Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Mam się dobrze i nawet już spokojnie sypiam

2015-05-06, Nasze rozmowy

Z Tadeuszem Jędrzejczakiem, byłym prezydentem miasta Gorzowa, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_11222.jpg

- Panie prezydencie, co u pana teraz słychać?

- Dobrze słychać.

- Co to znaczy „dobrze słychać”?

- Zrobiłem sobie badania i mam złą wiadomość dla moich przeciwników. Jestem zdrowy. Mało tego, w ramach rodzinnych uchwał i zobowiązań od dziewięciu tygodni nie palę papierosów, a paliłem trzy paczki dziennie, i płuca mam zdrowe. Schudłem 10 kilogramów. Wszystko jest pod kontrolą.

- Jak żona teraz przyjmuje tę sytuację, że ma pan więcej czasu?

- Przede wszystkim ja sam zauważyłem, że mam dom. Zauważyłem, że mam dorosłe córki, znakomicie wykształcone, obie po Uniwersytecie Warszawskim i z piątkowymi dyplomami, dziewczyny mówią w kilku językach. Zauważyłem, że mam żonę, która zwyczajnie się cieszy, jak mąż co rano odwozi ją do pracy, a popołudniami nigdzie nie biegnie i nigdzie się nie spieszy. Zauważyłem, że mam ogród, właśnie sobie kupiłem nową kosiarkę do trawy. Chodzę w dobrym nastroju. Mam wielu przyjaciół, dla których nigdy nie miałem czasu. Zacząłem spokojnie spać, bo miałem z tym kłopoty z uwagi na stresy i nerwy.

- Nie brakuje panu adrenaliny?

- Miałem jej w nadmiarze. Jak patrzę na to, co się dzieje, choćby na to, proces w sprawie Filharmonii kończy się uniewinnieniem i odrzuceniem aktu oskarżenia. Kiedy patrzę na mojego byłego zastępcę, który został doprowadzony do potwornego stanu zdrowia – mam na myśli Mariusza Guzendę, też został uniewinniony po siedmiu latach, to co ja mam myśleć o tych, co pisali o łapówkach i innych aferach? Co ja mam myśleć o radzie tego miasta? Bo jakoś nigdzie nie przeczytałem, że owe afery to były nadmuchane balony.

 - Pracuje pan gdzieś?

- Etatowo doradzam jednej z firm. Doradzam także innym miastom. Jestem radnym sejmiku województwa. Poza tym prowadzę duże projekty biznesowe, z których za kilka miesięcy ma szansę urodzić się coś ciekawego.

- No właśnie, jak pan się odnajduje w sejmiku?

- Dobrze. Trzeba jednak pamiętać, że mamy specyficzny sejmik wojewódzki. Bo jest to sejmik niemy.

- Co to znaczy „sejmik niemy”?

- Oznacza to, że sejmik nie służy wymianie poglądów i sporów na temat przyszłości województwa. Sejmik służy jedynie zatwierdzaniu przez koalicję PO i PSL uchwał wychodzących po posiedzeniach zarządu województwa i stąd też najczęściej przyjmowane są w taki sposób, że czytany jest numer uchwały i jej tytuł, nawet bez treści i odbywa się głosowanie, o ile ktoś nie zabierze głosu. A najczęściej głos zabieram ja z pytaniem czy opinią. To i tak nie ma to najmniejszego znaczenia, bo sejmik i tak klepie wszystko, co życzy sobie pani marszałek.

- Pamiętam, że szedł pan do sejmiku z hasłem, że będzie pan dbał o dobro Gorzowa…

- Przede wszystkim o dobro Gorzowa muszą dbać jego prezydent i rada. Sejmik wojewódzki w żaden sposób nie jest przełożonym samorządu gorzowskiego. To od prezydenta i radnych zależy, co się w mieście będzie działo. Co więcej, przez tych kilka miesięcy zauważyłem, że to co się w Gorzowie dzieje, staje się przedmiotem dowcipów w Zielonej Górze.

- Dlaczego?

- Różnica jest taka. W Gorzowie będziemy budowali jednopasmową ul. Kostrzyńską, a w Zielonej Górze w tym samym czasie powstanie klinika na bazie szpitala wojewódzkiego i taka jest właśnie różnica w rozwoju obydwu miast. Można to porównać na propozycjach, jakie spływają do sejmiku z obu miast. Z Gorzowa nie spływają żadne. No może są to pisma prezydenta Jacka Wójcickiego w sprawie rozkładu jazdy. Podkreślam, jeśli mamy o czymś rozmawiać, to muszą być konkretne propozycje, a tych zwyczajnie nie ma.

