Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Każdy ma coś za uszami, ale nie za to stawia się pomniki

2015-07-29, Nasze rozmowy

Z mecenasem Jerzym Synowcem, radnym, ale i inicjatorem stawiania rzeźb – pomników znanych gorzowian, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_12003.jpg

- Porozmawiajmy o pomnikach. Miasto bowiem przejęło rzeźby, które pan wraz ze znajomymi przez ostatnie lata ufundował właśnie miastu…

- Można już teraz powiedzieć, że Towarzystwo Miłośników Gorzowa, bo jesteśmy już w tej chwili sformalizowani. Choć rzeczywiście wcześniej działaliśmy w podobnej grupie, ale bez formalnych ram. Zyskaliśmy osobowość prawną, możemy pewne rzeczy porządkować. Miasto też chciało to zrobić. Tym bardziej, że wcześniej przekazaliśmy miastu pomnik Jancarza, teraz przejmie następne. I tak to powinno być, bo to przecież w przyszłości miasto będzie się troszczyło o te rzeźby. No i zabieramy się za następne.

- Czyli jakie?

- Równolegle prowadzimy działania co do trzech pomników. Może to nie jest najlepsze określenie. Bo pierwsze to będzie właściwie popiersie Zenona Bauera, przewodniczącego Rady Miasta w czasach, kiedy Gorzów był tak naprawdę odbudowywany, czyli w latach 50. i 60. Był oczywiście w partii, z której go też wyrzucono, takie to były czasy. Jednak dla naszych działań to nie ma znaczenia, bo my honorujemy ludzi za to, co zrobili dla Gorzowa. To czy byli dobrymi mężami, ojcami, czy pili wódkę, to jest nie do oceny. Liczy się, co dana osoba zrobiła. W przypadku popiersia Zenona Bauera chcemy, aby stanęło ono obok herbu miasta naprzeciw Urzędu Miasta, tego herbu z mostu Gerlofa wyłowionego z Warty. Myślimy, że to dobre miejsce, bo to będzie skromna rzecz, taka jak popiersie Wincentego Witosa, który stoi ze dwieście metrów dalej. Zresztą rodzina Zenona Bauera życzyła sobie, aby to była skromna forma, a nie pełnoprawny pomnik.

- No i ta postać, ten pomnik nie budzi wątpliwości.

- Myślę, że nie. Zenon Bauer był fantastycznym człowiekiem. Zresztą niewielu gorzowian pamięta go z jego działań, bo trzeba mieć dużo lat, żeby go pamiętać. Ja go pamiętam, prowadziłem zresztą kiedyś jego sprawę cywilną, kiedy go mocno zniesławiała taka jedna gorzowianka. Postać Zenona Bauera to czas już miniony, ale trzeba go pamiętać. Przecież wówczas ludzie się rodzili, uczyli, żenili, działali, żyli. Przecież nie jest tak, że historia zaczęła się w 1989 roku. A teraz przejdę może do trzeciego pomnika, który jest najmniej zaawansowany, ale jest…

- Czyli do żołnierza wyklętego…

- Tak, do żołnierza wyklętego, Władysława Andryki. Dziś się dużo mówi o żołnierzach wyklętych, zresztą w Gorzowie jest już pomysł budowy pomnika właśnie im. Jednak należy pamiętać, że pojęcie „żołnierze wyklęci” jest pojęciem bardzo ogólnym. My stawiamy pomniki poszczególnym osobom, a nie pewnym zbiorowością. Kiedy poszperałem w historii, okazało się, że Gorzów też ma takiego żołnierza wyklętego. Co prawda oni się bardziej kojarzą z Podhalem, Białostocczyzną, Warszawą, Kielcami, aniżeli z tymi terenami, czyli Gorzowem, ziemiami zachodnimi, bo tu nie było partyzantki, bo tu ludzie przyjechali budować nowe życie.

- To skąd Andryka w Gorzowie?

- Przez przypadek. W Gdańsku, gdzie mieszkał, służby zaczęły mu deptać po piętach. Bo Andryka założył tam niepodległościową organizację. Zresztą należy pamiętać, że coś, co było zakładane w roku 1950 to była i fantazja, i romantyzm jednocześnie, ale i skrajny infantylizm. Przecież w tym czasie nie można było już nic zrobić. Bo to był czas stalinizmu w najgorszej postaci. System w tamtym czasie nie darował ludziom nawet samych pomysłów. Trzeba jasno powiedzieć, że Andrykę wrobino w Gorzowie. Zwyczajnie go zabito.

- Jak to zabito?

