Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Musimy szybko zmienić kierunek i wrócić na ścieżkę rozwoju

2015-06-10, Nasze rozmowy

Z Sebastianem Pieńkowskim, przewodniczącym powiatowych struktur PiS w Gorzowie, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_11561.jpg

- Czy dociekliwość jest pana pasją?

- Zależy w jakim sensie. Jeżeli chodzi o sprawy mieszkańców, to oczywiście tak.

- Pytam, bo praktycznie na każdej sesji rady miasta drąży pan wiele tematów, w niektórych przypadkach czepia się pan najdrobniejszych szczegółów.

- Chciałbym, żeby hasło ,,urząd jak firma, miasto jak dom, prezydent jak manager’’, które pojawiło się w raporcie otwarcia, było w pełni realizowane. A każdy, kto czymkolwiek kiedyś zarządzał wie, że opiera się ono na detalach. Suma tych szczegółów daje konkretny efekt. Żeby w mieście osiągnąć sukces najpierw trzeba wszystko dopracować w najmniejszych drobiazgach. Wystarczy coś po drodze zgubić, przeoczyć, a cała machina się sypie. Stąd moja dociekliwość i troska o sprawy miasta.

- A może takie sprawy należy załatwiać na komisjach, na konwencie, w rozmowach z wnioskodawcami danych projektów?

- Wiele takich spraw jest omawianych poza sesją, ale pamiętajmy, że transparentność władzy wykonawczej i uchwałodawczej jest celem nadrzędnym. Demokracja nie jest po to, żeby załatwiać coś w kuluarach, w gabinetach, ale ma służyć mieszkańcom. Mieszkańcy mają obowiązek wymagać od władz przejrzystości działań w ich własnym, dobrze pojętym interesie. Dlatego wszystkie ważne sprawy powinny być omawiane na forum publicznym. Nie zgadzamy się z prezydentem Jackiem Wójcickim, który zachęca do załatwiania spraw w jego gabinecie. To zaprzeczenie transparentności władzy, którą zresztą tak jak i my obiecał w kampanii. Od tego są komisje i sesje. Oczywiście, że są sprawy wymagające wcześniejszych konsultacji np. na spotkaniach konwentu rady miasta czy komisjach i do nich dochodzi. Natomiast na sesjach poruszamy sprawy, które nie zostały dopracowane, wyjaśnione lub  na komisjach istniały zasadnicze różnice zdań. Bywa ich czasami sporo, bo nie zawsze otrzymujemy odpowiedzi na proste pytania.

- Z obrazu, jaki ostatnio mieliśmy okazję ujrzeć przy okazji raportu otwarcia, niektórzy mogą wyciągnąć same negatywne wnioski i uznać, że w Gorzowie nic już nie da się porządnego zrobić. Pan też tak uważa?

