolnictwo wyższe corocznie przekazywała po wiele milionów złotych, co w połączeniu ze środkami unijnymi dawało ogromne możliwości inwestowania w rozwój. Nasz budżet na PWSZ w tym czasie przeznaczył chyba 700 tysięcy złotych. Podobnych przykładów jest więcej.

- Jaki jest pański pogląd na temat dalszego funkcjonowania lotniska w Babimoście?

- Jasny. Jako lotnisko pasażerskie nie ma ono najmniejszych szans na szersze zaistnienie. Szansą może okazać się wpisanie tego lotniska do państwowej sieci infrastruktury lotniskowej. Istnieje też możliwość  uzyskania środków finansowych na bieżące utrzymanie z budżetu państwa.  W kraju tylko trzy największe porty lotnicze wypracowują zyski, do pozostałych trzeba dopłacać, także z budżetów samorządów. Babimost potrzebuje jeszcze czasu. Zlikwidowanie tego portu to zgoda na porzucenie już wydanych kilkudziesięciu milionów na wybudowaną infrastrukturę lotniskową i promocję. Działalność pasażerska może być tylko nieistotnym segmentem w dominującej gospodarczej. Zatem utrzymywać, ale ciężko pracować, też politycznie, nad podzieleniem się kosztami i pozyskaniem poważnego inwestora, być może z najradykalniejszym wariantem – czasowym użyczeniem całego portu komuś, kto zagwarantuje jego wykorzystanie z dostępem dla pasażerów i potrzeb państwowych.

- I na koniec, gorzowscy radni podjęli decyzję w sprawie wyboru wariantu modernizacji ulicy Kostrzyńskiej. Pana koledzy z partii, zasiadający w radzie miasta, byli zwolennikami dwupasmowej ulicy Kostrzyńskiej. Pan był przeciwnikiem takiej koncepcji. Jest pan zadowolony z decyzji podjętej przez radę?

- W tej sprawie akurat pozostałem przy swoim zdaniu i dobrze się stało, że wybrano tańszy wariant. Kiedy przed pięcioma laty odbywały się wybory samorządowe pojawił się pomysł modernizacji ulicy Kostrzyńskiej i wszystkie komitety wyborcze deklarowały remont tej ulicy w ciągu czterech lat. Jak czas pokazał, w tym czasie zdołano jedynie zlecić wykonanie projektu. Przypomnę, że w poprzedniej koncepcji dofinansowanie ze środków unijnych miało wynieść 80 procent. I wtedy, przyznaję, że ta propozycja była kusząca, ale jakoś nie wierzyłem ówczesnemu prezydentowi, który był znany ze składania deklaracji bez pokrycia. Miałem rację, bo dofinansowanie w przypadku dwupasmowej drogi wynosi niespełna 50 procent, w przypadku jednopasmowej jest ono procentowo duże wyższe. Pozostawiając jednak pieniądze z boku zastanawiam się, jaki sens ma wielkowymiarowy niewielki w sumie odcinek drogi? Zgadzam się, że Kostrzyńska musi, choćby ze względu na istniejącą tam zajezdnię MZK, stać się drogą mogącą płynnie przyjąć w godzinach szczytu cały ruch. Czy do tego potrzebne są dwa pasy w jedną stronę? Moim zdaniem wzorem dla Kostrzyńskiej powinien być wyremontowany fragment ulicy Warszawskiej od filharmonii w stronę ronda. Oczywiście warunki techniczne nie pozwoliły tam zbudować ścieżki rowerowej, ale w przypadku Kostrzyńskiej możliwości są większe. Dlatego zrobiłbym pasy jezdni, po środku dwutorową linię tramwajową, ścieżkę rowerową i pasy zieleni oddzielające jezdnię.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x