- Ale przecież oprócz pana do sejmiku weszli pan Marek Surmacz i pan Władysław Komarnicki…

- Bardzo proszę nie łączyć mnie z panem Komarnickim, panem Surmaczem, panem Marcinkiewiczem. Oni reprezentują zupełnie inne poglądy, reprezentują koalicję tworzącą i popierającą ten zarząd i głosują tak, jak im pani Polak (marszałek województwa – red.) każe. Ja nie mam z nimi nic wspólnego. Jestem w klubie radnych Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz przewodniczącym komisji kultury, sportu i turystyki i tym się zajmuję. A ci państwo robią politykę, w którą ludzie mają wierzyć.

- Ale przecież długo było panu po drodze z Władysławem Komarnickim.

- Tak, do dnia, kiedy to Władysław Komarnicki, prezes klubu Stal Gorzów i jednocześnie prezes spółki budowlanej wystartował w przetargu na rozbudowę stadionu żużlowego za publiczne pieniądze. Uznałem to za niedopuszczalne z punktu widzenia etycznego.

- Minęło już kilka miesięcy od przegranych przez pana wyborów. Jednak w mieście ludzie cały czas mówią, że przyczyną klęski było to, iż oderwał się pan od rzeczywistości, poszedł w wielkie inwestycje, a zapomniał o prostych potrzebach, jak równe chodniki i tym podobne rzeczy.

- Nieprawda. Należy pamiętać, jaki Gorzów zastałem w 1998 roku. Od razu podjęliśmy kilka decyzji, pierwsza o budowie zachodniej obwodnicy. Niech sobie wszyscy przypomną, jak wyglądał wówczas most Staromiejski i główne skrzyżowanie pod katedrą. Po drugie ponad 10 procent mieszkańców miasta nie miało kanalizacji i bieżącej wody. Po trzecie – w tym mieście upadały wszystkie wielkie przedsiębiorstwa. I to był problem do rozwiązania. Udało nam się z zachodnią obwodnicą i trasą S3, która jest najbardziej korzystna dla miasta. Udało nam się zredukować bezrobocie do wysokości 6%. Przygotowaliśmy ponadto projekty kończące zaczęte już inwestycje. Większość z tych projektów miał służyć zmianie oblicza tego miasta. Chcieliśmy zacząć od podwórek, przez deptak na Chrobrego, zmianę układu komunikacyjnego ulic Sikorskiego i Chrobrego, aż do wprowadzenia młodzieży do szkół w centrum. Wystarczyło przeczytać.

- Panie prezydencie, teraz w mieście dzieje się spektakularna akcja sprzątania miasta przy wykorzystaniu skazanych. Nie można było wcześniej o tym pomyśleć?

- Ale my korzystaliśmy z pracy skazanych, choć de facto ich tam niewielu może pracować. Inna rzecz, że grą w cymbergaja nie naprawi się ul. Chrobrego czy kultury, a Adam Bałdych grający na skrzypcach pod upadającą szkołą przy ul. Chrobrego nie doprowadzi do tego, że szkoła będzie  miała wyższy poziom. Bo nie o to chodzi. Trzeba podpisywać sensowne umowy przetargowe na sprzątanie. Sprawa druga, żeby funkcjonowała kultura, trzeba dać jej podstawę. Taką miał być zespół szkół artystycznych, a nie te walące się budynki, w których do dziś się mieszczą. I dlatego uważam, że akcje pod publiczkę typu zagrajmy w cymbergaja albo więźniowie posprzątają miasto, nic nie dadzą. Tu są potrzebne działania systemowe.

- Czy Jacek Wójcicki kontaktował się z panem, kiedy został wybrany prezydentem miasta?

- Nie. Widziałem go raz w Zielonej Górze, kiedy przyjechał na sesję sejmiku, kiedy była dyskutowana kwestia akademii, może nie dyskutowana, bo rektorzy obu gorzowskich uczelni zabrali głos, a większej dyskusji jednak nie było. No i drugi raz widziałem pana Wójcickiego na Stadionie Narodowym, jak podczas Grand Prix na żużlu wszedł do loży Falubazu Zielona Góra i się przywitaliśmy.

- A gdyby poprosił pana o jakąkolwiek radę?

