Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Światły, mądry prezydent może góry przenosić

2015-05-20, Nasze rozmowy

Z mecenasem Jerzym Synowcem, radnym Gorzowa i członkiem Platformy Obywatelskiej, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_11361.jpg

- Obchodzimy w tym roku 25-lecie samorządu lokalnego. Pan już drugą kadencję zasiada w radzie miasta. Sprawdza się taki system sprawowania władzy? Taki, gdzie jest prezydent i jest rada, która powinna współpracować z prezydentem.

- Trzeba przyznać, że w miarę dobrze się to sprawdza. Demokracja polega na tym, że szersza grupa ludzi powinna mieć wpływ na decyzje, przynajmniej teoretycznie. Po to, aby mogła mówić, co im się podoba, co nie. Demokracja po to jest, aby spuścić ciśnienie z ludzi. Rady miasta tak często wyglądają, że mówi się o rzeczach drugo i trzeciorzędnych, przychodzą goście, którzy opowiadają historie, które mają mikre znaczenie, albo dyskutuje się o wydarzeniach wartych 10 tys. zł, w budżecie miasta nic nieznaczących. Jest to potrzebne, aby ludzie się czuli dowartościowani, żeby czuli, że mają wpływ na rządy. Naprawdę rządy sprawuje demokratycznie wybrany prezydent. Ma władzę większą niż rada. Istnieje też zasada domniemanej kompetencji, czyli jeśli coś nie jest uregulowane literą prawa, to też powinien to wykonywać prezydent. Światły, mądry prezydent może góry przenosić. Mamy takie przykłady makro. Przed laty Szczecin i Wrocław zaczynały z tego samego punktu. Wrocław miał szczęście do prezydentów. Natomiast w Szczecinie był Marian Jurczyk, który uważał, że problem mieszkaniowy można rozwiązać poprzez zasiedlenie altanek ogródkowych…

- Sam tak przecież mieszkał.

- Dokładnie. I Szczecin zaczął tracić dystans do Polski. Teraz się to trochę zmienia, bo jest nowy prezydent. A z innej strony, warto spojrzeć, co można zmienić w mieście średniej wielkości, takim jak Słupsk przez przyjazny PR. Tam jest wszystko możliwe. Powinniśmy tak patrzeć na rzeczywistość i przyjąć opcję, że u nas też jest wszystko możliwe oraz wierzyć, że u nas tak będzie. Ostatnie lata w Gorzowie pokazały, co mogą oznaczać złe rządy prezydenta. To była jedna wielka awantura, obrażanie wszystkich przez prezydenta i pomysły prosto wzięte od Wernera Herzoga typu – budowanie opery w dżungli amazońskiej. My właśnie tak trochę mamy. Może to nie jest dżungla, ale to są błonia. Był kiedyś u mnie w Gorzowie jeden z czołowych polskich malarzy Mariusz Łukasik z Warszawy i prosił, żeby mu pokazać Filharmonię Gorzowską, o której słyszał. Pokazałem. Stwierdził, że bryła jeszcze się trzyma kupy, choć to może powiatowa architektura jest. Ale też usłyszałem: „Czemu wybudowaliście ten obiekt za miastem?”. On myślał, że to jest już za miastem. Nie znał Gorzowa i skoro trzeba było przejść kawałek, ten szlaban, błonia dookoła, więc myślał, że to już jest za Gorzowem. No i niestety tak trochę to wygląda.

Dlatego wrócę tu do roli rady – jest potrzebna, żeby mówić o różnych rzeczach, podpowiadać prezydentowi różne rozwiązania, czasem wymagać od niego. Natomiast te siły nie są równe. Rada to jednak jest zbiorowisko ludzi, którzy często kierują się instynktem politycznym a nie dobrem miasta i prezydent musi jednak robić swoje, być silnym, mieć wizje i potrafić od radnych wymagać tego, co robił Tadeusz Jędrzejczak przez wiele lat. Potrafił owinąć radę wokół palców. Nie mówię o ostatnich latach, bo to były wieczne spory. Natomiast wcześniej on robił rzeczy niebywałe. Kiedy spojrzeć, co zrobił, to aż dziwne, że radni go słuchali.

