Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Brniemy w ślepy zaułek, bez opamiętania

2013-10-22, Nasze rozmowy

Ze Stanisławem Chomskim, trenerem żużlowym, rozmawia Jan Delijewski

medium_news_header_5324.jpg

- Potrafiłbyś żyć bez żużla?

- Czasami sam zadaje sobie to pytanie, ale nie znalazłem jeszcze odpowiedzi. Miłość do żużla była, jest i będzie, ale czy koniecznie musze być szkoleniowcem? Inaczej już chyba żyć nie mogę, nie potrafię, aczkolwiek tyle złego w ostatnim czasie wydarzyło się w tym sporcie, że można zwątpić w sens tego co się robi.

- To co cię w nim trzyma?

- Jeszcze mam jakieś zawodowe ambicje. Lubię pracę z młodzieżą, bo to jest na żużlu najpiękniejsze, kiedy widzisz jak młody chłopak powstaje z kolan, siada na motocykl i jedzie. I zaczyna sobie radzić na torze. No i nie oszukujmy się, trzeba z czegoś żyć, a na tym sporcie znam się akurat najlepiej. To mój sposób na życie.

- I dlatego musiałeś wyjechać za pracą do Gdańska?

- Taki to zawód. Jedziesz tam, gdzie cię chcą, gdzie jest praca. Dla mnie praca była w Gdańsku i tam się znalazłem.

- Awans gdańskiej drużyny do ekstraligi był warunkiem twego zatrudnienia?

- Nie. W pierwszym sezonie nikt nie stawiał takich celów. Miałem odbudować żużel w Gdańsku i to się jakiejś mierze udało. Taki cel pojawił się dopiero w tym sezonie i udało się go osiągnąć. Inna sprawa, że miałem pracować już w Toruniu, byliśmy już nawet po słowie, ale w Gdańsku przekonano mnie, żebym został i dokończył robotę, czyli wywalczył awans.

- Sadząc z nazwy klubu, Renault Zdunek Wybrzeże, do możnych raczej nie należy?

- To znana marka samochodów, ale diler jest lokalny. Po odejściu Lotosu innego nie było. Trzeba było sobie jakoś radzić.

- Po awansie coś się zmieni?

- Mam taka nadzieję. Może być bardzo dobrze, ale może być też bardzo źle. Zobaczymy.

- W ogóle polskie kluby do bogatych chyba nie należą?

- Do bogatych nie należą i dlatego nie rozumiem prowadzonej przez te kluby polityki. Przecież ekstraliga to spółka z udziałem klubów. Kluby siła rzeczy powinny działać jak przedsiębiorstwa powiązane z sobą, a tu nie ma żadnego współdziałania. Przeciwnie, często działają sobie na szkodę, wręcz cieszą się z niepowodzenia czy nieszczęścia innych. Nie zastanawiając się jakie to niesie konsekwencje dla całej spółki i całego sportu żużlowego. Byle ich było na wierzchu w danym momencie.

- Dlaczego kluby tak się szarpią i szastają pieniędzmi, których właściwie nie mają?

- Też tego nie rozumiem… Podam taki przykład. Kiedy Stal Gorzów awansowała do ekstraligi, to na sezon 2008 roku trzeba było stworzyć budżet na poziomie 4,5 – 5 milionów. Mając w składzie Golloba w wyśmienitej dyspozycji i Holtę w wysokiej formie. W tym roku było dwa razy więcej pieniędzy, co wystarczyło na utrzymanie w lidze. O czym to świadczy? O chciejstwie! Chęci i oczekiwania są większe niż możliwości, ale kluby w to brną. Dlatego wszyscy się szarpią. Prezesi i zarządcy klubów nie rozumieją na czym polega ta cała zabawa. A najdziwniejsze jest to, że wielu z nich na co dzień prowadzi firmy, zarządza przedsiębiorstwami i tam zachowuje się w sposób racjonalny. Natomiast w klubie żużlowym zachowują się irracjonalnie.

- Ratujemy w ten sposób żużel, którego na świecie jest coraz mniej, czy może jednak przyspieszamy jego upadek?

- Raczej przyczyniamy się do jego upadku. Brniemy w ślepy zaułek, bez opamiętania. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nie chce zawrócić.

- Dlaczego jednak wszędzie dookoła, często w bogatszych znacznie krajach, w żużel się bawią, a my za wszelka cenę próbujemy z tego zrobić profesjonalny i drogi cyrk objazdowy?

- Znowu posłużę się przykładem. Wiem za ile jeździł w tym sezonie Pedersen w Gdańsku. Wiem także jakie ma teraz oczekiwania na przyszły sezon. Wzrosły i to znacznie. Dlaczego? Ano dlatego, że ma nie być KSM. Nie ma KSM, to mamy wolny rynek, kto bogaty ten kupuje, a zawodnicy dyktują warunki. Żużel przestaje być sportem, staje się źle zarządzanym biznesem żużlowym.

- Gwiazdy warte są pieniędzy, które zarabiają w polskiej lidze?

- Żużel nie należy do sportów masowo uprawianych. Dobrych i bardzo dobrych zawodników nie ma zbyt wielu. A ponieważ jest trudnym i ryzykownym sportem, to najlepsi powinni dobrze zarabiać. Zbyt wielu zarabia jednak za wiele. Ale skoro mogą jeździć tu, tam i jeszcze dalej, to jeżdżą. Trudno o to mieć właśnie do nich pretensje. Pretensje należy kierować pod adresem tych, którzy organizują ten cyrk objazdowy w Polsce, siejąc zamieszanie, pogłębiając trudności w klubach. W imię swojej próżności, ambicji biznesowych czy politycznych, albo pobudek osobistych. Bo chcą zaistnieć, pokazać się, a nie rozwijać sport żużlowy w naszym kraju. Tylko na żużlu jest tak, że dziś myśli się o awansie, a jutro już żąda się medali.

