Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

Graliśmy w strojach uszytych z restauracyjnych obrusów

2015-07-01, Nasze rozmowy

Z Leszkiem Janowiakiem, honorowym prezesem gorzowskiej Warty, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_11758.jpg

- ,,Legenda w sercu miasta’’ – pod takim hasłem działa dzisiaj piłkarska Warta, najstarszy gorzowski klub, który w pewnym momencie został przeniesiony do lamusa,  jednak powrócił do świata żywych. Czyżby legenda zwyciężyła?

- Legenda na pewno, ale na pierwszym miejscu wymieniłbym tu ludzi. Niewielu ich było, ale udało się doprowadzić do tego, że dzisiaj Warta może z podniesioną głową obchodzić jubileusz 70-lecia działalności. Jeszcze kilka lat temu nie było takiej nadziei. Na szczęście znaleźli się byli zawodnicy noszący Wartę w sercu i przy pomocy jednej z firm zbudowali drużynę, z którą zgłosili się do klasy B. Takimi inicjatorami byli przede wszystkim Sebastian Jarmuszka, Sławomir Wrzosek i kilku innych chłopaków wywodzących się z byłych drużyn juniorów. Mogli oni grać pod innym szyldem, ale gdzieś ta miłość do Warty zwyciężyła. I tak, krok po kroczku od tych siedmiu lat trwa odbudowa sekcji piłkarskiej. Nie kryję, że jestem dumny, gdyż od 2002 roku działalność w Warcie była zawieszona, a ja w pewnym momencie pozostałem sam. Wziąłem nawet do domu sztandar klubowy i sporo pamiątek. W pojedynkę nie mogłem zrobić dosłownie nic. I kiedy przyszli do mnie chłopacy z propozycją, żeby nie zwijać klubu, poczułem się jakbym po raz drugi narodził się sportowo.

- Powróćmy do historii. Jeszcze w trakcie działań wojennych, 1 maja 1945 roku przybyli do Gorzowa kolejarze zagrali piłkarski mecz z żołnierzami Armii Czerwonej. Po zaledwie dwóch tygodniach powstał Kolejarz, który dał początek późniejszej Warcie. Działanie było iście sprinterskie. Z czego ono wynikało?

- To byli młodzi ludzie, którzy po prawie sześciu latach poczuli wreszcie wolność i zaczęła u nich buzować energia. Z rana biegli do pracy czy odgruzowywania miasta, a popołudniami chcieli trochę się rozerwać. W piłkę było najłatwiej grać. Wystarczyło położyć kamienie imitujące bramkę, wziąć popularną szmacianą gałkę i już można było pokopać. W tej grupie znalazł się Paweł Macierzewski, który szybko zainicjował zebranie. Z marszu powołano klub z czterema sekcjami. Trzeba przyznać, że było to rzeczywiście mistrzostwo świata, żeby po sześciu dniach od zakończenia wojny w Gorzowie działał już klub sportowy. Taki rodzinny klub. W jednej ze starszych monografii klubowej można wyczytać całą listę braci i sióstr, którzy reprezentowali Wartę w różnych dyscyplinach, bo w całej historii było u nas 16 sekcji. Niektóre narzucano nam odgórnie po linii partyjnej, jak brydż, ale większość powstała z inicjatywy członków.

- W tym czasie brakowało wszystkiego, poczynając od butów, strojów, piłek, ale i trenerów. A jednak w ciągu kilku miesięcy drużyna piłkarska rozegrała ponad 20 meczów. Tak duża była chęć w ludziach, żeby jak najszybciej uciec od złych wojennych wspomnień?

