Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Moc jest w realnej sile, nie w słowach

2014-04-02, Nasze rozmowy

Z Robertem Surowcem, przewodniczącym klubu radnych Platformy Obywatelskiej, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_6986.jpg

- Dlaczego gorzowska Platforma Obywatelska z każdym rokiem staje się słabsza?

- Nie podzielam tej opinii. Jak obserwuję działania innych partii uważam, że jesteśmy najbardziej twórczą organizacją polityczną w mieście. Jesteśmy ludźmi, którzy chcą coś w Gorzowie zrobić. Rośnie też liczba chętnych do wstąpienia do naszej partii.

- Zgodzi się pan jednak z opinią, że zostaliście całkowicie zdominowani przez kierownictwo partii w Zielonej Górze?

- Nie. Przypomnę, że w niedawnych wyborach kandydat północnej części województwa Maciej Jabłoński przegrał wybory na szefa lubuskiej PO zaledwie ośmioma głosami. Problemem prawie wszystkich gorzowskich partii jest to, że główne siedziby znajdują się w Zielonej Górze i tam znajduje się centrum ich działania. Dlatego moją ambicją, do czego przekonuję również kolegów, jest maksymalne skupienie się na pozytywnej pracy dla Gorzowa.

- Powołanie Koła nr 2, na czele którego stanęła Helena Hatka, czy odejście Marka Koseckiego, nie sprzyja zapewne konsolidacji platformy?

- Zacznę od tego, że Marek Kosecki pomylił PO z biurem pracy. Nie jesteśmy od tego, żeby załatwiać naszym członkom pracę i nigdy nie będziemy. Zawsze zapraszamy do siebie tych, którzy chcą coś wnieść, chcą ciężko pracować na rzecz organizacji i społeczeństwa. Jeżeli natomiast miał on ciekawe pomysły dotyczące rozwoju miasta i nikt go w partii nie chciał słuchać, to jeszcze zrozumiałbym jego frustrację i zmianę otoczenia politycznego. On jednak przychodził na klub radnych, siadał w kącie, spuszczał głowę i w ogóle się nie odzywał. Jeżeli chodzi o powołanie drugiego koła to nie jestem fanem takiego działania, ale uważam, że ten ruch przyczyni się do rozwoju i w dalszej przyszłości do wzmocnienia naszej organizacji.

- Co udało się gorzowskim radnym PO zrobić pożytecznego dla mieszkańców w ostatnim czasie?

- Na czoło wysuwa się budżet obywatelski. Jest to od początku do końca nasza inicjatywa. Kiedy go wprowadzaliśmy przez radę miasta nie mieliśmy pewności czy pomysł chwyci. Okazało się, że mieszkańcy są zadowoleni, dlatego z roku na rok staramy się poprawiać wszelkie uchybienia, jakie pojawiają się podczas realizacji tego budżetu. Uważam, że dużo pracy już wnieśliśmy także w kwestię szukania pomysłu na zagospodarowanie centrum miasta. To z naszej inicjatywy odbył się konkurs architektoniczny. Niestety, żałuję że prezydent Tadeusz Jędrzejczak odrzucił ciekawe pomysły, ale my nie poddajemy się. Chcemy przyjąć długoletnią perspektywę rewitalizacji centrum i potem krok po krok ją realizować.

- Dobrze, ale mieszkańcy chcieliby już teraz pewnych zmian. Nikt mnie nie przekona, że nawet w kryzysie finansowym nie stać miasta choćby na powolne remonty kamienic, na posprzątanie centrum, zlikwidowanie szpetnych bud i walących się płotów. Czy do tego potrzebne są różne gierki polityczne?

- Leje pan miód na moje serce, gdyż od kilku dobrych lat również o tym szeroko mówię, ale prezydent nie chce tego słuchać. Zgodnie z prawem za większość tych rzeczy odpowiada gospodarz miasta, a możliwości radnych są naprawdę ograniczone. Tadeusz Jędrzejczak rządzi naszym miastem 16 lat i żeby była jasność wysoko oceniam jego pierwsze dwie kadencje. Trzecia była w miarę znośna, ale ostatnie cztery lata to totalna klapa. Nic się nie dzieje. Gdybyśmy corocznie wyremontowali po kilkanaście kamienic, dzisiaj połowa centrum świeciłaby blaskiem. Łatwiej byłoby inwestorów, nowych mieszkańców. Nicnierobienie spowoduje, że zaraz te kamienice trzeba będzie burzyć. To samo możemy powiedzieć o drogach, chodnikach czy szkołach. Te ostatnie placówki na naszych oczach są degradowane. I zamiast remontować je dzisiaj mniejszym kosztem za kilka lat trzeba będzie wydać wielokrotność obecnych nakładów.

- Niedawno stwierdził pan, że prezydent lubi dwie osoby: siebie i swoje odbicie w lustrze. Nie chce mi się wierzyć, że świadomie działa on przeciw swojemu miastu. Może problem tkwi w złych kontaktach osobistych z radnymi lub prezydent ma inną wizję i dlatego nie możecie się porozumieć?