- Powiedział pan bardzo ważną kwestię – radni bardzo często realizują polityczne cele, często zapominając o dobru miasta. A przecież rada jest powołana przede wszystkim do dbania o dobro miasta, tak jak się to dzieje w Zielonej Górze, gdzie nie liczy się opcja a miasto i jego powodzenie. U nas jest odwrotnie.

- Zgoda. To jest wzór. Jednak myślę, że jesteśmy już w pewien sposób bliżsi tego wzoru niż bywało w poprzedniej kadencji. Myślę, że w radzie nastąpią dość duże przetasowania w najbliższym czasie, zresztą już teraz w wielu kwestiach rada mówi prawie jednym głosem, jak to było w przypadku budowy ul. Kostrzyńskiej. Najpierw był spór, ale jednak zwyciężyła wizja prezydenta. Prezydent nie chce ratusza za Wartą i radni też tego nie chcą. I tak jest w bardzo wielu kwestiach. Osiągamy wspólny pogląd. To generalnie dobrze wróży.

- Tak? I już nie będzie sporów politycznych?

- Nie. Będziemy robić drogi w Gorzowie, będziemy upiększać to miasto. Myślę, że interes polityczny zmalał. Jest grupa ludzi, która nie ma wyraźnego stempla partyjnego – czyli Ludzie dla Miasta, tam są ludzie z różnych opcji i oni myślą właśnie tak promiejsko. Są też pojedynczy radni, dla których interes miasta jest najważniejszy. No i powtórzę, że w pozostałych klubach też nastąpią zmiany właśnie w kierunku myślenia o mieście.

- Jednak ja mam wrażenie, że od wyborów prezydenckich brakuje w mieście wizji. Raczej są to działania okazjonalne. Ktoś powie, że trzeba posprzątać na Staszica, to się sprząta, ktoś coś innego proponuje, to się to robi. Jakoś wielkich planów i wizji nie widać.

- Prezydent jest nowy, ale fakt, że po pół roku tej wizji miasta powinien mieć więcej. Też ciągle czekam na to, że raport zamknięcia, ale i otwarcia będzie przedstawieniem takiej wizji, co chciałoby się zrobić, nie tylko drogi, ale ogólnie w mieście. Jakościowa zmiana władzy jednak już jest. Bo prezydent spotyka się z radnymi, rozmawia z nimi, wydaje się, że ich słucha. Przedtem w ogóle nie było takich relacji.

- A jak te pól roku nowej władzy przenosi się na miasto?

- Widzę dwie rzeczy. W drodze do pracy z ulicy Błotnej przejeżdżam niemal całe miasto. Poprzednio już w maju nie było widać drugiego pasa ulicy, którą jechałem, bo na środku rosły takie chwasty, że zasłaniały wszystko. Dziś Gorzów, jeśli chodzi o zieleń, jest zadbany poprawnie. Tego nie było. Mówimy o remoncie ulic, czyli największej bolączce miasta. Mam nadzieję, że pojawią się kolejne elementy, jak estetyzacja miasta. Myślę, że się zabierzemy za ul. Chrobrego, bo o tym się mówi od lat. Gorzów stanie się miastem przyjemniejszym do życia. Rada nie ma wpływu na tworzenie miejsc pracy, generalnie niewiele może, ale może sprawić, że miasto stanie się przyjaźniejsze.

- Co pan rozumie pod pojęciem „estetyzacja”?

- Z jednej strony to, że będą normalne ulice do jeżdżenia, bo dziś jest z tym bardzo źle. Chodniki w końcu będą do chodzenia. Zniknie kilkadziesiąt ruin w centrum miasta. Zniknie 300 suchych drzew, które grożą zawaleniem w każdej chwili. Chciałbym, żeby w końcu zostały zabudowane wszelkie plomby. Trzeba zwyczajnie zmusić właścicieli, aby w końcu zadbali o swoje.

- Jak?

