Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Inaczej nie dostaniemy pieniędzy, a sami nie sfinansujemy

2015-11-25, Nasze rozmowy

Z Jackiem Szymankiewiczem, zastępca prezydenta ds. rozwoju, rozmawia Robert Borowy 

medium_news_header_13145.jpg

- Niedługo minie rok jak został pan powołany na stanowisko wiceprezydenta Gorzowa. Nie zastanawiał się pan w ostatnich miesiącach nad tym, czy jednak nie lepiej było pozostać w Samorządowym Kolegium Odwoławczym?

- To pytanie zawsze pojawia się szczególnie kiedy wracam po pracy do domu. Praca w SKO była na pewno trudna, ale bardziej ekspercka, typowo prawnicza. Do tego w miarę ułożona czasowo, choć miałem zadaniowy czas pracy. Miałem okazję pracować w świetnym zespole, zresztą do dzisiaj utrzymuję znakomite relacje z kolegami. Dysponowałem również większą ilością czasu dla rodziny. Ale oceniając wszystkie ,,za’’ i ,,przeciw’’ uważam, że podjąłem słuszną decyzję przyjmując propozycję prezydenta Jacka Wójcickiego. Z funkcji wiceprezydenta mam inne spojrzenie na miasto, bardziej strategiczne niż specjalistyczne.

- Pamięta pan jeszcze moment, w którym otrzymał pan propozycję przejścia do magistratu?

- Pamiętam i przyznaję, że byłem zaskoczony. Z panem prezydentem znaliśmy się wcześniej z pracy typowo merytorycznej. W SKO orzekałem w kilku sprawach dotyczących Deszczna, były sytuacje, że dopytywał się mnie jak można rozwiązać daną sprawę. Widziałem u niego dużą troskę o sprawy swojej gminy.

- I co pan sobie pomyślał?

- Zapytałem się, ile mam czasu na odpowiedź i od kiedy miałbym rozpocząć pracę? Czasu na zastanowienie się dostałem 24 godziny i do pracy miałem zgłosić się natychmiast. A ja akurat przygotowywałem harmonogram dokończenia kilku ważnych spraw, bo nie chciałem ich zostawiać na głowie kolegów. Uratowało mnie to, że jedyną osobą, która mogła mnie odwołać z SKO była pani… premier. Taki jest tryb odwoławczy i zanim zostały przygotowane wszystkie dokumenty minęło trochę czasu, ale i tak wszystko odbyło się w ekspresowym tempie. Natomiast, kiedy już ochłonąłem, nominację potraktowałem jako wyraz docenienia mojej dotychczasowej pracy.

- Jest pan odpowiedzialny za rozwój miasta. Jak rozwinął się przez ostatni rok Gorzów pod pana rządami?

- Kiedy prezydent Jacek Wójcicki wygrywał przed rokiem wybory zapowiedział oddanie miasta w ręce mieszkańców. To mnie zainspirowało i wszystkie działania prowadzone, zwłaszcza w moim pionie, są nakierowane na rozwój miasta zgodny z wolą mieszkańców. Uważam, że przez ostatnich dwanaście miesięcy parę sukcesów już odnieśliśmy. Największym jest otwarcie urzędu i urzędników na mieszkańców, co wymagało i dalej wymaga ciężkiej pracy. Wykonaliśmy sporo pożytecznej pracy w budowie nowego systemu i regulaminu podziału środków w ramach budżetu obywatelskiego, co będzie procentowało w następnych latach. Wypracowane zostały nowe zasady gospodarowania nieruchomościami, w tym najmu lokali użytkowych. Dużą wartością, może jeszcze nie w pełni docenianą, są konsultacje społeczne, które z czasem zmienią oblicze postrzegania przez mieszkańców swojego miasta. I wreszcie wykonaliśmy niewidoczną, ale gigantyczną pracę w procesie nadchodzącej rewitalizacji miasta.

- Ta ostatnia deklaracja zapewne ucieszy wielu mieszkańców nie mogących doczekać się działań rewitalizacyjnych. Ja mam jednak wrażenie, że temat ten mocno się ślimaczy. Pan zapewne temu zaprzeczy?