- Często zadaję sobie to pytanie i nie przypuszczam, żeby chodziło o jakieś prywatne animozje. Szybko z tym byśmy sobie poradzili. Oczywiście prezydent ma pełne prawo mieć inną wizję rozwoju miasta, ale w takim przypadku można usiąść przy stole i szukać tego co łączy, a nie dzieli. Problem tkwi w czymś innym. Prezydent całkowicie odciął się od tych, którzy raczą mieć własne zdanie. Spójrzmy na fakty. Prezydent powinien być liderem, powinien szukać porozumienia z różnymi ruchami obywatelskimi, z partiami, parlamentarzystami, stowarzyszeniami. Co zaś robi? Od dwóch kadencji słyszymy jak to mu fatalnie układa się współpraca z radnymi. A kiedy zachęcamy go do spotkań nie jest zainteresowany. Czyli co? Wszyscy radni są źli, nieudolni, kontrowersyjni. To niech zacznie spotykać się z posłami i senatorami, którzy mogą wiele pomóc. Niech zacznie rozmawiać z radnymi sejmiku a nie wiecznie narzeka, że wszyscy są wrogami miasta. Gdyby prezydent był nawet ideałem i wspaniałym mężem stanu, to bez współpracy z innymi nie byłby w stanie nic pożytecznego zrobić dla miasta.

- Czyli wszystko co w mieście złe to prezydent, wszystko co dobre to radni?

- Oczywiście, że nie. Rada miasta też ma sporo za uszami, ale przynajmniej stara się coś zrobić, choć możliwości ma mocno ograniczone. Natomiast proszę posłuchać pana Jędrzejczaka. W jego ocenie rada jest beznadziejna i wszystko psuje. To dlaczego ostatnio tak uaktywnili się mieszkańcy, którzy często sprzeciwiają się obecnym działaniom władz miasta? Proszę zwrócić uwagę, że nawet grupa lokalnych przedsiębiorców zaczyna mówić coraz głośniej o potrzebie zmian w stylu działania. Jak pojawił się pomysł likwidacji tramwajów na Piaski nagle kilka tysięcy mieszkańców wyraziło swoją dezaprobatę. Petycję sprzeciwu wycinki drzew w alejkach przy ul. Marcinkowskiego podpisało blisko 2,5 tysiąca osób. To są przykłady pokazujące, że w Gorzowie nie można już lekką ręką tłamsić obywatelskich inicjatyw.

- Skoro prezydent jest taki jaki jest, to dlaczego ciągle ma duże poparcie społeczne?

- Zobaczymy jesienią jakie ma poparcie. Wcześniej wygrywał wybory pewnie, ale jak wspomniałem, pierwsze dwie kadencje jego działalności były bardzo dobre. I ludzie ufali mu dalej, co było zrozumiałe. Ostatnio jednak coś się zmieniło, o czym świadczą wyniki sondażowe Gazety Wyborczej sprzed kilku miesięcy. Zadowolenie z rządów prezydenta maleje w porównaniu do podobnych wyników sprzed czterech lat. W tej chwili ma poparcie 34 procent, to jest o ponad 20 procent niższe od tego co uzyskał w ostatnich wyborach. Dlatego szykuje nam się druga tura.

- I kto w niej będzie? Krystyna Sibińska, Helena Hatka…

- Na razie dyskutujemy nad wyborem kandydata, ale ważniejszy jest wybór całej drużyny PO oraz zaprezentowanie konkretnego i możliwego do zrealizowania programu. Mieszkańców bardziej interesuje, w którym kierunku rozwoju miasta chcemy pójść, mniej natomiast personalia.

- Prezydent Jędrzejczak wywołał lubuską wojenkę i wywalczył dodatkowe blisko 19 mln euro w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Może tak trzeba?

- Jest to społecznie chwytliwe, ale kiedy spojrzymy na ten temat dokładniej zwrócimy uwagę na wiele zaskakujących rzeczy. Jeszcze przed kilkoma miesiącami prezydent Jędrzejczak niemal obściskiwał się z marszałek Polak, po dwóch miesiącach rozpoczęła się totalna kłótnia. Jedna strona straszyła prokuratorem, druga czołgami jak na Krymie, a dosłownie niedawno na spotkaniu w PWSZ obie strony znowu świergotały jak wróbelki. A kierunek działań powinien być inny. Najpierw powinniśmy ustalić w Gorzowie, co my chcemy tak naprawdę zrobić za unijne pieniądze. I poprzez rozmowy z różnymi środowiskami wypracować określoną strategię, a potem występować na wojewódzkim forum i dążyć do uzyskania jak największej kwoty. Wielu radnych sejmiku w ostatnich tygodniach dzwoniło do mnie z pytaniem, o co w ogóle w tym konflikcie chodzi. Bo nikt z nimi nie rozmawiał. Oczywiście jako miasto musimy walczyć o każde euro, ale żeby to robić trzeba mówić jednym głosem. A przede wszystkim przedstawiać dobre projekty, bo to one są podstawą do zdobycia unijnych środków. W poprzednim rozdaniu wiele rzeczy zostało przez służby prezydenta po prostu chrzanionych. Ot choćby znany projekt ,,Łączą nas rzeki’’, który tym razem również chyba odpadnie. Innym przykładem jest PWSZ. Uczelnia stara się o wielomilionowe dofinansowanie na budowę laboratorium technicznego, a prezydent nie chce przekazać kilkuset tysięcy jako wkład własny. I krzyczy, że to nie moje. Tak nie można działać w interesie miasta. Mieszkańcy nie wnikają, czy PWSZ jest prywatne, miejskie. Nam wszystkim chodzi przecież o zbudowanie silnego ośrodka akademickiego i wspólnie powinniśmy działać w tym kierunku.

