Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Mogę założyć się o wielkie pieniądze

2012-10-31, Nasze rozmowy

Z Jerzym Synowcem, adwokatem i radnym, rozmawia Jan Delijewski

medium_news_header_1890.jpg

- Dlaczego poparł pan, podobnie jak większość klubu PO, podwyżki podatków od nieruchomości przegłosowane na ostatniej sesji rady miasta?

- Poparłem, gdyż miasto musi skądś brać pieniądze na funkcjonowanie. Podatki od nieruchomości są stałą pozycją w budżecie miasta i nie wzrosły znowu aż tak bardzo. Właściwie wzrastają jedynie o poziom inflacji, jaki nastąpił w ostatnich latach

- Za innymi  podwyżkami, w tym  cen wody i ścieków, biletów MZK, które zdaję się będą proponowane na 2013 rok, także będzie pan głosował?

- To wszystko zależy od rodzaju proponowanych podwyżek, ich zakresu, uzasadnienia. Jeżeli chodzi o bilety za przejazdy komunikacją miejską, to od dłuższego czasu nie ma zgody radnych na ich podwyższanie, bo to nie jest droga do rozwiązania problemów MZK, do naprawiania sytuacji w firmie. Temu będę się sprzeciwiał.

- Ale z uwagi na planowane przekształcenie MZK w spółkę prawa handlowego, co wymaga pieniędzy, propozycja podwyżki cen biletów może być racjonalnie uzasadniona?

- Jeżeli dojdzie do przekształcenia, MZK zacznie działać na innych zasadach, pojawi się jakiś poważny plan naprawczy, w zakresie modernizacji taboru i linii tramwajowych, wtedy możemy pomyśleć nad bardziej elastyczną polityką rady miasta. Ale dopiero wtedy, bo w tej chwili tramwaje są kulą u nogi miasta i ten problem wymaga rozwiązania. Nie myślę tu o całkowitej likwidacji tramwajów, bo na to nie ma społecznej zgody, ale o ogromnej redukcji zupełnie zbędnych przejazdów na liniach w kierunku Kostrzyńskiej czy Silwany, gdzie wozi się powietrze i generuje koszty.

- Przyszłoroczny budżet miasta koniecznie trzeba ratować tegorocznym kredytem w wysokości 15 milionów?

- Z pewnością jest to konieczność. W tej chwili zaciskamy pasa po to, żeby mieć więcej własnych pieniędzy, kiedy w 2014 roku będą do wzięcia kolejne środki unijne. Ten dostanie więcej, kto będzie miał więcej na wkład własny w realizację planowanych projektów. To będzie ostatnia taka okazja na pozyskanie naprawdę wielkich pieniędzy na rozwój miasta. Dlatego teraz lepiej zacisnąć pasa, żeby później z tej okazji skorzystać.

- W mieście powstała lewicowo-liberalna koalicja radnych  z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem, jak twierdzą radni PiS?

- Nie ma żadnej koalicji. Głosowania świadczą tylko o racjonalnej ocenie rzeczywistości i mają na względzie dobro Gorzowa. Czas zweryfikuje te oceny.

- To jaki deal, jaki interes zrobili radni PO z prezydentem, którego ceną jest ów 1 milion złotych na  stworzenie tzw. budżetu obywatelskiego?

- Żadnego dealu nie było. Ten milion jest gestem pod adresem mieszkańców miasta, który leży w interesie nas wszystkich. Jeżeli są zgłoszone jakieś wnioski, to na ich realizację trzeba też przeznaczyć jakieś pieniądze.

- A nie było to ceną poparcia Jakuba Derecha Krzyckiego na stanowisko wiceprzewodniczącego rady miasta, co zarzucają Marek Surmacz i Sebastian Pieńkowski z PiS?

- Tu akurat nie maja racji. Jakub Derech Krzycki skutecznie lobbował za swoja osobą i to mu się udało. Przekonał tym, że jego wybór jest uświęceniem pewnej tradycji, że będzie dotrzymaniem umów, które trzeba szanować, bo jeśli tego nie uszanujemy, to i w przyszłości  może dochodzić do łamania innych porozumień. I na tę wartość należało się zgodzić. Tym bardziej, że zapowiedział rezygnację z uposażenia związanego ze stanowiskiem wiceprzewodniczącego rady miasta, czyli nie obciąży budżetu.