- Przypomnę, że ustawa rewitalizacyjna została podpisana dopiero 25 października i póki nie weszła w życie nie można było zrobić żadnego istotnego kroku. Można było jedynie skupić się na pracach przygotowawczych i zostały one przeprowadzone. Przygotowaną diagnozę w ramach rewitalizacji musimy, i jest to wymóg ustawowy, przeprowadzić teraz przez konsultacje społeczne. Jest to właściwy kierunek, bo jak pozyskamy wiedzę, co jest najlepsze dla mieszkańców, nie pytając ich o zdanie? Można oczywiście przyjąć z góry, że każdy pomysł prezydenta i urzędników jest jedynym słusznym, ale wtedy wszelkie działania nie będą służyły mieszkańcom lecz prezydentom i urzędnikom.

- Skoro mamy już podstawy prawne do działania, to kiedy rzeczywiście wystartuje rewitalizacja?

- Ustawa określa kalendarium prac. Ściskając maksymalnie terminy w czerwcu 2016 roku będziemy mogli przedstawić radzie miasta program rewitalizacji do uchwalenia. Program poprzedzi diagnoza społeczna, wyznaczony zostanie obszar rewitalizacji oraz działania zmierzające do realizacji wyznaczonych celów. I dopiero po przyjęciu programu przez radnych będziemy mogli wejść w etap konkretnych działań. Dlatego pierwsze projektowania nie ruszą wcześniej jak po czerwcu przyszłego roku. Rozumiem oczekiwania społeczne, chęci zobaczenia zmian w przestrzeni publicznej, ale pozyskując środki zewnętrzne musimy postępować zgodnie z przyjętym kalendarium, bo inaczej nie dostaniemy pieniędzy, a sami nie sfinansujemy tak poważnego przedsięwzięcia.

- Rozumiem, że rozmawiamy tutaj głównie o rewitalizacji budowlanej, bo społeczna już jest realizowana?

- Nie rozdzielałbym tych dwóch sfer. One muszą być realizowane łącznie. Rewitalizacja tzw. budowlana jest tylko środkiem do osiągnięcia celu, jaki jest zakładany przy prowadzeniu rewitalizacji społecznej. Wiadomo, że jak przestrzeń publiczna jest przyjazna poprzez odnowione kamienice, chodniki, ulice, każdemu przyjemniej się żyje. A głównym celem każdej rewitalizacji jest poprawa jakości życia. Żeby tak się stało, trzeba zadbać o wiele istotnych elementów, np. o stworzenie warunków do miłego spędzania czasu zarówno seniorom, jak i młodzieży. Emerytom należy zaoferować coś ponad oglądanie w domu telewizji. Mnóstwo naszej młodzieży czas wolny spędza z kolei w bramach, będąc biernymi, nie uczestnicząc w życiu miasta. Pojawia się alkohol, papierosy, inne używki. Dlaczego? Bo za bardzo nie mają teraz alternatywy. Należy zadbać nawet o stworzenie warunków dzieciom do odrabiania lekcji pod opieką specjalistów, bo nie wszyscy uczniowie mogą to robić w domach. I temu służy przygotowywana diagnoza, żeby ustalić gdzie kumulują się negatywne zjawiska społeczne.

- W pierwszej chwili, kiedy pojawiło się pojęcie rewitalizacja społeczna, wielu ludzi pukało się w głowę, wskazując na magistrat jako miejsce niezbyt rozsądnych pomysłów. Czy dzisiaj ta wiedza wśród mieszkańców jest na tyle szeroka, że łatwiej już się rozmawia z mieszkańcami?

- Jak wiadomo, były prowadzone już liczne spotkania z mieszkańcami, przedsiębiorcami, z organizacjami pozarządowymi i widać, że nastawienie do tego pomysłu wyraźnie ewoluuje. Chcemy pozyskać do tej współpracy jak najszersze grono osób, które na własnych podwórkach, na swoich osiedlach będą działać i przyciągać następnych, choć mam świadomość, że zawsze znajdzie się też bierna grupa. Nie wszystkich uda się przekonać do tych inicjatyw, ale jeżeli poprzez działania rewitalizacyjne uda się pomóc części ludziom powiem, że było warto. Myślę, że skala tych działań zostanie zauważona już w 2016 roku. Bardzo liczymy na konkurs ,,Modelowa rewitalizacja miast’’, w którym bierzemy udział. Jeżeli pozyskamy w ramach tego konkursu pięć milionów złotych na działania ,,miękkie’’ to przez najbliższe trzy lata będziemy mogli zorganizować mnóstwo potrzebnych wydarzeń kulturalnych, oświatowych czy wychowawczych. To są bardzo duże pieniądze.

- A z tymi konsultacjami to nie brniemy już za daleko? Niektórzy żartują, że niedługo konsultacji będzie poddawany kolor ławek w parku czy na placu zabaw. Jest jakaś granica, której nie powinniśmy przekraczać?