- Raport rozczarowuje nie ze względu na pokazanie obecnego stanu miasta. On generalnie jest wszystkim zainteresowanym znany. Brakuje natomiast jasnej treści co do przyszłości. Same liczby i wykresy potrafią powiedzieć wiele, ale również nic. Największą ułomnością dokumentu jest brak jednoznacznego wskazania strategicznych kierunków rozwoju miasta, kierunków wyjścia z kryzysu. Gdyby ten raport powstał po miesiącu pracy nowego prezydenta zrozumiałbym, że skupił się on na podsumowaniu tego co było. Po 6 miesiącach pracy oczekiwałbym raczej odpowiedzi na pytanie, co robimy, żeby było lepiej. Jeśli Gorzów ma się rozwijać to w raporcie muszą być podane konkretne rozwiązania. Jak przyciągnąć kapitał do miasta? Jak prowadzić politykę podatkową? Jak zwiększyć dochody budżetowe miasta? Skąd pozyskać nowe środki inwestycyjne? Jakie są te strategiczne kierunki rozwoju? Czekałem na propozycję, nad którymi można byłoby się pochylić, podyskutować. Każde ugrupowanie szło do wyborów z jakimś programem, z pomysłami. Mija pół roku, a prezydentowi nie udało się nic zmienić nawet w przypadku spółek komunalnych, Niektóre spółki czy zakłady budżetowe należy natychmiast zlikwidować, by zatrzymać szeroki strumień pieniędzy niepotrzebnie wyrzucanych w błoto. Dlaczego nowa władza toleruje marnotrawstwo pieniędzy gorzowian przez kolejne miesiące? Utrzymuje niepotrzebnych prezesów, rady nadzorcze i zarządy? Przecież od dłuższego czasu przekonujemy, że Gorzów trzeba pilnie reformować. Jeśli nie załatwimy podstawowych rzeczy, to gdzie tu mamy mówić o przyciąganiu wielkich inwestorów, dzięki którym można byłoby rozruszać rynek pracy, zwiększyć płace i wpływy do budżetu miasta. A odpowiadając wprost na pytanie, mieszkańcy mają prawo bać się dalszej jazdy w dół w sprawach miasta.  Tempo działania nowej władzy i styl pracy nie napawa optymizmem. Musimy szybko zmienić kierunek i wrócić na ścieżkę rozwoju. Nasza życzliwa krytyka i chęć pomocy spotyka się z takimi wypowiedziami jak ostatnio zastępcy prezydenta Łukasza Marcinkiewicza: „Dla radnych PiS zawsze pada deszcz. Zawsze trzeba być przeciw” Czy Pan po takich wypowiedziach powiedziałby, że jest to partner do rzeczowej dyskusji? Apeluję o wygaszenie emocji i powrót do merytorycznych rozmów o mieście w interesie mieszkańców.

- Ile lat potrzebuje nasze miasto, żeby mieszkańcy odczuli realne, nie pozorowane zmiany?

- Ciężko to ocenić w sytuacji, kiedy władza mająca w ręku odpowiednie instrumenty nie działa tak, jak powinna, gdzie tempo zmian jest słabe, minęła już 1/8 kadencji. Czym może się pochwalić prezydent? Skoszonym trawnikiem i wymalowanym placem zabaw? Władza musi wiedzieć co chce zrobić i jak to chce zrobić. To jest podstawa. Mam wrażenie, że nowy prezydent może i ma jakieś pomysły, ale nie wie jak się za nie zabrać. Chciałbym się mylić i jeżeli wspomniane warunki prezydent zacznie spełniać, zacznie rozumieć co znaczy rządzić i zarządzać, to jeszcze w obecnej kadencji powinniśmy zauważyć symptomy korzystnych zmian.

- A co może zrobić taki radny jak pan?

- Pojedynczy radny niewiele może zdziałać. Może pisać interpelacje, pytać, kontrolować władze wykonawczą, zgłaszać projekty uchwał budując dla nich większościowe poparcie w radzie miasta, co zresztą dość intensywnie robię. Ale jako klub stać nas na więcej. Działamy jako drużyna i uważam, że naprawdę staramy się robić wiele, żeby pomóc prezydentowi. Zgłaszamy wiele ciekawych pomysłów, rozwiązań, jesteśmy aktywni w dyskusjach na różne tematy. Na pewno muszę pochwalić prezydenta, że stworzył dobry klimat do rozmów i wiele zaproponowanych przez nas rozwiązań przyjął do wiadomości. Mam nadzieję, że w końcu zacznie je realizować. A że jako radni ciągle się dopytujemy, naciskamy, wynika to z uprawnień organu kontrolnego, jakim jest rada miasta. To nasz obowiązek. Jeśli zwołujemy konferencję i zwracamy na coś uwagę, nie czynimy tego by komuś dokuczyć. Chcemy mocniej mobilizować prezydenta do pracy, zwrócić uwagę, że każda reforma ma swój zasadniczy cel, tj. poprawić skuteczność działania i obniżyć koszty tego działania. Uważam, że prezentujemy cały czas życzliwą i rzeczową krytykę nastawioną na współpracę.

- Sumując, radni niewiele mogą, prezydent tylko ładnie się uśmiecha i pilnuje strzyżenia trawników a mieszkańcy mają uzbroić się w cierpliwość?