- Są do tego metody. Przecież powiatowy inspektor nadzoru budowlanego siedzi w swojej gawrze od kilku lat i nie robi kompletnie nic, chociaż prawo budowlane daje mu ogromne możliwości. Pozwala na przykład robić rzecz następującą – jeśli obiekt jest szpetny, co prawda określenie szpetny jest subiektywne, jednak można nakazać przywrócenie ładu estetycznego. Jeśli właściciel tego nie robi, to kieruje się sprawę do prokuratury, bo to jest przestępstwo. Nie słyszałem do tej pory, aby coś takiego wydarzyło się w mieście. Inna rzecz, że jest jakieś takie ciche przyzwolenie dla różnych prominentnych mieszkańców miasta, którzy mają po kilka parcel, aby trzymali je w takim beznadziejnym stanie. Dla przykładu szef jeden ze spółek miejskich ma przy Warszawskiej szpetny pawilonik i nikt na to nie reaguje, a to jest bardzo źle. Takie rzeczy można zmienić błyskawicznie, bo do tego nie potrzeba pieniędzy ani niczego, tylko dobrej woli i wytrwałości. Myślę nawet, że radni by się zgodzili na zaciągnięcie kredytu na estetyzację miasta, jednego z najbrzydszych w Polsce.

- No tak, trochę przez historię, a trochę przez zaniedbania…

- Nie zasłaniajmy się ciągle historią. Trzeba robić, co można, aby zmieniać to miasto. Jak jadę ul. Sikorskiego, to ciągle się zastanawiam, dlaczego istnieją takie sukiennice, które miały być czymś przejściowym, obok stoi paskudny kiosk okratowany jak klatka tygrysia. To są symbole powiatowej Polski z lat 60. Idźmy dalej – Dom Usług, toż to jest obrzydlistwo. Odpadający tynk, jakieś stare napisy, z każdej strony się wszystko wali. Trzeba to wyremontować po prostu. Jedna z najpiękniejszych willi w Gorzowie, przy ul. Kazimierza Wielkiego popada w ruinę, bo właściciele mieszkają w Niemczech, kłócą się między sobą i nic z tym nie robią.

- Ale tak samo popadają nam w ruinę pofabrykanckie wille, jak choćby willa Jaehnego czy Hermanna Pauckscha…

- Rzeczywiście to jest problem. Do tej listy można dodać szkołę przy Szkolnej, jeden budynek już jest opuszczony, a nikt o tym nie wie. Gastronomik stoi opuszczony. Nie ma na to pomysłu. Radni sami tego nie załatwią, to powinna być rola prezydenta i jego ludzi. Przykład. Wysłałem do strażników miejskich zdjęcie z ul. Błotnej posesji totalnie zachlewionej, bo inne określenie tu nie pasuje. Upłynęły dwa miesiące i nic. Inny przykład. Wysłałem do PKP i też straży zdjęcia takich dwóch obrzydliwych budek, chyba jeszcze z 1945 roku, króliki tam ktoś trzyma i też nie ma efektu. Takich przykładów są setki. Jakby tylko to uporządkować, to Gorzów już o 50 procent byłby ładniejszy.

- Ale jest uporządkowana filharmonia, z którą pan nieustannie walczy.

- Kiedy na nią patrzę, to mnie serce boli.

- Ale dlaczego?

- W tym samym czasie filharmonię budowały Szczecin i Gorzów. Szczecin za mniejsze pieniądze wybudował obiekt, którym się chwali w Europie. Tam ludzie w kolejkach czekają, żeby zobaczyć wnętrze. Prezydent Szczecina miał odwagę zaangażować młodych Hiszpanów, którzy wyszli poza powiatowe standardy i zaprojektowali coś pięknego. I to w centrum miasta. To żyje po prostu. A tego nie można powiedzieć o gorzowskiej filharmonii, poza tym czasem, kiedy dzieją się tam koncerty. Tam jest za daleko i nie ma po co pójść.

- Pan cały czas postuluje, aby instytucję zlikwidować. A przecież to jedna z niewielu, dzięki którym Gorzów coś znaczy, jest notowana bardzo wysoko w rankingach krajowych. Ludzie z zagranicy przyjeżdżają na koncerty.

- Uważam, że to jest o 50 lat za wcześnie.

- Ale ona się sprawdza.

- Imprez, na których jest komplet publiczności, jest niewiele.

- Nie zgadzam się. Zwykle obłożenie miejsc sięga 70 procent, tego nie mają inne polskie filharmonie na stałe.

- No dobrze, jest. Przecież jej nie zburzymy. Powinniśmy myśleć, jak odwrócić to, co było kiedyś. Najpierw miały być szkoły, potem sala koncertowa, na koniec Filharmonia. Stało się inaczej. Powinniśmy teraz szukać źródeł finansowania zewnętrznego. No dobrze, skoro już jest, to niech będzie.