- Odwrócę to pytanie. Nie chciałby mieć pan wpływu, gdzie i jakie powinny być ławeczki w pobliżu pańskiego miejsca zamieszkania? Albo jak powinien wyglądać plac zabaw pod pańskimi oknami? Pod definicją ,,konsultacje społeczne’’ należy rozumieć zbieranie opinii. I tak na samym końcu odpowiedzialność za podjęcie decyzji bierze na siebie prezydent miasta. Mieszkańcy nie mówią co urzędnicy czy radni mają zrobić, prezentują tylko własne zdanie, własne propozycje. Uważam, że należy każdemu dać się wypowiedzieć, a w sytuacji sprzecznych interesów i tak sprawę rozstrzyga prezydent.

- Jednym ze sztandarowych pomysłów prezydenta Jacka Wójcickiego jest budowa północnej obwodnicy miasta. Czy w tym obszarze są przewidziane konsultacje społecznej choćby w zakresie trasy jej przebiegu?  Chodzi o to, że w ocenie licznej grupy mieszkańców północna obwodnica powinna szerokim łukiem omijać miasto, tymczasem obecna koncepcja zakłada budowę bardziej trasy średnicowej, ponieważ ma prowadzić przez najbardziej zamieszkałe osiedla, czyli m.in. Piaski i Górczyn, co mieszkańcom tych osiedli niekoniecznie musi się podobać. 

- Oczywiście, że konsultacje są wskazane, zresztą z tego co się orientuję przygotowania w tym zakresie już ruszyły. Co do skali jest to jedna z największych planowanych inwestycji w mieście na najbliższe lata, dlatego nie wyobrażam sobie, żeby mieszkańcy nie mieli możliwości wyrażenia opinii. Trzeba jednak wyjaśnić tu jedną sprawę, bo inaczej możemy wylać dziecko z kąpielą. Przy takich inwestycjach konsultować można coś co jest oparte na wiedzy. Zaplanowanie takiej trasy jest bardzo skomplikowane, bo jest zależne od wielu czynników. Jednym z nich są też koszty społeczne. Dlatego przed zbieraniem opinii najpierw trzeba całość przygotować i przedstawić mieszkańcom, wyjaśniając im również, dlaczego nie można tego czy tamtego zrobić inaczej. Poprzez zbieranie opinii można jednak warzyć interesy i o to tu głównie chodzi.

- Na jakie największe trudności napotkał pan w nowej pracy?

- W pracy administracyjnej zawsze największe kłopoty wiążą się z panującym systemem prawnym, dokładnie z licznymi ograniczeniami. Nie wszystko można zrobić w taki sposób, w jaki by się chciało i jaki jest najlepszy. W Polsce mamy bardzo przeregulowane i kazuistyczne prawo. Każda sfera życia publicznego jest regulowana, a w administracji dodatkowo jest tak, że dozwolone jest tylko to, co jest określone przepisami prawa. Odwrotnie niż w prawie cywilnym, gdzie wszystko co nie jest zabronione, jest dozwolone. Mieszkańcy nie zawsze o tym wiedzą i domagają się od nas działań, które z logicznego punktu widzenia są uzasadnione, ale z prawnego niedozwolone. Dlatego staramy się przekazywać mieszkańcom informacje wyjaśniające, że ograniczenia nie wynikają ze złej woli urzędu czy naszych działań, ale bezpośrednio z przepisów prawa. Zwróćmy uwagę, że kiedy przyszliśmy do urzędu przed rokiem zastaliśmy pełen worek niezałatwionych spraw, które powinny być szybko rozstrzygnięte. Każdą z nich oceniamy indywidualnie, tak gdzie możemy natychmiast załatwiamy temat, ale są sprawy nierozwiązywalne. Przynajmniej na obecnym etapie. Jest mnóstwo problemów, którymi muszą zająć się inne organy publiczne, choć wszystkim wydaje się, że prezydent jako gospodarz miasta ma na wszystko wpływ. Na pewno przydałoby się tak konstruować prawo, żeby dać trochę swobody samorządom w ich działalności. Przynajmniej w obszarze społecznym, gdzie jest największy kontakt z mieszkańcami. Wystarczy określić ramy, w których można się poruszać.

- Czy z architektonicznego punktu widzenia podoba się panu Gorzów?

- Ma ogromny potencjał.

- Co zrobić, żeby wykorzystać ten potencjał?