- Radni zapewne mogą dużo więcej w przypadku stworzenia trwałej, przynajmniej 13-osobowej koalicji. Mogą wtedy jednoznacznie wskazać kierunki rozwoju miasta, które prezydent musi wykonać, jeśli zostaną zapisane w projekcie uchwały budżetowej i jeśli ten projekt zostanie uchwalony przez radę. Niestety, duża część radnych z innych klubów, mam wrażenie nie rozumie, jak mocny instrument władzy posiada i z jakiś względów nie chce z niego korzystać. W obecnej kadencji na dziś, jak pan wie, takiej większości w radzie nie ma. Co do mieszkańców to namawiałbym ich bardziej do obserwowania tego co się dzieje i reagowania w przypadku, gdy coś nie idzie po ich myśli. Historia pokazuje, że jak mieszkańcy stają się obojętni, to w dłuższej perspektywie czasu są oszukiwani, a władza się deprawuje coraz bardziej. Media i mieszkańcy muszą nas wszystkich non-stop kontrolować.

- Dlaczego głosował pan za rezygnacją z poboru opłat za parkingi w soboty, skoro przeciwnikami takiego rozwiązania, choć ostatecznie wstrzymali się od głosu, byli radni z ,,prezydenckiego’’ z klubu Ludzie dla Miasta?

- Argumentacja klubu LdM w tej sprawie mnie nie przekonała. Nie głosowałem za kimś czy przeciwko komuś. Wyznaję prostą filozofię. Jeżeli państwo czy samorząd pobiera od obywatela podatki w różnej postaci i pojawia się szansa, żeby ograniczyć ten pobór, jestem jak najbardziej za tym. Im mniej państwo zabiera pieniędzy, tym mniej marnotrawi. Uważam, że mieszkańcy, którzy do tej pory zostawiali w parkomatach ponad 1900 złotych w każdą sobotę teraz będą mogli wydać je na inne cele. I zrobią to lepiej, bo własne pieniądze wydaje się w sposób przemyślany. Kolejne ok. 100 tys. rocznie zostanie w kieszeni mieszkańców Gorzowa do ich dyspozycji.

- Jest pan doświadczonym politykiem samorządowym. Pana zdaniem wizje zarządzania miastem prezentowane przez prezydenta Jacka Wójcickiego i jego radnych coraz mocniej się oddalają?

- Trzeba sobie jasno powiedzieć, że mamy tu do czynienia z dwoma różnymi zespołami, choć razem poszły one do wyborów. Prezydent jest politykiem, choć temu zaprzecza, zaś klub LdM przyszedł – mówiąc kolokwialnie – z ulicy i dopiero uczy się tej samorządności czy polityki. Bez porządnej reformy administracji urzędnicze młyny wolno mielą. Pewnie radni LdM to zauważyli, jak również to, że ich prezydent ma tempo pracy, które nie tylko im wydaje się za wolne. Wydawało się im, że wchodząc do rady będą mogli szybko załatwić wiele istotnych dla mieszkańców spraw, a tu zderzyli się ze ścianą, którą w jakimś sensie postawił im własny prezydent. Nie znam wewnętrznych relacji panujących między prezydentem a radnymi LdM, ale to, że czasami mają inne spojrzenie na niektóre sprawy jest z korzyścią dla naszej samorządowej demokracji. Gdyby radni LdM ze wszystkimi pomysłami prezydenta się zgadzali zostaliby paprotkami. A tak widać, że są to ludzie potrafiący myśleć, działać, mający swoje pomysły. To jest dobry kierunek i oby tak dalej.

- Czyli miasto na takich podziałach może zyskać?

