Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

To rzeczywistość wokół mnie się zmieniła

2013-01-02, Nasze rozmowy

Z wiceprezydentem Stefanem Sejwą rozmawia Jan Delijewski

medium_news_header_2487.jpg

 

- Panie prezydencie, co się dzieje na ul. Wyszyńskiego, kiedy pada deszcz?

- Od dłuższego czasu nic sensacyjnego tam się już nie dzieje. Z tego powodu, że doraźnie opanowaliśmy sytuację na tyle, iż możemy spokojnie czekać na wiosenny remont. Ten remont spowoduje, że skarpa będzie na tyle zabezpieczona, iż znikną zapadliska i zagrożenia wokół tego ronda. Mam nadzieję, że po tym remoncie woda będzie spływać już w sposób właściwy i kontrolowany do Kłodawki.

Wiem, ze niektórzy śmieją się z tej ekspertyzy, która mówi o ponadnormatywnych opadach deszczu, ale to oznacza tylko, że tak naprawdę nie znają tej ekspertyzy, nie zapoznali się z nią dokładnie.

- To fakt, że wielu gorzowian śmieje się z tego tłumaczenia, gdyż nie wszystkich ono przekonuje. I mówią, że skoro jest tam takie a nie inne ukształtowanie terenu, że skoro występują tam cieki wodne, to trzeba było uwzględnić wszystkie te uwarunkowania podczas projektowania i realizacji tej inwestycji.  Nie mają racji?

- Wszystko tam było przygotowane i zrealizowane zgodnie z zasadami sztuki. Zrobiono odpowiednie badania, wykonano stosowny projekt i właściwie go zrealizowano. To prawda, że jest tam olbrzymi ciek wodny, że woda spływa z obszaru 400 hektarów, ale to samo w sobie nie stanowiło jeszcze zagrożenia. Problem polegał na tym, że w określonym czasie było tyle deszczu, spadło tam tyle wody na metr kwadratowy, że nigdy wcześniej tak się nie zdarzyło i nikt tego nie przewidział. I ta ekspertyza wyraźnie o tym mówi.

- Nie zdarza się panu, że kiedy patrzy pan lustro, przy goleniu, to mówi wówczas sam do siebie: Stefan, co się z tobą stało, ale ty się zmieniłeś?

- Ja się nie zmieniłem, to rzeczywistość wokół mnie się zmieniła. Byłem wieloletnim radnym i przyzwyczaiłem siebie i innych do tego, że krytykowałem, czegoś żądałem, egzekwowałem i domagałem się. Wszyscy to widzieli, słyszeli i dobrze zapamiętali. I było to także dobrze odbierane, choć często mało skuteczne. Kiedy zostałem wiceprezydentem, zderzyłem się z tym wszystkim, ale z jakby z drugiej strony. Z przepisami prawa, procedurami, możliwościami budżetu oraz odpowiedzialnością za podejmowane za decyzje. To jest inny świat, niż świat radnego, który może mówić co chce, domagać się wszystkiego i nie ponosić z tego tytułu żadnej odpowiedzialności. Radny może sobie na sesji zrobić koncert życzeń i spokojnie pójść do domu. Prezydent tego zrobić nie może, bo on jednak za wszystko odpowiada.

- Ale pamięta pan, jak z byle powodu grzmiał pan z mównicy na sesjach rady na prezydenta, na miejskich urzędników i wołał o pomstę do nieba?

- Tak było. Teraz dopiero widzę, że wtedy nie zawsze i nie do końca miałem rację, bo nie zdawałem sobie sprawy z tych wszystkich barier, ograniczeń, okoliczności i uwarunkowań. Mówić można różne rzeczy, ale za konkretne decyzje już się odpowiada.

- Teraz prezydent i urzędnicy mają z panem święty spokój?

