Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Każdy miał swoją życiową ścieżkę

2012-11-28, Nasze rozmowy

Z Sylwią Krasińską, kierownikiem schroniska dla bezdomnych Towarzystwa Pomocy im św. Brata Alberta, rozmawia Jan Delijewski

medium_news_header_2174.jpg

 

- Co kobieta, która mogłaby pracować w  bardziej przyjemnych miejscach, robi wśród samotnych, bezdomnych, często śmierdzących mężczyzn?

- Pracuje…Ja nie traktuję tego w ten sposób, że to są brudni, śmierdzący mężczyźni, choć tacy też tu trafiają. Nasza praca polega właśnie m.in. na tym, żeby tak nie wyglądali, bo to są przede wszystkim ludzie, którzy potrzebują pomocy.

- Co takiego znajduje pani w tych ludziach?

- Dużo ciepła, dużo dobroci, dużo prawdy o życiu. Oni najczęściej stracili wszystko i nie mają nic do ukrycia. Tu nie ma fałszu, tu żaden fałsz się nie ukryje.

- A co oni  tutaj znajdują?

- O to trzeba byłoby ich już zapytać… To są różni ludzie, najczęściej są indywidualistami. Każdy inaczej wszystko postrzega i przeżywa. Tak jak oni uczą nas poszanowania dla swojej godności i indywidualności, tak my uczymy ich dopasowania się do warunków i naszych oczekiwań czy obowiązków, które musimy egzekwować. W sumie jednak chodzi o stworzenie namiastki domu, którego nie mają. Ale także w grę wchodzą relacje z drugim człowiekiem, z otoczeniem. Niektórych rzeczy uczą się tutaj od nowa.

- Mają jednak świadomość, że schronisko nie zastąpi im domu?

- Są tego bardzo świadomi i często bywają z tego powodu mocno rozgoryczeni.

- Ale też jest rygor, któremu nie wszyscy chyba chcą się poddać?

- Zasady są jasno określone i jeżeli komuś nie pasują, nie musi tutaj przebywać. Każdy jest wolnym człowiekiem.

- To czego przede wszystkim wymagacie?

- Trzeźwości. Osoby pod wpływem alkoholu nie mają tu czego szukać, nie mają tu prawa wstępu. Nawet z nimi nie rozmawiamy. Zgodnie z zasadami pracy terapeutycznej nie prowadzi się pracy i nie udziela jakiekolwiek pomocy osobom będącym pod wpływem alkoholu.

- Co się wtedy z takim człowiekiem dzieje?

- Oni wiedzą, że po spożyciu alkoholu nie zostaną tu przyjęci. Tu nie ma miejsca na emocje, bo do niczego dobrego nie prowadzą. To jest ich wybór. Reguły gry są jasne dla każdego.

- Ulegają bez walki?

- Każdy walczy, walczy o wszystko. Takim jesteśmy narodem, że nic nie może obyć się bez walki. Walczą o swoje, często wbrew zdrowemu rozsądkowi. Nasza rola polega na tym, że musimy wyegzekwować to, co trzeba wyegzekwować i koniec.

- A jak zdarzy się komuś chwila słabości?

- Nie ma chwili słabości, tu nie ma miejsca na chwile słabości. Jeżeli opiekun raz odpuści, przymknie oko, to nie będzie to  nic dobrego z jego strony, ale jedynie oznaka jego słabości. A my nie możemy być słabi, bo przegrają wszyscy.

- Ale każdemu może się zdarzyć owa chwila słabości i co wtedy?

- Nie tutaj i nie w takim zakresie, o jakim mówimy, czyli alkoholu.

- Bezdomność to dla nich świadomy wybór czy jednak bardziej konsekwencje nieudanego życia?

- Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Na ogół nie odnajdują się realiach normalnego życia. To często złożone historie i nie ma w nich prawidłowości. Bezdomnym może stać człowiek z wyższym wykształceniem, o wysokim statusie społecznym, jak i każdy inny.

- Dla wielu jednak bezdomność stała się sposobem na życie?

- Mamy różne uzależnienia, w tym na przykład od opieki społecznej. Nikogo już nie dziwią takie zjawiska. 

- Często w tej pracy zdarzają się trudne chwile?

