Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Miczał: Może mamy lepszych liderów, może ludzi aktywniejszych

2022-02-09, Nasze rozmowy

Z Katarzyną Miczał, animatorką społeczną i kulturalną oraz podróżniczką, rozmawia Renata Ochwat

Fot. Z archiwum prywatnego Katarzyny Miczał
Fot. Z archiwum prywatnego Katarzyny Miczał

- Kasia, jest pandemia, milion obostrzeń, a ty sobie zwyczajnie pojechałaś do Stambułu. Jak ty to robisz?

- Jak jechałam do Stambułu, to nie było żadnych obostrzeń. Poza tym byłam już zaszczepiona wszystkimi możliwymi dawkami, w związku z tym kiedy już się dostałam do Stambułu, to trzeba było pokazać dowód zaszczepienia i to było wszystko. Natomiast w samym mieście sytuacja wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Ludzie są zdyscyplinowani. W pomieszczeniach, w komunikacji miejskiej wszyscy są w maseczkach. Nawet jeśli występuje jakiekolwiek zadaszenie, to każdy ubiera maseczkę, i to prawidłowo, więc zupełnie inaczej niż tu. Wszędzie są płyny odkażające, nawet w tramwaju. Czułam się tam bezpiecznie. A lotnisko, jak lotnisko. To już dwa lata trwa. Przedstawia się dowód zaszczepienia i to wszystko.

- Ale mnie chodzi o to, że decydujesz – jadę do Stambułu. Jak to wygląda na etapie planowania? Przecież to egzotyczne miasto.

- To właśnie tak jest. Z podróżami generalnie tak jest, że trzeba się odważyć,  jak się odważysz ten pierwszy raz, to każda następna podróż jest zwyczajnie dużo łatwiejsza. Jeśli chodzi o mnie, to ja latem wyjeżdżam z jakimś biurem. Tak aby był hotel, żeby wszystko było zorganizowane. Natomiast poza okresem letnim to zwyczajnie booking – szukanie noclegu, samolot – trochę szybciej, żeby było taniej. Zresztą jeśli chodzi o Stambuł, to wyjazd wyniósł nas naprawdę niedrogo. Powiem tak, byłam z moją córką przez tydzień w Stambule i za hotel ze śniadaniem oraz przeloty w obie strony zapłaciłyśmy nieco ponad 1500 złotych. Wybieram takie kraje, gdzie dla nas jest w  miarę tanio. Zresztą jesteśmy w Unii, standardy są w miarę takie same, więc dlaczego nie.  Wyjazd do Stambułu zorganizowałam w ciągu jednego tygodnia.

PRZECZYTAJ: Mężczyźni pomału otwierają się na takie badania

- Warto tam pojechać?

- Tak, To piękne miasto. Po pierwsze, to miasto wysoko rozwinięte, nowoczesne, a jednocześnie z nutką orientu. Jest to wyjątkowe miasto z tego względu, że ma dwie twarze. W jednej części jesteśmy w Europie. A potem wsiadamy sobie na prom, który płynie 10 minut, i już przenosimy się do Azji. Przecież granica przebiega przez cieśninę Bosfor. I naprawdę w tej Azji się znajdujemy. Te dwa Stambuły to są dwa zupełnie inne miejsca z zupełnie inną zabudową, innym klimatem. Jeśli chodzi o miasto, to na pewno jedno z piękniejszych dużych miast w jakich byłam w życiu.

- Zadziwiasz mnie czasami, bo tu jakieś Indie, tu jakaś Turcja, albo Afryka. Nie boisz się, że coś ci się stanie zagranicą?

- Nie, absolutnie się nie boję. Nie mam żadnych lęków. To znaczy – zawsze trzeba być ostrożnym. Wiesz, wydaje mnie się, że ostrożnym trzeba być wszędzie. Nie ma znaczenia, czy jesteśmy w Europie, czy w Azji. Ja podróżuję z córka Lenką, dlatego mam myślenie o ostrożności mocno wyostrzone. Ludzie są wszędzie tacy sami. Miałam taki moment w Tunezji, kiedy wsiadłyśmy sobie w taksówkę i pojechałyśmy do innego miasta. I tak sobie jechałyśmy przez te pustynne wioski, ta zabudowa już naprawdę egzotyczna. Pomyślałam, że ja chyba naprawdę ryzykuję, bo ten taksówkarz mógłby nas gdzieś wywieźć i śladu po nas by nie było. Ale przecież nic się nie stało. Dojechałyśmy. Po prostu nie wolno się bać. Podkreślam, trzeba być racjonalnym, ostrożnym i tyle.

