Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Dostałem publicznie buziaka od radnej

2014-03-19, Nasze rozmowy

Z Markiem Pogorzelcem, aktywistą  Zachodniego Ośrodka Polityki Regionalnej w Gorzowie, rozmawia Jan Delijewski

medium_news_header_6825.jpg

- Co was, jako ZOPR skłoniło do złożenia wniosku o kontrolę NIK w zakresie wydawania pieniędzy unijnych przez zarząd województwa lubuskiego?

- Powodów było kilka, między innymi brak realizacji zapisów „strategii na dwa płuca” - pierwotnej wersji Strategii Rozwoju Województwa Lubuskiego, która była wynikiem zgody i kompromisu. Był tam między innymi zapis o uruchomieniu 2 lotnisk - jednym w okolicy Zielonej Góry, drugim w okolicach Gorzowa. Lotniska w województwie są faktycznie dwa, ale oba koło Zielonej Góry.  15 lat to dużo czasu żeby zrealizować zapisy, które są zobowiązaniem wobec społeczeństwa. Przygotowując materiał na konferencję transportową ZOPR, która odbyła się 25 stycznia podsumowaliśmy sobie owoce pracy samorządu szczebla wojewódzkiego oraz zestawiliśmy je z dalszymi planami obecnych władz. Te ambitniejsze i kosztowniejsze mają jeden wspólny mianownik – mają być realizowane w Zielonej Górze lub w bliskiej okolicy tego miasta.

- Poddajecie w wątpliwość „rzetelność i gospodarność jak i poszanowanie formalnych i merytorycznych reguł” przy realizacji wielu projektów, z których „znaczna ich część skupiona jest wokół Zielonej Góry”. A co w tym złego, że akurat wokół Zielonej Góry, która jest przecież samorządową stolica regionu?

- Istnieje w tym województwie większe od Zielonej Góry miasto, które zgodnie z obowiązującą  ustawą o podziale administracyjnym kraju pełni funkcję stolicy administracyjnej, jest siedzibą wojewody. Mamy wrażenie bazujące na faktach, że rozwój powiązanej z Gorzowem części województwa nie cieszy Urzędu Marszałkowskiego, który przecież z podobną troską co powiat zielonogórski powinien traktować całe województwo.

- Ale przecież same projekty i sposób ich realizacji podlegają stałej kontroli ze strony agend rządowych i unijnych, które do tej pory nie zgłaszały żadnych zastrzeżeń. Na co więc liczycie?

- Dość dobrze pamiętam jak zielonogórski oddział NIK kontrolował szpital w Gorzowie. Instytucja ta nie zainteresowała się nim,  kiedy duet Bocheński – Fras z 28 mln długu 3 gorzowskich szpitali dopuścił do powstania po połączeniu prawie 300 mln zadłużenia. A przecież połączenie szpitali, wolą sejmikowych polityków, miało przynieść oszczędności. Gdzie wtedy był zielonogórski NIK? Zainteresował się dopiero, gdy dyrektor Wanda Szumna musiała wyrywać komornikowi niesłusznie pobrane pieniądze, po to by szpital mógł przyjmować pacjentów. Po prostu nie mamy zaufania do zielonogórskiej delegatury NIK. Dlatego wniosek do prezesa NIK wysłaliśmy też do wiadomości przedstawicielstwa Komisji Europejskiej, może ta instytucja jest sprawniejsza i nie obca jej jest troska o efektywność wsparcia.

- Marszałek województwa zawsze może tłumaczyć, że wiele tych działań nie jest czynionych z myślą o tym co dziś, ale co jutro a nawet pojutrze, bo to gwarantuje w przyszłości rozwój regionu, a wy widzicie jedynie czubek gorzowskiego nosa. Nie obawiacie się tego?

- Konfrontacja prawdy i propagandy z pewnością będzie miała różne odsłony. Gorzowski nos w niczym nie jest gorszy od zielonogórskiego. Zestaw zrealizowanych i planowanych lubuskich inwestycji wskazuje na to, że marszałek czubek nosa ma w Sulechowie. To co dalej nie bardzo ją obchodzi, no chyba tylko po to, by wcisnąć nam kit, że obwodnica na S3 to inwestycja służąca gorzowianom, a nie tysiącom kierowców nie tylko z zachodniej Polski.

