Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Ciągle nie mogę przeboleć

2012-08-29, Nasze rozmowy

Z Janem Kaczanowskim, wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gorzowa, rozmawia Jan Delijewski

medium_news_header_1303.jpg

 

- Jako polityk czuje się pan spełniony?

- W zasadzie tak. Dlatego, że nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej, ale pamiętając, że zaczynałem jako ślusarz przy naprawie wagonów, to mogę powiedzieć, iż do czegoś w życiu doszedłem i rodzice byliby ze mnie dumni.

- Kiedyś obiecał pan ujawnić kulisy swojego odejścia z rady miasta przed kilkoma laty, kiedy zmuszono pana do rezygnacji. Nadszedł już ten czas?

- Nie i chyba nigdy nie nadejdzie. Nie chcę, nie lubię babrać się w błocie. Niektóre wspomnienia lepiej zachować dla siebie.

- Klub radnych Nadzieja dla Gorzowa będzie miał swojego wiceprzewodniczącego, czego się domaga, po odwołaniu z tej funkcji radnej Grażyny Wojciechowskiej?

- Powinien mieć, bo taka jest niepisana zasada w radzie miasta, że wszystkie kluby mają swoich przedstawicieli w konwencie. I ta zasada powinna obowiązywać również w odniesieniu do klubu Nadzieja dla Gorzowa.

- Ale opór wielu radnych budzi fakt, że w grę wchodzi kandydatura Jakuba Derecha Krzyckiego, który jest w tym klubu, ale jednocześnie należy do SLD, które ma już swojego wiceprzewodniczącego w pańskiej osobie.

- Rozmowy jeszcze trwają i niczego nie przesądzałbym. Przecież w tym klubie są także inne osoby i nie można na cały klub patrzeć przez pryzmat Jakuba Derecha Krzyckiego. W moim przekonaniu ten klub powinien mieć swojego reprezentanta w konwencie rady.

- Robert Surowiec proponuje, żeby miasto objęło udziały w spółce, która ma powstać w miejsce wojewódzkiego szpitala publicznego. Prezydent się temu sprzeciwia, a pan?

- Ja także jestem przeciwnikiem wchodzenia do takiej spółki. Prowadzenie tego szpitala jest zadaniem samorządu województwa i miasto nie powinno się w ten sposób się angażować. Czym innym jest wspieranie tego szpitala – robimy to od lat i będziemy zapewne robić dalej, ale bez brania jakiekolwiek bezpośredniej odpowiedzialności za ten szpital.

- Jak pan ocenia to, co się w tej chwili dzieje w szpitalu, w tym zwolnienie doktora Piotra Gajewskiego i zapowiedź kolejnych zwolnień?

- O doktorze Gajewskim mam tylko dobre zdanie, ale nie znam kulis tej dymisji, nie znam powodów jego odwołania i dlatego nie chcę zajmować stanowiska. Trzeba na spokojnie wszystko sprawdzić, wyjaśnić i dopiero wówczas się wypowiadać, oceniać. Szkoda, że nowemu dyrektorowi zabrakło spokoju, bo forma tego zwolnienia budzi już niepokój. To wszystko, co tam się dzieje, powinno odbywać się zupełnie inaczej. Musi być jakiś plan, jakaś koncepcja rozpisana w szczegółach, zapoznanie z nią pracowników, opinii publicznej, a dopiero później mogą być decyzje. A tak są decyzje, są działania, które nie są zrozumiałe dla otoczenia.

- Czy fakt, że dyrektor Marek Twardowski jest jednocześnie pełnomocnikiem Uniwersytetu Zielonogórskiego do spraw utworzenia wydziału lekarskiego nie budzi żadnych pańskich obaw, podejrzeń?

- Budzi i to poważne. Dyrektor powinien być wszelkim podejrzeniem i skoncentrować się wyłącznie na pracy w gorzowskim szpitalu.

- A swoistego konfliktu interesów w tym nie ma?

- Można i tak to odbierać. Przecież nasze relacje z Zieloną Góra są tak delikatne, że niewiele potrzeba, żeby podejrzewać o jakieś niedobre intencje.

- Co to wszystko może oznaczać dla przyszłości gorzowskiego szpitala?