- Z przyjemnością udzieliłbym, tym bardziej, iż odnoszę takie wrażenie, że pan Wójcicki jest zakładnikiem tego rodzaju układów, które od lat w Gorzowie funkcjonują, a być może nie do końca zdaje sobie z tego sprawę i ustępuje tylko po to, aby mieć święty spokój w radzie miasta. A my od lat w radzie nie mamy ludzi, którzy przychodzą pracować na rzecz miasta, raczej załatwiać swoje interesy.

- Ostre słowa pod adresem rady.

- Ostre, ale wystarczy przypomnieć sobie okres wyborczy w ubiegłym roku i przypomnieć sobie z jakimi twarzami wisiały wielkie billboardy na budynkach centrum. No i wystarczy przypomnieć sobie pierwszą decyzję prezydenta o przekazaniu nieruchomości w centrum miasta, która jest warta olbrzymie pieniądze. To właśnie za tym byli ci, którzy wisieli na tych plakatach.

- Mówi pan o starym browarze przy ul. Strzeleckiej?

- Oczywiście. Proszę sobie przypomnieć awanturę o nieuchwalony plan przestrzenny, przygotowany przez specjalistów z Wrocławia i zakładający funkcjonowanie całego śródmieścia. Wydaliśmy setki tysięcy złotych na marne, ponieważ właściciele byłego browaru się z tym planem nie zgodzili. No i teraz ci ludzie dostali nieruchomość. Inny przykład. Rok temu rada miasta przyjęła uchwałę o projektowaniu czteropasmowej Kostrzyńskiej z przebiegiem EuroVelo przez Gorzów. A nagle po wyborach okazało się, że te parę złotych, czyli ponad milion wydany na przygotowania oraz te 6,5 mln euro, które udało się uzyskać, są bez znaczenia. Ta decyzja, oświadczam to jasno, to nic innego, jak sabotaż uczyniony miastu. Budowa jednopasmowej Kostrzyńskiej z jednym torem tramwajowym jest wstrzymaniem rozwoju miasta. Nikt nie rezygnuje z dużych inwestycji, jeśli są pieniądze unijne. Bo one nie są po to, aby zaspokajać ambicje radnych, ale po to, aby wyrównywać poziom życia między Polską a Unią. Finał tych zmian będzie taki, że za naszego życia nikt już nie wybuduje drugiego pasa ul. Kostrzyńskiej, a tramwaje będą stały w kolejce, żeby się mijać.

- Ale ja pamiętam, że cały czas był opór wobec „autostrady do Łupowa”.

- To były argumenty ludzi, którzy się na tym nie znają. Gdybym uruchomił na ul. Hawelańskiej kopalnię złota, to właśnie ci ludzie mówiliby, że próba tego złota jest niedobra i nie warto tego wydobywać. To nie była żadna autostrada do Łupowa, tylko droga, która miała łączyć Gorzów z granicą państwa. Poza tym powstaje druga nitka S3 z pełnym węzłem łączeniowym, a znaczy to, że tamta część miasta dostanie zupełnie nową jakość komunikacyjną. Przypomnę tylko, że była awantura, aby nie budować czteropasmowej Grobli. Dziś jakoś nikt sobie nie wyobraża, że mogłoby być inaczej. Taka sama awantura była o dwupasmową Słowiańską. Podobnie z ulicą Kasprzaka. A ile tam miejsc pracy powstało dzięki temu, że ulica jest drożna. To nie jest tak, że Jędrzejczak sobie coś tam wymyślił. W każdej kadencji, w każdej jednej kadencji powinien powstawać przynajmniej jeden obiekt użyteczności publicznej. A przecież do 2001 roku, do wybudowania Słowianki nie powstał w mieście ani jeden taki obiekt. Czyżby w tym mieście nie było nic potrzebne?

- Drogi to jedno. Inna sprawa jest taka, że cały czas jest pan obwiniany o to, że zamordował pan centrum, ponieważ  najpierw pozwolił pan wejść Tesco do miasta, a potem ulokował dwie galerie w centrum i dlatego nikomu i nic się w centrum nie opłaca.