- Sport w tym czasie jednoczył napływowe społeczeństwo. Piłka w szczególności. Na ulicy ludzie początkowo się mijali, dopiero na stadionie nawiązywali kontakty. Z opowiadań starszych kolegów, którzy budowali w ogóle sport w Gorzowie, wysuwał się jeden wniosek: sport stał się głównym czynnikiem integrującym lokalność. I nikt nie narzekał na niedogodności. Nie było piłek, to się działało, żeby je zdobyć. Brakowało strojów, to się je szyło. Pamiętam już za moich czasów, jak naszym trenerem był Edward Kassian, który jednocześnie był kierownikiem w Casablance. I załatwił do restauracji większy przydział obrusów, z których potem uszył nam koszulki i spodenki. Ponadto w tamtych latach ludzie mieli we krwi działalność społeczną. W każdych okolicznościach umieli się zorganizować. Może dlatego, że nie siedziało się w domu przed telewizorem lub komputerem, bo tego jeszcze nie było. Co najwyżej słuchało radia. Ja nadal czuję w sobie tę energię do działania, zrobienia czegoś dla innych. I nie dziwię się, że zaraz po wojnie młodzi ludzie byli naładowani chęcią rywalizacji sportowej. To ich napędzało do robienia czegoś pożytecznego. Nasi piłkarscy pionierzy, zanim w 1946 roku przystąpili do cyklicznych rozgrywek, co chwilę grali mecze towarzyskie. To było bardzo dobre w perspektywie budowy drużyny. Po zaledwie 10 miesiącach działalności Kolejarz jako nowicjusz przystąpił do klasy C. W pierwszym ligowym meczu wygrał u siebie z Piłą. To było dla Gorzowa święto.

- Już po kilku latach Kolejarz, który nazwę na Warta zmienił w 1957 roku, znalazł się w poznańskiej lidze okręgowej. Potem była lubuska liga okręgowa, liga międzywojewódzka. Były lata, że Warta walczyła o awans do drugiej ligi, ale nigdy nie dopięła tego celu. Dlaczego?

- Bo ,,wielka’’ piłka skończyła się u nas, kiedy w Polsce futbol zaczął stawać się zawodowy. Zaczęły się pojawiać duże pieniądze, transfery, fikcyjne etaty. To było w pierwszej połowie lat 70. Od tamtego momentu u nas dalej królowało amatorstwo, gdzie indziej, choćby w Stilonie, niezłe już zawodowstwo. Byliśmy klubem typowo środowiskowym. Były lata, że byliśmy lepsi od Stilonu, ale kiedy zakład mocniej zaczął inwestować w klub nie mielimy już z nimi szans.

- Futbol zawsze był wiodącą sekcją klubu, lecz były czasy, że Warta liczyła się w innych dyscyplinach – badmintonie, brydżu, lekkoatletyce, szachach, kolarstwie, pływaniu, podnoszeniu ciężarów, tenisie stołowym, a nawet w piłce ręcznej. W historii klubu było sporo medali mistrzostw Polski. Społeczeństwo lgnęło wtedy do sportu, dzisiaj jest chyba inaczej?

- Nie odważyłbym się nawet porównywać. Młodzi ludzie w latach powojennych czy nawet trochę późniejszych w uprawianiu sportu widzieli swoją szansę. Mieli ku temu też predyspozycje oraz samodyscyplinę. Trening był świętością, a co dopiero mecz. Deszcz, śnieg, wiatr - nikt takimi niedogodnościami się nie przejmował. Kto nie był sumienny wypadał ze sportowego towarzystwa. Uprawianie sportu, nawet na amatorskim poziomie, wcale nie jest przyjemne. Ileż to razy wracałem po treningach cały obolały, zmęczony. Bywało, że po schodach wchodziłem tyłem. Były chwile, że nic się nie chciało, ale gdzieś tam po drugiej stronie była ta radość, która przebijała się w chwilach zwycięstw. Jak zaczynałem grać w Warcie na mecze tego zespołu przychodziło po kilka a nawet kilkanaście tysięcy ludzi, jak na słynny mecz barażowy o wejście do drugiej ligi z Pogonią Szczecin w 1957 roku. Trenerem drużyny był wtedy Władysław Piec. Dzisiejsza młodzież ma słaby charakter. Są to najczęściej chłopcy wysocy, szczupli, ale nie mają siły. Wychowanie fizyczne w szkołach praktycznie siadło, co drugi młody człowiek walczy z jakimiś urazami, płaskostopiem, powykrzywianymi kręgosłupami. Moim zdaniem to już jest choroba cywilizacyjna, choć ostatnio zauważam drobne acz pozytywne zmiany. Od kilku lat poprawiają się warunki do szkolenia dzieci i młodzieży. Powstają orliki, samorządy zaczynają łożyć więcej pieniędzy, dobra gra reprezentacji napędza dzieciaków do tego sportu. Rodzice zaczynają coraz bardziej się angażować. Może właśnie nadchodzi czas odchodzenia od komputerów i przychodzenia na obiekty portowe. Ważne tylko, żeby rodzice nie traktowali swoich dzieci jako maszynek do zarabiania pieniędzy. Znam już takie sytuacje, że ojcowie biegali po klubach, domagali się kontraktów a dzieciaki miały tego wszystkiego dość i odechciewało im się dalszych treningów. 