- Ano tak. Nie zdążył nic tu zrobić złego czy dobrego. Usiłował się schronić przed służbami, ale Gorzów okazał się za małym miastem do ukrycia. Było tak, że on się umówił z kolegami ze swojej organizacji, było ich kilku. W kinie Capitol to było. No i bezpieka ich osaczyła. Andryka schronił się w jakimś zamkniętym pomieszczeniu, więc zaczęli do niego strzelać przez zamknięte drzwi i zabili. W latach 90. ustalono tego funkcjonariusza UB, który strzelał do Andryki, bo uznano, że nie było powodów, aby go zwyczajnie zabić. Ale nie doszło do wyroku, bo ten były ubek zaczął chorować, sprawa zaczęła się przedłużać. Ale ci pozostali żyjący zostali skazani na surowe kary, nawet do 10 lat więzienia za sam fakt uczestnictwa w takiej organizacji. Ciekawostką jest fakt, że był on siostrzeńcem Anny Walentynowicz. Andryka został pochowany na gorzowskim cmentarzu, ale pod innym nazwiskiem, jako Władysław Handryła po to, żeby zatrzeć pamięć. W latach 90. jego rodzina ustaliła miejsce pochówku, szczątki ekshumowano i przeniesiono na jeden z gdańskich cmentarzy. A szczątki niósł wówczas Andrzej Gwiazda.

No w każdym razie obecne miejsce, gdzie było kino Capitol jest, delikatnie mówiąc, mocno nieciekawe, dlatego chcemy, aby pomnik Andryki stanął w parku przy ul. Wawrzyniaka, albo gdzieś w okolicy galerii NoVa Park. Oczywiście nie pod samą galeria, ale gdzieś tam. On niewiele zdążył dla Gorzowa zrobić, bo w ogóle w życiu zdążył niewiele. Ale umarł w Gorzowie, do którego uciekał w poszukiwaniu schronienia. I naszym zdaniem przez ten fakt, to bardzo konkretny człowiek, który się wpisuje w naszą koncepcję. Bo podkreślę, że hasło „żołnierze wyklęci” to nadal budzące kontrowersje określenie. Przecież do dziś określenie Brygada Świętokrzyska u wielu ludzi jeszcze dziś jeży włosy na głowie i na rękach, jak słyszą o tych żołnierzach wyklętych. My uważamy jednak, że Władysław Andryka jednak kontrowersji nie budzi, stąd ten pomysł.

- No i dochodzimy do trzeciego pomnika, tego, który nagle wzbudził dość dużą dyskusję w mieście. Chodzi o postać Christy Wolf.