- Ja o żadnym Tesco w centrum nie decydowałem. Obiekt został sprzedany na wolnym rynku prywatnemu przedsiębiorcy, a ten podnajął go Tesco. Podobnie było z Empikiem, bo decydował prywatny właściciel, a nie miasto. Aby wybudować Askanę i NoVa Park musieli się na to zgodzić radni przez uchwalenie planu przestrzennego dla tych obszarów. Przypomnę tylko, że zbyliśmy nieruchomość po byłym Ursusie za ponad 10 mln zł. Mieliśmy plany na rozruszanie centrum, głównie ul. Chrobrego i przyległych do niej ulic. Dlatego realizowana jest KAWKA, bo na szczęście zdążyłem ją wdrożyć do realizacji. Nie jest też moją winą, że ktoś nie potrafi prowadzić biznesu i ma takie wyobrażenie, że skoro 30 lat temu w Gorzowie nie było innych miejsc handlowych oraz nowych osiedli, tylko sklepy przy ul. Sikorskiego i Chrobrego i żeby kupić buty czy płaszcz trzeba było jechać właśnie do centrum i nadal tak powinno być. A przecież w ciągu 20 lat miasto zmieniło układ komunikacyjny, powstały nowe centra, jak ktoś tego nie widzi, nie dostrzega faktu, że w centrum zmieniła się struktura społeczna, że mieszkają to głównie ludzie starsi i mniej zamożni, to naprawdę nie powinien prowadzić biznesu. Dziś siłą nabywczą są ci, co mają samochody, a proszę pamiętać, że w mieście jest około 80 tys. aut i oni wolą pojechać do galerii, gdzie mają wszystko na miejscu. Taki jest trend w całej Europie i trudno abym ja w Gorzowie nagle zaczął Wartę kijem zawracać. Tego trendu nie da się zatrzymać czy odwrócić. A Chrobrego powinno być wielkim ciągiem restauracji, kawiarni, pubów. I po to był potrzebny remont. I dlatego uważałem, że niezbędna jest likwidacja tramwaju na Chrobrego. Do centrów współczesnych miast wraca życie, jeśli jest kultura i rozrywka.

- Przypomnę tylko, że jak pan pierwszy raz zaproponował likwidację tramwaju, to był ogromny opór, bo gorzowianie kochają tramwaje.

- Fakt, ale jestem przekonany, że miałem rację. Powinna być zlikwidowana linia od Czereśniowej do końca Walczaka, bo zmienił się układ zakładów pracy i tramwaj tam zwyczajnie nie jest potrzebny. Tak samo powinna być zlikwidowana linia na Piaski. Tramwaj w chwili obecnej powinien być tam, gdzie są użytkownicy, czyli na Górczyn, do Tesco i Panoramy. Ekonomicznie tramwaj w Gorzowie jest nieopłacalny i generuje niebotyczne koszty. Przecież wiele lat temu zlikwidowano tramwaj na Zawarcie, bo przestał się opłacać.

- Przestał pan być prezydentem miasta po 16 latach. Odłożył pan ambicje polityczne na bok?

- Nie, nadal mam, jak mnie ktoś pyta, to o tym mówię.

- Wróciłby pan na fotel prezydenta?

- Jeśli zostaną zrealizowane te plany, o których się mówi, to nie będzie warto. Dlatego, że miasto straci impet, stanie się miastem bez znaczenia w województwie. Bo moje plany, mojej ekipy nie były wynikiem megalomanii, ale były przygotowywane z myślą o kolejnych pokoleniach, które tu mają mieszkać. Dlatego nie dziwię się Zielonej Górze, że nie chce rozmawiać z niektórymi elitami gorzowskimi. Bo ci ludzie zamiast walczyć o swoje miasto, zwyczajnie je zwalczają. Podejmują decyzje absurdalne. Od prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego usłyszałem też kilka tygodni temu, że zachowania takie, jakie można obserwować w radzie Gorzowa, tam byłyby nie do przyjęcia. Dlatego też udało im się powiększyć miasto, a nam nie. Plan powiększenia Gorzowa od razu storpedowała gmina Deszczno, a radni palcem w bucie nie kiwnęli, aby go jednak wdrożyć.

- Czyżby wieloletni prezydent, rodowity gorzowianin, stał się fanem Zielonej Góry?

- Fanem nie, ale zwyczajnie mnie się podoba to, co prezydent Kubicki z panią marszałek uzgadnia, co radni miejscy wspierają, bo wszyscy działają na rzecz miasta. Tylko przypomnę – będzie klinika, będzie wydział lekarski. A z Gorzowa takich planów nie ma. I obawiam się, że prześpimy ten okres wsparcia unijnego, a Zielona Góra nas zwyczajnie zdystansuje.

- Dziękuję.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x