- Panie prezesie, jak układała się współpraca gorzowskich klubów w dawnych latach, a szczególnie Warty i Stilonu?

- Byliśmy kolegami, często po meczach spotykaliśmy się, bawiliśmy, z czasem nawiązały się przyjaźnie. Bywało, że nawzajem chrzciliśmy dzieci, zapraszaliśmy się na urodziny, imieniny. Nasze rodziny też się dobrze znały. Poza boiskiem byliśmy kolegami, ale na murawie przez 90 minut nikt nikomu nie odpuszczał. Kibice byli co prawda podzieleni, ale na pewno nie było pomiędzy nim nienawiści. Pamiętam czasy, że Warta miała większe grono sympatyków, może dlatego, że grała w śródmieściu i była bardziej gorzowska. Współpraca międzyklubowa również najczęściej układała się dobrze. Jak Stilon odniósł sukces, to zawsze szła od nas delegacja z gratulacjami. Zresztą do dzisiaj się szanujemy i pomagamy sobie w różnych sytuacjach. Przypomnę, że miałem okazję na początku obecnego wieku być trenerem Stilonu.

- W 2002 roku Warta została praktycznie zlikwidowana, ale nie zapomniana, czego dowodem jest to, że od wielu lat stowarzyszenie znowu działa, ma drużynę w lidze okręgowej, szkoli juniorów. Jakie więc aspiracje sportowe ma klub na najbliższe lata?

- W szybkim tempie rozwijamy się, mamy sześć grup młodzieżowych, a przecież jeszcze niedawno nie mieliśmy, gdzie trenować. Razem z seniorami w klubie jest 167 zawodników. Na szczęście po latach tułaczki powróciliśmy do wynajętego domu, czyli na stadion przy ul. Dąbrowskiego. Duża w tym zasługa obecnych działaczy z prezesem Zbigniewem Pakułą na czele. Jego małżonka, pani Karolina również oddaje serce klubowi. Tyle, ile ona robi dla dzieciaków i samego klubu, to naprawdę trzeba być optymistą, co do przyszłości Warty. Jestem dumny z tego co widzę. Szkoda tylko, że miasto nie do końca docenia pracę wkładaną przez działaczy.

- Dlaczego Gorzów nie może zbudować silnej drużyny na poziomie przynajmniej drugiej ligi?

- Brakuje kogoś bogatego, który jednocześnie oddałby serce budowie drużyny na grę w wyższej lidze. Futbol zawodowy rządzi się swoimi prawami, ale bez pieniędzy nic się nie zrobi. Największe możliwości zbudowania drużyny na grę przynajmniej w drugiej lidze mają działacze Stilonu. Robią oni bardzo dużo pozytywnych rzeczy, ale nie są w stanie pokonać poprzeczki na dużej wysokości. Problem nie dotyczy zresztą tylko Gorzowa, ale całego naszego województwa.

- Dziękuję za rozmowę.

0.01.jpg
1.02.jpg
2.03.jpg
3.04.jpg
4.05.jpg
5.06.jpg
6.07.jpg
7.08.jpg
8.09.jpg
9.10.jpg
10.11.jpg
11.12.jpg
12.13.jpg
13.14.jpg
14.15.JPG
15.16.JPG
16.17.JPG
17.18.JPG
18.19.JPG
19.20.JPG
0
012345678910111213141516171819

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x