- Wchodzimy w okres permanentnej kampanii wyborczej i obóz rządzący nie jest zainteresowany wyciąganiem na światło dzienne jakikolwiek nieprawidłowości, błędów i wypaczeń, które mogą zaszkodzić w wyborach. A przecież prezes NIK nim został bezpartyjnym szefem tej instytucji kontrolnej był prominentnym politykiem Platformy Obywatelskiej. Może więc być skory do takiej kontroli, o jaką wnioskujecie?

- Jestem społecznikiem i nie będę wczuwał się w rolę polityka, który jest szefem NIK. Wydaje mi się, że poszedł tam służyć społeczeństwu, a nie partii. Nagłośnienie problemu lotniska – pośmiewiska przez media może być panu prezesowi pomocne. Pierwszy krok uczyniliśmy.

- Pańskie zaangażowanie wcześniej w Forum Gorzowa, teraz w ramach ZOPR oraz na różnego rodzaju forach internetowych w sprawy Gorzowa i północy regionu jest znane, ale co z czego ono  wynika, z czego się bierze?

- Moi rodzice są gorzowskimi pionierami. Dbałość o interesy naszej małej ojczyzny jest kwestią naturalną, z której głupio byłoby mi się tłumaczyć. Nie chcę myśleć kategoriami północy regionu. Regionem jest Ziemia Gorzowska, województwo lubuskie to tylko niezbyt udany twór administracyjny.

- I co z tego pańskiego działania wynika?

- Wydaje mi się, że po dwóch moich niedawnych wystąpieniach na łamach Gazety Wyborczej i pełnej emocji prezentacji, którą poprowadziłem na konferencji transportowej ZOPR władze samorządowe postanowiły porozmawiać z burmistrzem Kostrzyna o moście przez Odrę. Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Musimy o problemach rozmawiać otwarcie, bez asekurowania się i strachu, wtedy zyskamy szacunek przeciwnika, czy jak kto woli partnera tego „małżeństwa z rozsądku”, z którego rozsądek gdzieś się ulotnił. 

- Dlaczego tak się dzieje, że nawet jeżeli ktoś przyznaje panu rację, to głośno nie chce o tym mówić?

- Ostatnio dostałem publicznie buziaka od radnej, więc aż tak źle nie jest.

- Z czego wzięła się ta słabość Gorzowa i jego polityki?

- Winna jest demografia. Jest nas mniej, a przeciwnik kiedy zupełnie nie ma racji, to straszy swoje sąsiednie powiaty złym Gorzowem. Ostatnio byłem świadkiem jak jeden z gorzowianin mało nie skończył z zawałem  po lekturze artykułu prasowego mówiącego, że Gorzów chce zaszkodzić lubuskim dzieciom. Autor artykułu nie raczył wspomnieć, że starostowie i wicestarostowie poza zielonogórskim też są przeciw budowie szpitala dziecięcego w Zielonej Górze. Fachowcy zajmujący się służbą zdrowia również. Rada Społeczna przy NFZ też. Jedynym orężem w tym przypadku pozostaje manipulacja i to narzędzie okazywało się już skuteczne.

- Dlaczego politycy różnych partii tak łatwo oddali pełnię władzy partyjnej, a w konsekwencji administracyjnej politykom z Zielonej Góry? Przecież na początku tego województwa inaczej to wszystko wyglądało, inaczej się zapowiadało.

- Nie wydaje mi się, żeby wszyscy nasi politycy byli pokornymi poddanymi Zielonej Góry. W czasie studiów reprezentowałem swoją uczelnie grając w szachy. Chyba wśród gorzowskich polityków zbyt mało jest graczy potrafiących przewidzieć kilka ruchów do przodu. Społeczeństwo też łatwo poddaje się różnym medialnym manipulacjom. Porażki eliminują społeczników takich jak ja. Ma pan rację, na początku to województwo wyglądało zupełnie inaczej. Nie zapomnę jak przed wprowadzeniem białych tablic rejestracyjnych przez kilka miesięcy obowiązywania nowego podziału administracyjnego kraju pojazdy miały być rejestrowane ze starymi tablicami. I tak - samochody nowo rejestrowane w Zielonej Górze miały mieć rejestrację GOA. Zielonogórski urzędnik niespecjalnie wysokiego szczebla zaprosił telewizję i powiedział mniej więcej tak, że przyjdzie klient i pierdolnie mu tymi blachami o stół. Kompromis znaleziono. W dawnym gorzowskim GOA, w dawnym zielonogórskim ZGA. Myślę, że gdybyśmy wykorzystali fakt, że miasto Krzyż chciało wejść w skład tworzonego województwa lubuskiego byłoby nam łatwiej.