- Gorzowianie jakoś nie mają zaufania do przyjaciół z południa. Przykładem niech będzie ostatnie zamieszanie wokół oddziału radioterapii, który ma powstać w naszym szpitalu. Czy jest to sztucznie wywołana wojenka, czy coś jest na rzeczy?

- Przypomnę, że pomysł z wybudowaniem u nas radioterapii wyszedł od pani poseł Krystyny Sibińskiej, która nawet zaprosiła zainteresowanych do szpitala w Koszalinie, żeby pokazać funkcjonowanie takiego oddziału. Ostatnie działania i wypowiedzi pani marszałek Elżbiety Polak trochę mnie martwią i dobrze się stało, że wywołano wokół tego sporo szumu. Wierzę, że oddział powstanie, gdyż sporo ludzi nad tym pracuje i wszystko zmierza we właściwym kierunku.

- W ramach Regionalnego Programu Operacyjnego – Lubuskie 2020 blisko 30 procent środków unijnych ma zostać zainwestowanych w nowoczesną edukację oraz wsparcie innowacji. Wiadomo, że możliwości północnej części województwa są w tym obszarze ograniczone. Nie obawia się pan, że również w tym przypadku zdecydowana większość środków trafi do grodu Bachusa?

- Na pewno musimy patrzeć kolegom z południa na ręce, musimy pilnować swojego interesu, ale musimy też działać. Przede wszystkim, może się tu powtórzę, trzeba zbudować ogólnogorzowskie porozumienie. Dlaczego jest to takie istotne? W pojedynkę nikt nic nie wywalczy. Żadna partia polityczna pieniędzy nie zdobędzie, żadna uczelnia, żaden zakład pracy czy organizacje społeczne. Uważam, że dobrze się dzieje, iż tak dużo pieniędzy ma być kierowanych na rozwój edukacji i innowacyjności w gospodarce. Musimy odchodzić od zaściankowości, nie możemy być również miejscem taniej siły roboczej, bo wtedy na dziesiątki lat staniemy się miastem drugiej kategorii. W Gorzowie powstaje dużo ciekawych i rozwojowych firm, które mogą i powinny korzystać ze wsparcia innowacyjnego. Ma powstać park technologiczny, mamy świetnie rozwijający się w różnych kierunkach Zakład Utylizacji Odpadów, są uczelnie. Oczywiście Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej trudniej jest konkurować z Uniwersytetem Zielonogórskim w rozwijaniu innowacyjności, ale nie oznacza to, że trzeba siedzieć z założonymi rękoma. Dlatego namawiałbym władze miasta do stworzenia unijnego centrum pomocy lokalnym przedsiębiorcom. Można jest stworzyć na bazie obecnie istniejącego biura obsługi inwestora.

- Mamy w Gorzowie Główny Punkt Informacyjny o Funduszach Europejskich.

- Moim zdaniem ten punkt działa słabo i lepiej będzie, jeśli skupi się on na pomocy i obsłudze drobnych przedsiębiorców czy pojedynczych osób. Natomiast powinniśmy wprowadzić taki mechanizm, który nawet będzie wybierał przedsiębiorców i podpowiadał im, jakie tkwią możliwości rozwojowe w ramach funduszy unijnych.

- A jak w ogóle podoba się panu działalność zarządu województwa pod rządami pani marszałek Elżbiety Polak?

- Niedawno wojewoda lubuski zrobił zestawienie wykorzystywania środków unijnych na poszczególne powiaty i okazuje się, że nawet te z południa województwa czują się czasami wykorzystane przez Zieloną Górę. Na pewno chcielibyśmy lepszej współpracy z zarządem. Rolą gorzowskich polityków nie może być jednak skupianie się na lubuskiej wojence, lecz szukanie sojuszy z innymi powiatami do przekonywania władz województwa do swoich racji. Moc jest zawsze w realnej sile, nie w słowach.

- Niedługo wybory do parlamentu europejskiego. Na listach praktycznie nie ma gorzowskich kandydatów. Czy w tej sytuacji jest sens iść do urn i głosować na spadochroniarzy?

- Są to najbardziej oddalone od przeciętnych mieszkańców wybory, dlatego rozumiem troskę tych, którzy zastanawiają się nad głosowaniem. Z drugiej strony europarlament to ważne miejsce, bo tam tworzy się historię kontynentu. Dlatego namawiałby do pójścia do urn i postawienia na takiego kandydata, który z jednej strony zapamięta zaufanie, jakim obdarzą go wyborcy z naszego okręgu, z drugiej strony będzie aktywnie działał na rzecz całego kraju.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x