- Nie obawia się pan, że takie pospieszne działanie, z tak małą kwotą może spalić ideę budżetu obywatelskiego, realizowanego w sposób sensowny chociażby w Zielone Górze, gdzie mieszkańcy mają swoje 3 miliony do wydania na spokojnie wybrane inwestycje, i radni mają swoje 3 miliony do dyspozycji, niezależnie od budżetowych propozycji prezydenta?

- Zgoda, że dzieje się to trochę na wariackich papierach, ale jest to pierwszy krok, który kiedyś trzeba było zrobić. Dzięki temu w przyszłym roku być może ta kwota będzie znacznie większa, a i cała procedura zostanie spokojniej przeprowadzona.

- Nie boli pana, że gorzowski sport upada, że koszykarki przegrywają z zespołami, które jeszcze niedawno były do ogrania, że piłkarze ręczni stają się chłopcami do bicia w I lidze, a siatkarze przegrywają nawet w II lidze?

- Wszyscy wiedzieli, że odcięcie sportu od miejskich pieniędzy sprawi, że ten sport upadnie i tak się dzieje. Niestety, większość klubów przyzwyczaiła się do tych pieniędzy i nie potrafi się odnaleźć. Ciężko o tym mówić, ale kluby oszukiwały, że mają jakieś własne pieniądze i potrzebują tylko pomocy z miasta. One najzwyczajniej w świecie żyły za pieniądze z miasta. Kiedy zabrakło więc tych pieniędzy, szybko się okazało, że nie mają tych swoich środków, o których tyle mówiły. Odnosi się to głównie do piłki ręcznej i siatkówki.

- Nie ma w tym winy prezydenta i radnych, że za bardzo uzależnili kluby od miejskich pieniędzy, że bez żadnego okresu przejściowego gwałtownie pozbawiły je możliwości egzystencji?

- Oczywiście, że jakaś wina jest. Jednakże każdy mądry gospodarz planuje dalej niż na pół roku swoje działanie. W naszych klubach tego zabrakło. Niektóre jednak potrafią sobie radzić w tej niezwykle dramatycznej sytuacji. Myślę tu o tenisistach stołowych, którzy co prawda nie walczą już o medale, ale dalej grają w superlidze. To samo można powiedzieć o piłkarzach Stilonu, którzy się odbudowują i mają ambitne plany bez oglądania się na pomoc ze strony miasta. Po przeciwnej stronie mamy zaś siatkówkę i piłkę ręczną, które upadną. Z kolei koszykarki, z niewielka pomocą, ale już bez europejskiego zadęcia powinny zaistnieć w lidze Największy problem będzie z żużlem, który także może sobie nie poradzić, gdyż był to nadmuchany balon, z którego teraz będzie schodziło powietrze. Wszystkich wkoło przekonywano, że jest to znakomicie funkcjonujące przedsiębiorstwo, które nawet po odejściu prezesa będzie działało jak szwajcarski zegarki. Tymczasem ja mogę założyć się o wielkie pieniądze, że tak nie będzie. Dlatego, że żużel bez dużej kasy z miasta nie przetrwa.

- Mocno jest pan rozczarowany tym, że Stal w tym sezonie nie zdobyła złotego medalu?

- Oczywiście, że jestem rozczarowany i to bardzo, bo Stal miała największy potencjał w lidze  do zdobycia tego złota, była najmocniejsza. I to, że jednak nie zdobyła tego złotego medalu jest wielka porażką. I nie mydlmy oczu srebrnym medalem, bo tych w historii było sporo, także za czasów mojej prezesury czy Lesa Gondora, o czym niektórzy nie chcą pamiętać.

- To co zostanie z tej Stali na przyszły sezon?

- Przeciętny zespół, który będzie walczyło utrzymanie się w lidze.

- Ale za to będziemy mieli  Grand Prix w Gorzowie?

- Tak, za to będziemy mieli Grand Prix, za które zapłacimy trzy miliony. Za te pieniądze można byłoby utrzymać gorzowski sport na niezłym poziomie, dając klubom czas na reformy, na zmianę sposobu działania. A dla porównania warto podać, że Bydgoszcz właśnie nabyła prawa do Grand Prix za jeden milion, który zdaje się w całości ma obciążyć wyłącznie klub a nie miasto. To tylko świadczy jak znakomicie władze miasta i klubu negocjowały umowę z BSI. Ja, do tego czasu, myślałem, że przedstawiciele Gorzowa negocjowali umowę na kolanach, ale teraz widzę, że robili to leżąc przed BSI, które narzuciło naszemu miastu skandaliczne warunki.

- Dziękuje za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x