- Stajemy w tej chwili przed zadaniem estetyzacji przestrzeni publicznej, co nie jest takie proste, gdyż dyskusja w ogóle o jakości architektury i estetyce miasta zawsze jest trudna. Przypomina ona trochę dowcip, w którym jednemu podoba się córka, innemu teściowa. Pewne założenia, ramy zostaną niebawem wypracowane w szerokim dialogu. Potem pojawi się uchwała krajobrazowa, która będzie regulowała sprawę nie tylko estetyzacji, reklam i nośników reklamowych, ale też obiektów małej architektury, w tym ogrodzeń, płotów, itp. No i niebawem trzeba będzie zmierzyć się z uchwaleniem nowego studium oraz miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dotyczącego centrum.

- Jak przebiegają prace związane z utworzeniem miejskiego biura planowania przestrzennego?

- Mam nadzieję, że z biurem ruszymy od 1 stycznia 2016 roku. Od tego nie ma odwrotu, chcemy działać przede wszystkim w oparciu o własne zasoby, choć jak to zawsze bywa, problemem są pieniądze na uruchomienie biura. Zwłaszcza, że musimy wzmocnić je o doświadczonego urbanistę i specjalistę zajmującego się planowaniem układu komunikacyjnego w mieście. Ważne jest zbudowanie odpowiedniej bazy, ponieważ dzisiejsze projektowanie odbywa się przede wszystkim w oparciu o tak zwane programy GIS, czyli systemy informacji przestrzennej.

- Panie prezydencie, co dalej z willą Pauckscha, czyli budynkiem po Grodzkim Domu Kultury? Jestem przekonany, że trudno będzie znaleźć kogoś, kto będzie chciał kupić ten budynek, a nawet jak taka osoba się pojawi, to istnieją obawy, ze będziemy mieli to samo, co od lat dzieje się z willą Herzoga na bulwarze?

- Takich perełek jak willa Pauckscha w Gorzowie jest bardzo mało, do tego budynek jest położony w pięknym miejscu na terenie o powierzchni ponad hektara. Co do możliwości użytkowych budynku i całego obszaru są istotne ograniczenia wynikające z planu zagospodarowania przestrzennego. Jest tam zakaz rozbudowy czy nadbudowy. Doprowadzenie willi do stanu pełnej użyteczności to są spore kwoty, sięgające nawet 10 milionów złotych. Pomni doświadczenia z willą Herzoga uważam, że wystawienie na przetarg willi Pauckscha jest złym pomysłem. Na razie budynek został zabezpieczony, zajmuje się nim ZGM, natomiast rolą miasta w pierwszej kolejności jest wybór pomysłu na program funkcjonalno-użytkowy. Plan jest na tyle elastyczny, że willa może być wykorzystywana na potrzeby publiczne, jak i komercyjne. Może być miejscem siedziby instytucji, stowarzyszenia, jak i przedsiębiorcy. Będziemy robić wszystko, żeby budynek pozostał gorzowską perełką.

- Jakie najważniejsze zadania do realizacji stawia pan przed sobą i wydziałami podlegającymi panu na 2016 rok?

- Zdecydowanie szeroko już tu omawiana rewitalizacja, która będzie dotyczyła trzech bardzo ważnych rejonów w mieście – Nowego Miasta, Śródmieścia i Zawarcia. Wielu naszych mieszkańców boryka się z różnymi problemami i nasze działania będą skoncentrowane na eliminowaniu różnych patologii, ale nie tylko. Jeżeli chodzi o inwestycje budowlane to ich początek w rewitalizacji jest planowany na 2017 rok, ale musimy do tego bardzo dobrze się przygotować. Wcześniej, nawet jakbyśmy chcieli, nie ruszymy, bo trzeba poczekać na uruchomienie pieniędzy. W ramach ZIT-ów jest do wydania 8 mln euro, przy czym zgodnie z przyjętym parytetem musimy podzielić się z sąsiednimi gminami, m.in. z Bogdańcem, Santokiem, Deszcznem. Do tego dojdą pieniądze w ramach ogólnopolskiego programu rewitalizacyjnego. Łącznie na rewitalizację jest 25 miliardów złotych. Ile z tego tortu zdołamy uszczknąć, zależy od przygotowanych projektów. W oczekiwaniu na wyniki konkursów i pieniądze w przyszłym roku czekają już nas pewne prace budowlane na obszarach objętych rewitalizacją. Chodzi głównie o remonty ulic.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x