- Części mieszkańców Gorzowa rzeczywiście pomysł się nie podoba. Ale nie wszystkim musi się wszystko podobać i ja mam nadzieję, że my tych ludzi przekonamy. Bo nie będziemy nikogo na siłę nawracać. To nie ma być pomnik niemieckiej pisarki Christy Wolf, to ma być pomnik kilkunastoletniej dziewczyny siedzącej na ławeczce. Dziewczyna będzie w takim wieku, w jakim była Christa Wolf, kiedy musiała z Gorzowa uciekać. Z miasta, które kochała, ale historia tak sprawiła, że musiała je opuścić. To przede wszystkim jej poświęcamy ten pomnik, przy okazji mając w kontekście jej dalsze losy, czyli to, że została pisarką, i to chyba najwybitniejszą w całym NRD, która się również sprawdziła w warunkach kapitalistycznych, bo była czytana i wydawana już w zjednoczonych Niemczech, co nie było przecież takie oczywiste i powszechne. Ale trzeba pamiętać, że ona ciepło bardzo mówiła o historii Gorzowa i jego współczesności we „Wzorcach dzieciństwa”. Bardzo często w ogóle mówiła o Gorzowie. Często tu przyjeżdżała. Była emocjonalnie z tym miastem związana. To jest jakby pomost starego i nowego. Co więcej, kiedy w 1997 roku dostawała wspólną nagrodę dwóch uniwersytetów, czyli uniwersytetu w Getyndze oraz Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, razem z Ryszardem Kapuścińskim dodam, to swoje przemówienie poświęciła Gorzowowi, a pieniądze z nagrody przekazała na Dom Dziecka w Gorzowie właśnie, a była to niebagatelna kwota, bo chyba coś około 6 tys. marek. I to właśnie powoduje, że warto tej gorzowiance, która z tęsknoty wracała właśnie do Gorzowa, która się zapisała w literaturze mocnymi zgłoskami, bo jej pisarstwo doceniane jest w Europie. Przecież nekrologi po jej śmierci ukazały się w całej polskiej prasie, więcej, w europejskiej prasie. Owszem, ona miała przeciwników, jak choćby krytyka Marcela Reicha-Ranickiego, ale też miała wielkich zwolenników, jak choćby Wolf Biermann czy Günter Grass. Owszem, ona popełniła parę błędów politycznych, ponieważ twierdziła, że NRD może funkcjonować. Myliła się, aczkolwiek nie ona jedna. Tylko, co nas gorzowian może to obchodzić, jakie ona miała poglądy. Owszem, była w partii, ale kiedy nadszedł czas próby, czas, który w Polsce trudno ocenić, bo realia w NRD były inne niż w Polsce. Tam nie było takich KOR-ów, czy innych. I kiedy wrzucono z kraju Wolfa Biermanna, to właśnie Christa Wolf, jako jedna z nielicznych, stanęła w jego obronie. Wtedy wyrzucono ją z partii, skasowano ze Związku Literatów. W Polsce taką postawę można porównać tylko z KOR-em. Jednak trzeba było mieć trochę odwagi, aby coś takiego zrobić. Wtedy stała się obiektem zainteresowania władzy i nigdy łatwo już nie miała. I jeszcze jedna rzecz. Niechętne gorzowskie głosy podnoszą, że była zarejestrowana jako współpracownik Stasi. Ale zachowała się na szczęście jej teczka. I wynika z niej, że rzeczywiście na przełomie lat 50. i 60. była współpracownikiem tajnych służb. Opublikowano tę teczkę. I nic z tej dokumentacji nie wynika. Nikomu nie zaszkodziła, nikomu nie pomogła. Trudno przyjąć, że był to taki polski Leszek Maleszka, czyli ktoś, kto działał z zamiłowania, szkodził zwykłym ludziom. Moim zdaniem epizod ze Stasi był w życiu Wolf bez znaczenia. Moim zdaniem Christa Wolf jest symbolem Niemców, którzy stąd wyjechali, dzieci często, takich jak Christa Greuling, które miały podobne losy. To ma być dziewczynka siedząca na ławeczce koło przystanku, gdzie będzie się można dosiąść do niej. Przecież wszystkie gorzowskie pomniki, gdybyśmy je potraktowali spojrzeniem przez lupę, ich pierwowzory, mają gorsze przywary.

- Na przykład?

- Dzisiaj już można o tym powiedzieć, bo nie żyje żona Edwarda Jancarza. A przecież on był alkoholikiem, znęcał się nad żoną, sam go broniłem w sprawie karnej. Gdyby tych argumentów użyć, to żadną miarą postać Jancarza nie nadaje się na pomnik…

- Ale przecież to jest mistrz świata na żużlu!

- Dokładnie. I za to mu ten pomnik postawiliśmy. Gorzowianie są dumni ze stadionu, z Jancarza, z jego dokonań na torze. Co dalej – Papusza i Korsak w Gorzowie nie napisali ani jednego zdania, oni tu mieszkali, ale Korsak pisał przed II wojną, a Papusza przed osiedleniem się w Gorzowie. W gruncie rzeczy ich zasługi dla Gorzowa są żadne. Tyle tylko, że tu mieszkali.

- A Szymon Gięty?

- A Szymon Gięty, no cóż, zbierał butelki często po bulwarach. Nosił kieliszki młodzieży, żeby w zamian za to dostać flaszkę. Był bezdomny, trwale bezrobotnym, co nie jest żadnym powodem do dumy.

- Ale był kolorowy.

- Zgoda, był kolorowy i głównie za to jest ten pomnik. Był pewnym symbolem. To tak, jak w Norymberdze na deptaku jest postać idącego mężczyzny. Zainteresowałem się, kto to jest. Okazało się, że to jest postać takiego dziennikarza, który w okolicznym ogródku codziennie przez kilkadziesiąt lat siedział i pisał felietony. Żadna postać, żaden noblista, ale za to, że był tak charakterystyczny, postawiono mu pomnik. Jak choćby Staremu Marychowi w Poznaniu. To jest klimat miasta. Przecież my tu w Gorzowie żadnych noblistów nie mamy. I dlatego myślę sobie, że Christa Wolf sobie na coś takiego, na ławeczkę zwyczajnie zasłużyła.

- Pan jej broni i ja to rozumiem. Ale przeciwnicy podnoszą, że Gorzów, jaki się jawi w jej książce, to taki zapyziały, małomiasteczkowy grajdół.