- Nie nazwałbym tego podziałami, ale tak, miasto zyskuje. Kluby każdorazowo powinny rozpatrywać projekty uchwał według swojego programu i kierować się wiedzą i korzyścią, jaką to niesie dla mieszkańców miasta. Nasz klub Prawa i Sprawiedliwości tak działa, LdM pewnie również, na temat pozostałych trudno tu coś konkretnego powiedzieć. Na pewno są widoczne koalicje dla konkretnych rozwiązań i to jest normalne w demokracji. Różnice zdań są potrzebne, by wypracować skuteczne rozwiązanie dla danego problemu, ale zawsze trzeba dążyć, by zbudować dobre rozwiązanie i większościowe poparcie oraz szybko i skutecznie je wdrożyć w życie. Gorzowianie są już zniecierpliwieni brakiem pozytywnych zmian.

- Minęło zaledwie pół roku, a w radzie miasta szykuje nam się kolejny podział, bo zapewne niedługo powstanie klub lub koło, które stworzą panowie Jerzy Wierchowicz i Jerzy Synowiec. Niewykluczone, że dołączą do nich następni radni. Czy oznacza to, że czeka nas wymiana przewodniczącego rady miasta?

- Mamy taką zasadę w naszym klubie, że nie komentujemy spraw, które się nie wydarzyły. W polityce liczą się fakty. Rozumiem zainteresowanie mediów i można tutaj dywagować, ale za mało w tej chwili jest szczegółów, za dużo plotek. Owszem, nie jest tajemnicą, że Platforma Obywatelska w całym kraju zaczyna się rozpadać, pierwsze symptomy tego widzimy w lokalnych strukturach w Gorzowie. Przez to zaczynają się pierwsze ruchy, ale w jakim kierunku one pójdą, tego na obecną chwilę nikt nie wie. My stoimy z boku i obserwujemy. Jak będą konkrety to oczywiście ustosunkujemy się do nich, bo mogą one przynieść pewne zmiany w radzie, ale nie muszą.

- W każdej konfiguracji politycznej będziecie języczkiem uwagi. Czy pana zdaniem, jeżeli po odejściu wspomnianych radnych z PO największym klubem zostanie LdM, to powinni mieć prawo do wystawienia kandydata na przewodniczącego rady miasta?

- Na pewno nie uciekniemy od żadnej odpowiedzialności, w każdych okolicznościach bierzemy czynny udział w pracach rady. Jesteśmy mocnym, merytorycznym zespołem i będziemy rozmawiać z każdym na temat wybrania najlepszego wariantu dla prac rady. Nie można w tej sytuacji, o którą pan pyta, wykluczyć powstania silnej koalicji, a wtedy to ona wystawi kandydata na przewodniczącego. Gdyby taka koalicja nie powstała, a LdM miałaby najwięcej radnych osobiście uważam, że powinni mieć prawo do wystawienia kandydata na przewodniczącego. Nie ma powodów, żeby ten wieloletni zwyczaj zaburzyć, choć kiedyś zdarzyło się raz, że największy klub w radzie nie miał przewodniczącego. Było to w 2006 roku, za czasów, gdy PiS miał najliczniejszą reprezentację radnych.

- Nie uważa pan, że polityka jest fajną grą, ale tylko dla wybranej grupy społeczeństwa, bo reszta chciałaby mniej zajmować się manewrami a bardziej słuchać o konkretnych rozwiązaniach merytorycznych?

- Dlatego, jako radni Prawa i Sprawiedliwości, nie wchodzimy w opowieści, jakie w tej chwili tu i ówdzie się pojawiają. Pamiętajmy również, że to nie jest takie proste stworzyć nowy klub w radzie. Jak słyszę z jednej strony, że ma być trzech, z drugiej sześciu radnych w nowym klubie to nie wiem jak się do tego odnieść, skoro jest taka rozbieżność. Mogę, jako wiceprzewodniczący rady miasta, z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że żadnego zamieszania w pracach rady nie ma i nie będzie. Najważniejsze jest, żeby prezydent zaczął skutecznie działać z pomocą rady miasta na rzecz rozwoju Gorzowa i dla nas mieszkańców. I to się liczy, reszta jest dużo mniej istotna.