- Kasia, pozostając w kwestiach egzotycznych, ale tutejszych, gorzowskich, ty się cały czas zajmujesz kontaktami z mniejszościami narodowymi. Co ci to daje?

- Ja to po prostu lubię. To jest moja pasja. I rzeczywiście tak jest, że pozostaję w stałym kontakcie z mniejszością romską, łemkowską, z cudzoziemcami, czyli Ukraińcami, Rosjanami, ale coraz więcej jest Gruzinów. To już jest taki etap znajomości pomiędzy nami, że pytanie brzmi – nie co mi daje, a jak nam się tu razem żyje. Mamy różne plany – jak choćby Wschodnia Strona Regionu, zresztą dobrze zadomowiona, bo to będzie już czwarta edycja. Mam nadzieję, że ten festiwal będzie się rozwijał. I to jest już na etapie raczej współistnienia, dobrego sąsiedztwa.

- Ale twoje podejście do mniejszości jest nietypowe. Bo przecież cały czas w sklepach czy gdzie tam da się usłyszeć pogardliwe – o ta Ukrainka, o ten Ukrainiec.

- Zauważam te głosy. Też w mediach społecznościowych można takie znaleźć. Ludzie na inność zawsze reagowali w taki sposób, na jaki są przygotowani. Może otwartość na innego dają podróże, jakaś znajomość świata, przebywanie w różnych otoczeniach, z różnymi ludźmi, że potem człowiek zaczyna podchodzić do każdego tak samo. Dobiera sobie towarzystwo nie według klucza – skąd pochodzi, jakiej jest narodowości, tylko jakim jest człowiekiem. Mamy to szczęście, że mamy tu fantastycznych przedstawicieli zarówno mniejszości, jak i cudzoziemców. Są to twórczy ludzie. Zresztą ja w tej chwili zupełnie swobodnie przechodzę na rosyjski, rozumiem ukraiński, tak więc nawet w aspekcie porozumiewania się te bariery znikają. Dlatego mnie jest trudno oceniać kogoś, kto ma inny stosunek do innych, ponieważ ja nie umiem przyjąć innej optyki.

- A jak na tle twojej optyki wygląda Gorzów jeśli chodzi o cudzoziemców. Przyglądasz się miastu i widzisz różne rzeczy.

- Gorzów to jest miasto średniej wielkości. I dlatego, że nie jest to duże miasto, dlatego mniejszości i cudzoziemcy się w nim nie roztapiają. Mają łatwiejszy sposób tworzenia środowisk, integracji. Łatwiej jest im się tu zintegrować, niż dla przykładu w Zielonej Górze, bo choć miasto porównywalne wielkościowo, to jednak ma inny charakter. Tam proces integracji polsko-ukraińskiej przebiega trudniej. Tam nie jest łatwo zaistnieć środowiskom w takim zbiorowym aspekcie. My mamy łatwiej. Może mamy lepszych liderów, może ludzi bardziej zaangażowanych, trudno mi to określić. Ale mam nieodparte wrażenie, że miasta średniej wielkości typu Gorzów dają cudzoziemcom większe pole manewru, lepszą przestrzeń dla aktywności niż duże miasta. Z kolei już mniejsze, typu Nowa Sól, a mam kontakt właśnie z tym miastem, tam cudzoziemcy koncentrują się mocno na aspektach zarobkowych. I tu się zastanawiam – albo Gorzów jest przyjazną przestrzenią, albo po prostu miasta średniej wielkości bez ambicji metropolitalnych mają coś więcej do zaoferowania. Bo tutaj jest tak, że jeżeli rzeczywiście ktoś chce działać i ma ku temu zdolności, zwyczajnie może to robić.

- I tym sposobem napisałaś laurkę dla miasta średniej wielkości. Bardzo dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x