- Nawet bardzo często, ale musimy sobie z nimi radzić. W każdej pracy z ludźmi jest spore nagromadzenie spraw, problemów i konfliktów, które trzeba rozwiązywać. Szczególnie w takiej zbiorowości, jak ta.

- Nigdy nie zwątpiła pani w sens swojej  pracy tutaj?

- Nie. Jeżeli zwątpię, to będę musiała napisać podanie o zwolnienie z pracy.

- Co panią tutaj trzyma?

- To, że czuję się potrzebna, że widzę sens swoich działań. Zwłaszcza jak po wielu próbach przychodzi ktoś i mówi, że mu się udało, bo znalazł pracę i odchodzi stąd.

- To jak liczna jest grupa stałych pensjonariuszy?

- Mówimy cały czas o schronisku, ale tak naprawdę mamy tu noclegownię, gdzie zajmujemy się bezdomnymi w minimalnym zakresie. Następnie jest właśnie schronisko, w którym pobyt jest całodobowy. Z jego mieszkańcami prowadzimy prace terapeutyczną, mają indywidualne programy wychodzenia z bezdomności. Na końcu zaś są tzw. mieszkania treningowe, które stanowią przedsionek do samodzielnego życia, bez naszej pomocy i nadzoru. Stale przebywa u nas około 50 osób, ale rocznie przewija się ponad 250.

- I co na ogół  oni robią, poza tym , że tu przebywają?

- Zajmują się pracą na terenie naszego domu, który funkcjonuje tylko dzięki ich pracy. Każdy ma przydzielone jakieś obowiązki i jest z nich rozliczany. To jest sprzątanie, gotowanie, palenie w piecu, ale i zajmowanie się terenem zielonym czy zwierzętami, które z nami przebywają. Pomagają  również sobie nawzajem.

- W jaki sposób najczęściej tutaj trafiają?

- Drogi, które ich tutaj prowadzą bywają różne. Dużo jednak osób trafia za pośrednictwem policji, straży miejskiej i służb socjalnych

- Zdarza się, że wracają po latach?

- Tak i opowiadają co robili, gdzie byli. Mamy takiego jednego pana, który przychodzi w chwilach dla niego trudnych i odchodzi, jak mu pasuje.

- Nie wybrzydzają na warunki, na jedzenie?

- Wszyscy wybrzydzają, to i oni też wybrzydzają i narzekają na jedzenie. Mają takie prawo.

- Konflikty często się zdarzają?

- Konflikty są zawsze, jak w każdej grupie społecznej. To jest zbiór indywidualności, jak już wcześniej mówiłam. Każdy z nich miał swoja ścieżkę życiową, ma własny bagaż doświadczeń, nawyków, przyzwyczajeń… Jeden chrapie, drugiemu to przeszkadza i już powód do zatargu.

- Przyprowadzają tu swoich znajomych, kobiety?

- To nie jest placówka koedukacyjna i oni dobrze o tym wiedzą. Zdarzyła się sytuacja, że przyszła para w poszukiwaniu noclegu, ale nie mogliśmy się na to zgodzić. Pan został, a pani trafiła do Ośrodka Interwencji Kryzysowej.

- Czym wasz ośrodek różni się od innych?

- Każdy jest inny, ma swoja specyfikę, chociażby ze względu na warunki lokalowe. Nasz jednak wyróżnia się podejściem do człowieka, daje szansę wyjścia z bezdomności. Nie jest typowym schroniskiem, ale bardziej domem opieki społecznej. Z tą różnicą, że w domach opieki społecznej o wszystkim decydują procedury administracyjne, których u nas nie ma, dzięki czemu jesteśmy bliżsi tej namiastki prawdziwego domu.

- Jak widzi pani ulicy kloszarda pchającego dziecięcy wózek z całym dobytkiem to co wówczas pani myśli?

- Po pierwsze przyglądam się twarzy, żeby sprawdzić czy jest to osoba mi znajoma, czy pochodzi z tego środowiska, które znam. Później patrzę w jakim jest stanie i zastanawiam się czy jest gotowa przyjść do naszej placówki, dać sobie pomóc. A pomóc można każdemu, ale nie każdy sobie tej pomocy życzy.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x