- A stać nas na trzy ligi? Są potrzebne?

- To jest właśnie to, o czym rozmawiamy. Z jednej strony cyrk, z drugiej ligomania. W zupełności wystarczą dwie ligi, co byłoby rozwiązaniem prostszym w obsłudze i tańszym organizacyjnie. Oczywiście inaczej prowadzone. Ze wskazaniem, że na zapleczu wyższej ligi jeżdżą przede wszystkim Polacy, by ten sport mógł się w kraju rozwijać.

- I stać nas także na to, żeby zaczynać sezon w kwietniu i kończyć już w sierpniu, jak się to zdarzyło gorzowskiej Stali?

- To już w ogóle jakaś paranoja. Pamiętamy przecież, że sezon ligowy zaczynał się w kwietniu i trwał do końca września a czasami nawet dłużej. I też było 8 zespołów w lidze. Dla kogo więc jest teraz liga? Ledwo sezon się zaczął, to zaraz się kończy.

- Taka liga nie jest grabarzem polskiego żużla? Przecież kibice żyją przede wszystkim ligą.

- Ależ oczywiście. Ludzie wracają z wakacji i chcą się emocjonować ligowymi rozgrywkami a nie czekać do następnego sezonu. A żużla już nie ma.

- To w jakim kierunku powinny pójść zmiany organizacyjne w polskim żużlu?

- Panowie prezesi powinni przede wszystkim zastanowić się nad tym co to jest sport i czym jest widowisko. Jeżeli będzie sportowe widowisko, to będą pełne stadiony. Jak będą pełne stadiony, to będzie zainteresowanie mediów i będą sponsorzy. Będą więc pieniądze na żużel.

- Ograniczenia i limity, chociażby związane z KSM powinny być utrzymane?

- Oczywiście, że tak, bo m.in. dzięki temu jest gwarancja, że będzie widowisko. Bardzo mocne kluby potrzebne są tam, gdzie toczą się jakieś międzynarodowe rozgrywki klubowe, ale nie na żużlu. Spójrzmy choćby na zawodową ligę koszykówki NBA. Tam dobrze rozumieją i pamiętają na czym polega ten sportowy biznes. Stąd system draftu, który polega na tym, że słabsi wybierają jako pierwsi zawodników dostępnych na rynku, co sprzyja wyrównywaniu szans. Dlatego w naszym żużlu tym bardziej nie możemy stosować wolnej amerykanki, że kto bogatszy ten bierze wszystko, bo niczemu dobremu to nie służy. Tym sposobem zabijamy ten sport.

- A młodzi zawodnicy zasługują na preferencje i obligatoryjne ligowe starty?

- A to już zupełnie co innego. Jeżeli mówimy o zawodowej lidze, to w niej nie ma raczej miejsca na naukę, bo zbyt łatwo można zrobić krzywdę młodemu zawodnikowi. Młodym należy stworzyć możliwości rozwoju organizując centralne rozgrywki, systemy szkolenia, ale nie należy zmuszać ich do startów w lidze za wszelka cenę. Zbyt duże są różnice w umiejętnościach, zbyt wysokie stawki, by młodzi rywalizowali z zawodnikami walczącymi o mistrzostwo świata. To nie jest ściganie dla nich.

- To jaki w twojej ocenie był ten miniony sezon?

- Straszny. Ten sezon to jeden wielki skandal. Nie chodzi tylko o system rozgrywek, ale także o to, co się wydarzyło najpierw Lesznie, później w Zielonej Górze, i to całe zamieszanie wynikające z niespójności regulaminu rozgrywek. To jakieś szaleństwo. Jednym wolno więcej, innym mniej. Ekstraliga swoje, władze sportu motorowego swoje, a kluby jeszcze co innego. Coś tu grubo jest nie tak.

- Było jakieś sportowe zaskoczenie?

- Dla mnie pozytywnym zaskoczeniem był Paweł Przedpełski. Chłopak jedzie i robi naprawdę dobre wrażenie. Innym zaskoczeniem jest to, że mistrzostwo świata zdobył Tai Woffinden, ale w tym sporcie tak bywa. Kontuzje Darcy Warda, Emila Sajfutdinowa spowodowały, że było mu łatwiej, ale wygrał zasłużenie.

- A rozczarowania?

- Największym jest Marma Rzeszów. Klub z takim budżetem i z takim składem miał walczyć o medale a spadł z ligi. To naprawdę duże zaskoczenie.

- Jaki będzie następny sezon?

- To wielka niewiadoma, ale to tylko konsekwencja tego co się obecnie w tym sporcie i wokół niego dzieje. Ustala się regulaminy i zasady, później się je zmienia i tak cały czas… Do końca listopada trzeba rozliczyć się z zawodnikami, a do połowy grudnia musi być już skład zapięty. To wszystko jest nie tak.

- Jesteś przekonany, że żużel się jeszcze obroni?

- Jeszcze się broni, ale jak długo, nie wiem. Tkwimy w pewnej płynnej materii i jeszcze pływamy, ale dno blisko. Może się odbijemy?

- Dziękuje za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x