- No, ale to miasto wówczas takie było. Za czasów Christy Wolf Gorzów był mały i leżał na dalekich peryferiach Niemiec. Nie bójmy się prawdy. To nie było ważne miasto. Mało kto o nim wiedział. Przecież jak Niemiec słyszał i słyszy nazwę Landsberg, to kojarzy sobie tę nazwę z Bawarią, a na pewno nie z miastem nad Wartą. Można mieć też taki zarzut, że w książce jest trochę kiepskiej, dziś nieaktualnej publicystyki, ale to też nie ma znaczenia dziś zupełnego. Ale przecież nikt tak emocjonalnie i osobiście o Gorzowie nie pisał jak właśnie Christa Wolf. I to kolejny argument za tą ławeczką. Zresztą pomysł podoba się także Towarzystwu Christy Wolf, jakie działa w Niemczech. Przypomnę, to właśnie przedstawiciele tego towarzystwa byli podczas odsłaniania kamienia pamiątkowego w miejscu landsberskiej synagogi. A teraz zbierają pieniądze, aby się do ławeczki dołożyć. To oni zawiadomili prezydenta Niemiec Joachima Gaucka, który odpisał, że jest zainteresowany inicjatywą, bo sam jest z byłego NRD, podobnie jak i kanclerz Angela Merkel. To, że się tam żyło, funkcjonowało, nie jest powodem do totalnego przekreślenia danej osoby.

No i jeszcze jedna rzecz. Jakbyśmy popatrzyli na najważniejszy pomnik gorzowski, czyli marszałka Józefa Piłsudskiego. Dla wielu jest on jedną z najważniejszych postaci w historii. No i słusznie, bo dla Polski zrobił w XX wieku więcej niż ktokolwiek inny. Ale z drugiej strony to jest człowiek, który odpowiada za obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej, za więzienie przeciwników politycznych, w młodości za napady na pociągi, w których ginęli ludzie. No i najważniejsze, za 400 śmierci podczas przewrotu majowego przypadkowych przechodniów i żołnierzy, którzy bronili demokracji przecież. Do dziś jeszcze żyją dzieci tamtych ofiar. Można więc patrzeć na Piłsudskiego jako wielkiego męża stanu, ale można też jako na mordercę. Każdy człowiek ma coś za uszami. Na dodatek Piłsudski był agentem austriackim. No i gdyby tak traktować podejście do historii, to trzeba byłoby wszystkie pomniki w kraju zburzyć. Ale nawet Mickiewicz, który jakoś tak koślawo wygląda z tą jedną ręką dłuższą, też ma sporo złych rzeczy na sumieniu. Ale nie za to mu się pomniki stawia.

- Ale wróćmy do miasta. Wasze pomniki pięknie się wpisują w szeroki program estetyzacji Gorzowa. Miasto nie jest ładne.

- Prawda. Dlatego taki Andryka, który będzie stał na Zawarciu w pewien sposób odmieni ten pejzaż. Bo proszę sobie wyobrazić te dzieci, które tam będą przechodzić i pytać – Tata, a co to jest? No i wtedy wszyscy się dowiedzą, że taka historia była.

- Prawda, bo jak stanął pomnik Jancarza, to cały Gorzów się tam dosiada i fotografuje…

- A łódka Zacharka? To samo, a laska Szymona Giętego? Też. To jest właśnie klimat miasta, jaki chcemy budować. Inna rzecz, że nie znaczy, iż ma być ich sto. Bo teraz znów zrobimy sobie przerwę. Być może kto inny zechce jakąś postać postawić. No jest ten projekt z Furmanem, ale jakoś to nie idzie. A szkoda, bo to też był symbol miasta. No i też jest masa argumentów przeciwko – pijak, nigdy dziesięciu dni w całości nie przepracował, ale był barwna postacią tego miasta, poetą. Mam go w oczach, jak idzie w tym swoim szaliku, podobnie jak Bola Kowalskiego z tym jego wielkim psem.

- Będziecie myśleli dalej o upiększaniu miasta, nie tylko przez pomniki?

- Oczywiście. Ja kiedyś sam sponsorowałem mural z kasetami. Oczywiście dołożyliśmy się do muralu Christy Wolf na Alei 11 Listopada. Wydaliśmy album z reprintami starych widoków Gorzowa, poza tym album Ernsta Henselera. Przecież to zostaje w mieście. Jest kamień w miejscu synagogi. Pomysłów jest wiele, ale na razie koncentrujemy się na tych trzech projektach, żeby je zakończyć. A potem pomyślimy, co dalej

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x