- Za nami prawie 200 dni rządów prezydenta Jacka Wójcickiego i nowej rady. Sam pan zwraca uwagę, że niewiele w tym czasie zdołano zrobić. Przed nami są wakacje, potem wybory do parlamentu i zapewne nie będzie czasu na poważniejsze działanie, bo wszyscy będą zaabsorbowani kampanią na rzecz swoich liderów. I tak rok minie…

- Cały czas zwracamy na to uwagę i nawołujemy do poważniejszych działań. Dziwi mnie postępowanie radnych PO, którzy mówią, że wszystko jest niemal super i nie mają żadnych uwag. Nie wiem, skąd takie wnioski. Najgorsza jest sytuacja, kiedy radni bezrefleksyjnie popierają wszelkie działania prezydenta. Jeśli ktoś odpowiedzialnie chce pracować dla mieszkańców to bierze odpowiedzialność i zamiast przesiadywać w gabinetach buduje oficjalną koalicję. Jeśli chcemy działać wspólnie to powinniśmy dyskutować i podejmować strategiczne, a nie pozorowane decyzje, bo czas ucieka.

- Czy Gorzów powinien mieć bank municypalny?

- Jak najbardziej. Powinniśmy to już zrobić na początku lat 90., gdyż wtedy był ku temu dobry klimat. Zabrakło determinacji. W tej chwili jest problem. Trzeba mieć kapitał, który można byłoby pokryć obligacjami. Większą przeszkodą wydaje się być brak prywatnych inwestorów, co widzimy w przypadku powołania spółki na budowę hotelu przy Słowiance. Przedsiębiorcy na ogół działają za kredyty, ponieważ nie mają własnego kapitału. Zachód drenuje Polskę i wywozi pieniądze. Nie oznacza to, że powinniśmy o tym nie myśleć. Prezydent mógłby uruchomić działania, pozwalające sprawdzić, czy ten temat jest możliwy do realizacji.

- I jeszcze jedna sprawa, o której mówimy od wielu miesięcy, a której mieszkańcy nie potrafią zrozumieć. Ktoś czegoś nie dopilnował w MG-6 i radykalnie podniesiono ceny za wywóz śmieci. W PWiK nie patyczkowano się z podniesieniem cen wody, bo kiedyś podjęto takie a nie inne decyzje. Gdyby prywatny przedsiębiorca tak działał, to szybko by zbankrutował. Politykom bankructwo raczej to nie grozi. A przecież pracują za publiczne pieniądze?

- Oczywiście, w tej sprawie prezydent popełnił olbrzymi błąd i wybrał najprostsze rozwiązanie, ale najgorsze z punktu widzenia sztuki zarządzania i najgorsze dla mieszkańców. Kolejność działań powinna być prosta, jeśli chce się być prezydentem – managerem. Jeżeli coś nie szło właściwie należało zażądać planu naprawczego. I jeśli w ciągu 2-3 tygodni zarząd MG6 nie byłby w stanie podjąć skutecznych działań, powinien być odwołany a jego miejsce powinny zająć osoby kompetentne. Jeśli i one po kolejnych 2-3 miesiącach nie byłyby w stanie naprawić sytuacji, to w przypadku MG-6 i gospodarki odpadowej po prostu należało zrezygnować z uczestnictwa w tym związku. Trzeba podejmować twarde decyzje, jeśli związek celowy nie realizuje swoich statutowych zadań. Nie może być natomiast tak, że jest bałagan i wyciąga się rękę do zarządu MG-6 i kwituje się poprzednie działania na zasadzie „To nie są pieniądze nasze tylko podatnika, nie ma się co martwić. Mamy problem? Podniesiemy cenę – zapłacą gorzowianie”. Bo tak działanie prezydenta w tej sprawie można podsumować. Gaszenie pożaru pieniędzmi podatnika jest najgorszym wyjściem.

W przypadku PWiK sytuacja jest bardziej złożona, co nie oznacza, że należało tak mocno podnieść cenę wody. Przypomnę, że gmina Gorzów ma ponad 83% udziałów w spółce PWiK i prezydent, gdyby tylko chciał skorzystałby z tej władzy jako właściciel. Pytanie, dlaczego nie korzysta?

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x