- No to porozmawiajmy o sporcie. Od zawsze chodzi pan na żużel, od zawsze ogląda pan piłkę. Jak ocenia pan stan gorzowskiego sportu?

- Trudno mówić o stanie gorzowskiego sportu, bo go zwyczajnie nie ma. Wszystko jest w stanie upadku. Myślę, że o takiej katastrofie decyduje parę kwestii. Miasto nie ma planu sportowego, a on jest zwyczajnie konieczny. Będę walczył, aby etapami zacząć budować stadion piłkarski z prawdziwego zdarzenia. Mam na myśli kompletną przebudowę stadionu przy Olimpijskiej. Najpierw potrzebna jest porządna murawa, z podgrzewaniem, oświetlenie, dodatkowe boiska dla młodzieży, której tam trenuje kilkaset. A takie boiska są w Międzyrzeczu, Barlinku czy Pcimiu Dolnym. A potem jedną, drugą, trzecią i czwartą trybunę, to wydatek zaledwie kilku milionów rocznie, a mielibyśmy nowoczesny obiekt. A jak tego nie będzie, to nie będzie sportu. Bo dziś jest tak, że aby był sport na odpowiednim poziomie, potrzebne są obiekty. To poziom lat 70. Natomiast stadion żużlowy jest powodem do dumy. Trzeba też pomóc PWSZ w rozbudowie hali.

Wiadomo, że dziś na świecie tylko jeden sport się liczy – piłka nożna. Żużel, uwielbiany w Gorzowie, to jest żaden sport na świecie. To kompletny zaścianek rozumiany tylko w części kraju i tam, gdzie jeszcze się jeździ. Natomiast marka „Stilon” ciągle jest, to numer jeden jeśli chodzi o gorzowski sport. Będę więc walczył o stadion dla Stilonu, bo tam jest potencjał.

- No i ostatnia kwestia, chciałabym zapytać o politykę regionalną. A to na przykładzie casusu pana Jerzego Wierchowicza, który jest i nie jest członkiem PO.

- Jerzy Wierchowicz złożył wniosek o przyjęcie go do PO. Oczekiwał na decyzję wiele miesięcy. Jakiś miesiąc temu przyszła informacja z Zielonej Góry, że choć koło go przyjęło, to zarząd stwierdził, że musi jeszcze poczekać, tak do czasu po wyborach parlamentarnych. Ja nie byłem członkiem Platformy, choć tworzyłem w Gorzowie ROAD, Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna, czyli przodka PO. W tych czasach, kiedy działalność polityczna była na tyle smaczna, że chciało się to jeść. Potem sobie dałem spokój, ale rok temu postanowiłem skorzystać z zaproszenia do budowy w Gorzowie silnej Platformy. Wydawało mi się, że to dobra inicjatywa, która miała ściągnąć inteligencję. A okazało się zupełnie inaczej. Okazało się, za takie koło może być potencjalnym zagrożeniem dla wielu ludzi i to nie tylko z Zielonej Góry. Bo i w Gorzowie myśli się nie kategoriami ideowymi, a w taki sposób, aby każdemu było jak najlepiej. Taka polityka zielonogórsko-gorzowska jest nie do zaakceptowania i to nie tylko na poziomie polityki, ale ogólnie. Te wieczne wojenki o wszystko są nie do zaakceptowania.

- Jak należy to rozumieć?

- Chodzi o wyrywanie sobie wszystkiego, ale także o prywatne interesy, typu – ja muszę być posłem. To w myśl zasady – niech na świecie będzie nędza, niech na świecie będzie wojna, byle moja posada zaciszna i spokojna.

- Ma pan receptę na tę sytuację?

- To można zmienić. Ale dopiero po jesiennych wyborach, kiedy się na pewno zmieni w jakiś sposób władza. Wtedy to będzie możliwe. Bo jeśli PSL wypadnie z gry, to i straci dziesiątki przywilejów. Dlatego, jak się ktoś nowy pojawia, to należy go odstrzelić.

- I tak kółko się zamknęło i doszliśmy do kwestii pana Wierchowicza.

- Doszliśmy. Ale to nie tylko o niego chodzi, bo podobnie jest z wieloma osobami. Ja zwyczajnie nie sądziłem, że wartościowy człowiek, świetny nabytek dla każdej partii zostanie tak potraktowany. Bardzo smutna sytuacja.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x