- Mam nadzieję, że nie zostanie jednak sprowadzony do poziomu powiatowego, choć są powody do obaw. To wszystko wpisuje się bowiem w ciąg zdarzeń i błędów popełnianych w ostatnich latach. Ciągle nie mogę przeboleć tego, co się stało przed laty. Mam tu na myśli połączenie trzech gorzowskich szpitali w jeden i likwidację szpitala przy Warszawskiej. Przypominam, że cała rada miasta, której miałem zaszczyt przewodniczyć, protestowała przeciwko tej likwidacji. Ten szpital powinno z powrotem przejąć miasto i teraz mielibyśmy perełkę. Niestety, stało się, jak się stało. Dzisiaj dużą rolę mają do odegrania gorzowscy politycy Platformy Obywatelskiej, bo to oni sprawują władzę w kraju i regionie, i ponoszą odpowiedzialność za wszystko. Skoro gorzowskim radnym coś się nie podoba w działaniach władz województwa, to niech coś z tym zrobią, a nie tylko narzekają po katach. Oni przecież mogą więcej.

- Miasto zdąży zagospodarować poszpitalne obiekty przy Warszawskiej i stworzyć tam zespół szkół technicznych? Ma na to pięć lat …

- Jestem przekonany, że uda się w tym czasie zagospodarować odpowiednio ten teren. Nie mamy innego wyjścia. Jest dla nas zbyt cenny, żeby go oddawać marszałkowi, który nie potrafił sobie z nim poradzić.

- A mur do znajdującego się tam parku, jak mówi Jerzy Synowiec, należy zburzyć?

- Nie spieszyłbym się z burzeniem tego muru. Stał tyle lat, to jeszcze trochę może postać. Aż powstaną plany zagospodarowania tego terenu, wyznaczone zostaną funkcje dla poszczególnych jego elementów. Niech najpierw wypowiedzą się planiści, architekci i przyszli gospodarze.

- Radny Marcin Gucia, mimo prokuratorskich zarzutów, nie widzi powodu do rezygnacji z mandatu radnego. Powinien zrezygnować?

- Gdybym mógł być tu jakimś przykładem, to może i powinien zrezygnować. Jego sytuacja jest jednak trochę inna, nie ma formalnego przymusu, obowiązku. Skoro nie czuje się winny, ma prawo bronić swojego dobrego imienia, także na forum rady miasta.

- Jaka jest kondycja SLD w Gorzowie?

- Mogłaby być zdecydowanie lepsza, podobnie jak w całym kraju czy regionie. Ciągle jeszcze płacimy cenę za rządy SLD w latach 2001-2005, kiedy m.in. zlikwidowano dopłaty do barów mlecznych, zniesiono ulgi na przejazdy komunikacją publiczną dla studentów i popełniono szereg innych błędów. To nie były lewicowe działania. Ponadto ciągnie się za nami odium afer, jak chociażby Rywina, ale SLD przynajmniej rozliczało się przy otwartej kurtynie, czego nie można powiedzieć o Platformie Obywatelskiej, która przy aferze Amber Gold chowa głowę w piasek i udaje, że jej przy tym nie było.

- Wiele pańskich koleżanek i kolegów z SLD twierdzi, ze partia w mieście jest w rozsypce i pan ma w tym swój udział. Jaki więc jest ten udział?

- Nie wiem czy mam w tym swój udział. Wiem tylko, że próbuję coś robić, w przeciwieństwie właśnie do wielu moich koleżanek i kolegów, którzy ustawili się na pozycji recenzentów i nic nie robią. Być może popełniam jakieś błędy, ale rozmawiajmy o nich, róbmy coś, a nie narzekajmy, że Kaczanowski robi to czy tamto. A już pretensje, że przewodniczącym SLD w mieście został Marcin Kurczyna są totalnym, nieporozumieniem…

- Ale tego przewodniczącego nie widać, nie słychać, jakby go nie było…

- To prawda, że jest mocno zaabsorbowany praca zawodową, że trochę za mało udziela się w mieście. Ale został demokratycznie wybrany i dajmy mu szansę.

- Da się SLD jeszcze posklejać, połączyć, by lewica była w stanie powalczyć w mieście z PO czy PiS?

- Jestem o tym głęboko przekonany, ale musimy zapomnieć o wzajemnych animozjach, żalach, pretensjach i wspólnie zastanowić się nad przyszłością. Wspólnie też zacząć działać na rzecz lewicy i miasta. Jeżeli ja jestem tu jakąkolwiek przeszkodą, to jestem skłonny to rozważyć i podjąć stosowną decyzję. Ale rozmawiajmy ze sobą i próbujmy coś zrobić.

- Dziękuje za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x