- To jakie są w pańskich oczach te największe krzywdy Gorzowa pod marszałkowskimi rządami Zielonej Góry?

- Zdecydowanie największe szkody wyrządzono w naszych szpitalach. 15 lat temu kobieta mogła wybrać szpital, w którym chce rodzić bez wyjeżdżania z miasta. Posiadając pełnię władzy w tym zakresie Zielona Góra nie tylko zlikwidowała szpital dziecięcy w Gorzowie, ale wyrzuciła szpital z Dekerta z setki najlepszych szpitali w Polsce. Myślę, że wielu gorzowian ma żal do województwa o zmarnowanie rozbudzonych nadziei, że łączyć nas będzie wspólny uniwersytet. Myślę, że w rachunku ostatecznym Zielonej Górze nie wyszła na dobre ta uniwersytecka zdrada.

- I z roku na rok jest gorzej, bo lepiej już było?

- Aby zwyciężać trzeba walczyć. Jeśli gorzowianie nie będą walczyć o swoje interesy to oczywiście pozostanie stwierdzenie, że lepiej już było, albo radość z sukcesów Zielonej Góry. Taka jest specyfika tego województwa.

- Ale likwidacja woj. lubuskiego, co m.in. pan postuluje, nie wydaje się mimo wszystko dobrym rozwiązaniem, bo w zachodniopomorskim czy wielkopolskim bylibyśmy jednym z wielu ośrodków pod kuratelą dominującego miasta wojewódzkiego.

- Kiedy kilka tygodni temu zadzwonił do mnie kolega, który o mało co lektury gazety nie przepłacił śmiercią, pomyślałem sobie, że spokój w dużym województwie, gdzie przez stolicę nie bylibyśmy postrzegani jako konkurencja i zagrożenie jest ogromną wartością. Przecież ten człowiek mógł osierocić dzieci, nie dać im szansy na dobrą edukację i zabrać radość z życia w pełnej rodzinie.

- To jaka widzi pan przyszłość tego województwa: lubuską czy jednak zielonogórską?

- Mam nadzieję na zmiany na mapie administracyjnej. Oczywiście samo to się nie stanie. Mam też nadzieję, że skończą się darmowe pieniądze z UE i gminy będą robiły to, na co je stać.

- Słyszałem, że zawodowo zajmuje się pan pszczołami i z miodu żyje. Nie wystarczą panu te pszczoły, mało panu tego miodu?

- Pisuję w miesięczniku, prowadzę pasiekę i produkuję rośliny miododajne. Każdą godzinę da się tym zagospodarować, ale lubię to co robię, daje mi to ogromną satysfakcję. Uczę się,  poszukuję ciekawostek. Potem dzielę się nimi. Dziś nie mam zbyt wygórowanych ambicji finansowych, wcześniej udało mi się wybudować dom, więc teraz staram się robić to co lubię. Trochę mi w tym przeszkadza pani marszałek, jej pomysły wyciągnięte z kapelusza i jej stosunek do Gorzowa.

- A nie jest czasami tak, że nie oglądając się na pszczoły w politykę pan idzie?

- Oczywiście nie myślę tylko o tym co dziś. Kilka marzeń udało mi się zrealizować. Chciałbym zrobić ogród botaniczny dla gorzowian. Mam sporą wiedzę w tym temacie, kontakty i bogatą kolekcję roślin wyhodowanych z nasionka, często bardzo drobnego. Bez wsparcia ze środków publicznych oczywiście nie da się tego zrobić. Może ktoś się włączy w tą inicjatywę. Jeśli, jakimś cudem zrealizuję to przedsięwzięcie, to pojawi się kolejne marzenie, bo tak powinno być. Kilka osób miało co do mnie plany, żebym wszedł w tą politykę, bo „podobnie myślimy”, tyle, że ja się mówić nie lękam. Nie chciałbym, ale może nawet bym się poświęcił na jakiś czas i próbował pójść do sejmiku, ale jak pan sobie wyobraża, kto zechciałby mnie przyjąć na listę, kiedy postawiłbym sprawę jasno, że gorzowski wyborca ważniejszy od partii ?

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x