- Nie do końca. Ciągle jestem niespokojnym duchem i drążę wiele spraw, które uważam za ważne. Odpadła krytyka, to żądanie i domaganie się, ale pozostała chęć wprowadzania zmian, których oczekują mieszkańcy miasta

- Zdarzyło się, że sprzeciwił się pan woli prezydenta? 

- Nie, z oczywistych powodów. Prezydent pochodzi z bezpośredniego wyboru i to on jest szefem. I on też za wszystko odpowiada. Dlatego musze mu się podporządkować, być lojalny. Do niego więc należy ostatnie słowo i on tu rządzi. Nie oznacza to jednak, że nie jestem czasami odmiennego zdania, ale rozmawiamy, dyskutujemy, wymieniamy argumenty. I mam często satysfakcję, że moje pomysły i argumenty trafiają prezydentowi do przekonania.

- Dlaczego pan zgodził się na objęcie stanowiska wiceprezydenta?

- Przyznam się szczerze, że jako radny czułem się już wypalony, zmęczony i trochę zniechęcony, bo i niewiele mogłem zdziałać. Dlatego ta propozycja była dla mnie zaskoczeniem, ale i wielkim wyzwaniem. Był to także zaszczyt, wyróżnienie, które trudno byłoby odrzucić. Dlatego się zgodziłem.

- A nie dla prestiżu i perspektywy wyższej emerytury po odejściu z pracy urzędu, które prędzej lub później przecież nastąpi?

- Prestiż niewątpliwie wchodził w grę, ale o względach materialnych raczej wtedy nie myślałem.

- I nie żałuje pan swojej decyzji?

- Absolutnie. Uczestniczę w tym, co się dzieje w mieście, mam wpływ i swój udział w tych przemianach, jakie zachodzą i dobrze się czuję w tej roli. Mimo ogromu zadań i pracy, nerwów i stresów z tym związanych.

- To jaka była pańska najtrudniejsza decyzja?

- Nie było takiej jednej decyzji, bo wiele z nich jest właściwie procesem. Na pewno trudne były sprawy związane z przekształceniem MZK w spółkę, gdyż bardzo dużo problemów trzeba było tutaj rozwiązać i trwało to ponad rok. Zawsze trudne są sprawy z inwestycjami, choć nie było ich zbyt wiele, zwłaszcza jak chce się więcej.

- Ale ciągle pamięta pan o swoim Zawarciu?

- Chciałbym pamiętać, lecz teraz muszę jednak patrzeć szerzej na miasto. Byłoby trochę niezręcznie, gdybym preferował Zawarcie, swój okręg wyborczy. Staram się mimo wszystko nie zapominać o konieczności doinwestowania i rozwoju tej dzielnicy.

- Zawsze też bliska była panu oświata, ale właśnie z oświatą jest zdaje się coraz gorzej, bo coraz bardziej brakuje pieniędzy?

- Niestety, brakuje pieniędzy, gdyż subwencja wystarcza na coraz mniej i coraz więcej trzeba dokładać z budżetu miasta. Państwo nakłada na samorządy wciąż nowe obowiązki i zadania, ale w ślad za tym nie idą pieniądze. Dlatego jest nam coraz trudniej, trzeba na oświatę zabierać środki z innych działów. Budżet oświaty to już prawie połowa całego budżetu miasta.

- To jaki będzie dla gorzowian ten nowy, 2013 rok?

- Będzie trudny, ale nie dramatyczny. Budżet jest tak skonstruowany, że na wszystkie podstawowe potrzeby mamy zabezpieczone środki. Miasto będzie się rozwijać, choć nie będzie takiej dynamiki, jak w latach poprzednich. Mamy 31 milionów na inwestycje, są pieniądze na bieżące funkcjonowanie, w tym nawet na trzecie koszenie traw, na co zabrakło a o czym tak głośno było w minionym roku. W sumie standard życia mieszkańców nie powinien się pogorszyć - jest nadzieja, że się polepszy.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x